niedziela, 23 czerwca 2019

"Goodnight Vienna" - Ringo Starr [Recenzja]


Ringo Starr kuł żelazo póki gorące i za nagrywanie kontynuacji fenomenalnego i popularnego Ringo wziął się już w 1974 roku. Bardzo chciał ponownie nagrać płytę w iście beatlesowskim stylu "z małą pomocą swoich przyjaciół". Paul McCartney zajęty był jednak promocją swojego arcydzieła, Band On the Run, a George Harrison nagrywał wówczas Dark Horse. Jedynym ex-Beatlesem, który ruszył Ringo z pomocą, był John Lennon, celebrujący wtenczas "stracony weekend", czyli półtoraroczny okres separacji z Yoko Ono (za obopólną zgodą). Namówił on Starra do wykonania jednej z jego ukochanych piosenek, Only You, a także napisał dla niego tytułowy utwór (It's All Down To) Goodnight Vienna wraz z repryzą (w których, nawiasem mówiąc, możemy usłyszeć także samego Lennona). Sam idiom "goodnight Vienna" w liverpoolskim slangu znaczy po prostu "wszystko skończone".

(It's All Down To) Goodnight Vienna to piosenka napisana dla Ringo specjalnie przez Johna Lennona, od której nazwę wziął cały album. Zaczyna się odliczaniem i krzykiem "All right" wydanym przez Lennona. Piosenka jest utrzymana w raczej szybkim tempie i przywodzi na myśl typowe dla Ringo połączenie country i rockandrolla. Wokal Starra to wciąż ta sama, ciepła barwa, która radzi sobie bez problemu z utworami o stosunkowo małej rozpiętości dźwiękowej. Słychać, że Lennon doskonale wyczuwa warunki kolegi (tak jak w I'm the Greatest) i potrafi połączyć swoją charakterystyczną muzyczną wrażliwość z muzycznym emploi Ringo. Dzięki temu ta piosenka brzmi naprawdę fajnie i porywająco. Jako opener ustępuje I'm the Greatest, ale ma swój urok i zaostrza apetyt ma resztę longplaya.

I took my baby to a party last night
She was so beautiful, she made me uptight
Up came a butcher with her ju jus alight
It's all down to goodnight Vienna

Felt like a bohunk but I kept up my cool
Green as a frog, man, I was back into school
Zipped up my mouth 'cause I was starting to drool
It's all down to goodnight Vienna

Następny kawałek, czyli Occapella, otwierają delikatne dęciaki, które prowadzą nas do piosenki zbliżonej stylistycznie bardziej do tych z płyty Beaucoups of Blues. Mamy tu w zwrotkach zabarwienie country i r&b, w tle pobrzmiewają klawisze i dęciaki, a i czasem do głosu Ringo dołączają gospelowe chórki. Naprawdę dobry kawałek, napisany dla ex-Beatlesa przez legendę rhythm and bluesa, Allena Toussainta. Piosenka idealna do relaksu. Niezbyt absorbująca, ale satysfakcjonująca.

Ah, there's music in the streets and there's music in the air
A little ol' soul beat, and there's dancing everywhere
I would tell the whole world, tell 'em if I could
To add a little song into each life
Oh, it's a-finger snappin' good

Oo-Wee to kolejna prosta przyśpiewka country w stylu Ringo. Nie wyróżnia się niczym spośród poprzedników (nawet refren nie zapada szczególnie w pamięć) i czuć tu brak dopracowania. Szkoda, bo odpowiedzialny za ten numer jest tandem Ringo Starr/Vini Poncia (twórcy przebojowego i porywającego Oh My My z albumu Ringo). Tutaj jednak mamy do czynienia z naprawdę słabą rzeczą. Zupełnie bez polotu.

Everytime I look inside me
I see the man that I've become
You make me wanna holler
And jump right out my collar
You've got me on the run

Husbands And Wives to utwór wykonywany w latach 60. przez amerykańskiego piosenkarza country, Rogera Millera, który załapał się do pierwszej dziesiątki zestawienia TOP 10 US Country. Trzeba przyznać, że Ringo ze swoim głębokim barytonem, w wydaniu balladowym jak najbardziej może się podobać. Mi na pewno podeszła właśnie taka stylistyka. Zaaranżowana bardzo oszczędnie, podkreślając jakby, że w pierwszym rzędzie jest tutaj przepiękna melodia i bardzo emocjonalne wykonanie Starra. Szkoda, że mija tak szybko. Można się rozmarzyć.

Two broken hearts lonely looking like
Houses where nobody lives
Two people each having so much pride inside
Neither sides forgives


W przypadku albumu Ringo, Starr otrzymał kompozycje od takich geniuszy muzyki (Paul, George i John), których złota ręka musiała przynieść natychmiastowy sukces. W przypadku utworu Snookeroo również poprosił o pomoc dwójkę swoich przyjaciół, a konkretnie święcący - porównywalne z Beatlesami w latach 60. - sukcesy tandem: Elton John i Bernie Taupin. Piosenka opowiada o młodym, pochodzącym z Anglii chłopcu, z którym spokojnie Starr mógłby się utożsamiać. John, nie dość że napisał muzykę, to ponadto gra tu na fortepianie. Piosenka doszła do trzeciego miejsca listy Billboard Hot 100. Trudno się dziwić, bo mamy tu typową dla Eltona bombę energetyczną z wpadającym w ucho refrenem, do którego nieciężko wyobrazić sobie jego wykonanie. Ringo spokojnie nadąża i wykonuje całość bardzo poprawnie. Nie ukrywam, że chętnie bym usłyszał demo, do którego wokal nagrałby Elton (wówczas myślę, że mielibyśmy tu do czynienia z rzeczą jeszcze lepszą), ale Starr spełnia w zadowalającym stopniu obowiązki wokalisty i dzięki jego ciepłemu głosowi brzmi to naprawdę dobrze. Znakomicie gra tu sekcja dęta, a nawet krótkie, rockandrollowe solo na gitarze i - jakże typowe dla Eltona - wysokie chórki w tle. Aż nóżka sama chodzi. Pierwsza stronę longplaya kończy mój zdecydowany faworyt z całego albumu.

I was born in the north of England
I was raised in a working town
I broke all the rules when I went to school
But the teacher's couldn't pin me down

I tried to make my parents proud
By adapting the social powers
Oh, pigs will fly and the earth will fry
When they get me doing honest hours

Rockandrollowy riff fortepianowy rozpoczyna także All By Myself. Piosenka zdecydowanie jednak wypada dość słabo. Nie ma tu niczego, o co można by się uchem zaczepić. Słaba rzecz. Do zapomnienia.

I've got a brand new feeling I just can't hide
I'm standing all by myself
Ain't got nobody else
All by myself
I don't need nobody

Call Me to rzecz aż porażająca swoim infantylizmem i nijakością. Nawet Ringo brzmi jakby w ogóle nie starał się uratować tej piosenki. Śpiewa, jakby ktoś spuścił z niego powietrze i jedną nogą był już w taksówce do domu. Nie warto zawracać sobie głowy tą piosenką.

If you still think you need me
Like I do, I want you to feed me
With your love I'll be strong
With your love I'll be strong and carry on

No No Song to piosenka, która opowiada o próbie sprzedania marihuany, kokainy i bimbru dla uzależnionego, który odmówił. Znów - ambicji tu za grosz, ale przynajmniej miło się tego słucha. Ringo śpiewa znów z jakimiś emocjami, a całość wypada bardzo optymistycznie i radośnie. Ma to potencjał radiowy (zresztą wydane zostało jako singiel wraz ze Snookeroo) i brzmi naprawdę fajnie.

