wtorek, 15 października 2019

"Thirty Three & 1/3" - George Harrison [Recenzja]


W 1974 roku George Harrison podpisał 5-letni kontrakt z wytwórnią Dark Horse. Po spełnieniu zobowiązań wobec poprzedniej (tj. wydaniu bardzo słabego albumu Extra Texture (Read All About It)), George mógł wreszcie zacząć wydawać we własnej wytwórni płytowej, mogąc zarazem czerpać większe zyski z dochodów pochodzących od własnych albumów. Kontrakt zakładał wydanie przez Harrisona, w ciągu tych pięciu lat, czterech albumów. Początek 1976 roku ex-Beatles spędził jednak na wszystkich możliwych okołomuzycznych sprawunkach. Pierwsze sesje rozpoczęły się dopiero pod koniec maja 1976 roku. George cierpiał jednak na zapalenie wątroby, co uniemożliwiło pracę przez większość lata. Dopiero dzięki swojej żonie, Olivii Arias, która stosowała na nim leczenie niekonwencjonalne, udało mu się wyzdrowieć i wznowić nagrania.
24 maja 1976 roku rozpoczęły się sesje, na których Harrison nagrał wiodące linie dla dwunastu utworów. Gdy udało mu się zebrać skład muzyków sesyjnych, rozpoczęły się właściwe nagrania, a liczbę piosenek przycięto z 12 do 10. Sesje zakończyły się 13 września, a sam album wydany został 19 listopada. Tytuł oznacza zarówno prędkość odtwarzania płyty na adapterze, jak i wiek Harrisona, w chwili gdy nagrywał ten materiał.

Płytę rozpoczyna Woman Don't You Cry For Me - pulsujący bas i rozpoznawalne od pierwszych akordów dźwięki gitary Harrisona. Piosenkę tę George zaczął pisać już w roku 1969, jednak dokończył ją dopiero przy okazji sesji na ten album. Utwór jest żwawy i wesoły. Na uwagę zasługują (oprócz niezłych wokali) świetne partie gitary. Piosenka została umieszczona na stronie B trzeciego singla promującego album (It's What You Value). Nie jest może najwyższych lotów, jakich oczekiwać należy od ex-Beatlesa, jednak jest bardzo przyjemna w odbiorze i zgrabnie otwiera krążek.


I'm gonna leave you here
I'm gonna leave you at the station
I've got a long way to go baby
Woman don't you cry for me

Now I can't take no more
Now I don't need no complication
I've got a long way to go baby
Woman don't you cry for me

Piosenka Dear One została już jednak napisana krótko przed rozpoczęciem nagrań do Thirty Three & 1/3. Jest to zupełne przeciwieństwo poprzednika, gdyż mamy tu do czynienia z przepiękną balladą, a miejsce gitary elektrycznej, zastępuje akustyczna. Tekst piosenki dedykowany jest Paramahnsa Yogananda, autorze Autobiografii Yogi, która miała wielki wpływ na rozwój duchowy George'a. Harrison gra tu bardzo ciekawe solo na syntezatorze, dodając piosence, charakterystycznej dla tego artysty, indyjskiej nuty. Utworowi sporo brakuje do największych osiągnięć Harrisona na polu balladowym, ale i tak miło się tego słucha.

You hear my spirit sing to you
You see creation at your feet
You feel my feelings calling you
You know Dear One I love you

Dear One show me - simple Grace
Move me toward Thee - with each pace

Uznaje się, że Beautiful Girl Harrison zaczął pisać już w 1969 dla Pattie Boyd. Prawda jest taka, że nie umiał wykrzesać z siebie więcej ponad 3 pierwsze wersy. Do piosenki wrócił więc dopiero w 1976 roku, pisząc ją dla swojej kolejnej żony, Olivii Arias. George wraca tutaj do gitary elektrycznej, a także gra na niej techniką slide, natomiast za organami zasiadł Billy Preston, który daje tu po raz kolejny pokaz swojej maestrii. Szkoda tylko, że piosenka jest taka sobie. Absolutnie nie brakuje jej uroku, ani romantyzmu, jednak jakoś rozmywa się i dużo z niej w głowie nie zostaje. Jakkolwiek na wyróżnienie zasługują organy, solo gitarowe i ogółem cała instrumentacja, tak wokal Harrisona brzmi tu dziwnie beznamiętnie, jakby muzyk odrabiał pańszczyznę. Szkoda.

Never seen such a beautiful girl
Got me shaking inside
Calling on me from deep within her eyes
Not the kind you go handing around
Want to keep her right there
But this love it don't come as no surprise

And when I saw the way that she smiled at me
I knew it there and then that she was A 1
And then I felt the way she was touching me
Was something I had known I was waiting upon


This Song została wybrana na pierwszy singiel promujący album. Uważam to za jak najbardziej trafny wybór, gdyż piosenka jest dynamiczna, radosna i chwytliwa. Mimo tego nastroju, George pisał ją pod wpływem złości, jako zapis frustracji. Skomponował ją bowiem po rozprawach sądowych, które podważały oryginalność jego przeboju My Sweet Lord. Pianino i organy Billy'ego Prestona podkreślają charakter boogie całej piosenki, zaś nagłe zrywy i solo saksofonu dodaje tu tylko więcej życia i podkręcają tempo. Zdecydowanie warta uwagi piosenka. Nieambitna acz przyjemna.