A lady that I know just came from Columbia
She smiled beacause I did not understand
Then she held out some marijuana
She said it was the best in all the land

Only You (And You Alone) to piosenka, o wykonanie której przez Starra bardzo nalegał John Lennon. Oryginalnie grana była przez zespół The Platters w pierwszej połowie lat 50. i stała się wielkim przebojem. Trzeba przyznać, że John miał ucho i doskonale wyczuł, że Ringo może tu korzystnie wypaść. Nie pomylił się, gdyż ex-Beatles po raz kolejny udowadnia, że z balladami radzi sobie równie dobrze jak ze żwawym country.

Only you can make this change in me
For it's true, you are my destiny
When you hold my hand I understand
The magic that you do
You're my dream come true
My one and only you

Easy For Me to piosenka napisana dla ex-Beatlesa specjalnie przez Harry'ego Nilssona. I mamy tu do czynienia z najpiękniejszą na płycie balladą, wziętą jakby z sesji do Sentimental Journey. Mamy tu przepiękną, orkiestrową aranżację i klasyczny fortepian, a Ringo śpiewa tu jak natchniony. Przepiękna rzecz.

Sand castles fell from the tears in our eyes
That made it easier to see
Now the dream's over and I realise
That makes it easy for me

Goodnight Vienna (Reprise) to powtórzenie energetycznego openera, ale tym razem Ringo dziękuje wszystkim, którzy nagrywali album, a także publiczności, która go wysłuchała. Jest to rzecz bardzo króciutka, więc stanowi jedynie miły akcencik na koniec longplaya.

I took my baby to a party last night
She was so beautiful, she made up tight
Up came a butcher with her ju jus alight
It's all down to goodnight Vienna


Po rewelacyjnym Ringo fani mieli zaostrzone apetyty na kontynuację. Goodnight Vienna nie spełnia jednak tych oczekiwań, bowiem jest to rzecz nieporównywalnie słabsza i pozbawiona tej iskry, która charakteryzowała poprzednika. O ile pierwsza strona longplaya jeszcze w miarę trzyma fason, o tyle z drugą bywa różnie. Ze Starra jakby schodzi powietrze i zdarzają mu się już tylko przebłyski. Ta płyta może nie brzmiałaby tak źle, gdyby nie fakt, że niecały rok dzieli ją od Ringo i po prostu w tym zestawieniu, Goodnight Vienna wypada BARDZO blado. Generalnie ta płyta to taka średniawka (jakich wiele w dyskografii Starra), która, mimo bardzo krótkiego czasu trwania - nieco ponad pół godziny - zwyczajnie nuży. A to już bardzo źle o niej świadczy. By oddać sprawiedliwość - są tu naprawdę dobre kawałki, ale nawet one nie są w stanie uratować całości. Także, jeśli chodzi o nadzieje, że Ringo swoją solową karierą powtórzy sukces swoich kolegów to... goodnight Vienna.

Ocena: 5/10


Goodnight Vienna: 33:40

1, (It's All Down to) Goodnight Vienna - 2:35
2. Occapella - 2:55
3. Oo-Wee - 3:45
4. Husbands and Wives - 3:34
5. Snookeroo - 3:27
6. All by Myself - 3:21
7. Call Me - 4:07
8. No No Song - 2:33
9. Only You - 3:26
10. Easy for Me - 2:20
11. Goodnight Vienna (Reprise) - 1:20

czwartek, 20 czerwca 2019

"Walls And Bridges" - John Lennon [Recenzja]


Po wydaniu płyty Mind Games w 1973 roku John Lennon wraz ze swoją nową kochanką, May Pang, wyjechał z Nowego Jorku do Los Angeles, rozpoczynając trwającą półtora roku separację z Yoko Ono. W ramach swoich zobowiązań sądowych (więcej o tym: we wstępie do albumu Rock 'n' Roll), rozpoczął - z Philem Spectorem na stanowisku producenta - nagrania albumu, mającego zawierać rockandrollowe klasyki w nowych, "lennonowych" wersjach. Sesje nagraniowe zamieniły się jednak w głośne i pijackie imprezy. W związku z tym zdecydowano się zawiesić rejestrowanie albumu, a Spector zniknął wraz z taśmami, które dotychczas udało się zapełnić "nowym" materiałem. W efekcie Lennon wziął się za nagrywanie kolejnego solowego albumu. (Spector w końcu wrócił z taśmami-matkami, jednak po przesłuchaniu ich "na trzeźwo" okazało się, że nie nadają się do wydania i John był zmuszony nagrać całość ponownie).
Pierwotnie Lennon zamierzał nagrać płytę w akustycznym stylu Boba Dylana. W Nowym Jorku poznał jednak - odnoszącego sukcesy porównywalne do tych, którymi szczycili się Beatlesi - Eltona Johna. Jako, że był wielkim fanem jego dokonań (ponadto panowie nagrali nawet wspólnie jeden utwór), ostatecznie Lennon podjął się nagrania albumu nieco bardziej komercyjnego.
John, nie chcąc powtórki z sesji do Rock 'n' Roll, ustanowił jedną, jasną zasadę: żadnych imprez. Nagrania przebiegały gładko, w przyjaznej atmosferze. Na sam koniec jednak pozwolę sobie przywołać parę zdań, które Lennon napisał o albumie Walls And Bridges, a także czasie, w którym powstawał. Zamieścił je w swojej książce In His Own Words:

Muzycznie byłem niczym. Doskonale to widać na "Walls And Bridges", która jest produktem na wpół chorego rzemieślnika. Nie było żadnego natchnienia, pozostała jedynie aura rozpaczy... Zostałem artystą, ponieważ ceniłem wolność - nie nadawałem się do siedzenia w szkole czy w biurze. Ale wcale nie byłem wolny. Wycofywałem się wiele razy. Mam w sobie coś z mnicha i coś z cyrkowej pchły. Odkryłem, że życie nie kończy się wraz z upływem terminu prenumeraty "Billboardu".


Płytę rozpoczyna optymistyczny Going Down On Love. Tekst do tej piosenki Lennon napisał, jako reakcję na tzw. "stracony weekend", będący następstwem separacji z Yoko Ono. Mamy tu więc opis pozornie szczęśliwego, ale jednak pustego życia, w którym brakuje miłości. Za fasadą radosnego, niemal sielankowego śpiewu mamy tekst podszyty wewnętrznym smutkiem i pustką. W słowach można też dopatrywać się seksualnych aluzji, jednak wątpię by John miał to na celu. Mamy tu radosne dęciaki, wpadającą w ucho perkusję i delikatny wokal Lennona. Świetne i bardzo optymistyczne otwarcie, chociaż na dłuższą metę nie zapada zanadto w pamięć.

When the real thing goes wrong
And you can't get it on
And your love she has gone
And you got to carry on
And you shoot out the light
Ain't coming home for the night
You know you got to pay the price

Somebody please, please help me
You know I'm drowning in the sea of hatred

W 1974 roku John był jedynym ex-Beatlesem, który wciąż nie miał swojego singla numer 1. Ringo miał dwa, George jeden, a Paul aż trzy. W latach 70. prawdziwą fabryką przebojów był, poznany przez Lennona w Nowym Jorku, Elton John. I to właśnie z nim Lennon nagrał swój pierwszy (i jedyny za życia) numer 1, z którym wystąpili nawet w Madison Square Garden - był to ostatni publiczny występ Lennona (więcej o okolicznościach tego występu, a także jak do niego doszło, w recenzji koncertówki Eltona, Here And There). Mowa tu o Whatever Gets You Thru the Night, czyli optymistycznym i dość banalnym utworze; patrząc na to zarówno z punktu widzenia dorobku Lennona i Eltona. Mamy tu rozszalałe dęciaki, dość szczątkową melodię, niezbyt literacki tekst i zepchnięte na dalszy plan klawisze i fortepian Eltona. Jedyne, czego nie można odmówić tej piosence to naprawdę dobre wokale. Panowie znakomicie brzmią razem i tworzą ciekawy duet. Po ex-Beatlesie i mega-gwieździe muzyki pop oczekuje się jednak zwyczajnie więcej. Tak więc dla letniego słuchacza muzyki być może i ten utwór brzmiałby dobrze, jednak jak dla mnie jest to po prostu skrojony pod listy przebojów numer bez większego polotu. A i tak taki sukces osiągnął co najmniej w połowie dzięki dwóm potężnym muzycznym nazwiskom. 

Whatever gets you through the night it's alright
It's your money or your life it's alright
Don't need a sword to cut through flowers

Początek Old Dirt Road nasuwa natychmiastowe skojarzenia ze wspaniałym Jealous Guy z najlepszego albumu Johna - Imagine. Tekstowo, tytułowa "droga" jest metaforą pewności i stałości w galopującym wciąż na łeb na szyję świecie. Temat może niezbyt oryginalny, jednak Lennon dość ciekawie sobie z nim poradził. Muzycznie także jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Wyrazisty riff fortepianu, partie smyków i przerywniki w postaci tykania zegara. Czuć tu wyraźne zabarwienie stylistyką country. Całość wypada bardzo przekonująco, a delikatny głos Johna tylko dopełnia pozytywnego odbioru piosenki.

Breezing through the deadwood on a hot summer day
I saw a human being lazyboning out in the hay
I said uh, hey Mr. Human can ya rainmaker too?
He said I guess it's OK ya know the only thing we need is water
Cool, clear water, water

What You Got (czyli strona B singla #9 Dream) to już jednak żywiołowe i rockowe granie, z którym głównie możemy kojarzyć Lennona. Ex-Beatles powraca tu na znane sobie muzyczne rejony i udowadnia, że wciąż ma tu coś do powiedzenia. Całość zdecydowanie porywa, mamy tu połączenie dęciaków z wyrazistymi gitarami, a John zdziera głos jak za swoich najlepszych lat. Mamy tu też kolejny "motywujący" tekst, który odczytywać można jednak, jako przeprosiny skierowane do Yoko. Lennon wyśpiewuje więc swój żal i rozpacz z powodu "utraty" swojej żony. Znakomita rzecz i dobra odskocznia po melancholijnym poprzedniku.

You know the more it change, the more it stays the same
You gotta hang on in, you gotta cut the string

You don't know what you got, until you lose it
Oh baby, gimme one more chance

Bless You to jednak kolejna ballada, szkoda jednak że kompletnie bez wyrazu. Znowu delikatny głos Lennona, znowu gitara akustyczna, znowu granie pędzelkami na perkusji, solo dęciaków... to wszystko już było, tyle że w bardziej przekonujących wersjach. Broni się jednak całkiem niezły tekst i ujmująca swym pięknem linia wokalna. Jak na Lennona to jednak za mało, by uznać Bless You za w pełni udany numer.

Bless you whoever you are
Holding her now
Be warm and kind hearted
And remember though love is strange
Now and forever our love will remain

Kolejna ballada Scared naprawia jednak niesmak po Bless You. To kolejny numer utrzymany w wolnym tempie; więc czym się wyróżnia? Ano mamy tu rewelacyjny, mroczny, depresyjny i schizofreniczny klimat. Tutaj dęciaki nie urozmaicają tylko tła, ale wręcz stopniują napięcie. Lennon od delikatnego szeptu potrafi zdzierać głos. W tle pobrzmiewa łkająca gitara elektryczna, a klawisze robią tu świetną robotę. Ponownie John popisuje się znakomitym tekstem i umiejętnym budowaniem napięcia. Ten numer mógłby z powodzeniem znaleźć się na legendarnym The Beatles i poradziłby tam sobie z konkurencją, bez wątpienia. I tutaj byłby on moim zdecydowanym faworytem, gdyby nie...

You don't have to worry
In heaven and hell
Just dance to the music
You do it so well

Hearted and jealousy, gonna be the death of me
I guess I knew it right from the start
Sing out about love and peace
Don't wanna see the red raw meat
The green eyed goddamn straight from your heart

#9 Dream, które John Lennon napisał pod wpływem natchnienia. Według May Pang, ex-Beatles zaraz po przebudzeniu usiadł do pianina i przy jednym podejściu ukończył piosenkę. Na liczbę 9 można wielokrotnie natknąć się w biografii Johna. Sam zaaranżował partie smyczków dzięki czemu brzmią magicznie, wręcz fantasmagorycznie. Nie wiedział, co oznacza tajemnicza mantra, którą wyśpiewuje w refrenach - pojawiła się ona we wspomnianym już śnie Lennona. Cóż mogę powiedzieć; to prawdziwe muzyczne arcydzieło i kolejny epicki song Lennona, który spokojnie można postawić w jednym szeregu z Working Class Hero, God, Imagine, Jealous Guy czy też Mind Games. Delikatne zwrotki, gęsta faktura, wspaniałe smyczki i zwolnienie w bridge'u. Refren zaś to satysfakcjonująca eskalacja budowanego napięcia, w którym John wraz z żeńskim chórkiem wyśpiewuje tajemniczą mantrę. Piosenka uzależnia i nie wypada łatwo z głowy, jednak w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Szczególnie podoba mi się moment, gdy po refrenie mamy kolejne zwolnienie, w którym towarzyszą nam tylko i wyłącznie smyczki, a wstawka perkusyjna rozpoczyna kolejną ferię barw. Wspaniała rzecz i mój zdecydowany #1 z Walls And Bridges.

So long ago
Was it in a dream, was it just a dream?
I know, yes I know
Seemed so very real, it seemed so real to me

Took a walk down the street
Thru the heat whispered trees
I thought I could hear
Somebody call out my name as it started to rain
Two spirits dancing so strange


Surprise, Surprise (Sweet Bird of Paradox) to jednak powrót do grania bardziej konwencjonalnego, a zarazem - co za tym idzie - nudnego i przewidywalnego. Ta piosenka udowadnia, czemu Lennon nie potrafił sam napisać radiowego przeboju; po prostu każdy utwór, który potencjalnie miałby być przebojem, cierpiał na kompletną bezbarwność i wtórność. Tak samo jest też tutaj. Mamy tu wesołe dęciaki, radosny śpiew Lennona i nienatrętną perkusję, a mimo to... całość nie gra. Wypada wręcz nijako a utwór jest do całkowitego zapomnienia minutę po zakończeniu.

A bird of paradise
The sunrise in her eyes
God only knows such a sweet surprise
I was blind she blew my mind think that I love her

Steel And Glass Lennon określał w wywiadach, jako drugą część rewelacyjnego How Do You Sleep?, który był brutalnym atakiem przypuszczonym na Paula McCartneya (który jednak sam zaczął wojnę kawałkiem Too Many People z albumu Ram). Rozpoczyna się niemal akustycznie, tylko gitarą akustyczną i smyczkami, które nijak nie przywodzą na myśl legendarnego kawałka z Imagine. Po chwili, gdy wchodzą jednak dęciaki, podobieństwo jest widoczne jak na dłoni; riff jest praktycznie ten sam, a w tle pobrzmiewają identyczne smyki. Czuć tu jednak dojmujący brak rewelacyjnej gitary Harrisona, a i Lennon tekstowo jakby oklapł. Całość trzyma jednak wciąż niewiarygodnie wysoki poziom i wyróżnia się spośród reszty kawałków. Znakomita rzecz.