This riff ain't trying to win gold medals
This riff ain't hip or square
Well done or rare
May end up one more weight to bear

But this song could well be
A reason to see - that
Without you there's no point to this song


See Yourself to najstarsza piosenka na albumie, bowiem jej początki sięgają aż 1967 roku. Została napisana jako reakcja na publiczne wyznanie Paula McCartneya, odnośnie zażywania LSD. Szkoda, że tak dobry tekst został zmarnowany przez bardzo słabą melodię, która najzwyczajniej w świecie nuży. W efekcie czego piosenka rozmywa się na tle pozostałych utworów. Tym większy żal, że ten utwór kończy stronę A płyty winylowej, zostawiając po sobie jak najgorsze wrażenie.

It's easier to hurt someone and make them cry
Than it is to dry their eyes
I got tired of fooling around with other people's lies
Rather I'd find someone that's true

Żywo zaczyna się natomiast It's What You Value. Zdecydowanie jest to też rzecz o wiele wyższych lotów od poprzednika, choć absolutnie nie nazwałbym jej czymś ambitniejszym; ot prościutka piosenka pod nóżkę. Szkoda zmarnowanego początku i ciekawego efektu nałożonego na wokal w zwrotkach, gdyż refren jest tak sztampowy i nierozróżnialny od poprzednich,  że już przy pierwszym jego wejściu, piosenka traci rozpęd i nawet porywające solo saksofonu nie jest już w stanie nadrobić tej straty.

It's all up to what you value
Down to where you are
It all swings on the pain you've gone through
Getting where you are

It's all up to what you value
In your motor car
It all rests on what it's cost you
Getting where you are
It's what you value

True Love to jedyny na płycie cover. George sięga tutaj po piosenkę Cole'a Portera z 1956 roku (niecałe 20 lat później wykonywali ją również Elton John i Kiki Dee - duet odpowiedzialny za wielki przebój Don't Go Breaking My Heart). Wersja Harrisona jest nieco bluesowa, jednak czuć, że ex-Beatles nie ma żadnego pomysłu na wykonanie tego numeru. Utwór dłuży się, a słuchanie go męczy, mimo że trwa niespełna 3 minuty. Nie ratują tego nawet cudownie przebijające się od czasu do czasu akordy gitary George'a, przywodzące na myśl My Sweet Lord.

For you and I have a guardian angel
On high with nothing to do
But to give to you and to give to me
A love forever true

Pure Smokey już w tytule zapowiada styl, którego możemy się spodziewać (oczywiste nawiązanie do Smokey'a Robinsona). Cały album Extra Texture był prawdopodobnie najbardziej soulowym krążkiem któregokolwiek Beatlesa. George tutaj odnosi się do kolejnych utworów i wykonawców z tego właśnie gatunku, oddając im hołd. Wychodzi mu to znacznie lepiej niż na całym poprzednim albumie, jednak to wciąż za mało, by uznać ten numer za przynajmniej "dobry". Przyjemnie leci w tle, jednak oryginalności w tym za grosz.

Throughout my lifetimes I'd hesitate
I'd feel some joy
But before I'd show my thanks it became too late
But now all the way I want to find the time
Stop and say
I thank you Lord for giving us each new day

Inspiracją dla napisania Crackerbox Palace było zaproszenie, które wystosował do George'a Harrisona, George Grief. Jego dom nazywał się właśnie Cracerbox Palace. Ex-Beatles zanotował sobie tę frazę na paczce papierosów, a po powrocie do domu napisał właśnie tę piosenkę. Utwór ten jest bardzo przyjemny i fajnie się słucha. Żwawa, wesoła melodia, miłe dęciaki i naprawdę wpadający w ucho refren.

I was so young when I was born
My eyes could not yet see
And by the time of my first dawn
Somebody holding me... they said

I welcome you to Crackerbox Palace
We've been expecting you
You bring such joy in Crackerbox Palace
No matter where you roam know our love is true

Prawdziwa perła czeka nas jednak na koniec. Learning How To Love You to delikatnie jazzowo-soulująca ballada napisana dla Herba Alperta, piosenkarza i jednego z szefów A&M Records. Piękna aranżacja, niebanalna melodia, delikatne wokale, zadowalający tekst... Można by słuchać i słuchać. Szkoda, że Harrison nie nagrał płyty złożonej z tak wspaniale dopracowanych numerów. Może wówczas można by mówić o prawdziwym dziele. A tak, no cóż... Pozostaje nam tylko rozpłynąć się przy Learning How To Love You.

As teardrops cloud the sight
Your eyes may never know
No truth could ever fear me
And left alone with my heart
I'm learning how to love you

Love you like you may have never seen
Move you more ways than you have been
To a point in the time where we see so much more
Than the ground that we touch
With each step so unsure


Thirty Three & 1/3 generalnie zawodzi. Po debiutanckim albumie w nowej wytwórni, można by oczekiwać od George'a próby odświeżenia bądź zredefiniowania stylu. Harrison nie wysilił się jednak i przedstawił swoim fanom zestaw mocno średnich (Woman Don't You Cry For Me, Dear OneThis Song i Crackerbox Palace) lub po prostu słabych (cała reszta) piosenek. Gdzieś w tym natłoku miernot zaplątało się jednak coś naprawdę wyższych lotów (zamykające album Learning How To Love You). Ciężko go ocenić, bowiem jest to coś lepszego od poprzednika, ale wciąż niegodne nazwiska Harrisona. Wszechogarniająca monotonia i kilka znośnych utworów to nie jest coś, czego oczekiwać możemy od ex-Beatlesa.

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...