Your phone don't ring no one answers your call
How does it feel to be off the wall?

Well your mouthpiece squawks as he spreads your lies
But you can't pull strings if your hands are tied
Well your teeth are clean but your mind is capped
You leave your smell like an alley cat

Beef Jerky to kawałek instrumentalny. Oparty jest jednak wciąż na tym samym riffie gitary i identycznych patentach z dęciakami. Prawie 4 minuty nudy.
Nobody Loves You (When You're Down And Out) Lennon napisał na początku "straconego weekendu", a piosenka odbija jego dojmujące poczucie samotności w tamtym czasie. Nie chodziło jednak tylko o separację z Yoko, ale także o bardzo słabą recepcję jego ostatnich artystycznych dokonań. Czuł się zawiedziony i oszukany, gdyż zrobił to, o co prosili go fani, a mimo to Mind Games nie cieszyło się takim powodzeniem, na jakie liczył. John mówił, że ta piosenka byłaby idealna dla Franka Sinatry, a sam tytuł zaczerpnął z utworu Nobody Knows You When You're Down And Out (który coverował m.in. Eric Clapton). Sama piosenka jest jednak rewelacyjna i ponownie mamy tu mroczny i depresyjny klimat (echa Scared). Smutna, łkająca gitara, gorzki tekst wyśpiewany przez zmęczony wokal Lennona. Rewelacyjna rzecz, której warto posłuchać, by w pełni docenić jej piękno.

I've been across the water now so many times
I've seen the one eyed witchdoctor leading the blind
And still you ask me do I love you, what you say
Everytime I put my finger on it, it slips away

Well I get up in the morning and I'm looking in the mirror to see
Then I'm lying in the darkness and I know I can't get to sleep

Ya Ya to krótki żarcik muzyczny Lennona, mający charakter raczej taśmy demo niż pełnoprawnego utworu. Szczątkowy tekst, ledwo zauważalna muzyka i John śpiewający do wtóru perkusji. Jak dla mnie mogłoby tego w ogóle nie być, jednak dobrze że się pojawił i kończy album w optymistycznym nastroju.

Well, I'm sitting in the la la
Waitin' for my ya ya
I'm sitting in the la la
Waitin't for the ya ya

It may sound funny
But I don't believe she's comin'


Walls And Bridges to bardzo dziwaczna płyta. Na pewno jest odważniejsza od zachowawczego Mind Games. Poprzednia płyta była bardzo bezpieczna i właściwie stworzona do dobrej sprzedaży. Miała parę udanych momentów, jednak generalnie była raczej bez wyrazu. Walls And Bridges to natomiast obraz Lennona w najcięższym momencie jego życia. Artystycznie i prywatnie - stał w rozkroku. I ta płyta jest też bardzo schizofreniczna, obrazując wewnętrzne rozdarcie Johna. Od radości do smutku i przygnębienia. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że te bardziej udane kawałki są kalkami rzeczy z przeszłości: #9 Dream to oczywisty następca Mind Games, Steel And Glass wręcz prosi się o porównanie z How Do You Sleep?Old Dirt Road jest oparty na tych samych akordach co Jealous Guy, natomiast Scared i Nobody Loves You (When You're Down And Out) to właściwie bliźniacze utwory. Mimo to, te patenty wciąż jednak działają i potrafią przynieść słuchaczowi sporo satysfakcji z ich słuchania. Ta płyta nie odmieniła kariery Lennona, ani nie dała mu ani jego fanom jasnej informacji w którą stronę powinien zmierzać. Jest to płyta bardzo rozchwiana i trudna do ugryzienia - jak jej autor. Jednak jest w niej pewien urok i podskórnie ukryte piękno i twórcze ambicje. Warto się z nią zapoznać, by wyrobić sobie o niej zdanie. Ja odbieram ją nader pozytywnie, choć też nie zachwyciła mnie zanadto. Godna nazwiska Lennona, ale jednak za słaba jak na status ex-Beatlesa.

Ocena: 7/10

środa, 5 czerwca 2019

"Band On the Run" - Paul McCartney & Wings [Recenzja]


Już od początku Paul McCartney chciał by następca Red Rose Speedway był czymś wyjątkowym, ale - jak na złość - wszystko szło jak po grudzie. Ex-Beatles wymyślił sobie, że kolejny album nagrywany będzie w egzotycznym otoczeniu, dzięki czemu muzyka miałaby nabrać szczególnego kolorytu. Wyobrażał sobie, że cały dzień wylegiwać się będą na plaży, a nagrywać będą nocą. Poprosił więc kierownictwo EMI o spis wszystkich studiów, rozsianych po całym świecie (wiedział, że wytwórnia go posiada, gdyż George Harrison nagrywał wcześniej w Kalkucie). Już przed wyjazdem pojawił się jednak problem, gdyż Paulowi wykruszyło się 2/5 zespołu. Henry McCullough miał już dosyć tego, że przez perfekcjonizm McCartneya musiał na koncertach odtwarzać wszystko, co udało mu się kiedyś stworzyć, jeden do jednego. Mimo, że chciał wymknąć się ze schematu i ponieść się improwizacji, Paul kazał mu się powstrzymać i grać dokładnie tak, jak zostało to zarejestrowane na płycie. Następny odpadł Danny Seiwell, który miał do McCartneya pretensje pod kątem finansowym. Musieli być dostępni 24/7, a w zamian za to dostawali 70 funtów tygodniowo (a gdy upominali się o podwyżkę, Linda McCartney mówiła, że to oni powinni płacić Paulowi za samą możliwość grania z nim). Wściekły Seiwell odszedł więc przed wylotem; miał nawet spakowaną walizkę, a o odejściu poinformował Paula telefonicznie. Koniec końców, w samolocie do Lagos lecieli Paul, Linda i Denny Laine.
Już sama pogoda w Nigerii znacznie minęła się z przewidywaniami Paula, gdyż przywitała ich fala tropikalnych deszczy i podczas całego ich pobytu w Lagos rzadko kiedy się rozpogadzało. Największym problemem okazało się jednak samo studio, które było w opłakanym stanie; nie było ani jednego mikrofonu, stół mikserski i ekrany dźwiękochłonne nie nadawały się do użytku, odkryto w studiu gniazdo szczurów, a za oknami wciąż przechadzali się żołnierze z karabinami. Paul, Linda, Denny i Geoff Emerick (inżynier dźwięku) musieli więc sami zbudować to studio. Tyle dobrze, że chociaż większość muzyki była już wcześniej gotowa; Paul i Linda napisali je w Szkocji, toteż do nagrywek ruszali po obiedzie i trwały one do późnego wieczora, a nierzadko nawet do rana.
Paul był zafascynowali muzyką afrykańską i bardzo chciał wykorzystać na płycie trochę tamtejszych dźwięków poprzez zatrudnienie lokalnych muzyków. Pewnego dnia do studia przybył jednak Fela Ransome-Kuti, nigeryjski muzyk, i zaczął oskarżać McCartneya o kradzież lokalnego folkloru; zaczął go wyzywać, krzyczeć na niego i mu grozić. Dopiero, gdy Paul puścił mu taśmy, Ransome-Kuti zrozumiał, że Paul wcale nie chce kraść niczego z afrykańskiej kultury, a McCartney musiał zrezygnować ze swojego pomysłu na wykorzystanie tamtejszych wpływów muzycznych.
Paul był tez ofiarą ataków lokalnej policji i mediów, którzy podejrzewali go o to samo, co Fela Ransome-Kuti. W pewnym wydaniu "Lagos Evening Post" - który został dostarczony do studia - z pierwszej strony straszył nagłówek: Uważaj, to miasto przynosi pecha. Pewnego dnia, podczas spaceru, Paul i Linda zostali napadnięci przez grupkę pięciu uzbrojonych w noże bandytów. McCartneyowie musieli oddać im biżuterię, aparat fotograficzny, a także taśmy demo, które akurat mieli ze sobą. Znacznie spowolniło to proces nagrywania, gdyż były tam wszystkie teksty; oryginały zostały w Anglii, więc Paul musiał z pamięci wszystko odtworzyć. To wydarzenie mocno wpłynęło na jego psychikę; często się załamywał i był zestresowany. Podczas nagrywania Nineteen Hundred And Eighty Five, Paul poczuł, że ciężko mu się oddycha i stracił przytomność. Sprowadzony lekarz stwierdził skurcz oskrzeli spowodowany nadmiernym... paleniem trawki przez ex-Beatlesa.
Po powrocie do Anglii Paul wysłał taśmy do George'a Martina, który zmiksował to w 7 tygodni. Nikt jednak nie spodziewał się sukcesu, który odniósł album. Został uznany przez magazyn Rolling Stone za najlepszy album 1973 roku, zdobył dwie nagrody Grammy, a także był najlepiej sprzedającą się płytą 1974 roku, pokonując składankę Greatest Hits Eltona Johna.
Band On the Run można uznać za album koncepcyjny; każdy utwór porusza tematykę wyrwania się na wolność i ucieczki od legendy The Beatles. Sam koncept podkreśla też okładka, która jest jednym z bardziej rozpoznawalnych zdjęć muzycznych na świecie. Jest to bezpośrednie odniesienie do okładki zdobiącej album Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band. Tam Beatlesi - przebrani w bajowe kostiumy - stali w otoczeniu całego szeregu kultowych postaci. Tutaj Paul, w świetle reflektora, jest wraz z ośmioma innymi postaciami (wśród nich m.in. Linda, Denny, aktor Christopher Lee i dziennikarz Michael Parkinson). Wszyscy przedstawieni są jako grupa więźniów uciekających z więzienia. Fotografia jest bardzo dynamiczna, co uwydatniają wyrazy twarzy wszystkich osób. Początkowo na okładce znaleźć się miał tylko tytuł albumu, lecz wytwórnia wymogła nazwę zespołu i nazwisko McCartneya. Było to spowodowane względami komercyjnymi; zespół Wings był wówczas mało znaną marką, natomiast Paula znali wszyscy.

Jak wspomina Paul, pisanie utworu Band On the Run zaczął od zwrotu "If we ever get out of here". Mówić tak miał zwyczaj George Harrison podczas długich narad w siedzibie Apple. Ta piosenka to właściwie 3 połączone ze sobą płynnie fragmenty utworów (tak McCartney robił już przy okazji chociażby Uncle Albert/Admiral Halsey czy przebojowego Live And Let Die). Sam tekst prawdopodobnie opowiada o potrzebie ucieczki od monotonni, w którą Paul wpadł po rozpadzie The Beatles. Muzycznie rozpoczyna się od najbardziej wyciszonej, balladowej części, której trzonem są wpadające w ucho klawisze i znakomity riff gitarowy. Po chwili pojawia się jednak drugi fragment, o wiele bardziej dynamiczny. Gitary mają tu więcej do powiedzenia i to tu właśnie pojawia się wspomniany przeze mnie wers. Zanim się obejrzymy, mamy już kolejny motyw dęciaków, przechodzący następnie w najbardziej znaną melodię z tego utworu. Tu z kolei Paul wyśpiewuje tytułową frazę. Ta piosenka to istny killer i rewelacyjnie sprawdza się na koncertach (McCartney sięgał po nią nawet 40 lat po jej powstaniu). Utwór stał się ogromnym przebojem i trudno się dziwić. Niebanalna konstrukcja, wpadająca w ucho melodie i smakowity aranż. Wspaniała rzecz!

Well the night was falling
As the desert world began to settle down
In the town they're searching for us everywhere
But we never will be found

Band on the run, band on the run
And the county judge, who held a grudge
Will search for ever more
For the band on the run

Na albumie The Beatles Paul McCartney jedną piosenkę poświęcił swojej suczce (Martha My Dear). W przypadku utworu Jet mamy tu rzecz zainspirowanym labradorem Paula i Lindy o tym właśnie imieniu. W ucho wpada tu przede wszystkim wykrzykiwane co jakiś czas przez McCartneya tytułowe słowo, a sam tekst opiera się na chęci gnania przed siebie. Znakomity riff gitary, zjawiskowa gra na perkusji, no i znakomicie kontrastujące ze zwrotkami refreny. Uwagę zwraca także świetne solo na syntezatorze Mooga. Paul dorzucił do pieca i cały kawałek leci na łeb na szyję, dodając płycie ognia. Na początku McCartney nie życzył sobie by wykroić z tej płyty jakikolwiek singiel, uważając, że docenić ten album można tylko całościowo, lecz - przekonany przez ludzi z wytwórni - zdecydował się ostatecznie właśnie na Jet. Kolejny znakomity kawałek.

Jet, I can almost remember their funny faces
That time you told them that you were going to be marrying soon
And Jet I thought the only lonely place was on the moon


Bluebird to rzecz bardzo mocno czerpiąca z beatlesowskiego Blackbird. Oczywiście już na stopie samego tytułu mamy tu nasuwające się podobieństwo; pojawia się ono także jeśli chodzi o tematykę utworu, gdyż ponownie mamy tu potrzebę poszukiwania wolności, ale także potrzebę kobiecej emancypacji. Muzycznie jednak jest to rzecz bardziej złożona i mniej akustyczna. Główną rolę pełnią tu instrumenty perkusyjne i przepiękne solo na saksofonie Howiego Caseya. Jest to zdecydowanie najbardziej beatlesowski utwór na płycie - ta harmonia w refrenach... Można odpłynąć, gwarantuję.

Late at night when the wind is still
I'll come flying through your door
And you'll know what love is for
I'm a bluebird

Touch your lips with a magic kiss
And you'll be a bluebird too
And you'll know what love can do
I'm a bluebird

O czym tak naprawdę opowiada Mrs Vandebilt? Paul zaczerpnął pomysł od pewnego bogatego holenderskiego rodu, który zdobył bogactwo dzięki budowie kolei, jednak ostatecznie zbankrutował. Z historii to tyle, cała reszta to wymysł Paula. Trzeba przyznać, że ten utwór to najbardziej żywiołowa i przebojowa część albumu. Mamy tu i solo saksofonu i żwawe zwrotki i wpadające w ucho zaśpiewy "Ho Hey Ho". Jest to jeden z moich ulubionych momentów płyty, a przez wiele lat był żelaznym punktem koncertów Paula. 

When your light is on the blink
You never think of worrying
What's the use of worrying?
When your bus has left the stop
You'd better drop your hurrying
What's the use of worrying?
Leave me alone Mrs Vandebilt
I've got plenty of time of my own
What's the use of worrying?
What's the use of hurrying?
What's the use of anything?

Let Me Roll It to rzecz po dziś uważana za pastiż stylu, który w swojej solowej twórczości prezentował John Lennon. Szczególne podobieństwo można zauważyć po zestawieniu tego utworu z Cold Turkey. Let Me Roll It to jednak rzecz z nieporównywalnie wyższej półki.  Tytuł to ponowna inspiracja Georgem Harrisonem, który w swoim utworze I'd Have You Anytime użył frazy "Let me roll it to you". McCartney wspiął się tutaj na wyżyny swoich rockowych możliwości, tworząc jeden z najsłynniejszych riffów w historii rocka (a na pewno najsłynniejszy w swojej solowej karierze). Utwór znalazł się na stronie B singla Jet, więc można powiedzieć, że odniósł spory sukces, jednak według mnie zasługuje na to o wiele bardziej niż utwór ze strony A. Mamy tu genialny wstęp klawiszowy, chwytliwy i ostry riff gitarowy przyprawiony echem, rockandrollowe zaśpiewy Paula i świetne solówki. Mój absolutny faworyt albumu i jeden z ulubionych songów McCartneya. Kończy stronę A albumu w wielkim stylu. Warto posłuchać, choćby po to, żeby się przekonać, że Paul to nie tylko gładziutkie i popowe melodyjki, ale i rock, którego nie powstydziłby się sam Lennon.

I want to tell you
And now's the time
I want to tell you that
You're going to be mine

I can't tell you how I feel
My hearts is like a wheel
Let me roll it
Let me roll it to you

Rozpoczynająca stronę B albumu Mamunia to pierwsza piosenka nagrana przez Wingsów w Nigerii. Samo słowo "mamounia" po arabsku oznacza "bezpieczną przystań" i jest to zarazem nazwa domu, w którym zatrzymali się Paul, Linda i Denny podczas wizyty w Afryce. Jest to najbardziej fantasmagoryczna i rozmarzona piosenka na płycie, oparta na rewelacyjnej linii basu i tekście nawiązującym do protestów studentów w UCLA (ale można też uznawać to za pochwałę przyrody i ekologii). Klimatem najwięcej czerpie z Afryki i jest jednym z najciekawszych utworów na płycie, choć uważa się ją powszechnie jako wypełniacz; ja tak nie uważam. Sądzę, że jest to kolejny znakomity utwór z piękną melodią i wpadającym w ucho słowem-tytułem.

The rain comes falling from the sky
To fill the stream that fills the sea
And that's where life began for you and me

No the next time you see rain it ain't bad
Don't complain; it rains for you
The next time you see L.A. rainclouds
Don't complain; it rains for you and me

No Words to jedyna piosenka, w pisaniu której pomógł Paulowi Denny Laine (razem napisać mieli jeszcze megahit Mull of Kintyre). Tekstowo jest to raczej prosta rzecz o relacjach dwojga ludzi. Napisany został podczas sesji do Red Rose Speedway, jednak nie trafił wówczas na płytę. Dobrze, że się tu znalazł. Jest to najkrótsza rzecz na albumie, jednak brzmi nad wyraz dobrze i ma naprawdę fajną melodię.

I want to give your love away
And end up giving nothing
I'm not surprised that your black eyes
Are gazing

You say that love is everything
And what we need the most of
I wish you knew that's just how true
My love was

Picasso's Last Words (Drink For Me) to piosenka, którą McCartney napisał poniekąd "na zamówienie". Otóż podczas pobytu na plaży z aktorem, Dustinem Hoffmanem, Paul powiedział, że potrafi napisać piosenkę na każdy temat i od ręki. Hoffman nie uwierzył i powiedział, żeby w takim razie napisał na temat, który pierwszy wpadł mu do głowy. Zahaczył wówczas okiem o nagłówek artykułu w gazecie, którą akurat czytał. Były tam ostatnie słowa, które Pablo Picasso powiedział przed śmiercią: "Pijcie za mnie, pijcie za moje zdrowie, bo wiecie, że ja nie mogę już pić". McCartney usiadł więc z gitarą, zaczął coś brzdąkać i powoli zaczęła krystalizować się z tego piosenka. Oniemiały Hoffman zaczął wołać swoją żonę, krzycząc: "Anno! Anno! On naprawdę to robi! Pisze piosenkę!". McCartney był nieco zaskoczony jego reakcją, gdyż dla niego nie było to nic niezwykłego. Chcąc podkreślić jednak ciągłość i nierozerwalność poszczególnych fragmentów albumu ze sobą, postanowił w studiu trochę zmodyfikować tenże utwór. Po znakomitym, akustycznym utworze pojawiają się więc motywy z Jet i Mrs Vandebilt. Stanowi to fajną i przemyślaną repryzę. Sama piosenka Picasso's Last Words (Drink For Me) to jedna z najbardziej interesujących rzeczy, które Paul skomponował. Najpierw jest delikatnie, akustycznie, potem mamy zdecydowanie bardziej optymistyczny fragment przechodzący we fragmenty poprzednich numerów, przeplatane powrotami motywów z omawianej tu piosenki. Zapiera dech w piersiach!

The grand old painter died last night
His paintings on the wall
Before he went he bade us well
And said goodnight to us all
Drink to me, drink to my health
You know I can't drink anymore

Nineteen Hundred And Eighty Five to już przykład klasycznego dla Paula piano-rocka. Data nie znaczy tu nic szczególnego; ta fraza wpadła po prostu McCartneyowi do głowy i przez długi czas miał tylko ją. Dopiero przy okazji pisania materiału na ten album, postanowił to dokończyć i powstał z tego kolejny wybitny utwór ze zmianami tempa i nastrojów, kapitalnymi wokalami i wpadającym w ucho riffie fortepianu. W moim prywatnym rankingu piosenek Paula ten kawałek okupuje wysoką lokatę i bardzo lubię do niego wracać. Ten utwór pełni jednak też przykrą rolę - kończy najwspanialszy album, jaki kiedykolwiek stworzył ex-Beatles.

Oh my mama said the time would come when I
would find myself in love with you
I didn't think
I never dreamed
That I would be around to see it all come true
Well I just can't get enought of that sweet stuff
My little lady gets behind


John Lennon w zasadzie od rozpadu The Beatles o solowej działalności Paula wypowiadał się w najbardziej pejoratywnych słowach, jakie wpadały mu do głowy. Jeden album to jednak zmienił. Band On the Run John ocenił jako zestaw znakomitych, wysmakowanych piosenek, które prezentują to, co w Paula muzyce najlepsze. Trudno się ze stwierdzeniem Lennona nie zgodzić. Jeżeli komuś nie przypadły do gustu ascetyczne McCartney, beatlesowskie Ram, surowe Wild Life i popowe Red Rose Speedway, to ten właśnie album jest ostatnią deską ratunku by przekonać się do twórczości Paula. Cała płyta to praktycznie przebój na przeboju. Klasyk goni klasyk, a McCartney jako tekściarz i kompozytor pokazał się z najlepszej strony. Nigdy już nie osiągnął takiej formy i nie nagrał tak znakomitego i - nie waham się użyć tego słowa - Wybitnego albumu. Jest to nie tylko moja ulubiona płyta z solowego katalogu Paula, ale moja ulubiona płyta któregokolwiek ex-Beatlesa i postawić ją mogę w jednym szeregu z najwspanialszymi dokonaniami Beatlesów. Nie może więc być innej oceny...

Ocena: 10/10


Band on the Run: 41:08

1. Band on the Run - 5:12
2. Jet - 4:09
3. Bluebird - 3:23
4. Mrs. Vandebilt - 4:40
5. Let Me Roll It - 4:51
6. Mamunia - 4:51
7. No Words - 2:35
8. Picasso's Last Words (Drink to Me) - 5:49
9. Nineteen Hundred and Eighty Five - 5:28

niedziela, 2 czerwca 2019

"Mind Games" - John Lennon [Recenzja]


Przez dobrych kilka lat John Lennon i Yoko Ono żyli ze sobą bardzo blisko. Oprócz wspólnego mieszkania, jeździli razem po świecie, nagrywali płyty i tworzyli muzykę. Mimo, że Yoko nie zawsze udzielała się na albumach Johna, to jednak zawsze była obecna, jako współautorka bądź współproducentka. Ich poprzedni album - Some Time In New York City - okazał się komercyjnym knotem; politycznie zaangażowane piosenki nie ujęły fanów, w efekcie czego płyta przepadła na listach przebojów. Nie był to jednak jedyny problem Lennona, bowiem w 1973 roku para poczuła zmęczenie wzajemnym towarzystwem. Coraz więcej było między nimi kłótni i nieporozumień. Małżeństwo podjęło więc decyzję o rocznym rozstaniu, które miało sprawdzić, jak poradzą sobie bez siebie i czy ich miłość jest na tyle prawdziwa, by to przetrwać. W takich właśnie okolicznościach powstawał kolejny album Lennona, zatytułowany ostatecznie Mind Games. Album nie osiągnął może oszałamiającego sukcesu, ale wystarczający, by dać odczuć Lennonowi, że to właśnie w tym kierunku powinien artystycznie podążać.
Materiał powstał bardzo szybko, a John postanowił na pewien czas odejść od zaangażowania politycznego; swoją decyzję tłumaczył słowami: "Zrobiłem dla Yoko i sprawy pokoju wystarczająco dużo i teraz mam ochotę zrobić coś dla fanów muzyki". Możliwą motywacją dla zmiany tematyki utworów mógł być jednak również fakt, że w tym czasie Lennon walczył o prawo stałego pobytu w Stanach i wiedział, że jego polityczne zaangażowanie może mu tylko przeszkodzić. Utwory zostały zarejestrowane w Nowym Jorku. John zrezygnował z pomocy Phila Spectora, z którym tworzył dotychczasowe albumy, i sam zajął się produkcją. W nagrywkach brał udział m.in. gitarzysta David Spinozza (który pomagał w nagrywaniu Ram Paula McCartneya, a później miał także udzielać się na albumach Ringo Starra, Paula Simona czy Billy'ego Joela). W procesie miksowania Lennonowi pomagała także asystentka, May Pang, z którą później John miał mieć romans. Po nagraniu albumu, wyjechali bowiem razem na półtora roku do Los Angeles. Ten okres w biografii Johna Lennona nazywać się miało później "straconym weekendem". 

Mind Games to piosenka, którą John zaczął pisać już podczas sesji do Let It Be. Wtedy nosiła ona tytuł Make Love, Not War i na długi czas trafiła do szuflady, ponieważ Lennon nie miał pomysłu na jej rozwinięcie (kilka pomysłów znalazło się także w innej piosence z tamtych sesji, I Promise). Dopiero po lekturze książki o medytacji, noszącej tytuł Mind Games, muzyk znalazł natchnienie, by ją dokończyć. Utwór stał się jednym z największych przebojów Johna, chociaż doceniono go właściwie dopiero po jego śmierci. Mamy tu wspaniałą melodię, świetne wokale Johna i tekst opiewający miłość, pokój i wzajemne zrozumienie. "YES is the answer" to nawiązanie do Yoko Ono, w których konceptualnych pracach często pojawiał się ten slogan. Jest to niezwykły i przepiękny utwór, który zdecydowanie wart jest polecenia. Na sam początek John prezentuje nam najlepszą piosenkę z całego albumu (zbędne będzie chyba dodanie, że jest to także mój faworyt z tego krążka).

We're playing those mind games together
Pushing the barriers, planting seeds
Playing the mind guerrilla
Chanting the Mantra, peace on Earth
We all been playing those mind games forever
Some kinda druid dudes lifting the veil
Doing the mind guerrilla
Some call it magic, the search for the Grail

Love is the answer and you know that for sure
Love is a flower, you got to let it grow

Tight A$ to już klasyczny rock and roll. Muzycznie jest to czytelne nawiązanie do lat 50., które wzbudziły w Lennonie miłość do muzyki. Kawałek ten określić można, jako "funkujący Elvis". Pomysłowy tekst i wpadająca w ucho prosta melodia - jak się okazuje, wcale nie trzeba dużo, by stworzyć naprawdę dobry utwór. Nie ma tu może zbyt dużo ambicji, ale słucha się tego nad wyraz przyjemnie i pokazuje to, że John - jak chce - to wciąż potrafi ukręcić dobrego rock'n'rolla. 

Just as tight A$ you can make it
Hard and slow ain't hard enough
Just as tight A$ as you can shake it girl
Git it on and do your stuff

Aisumasen (I'm Sorry) to już powrót do bardziej melancholijnego nastroju. Przepiękna ballada, w której John pokazuje, jak delikatny potrafi być jego głos. Utwór ten spokojnie mógłby znaleźć się na "Białym Albumie" Beatlesów. Mimo decyzji o separacji, ta piosenka jest przeprosinami skierowanymi w stronę Yoko. "Aisumasen" to uproszona wersja japońskiego słowa "aisumimasen", co oznacza "przepraszam". Wielu analityków muzyki Lennona wskazuje na podobieństwo Aisumasen (I'm Sorry) do I Want You (She's So Heavy) z albumu Abbey Road; obie powstały z inspiracji Yoko, mają podobny rytm i kończą się nagle. W mojej opinii ta ballada nie może się równać z potężnym kolosem, który znalazł się na opus magnum Beatlesów, ale bez wątpienia jest to piękny i poruszający utwór, ujawniający delikatniejsze oblicze Lennona. Warto zwrócić uwagę na doskonałe, rozbudowane i liryczne solo gitary. Czysta magia.

And when I hurt you and cause you pain
Darling, I promise I won't do it again

Aisumasen Yoko
It's hard enough I know just to feel your own pain

All that I know is just what you tell me
All that I know is just what you show me

One Day (At A Time) to ciąg dalszy balladowego Johna. Tym razem mamy tu do czynienia z odą miłosną do Yoko. Proste, ale i poruszające słowa przyprawione znakomitą melodią. Lennon sięga tu nawet chwilami po falsety, wspinając się na swoje wokalne wyżyny. Jest to mój kolejny faworyt na płycie. W 1975 roku cover tego utworu nagrał Elton John i umieścił go na stronie B singla Lucy In the Sky With Diamonds (kolejny cover, ale tym razem zespołu The Beatles), któremu udało się zdobyć szczyty list przebojów. Właśnie w tej wersji poznałem tę piosenkę, ale w pełni doceniłem ten utwór dopiero w wykonaniu Johna Lennona, który śpiewa tu tak intymnie, jak tylko jest to możliwe, śpiewając o jedynej i prawdziwej miłości.

You are my weakness, you are my strength
Nothing I have in the world makes better sense
'Cause I'm the fish and you're the sea
When we're together or when we're apart
There's never a space in between the beat of our hearts
'Cause I'm the apple and you're the tree

Mimo, że sam album nie jest politycznie zaangażowany, znalazło się na nim miejsce dla jednego protest songu - Bring on the Lucie (Freda Peeple). Początki prac nad tą piosenką sięgają 1971 roku, kiedy Lennon napisał tylko refren. Po jakimś czasie, gdy dokończył jej pisanie, utwór stał się jednym z jego manifestów, odnosząc się tym samym do wcześniejszych utworów tego typu, czyli Imagine czy Power To the People. Muzycznie jednak najbardziej przywodzi mi na myśl Awaiting On You All z repertuaru George'a Harrisona. Refren podtrzymuje stylistykę zapoczątkowaną we wspomnianym Power To the People i jest wręcz stworzony do wspólnego, stadionowego śpiewu. Ta piosenka prawdopodobnie była największą inspiracją dla Paula McCartneya, gdy ten tworzył utwór Pepole Want Peace na wydany w 2018 roku album Egypt Station. Bring on the Lucie (Freda Peeple) to niesłusznie zapomniany kawałek, a szkoda, bo mógłby stać się naprawdę sporym przebojem.

We don't care what flag you're waving
We don't evern want to know your name
We don't care where you're from or where you're going
All we know is that you came
You're making all our desicions
We have just one request for you
That while you're thinking things over
Here's something you just better do

1 kwietnia 1973 roku John i Yoko na konferencji prasowej w Nowym Jorku ogłosili powstanie konceptualnego kraju - Nutopii (nazwa powstałą przez połączenie słów "new" i "utopia"). Flaga tego państwa składała się tylko z białego koloru, kraj nie miał przywódców, podziałów społecznych, a rejestr obywateli nie istniał. Była to reakcja Lennona na problem z imigracją, z którym borykał się przez swoje polityczne zaangażowanie. Nutopian International Anthem to przypomnienie tego zdarzenia. Nie mam tu jednak nic do napisania, gdyż jest to... 6-sekundowa cisza. Uznać to należy za żarcik Lennona i mrugnięcie okiem dla fanów, którzy już po samym tytule domyślą się zawartości.
Intuition to utrzymany w średnim tempie wypełniacz. Ubolewam, że przerwał dobrą passę longplaya. Piosenka nic nie wnosi do materiału, a wręcz nawet irytuje swoją bezbarwnością i brakiem przemyślenia. Jest przyjemnie, ale nic poza tym, a nie tego oczekuje się po ex-Beatlesie.

My intentions are good, I use my intuition
It takes me for a ride
But I never understood other people's superstition
It seemed like suicide
And as I play the game of life
I try to make it better each and every day
And when I struggle in the night
The magic of the music seems to light the way
Intuition takes me there
Intuition takes me everywhere

Out the Blue to kolejny utwór poświęcony Yoko Ono. Jest to rzecz zdecydowanie ciekawsza od poprzednika (fakt, że ciężko być mniej ciekawszym). Zaczyna się delikatną, akustyczną gitarą, by następnie przejść przez gospel aż do country. Jest to jedno z najpiękniejszych i najszczerzej wyśpiewanych przez Johna wyznań miłosnych. Szczególne wrażenie robią na mnie delikatne zwrotki, w których Lennon wokalnie jakby odsłaniał całą swoją duszę, śpiewając bardzo intymnie, prosto z serca. Warto zwrócić uwagę na poetycki i naszpikowany metaforami tekst. Nie ustępuje on jednak muzyce, która - mimo balladowego charaktery całości - nie pozwala słuchaczowi się nudzić. Mamy tu także rzecz nietypową w twórczości Lennona, czyli fortepianowe solo, dodające piosence uroku. Podsumowując: zdecydowanie udana rzecz.

Out the blue you came to me
And blew away life's misery
Out the blue life's energy
Out the blue you came to me

Only People to już powrót do żywszego grania, jednak ponownie mamy tu do czynienia raczej z zapchajdziurą niż utworem, który życzylibyśmy sobie słyszeć na płycie Lennona. Tekstowo jest naprawdę dobrze, ale muzycznie John poszedł już na łatwiznę, jakby zapominając, że nic po dobrym tekście, skoro muzyka jest do kitu. To błąd, na który artysta tej miary nie powinien sobie pozwalać. Piosenka raczej do zapomnienia.

Only people just know how to talk to people
Only people just know how to change the world
Only people realize the power of people
A million heads are better than one, so come on, get it on

John Lennon w późniejszych wywiadach nazywał I Know (I Know) "kawałkiem niczego". Rzeczywiście, w porównaniu z innymi balladami na krążku, ta wypada raczej miałko i bez wyrazu. Jest to oczywiste odniesienie do problemów, które dotknęły wówczas związek Johna i Yoko. Dzieje się tu jednak niewiele, a całość wypada nazbyt cukierkowo. Zupełnie niepotrzebnie się tu znalazła.

And I know just how you feel
And I know now what I have done
And I know and I'm guilty
But I never could speak my mind

I know what I was missing
But now my eyes can see
I put myself in your place
As you did for me

You Are Here to już jednak rzecz ze zdecydowanie wyższej półki. Ballada o większej sile oddziaływania niż poprzednie 10 minut muzyki. Damskie chórki, delikatne ale nie przesłodzone wokale Lennona, prosty i poruszający tekst mówiący o tym, ile w życiu Johna zmieniła miłość. Dokładniej rzecz ujmując, opowiada on o tym, jak spotkanie Yoko wpłynęło na jego postrzeganie świata i jak nie potrafi się uwolnić od myślenia o niej i tylko o niej. Pod koniec płyty Lennon zafundował nam naprawdę przepiękną balladę.

Three thousand miles over the ocean
Three thousand light years from the land of the rising sun

Love has opened my eyes
Love has blown right through
Wherever you are, you are here

Całość Lennon kończy jednak rockowym, jazgotliwym i głośnym Meat City. Mimo nadmiaru dźwięków John trzyma jednak całość w ryzach, w efekcie czego brzmi to naprawdę świetnie. Niespodziewane pauzy, żywiołowe wokale, ostre gitary, rytmiczna perkusja i pulsujący bas. Znakomity rock and roll; najlepszy na płycie i jeden z fajniejszych, jeśli chodzi o całą karierę Johna. Ex-Beatles zamyka album w wielkim stylu.

Well I been the mountain to see for myself
Been the mountain, been the mountain
Got to give me some rock'n'roll

Snake doctors shakin' like there's no tomorrow
Chickkinsuckin' motherfuckin' Freak City shookdown U.S.A.


Mind Games to rzecz cholernie trudna do oceny. Największą bolączką tej płyty jest to, że jest bardzo nierówna. Mamy tu rzeczy zahaczające o geniusz (Mind Games, Out the Blue, You Are Here), ale znalazły się tu też piosenki totalnie od czapy (Intuition, I Know (I Know)). Lennon świetnie zaczął, fundując nam znakomitą pierwszą stronę longplaya, jednak w drugiej dobre zdarzały mu się tylko przebłyski, a reszta zostaje mocno z tyłu. Gdyby zrobić z tego EP-kę, całość wypadłaby o wiele lepiej. Czuć, że album powstawał bardzo szybko i John nie zdążył dopracować materiału. Stał też wtedy w artystycznym rozkroku, nie wiedząc w którą stronę ma się udać. Koniec końców Mind Games pozostawia jednak po sobie dobre wrażenie (ma to swoje źródło zapewne w przemyślanej konstrukcji i rozsądnym poukładaniu utworów), jednak na pewno nie zaliczyłbym tego do czołowych osiągnięć Lennona.

Ocena: 6/10

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...