środa, 2 stycznia 2019

"Honky Château" - Elton John [Recenzja]


Po nagraniu i wydaniu Madman Across the Water Elton postanowił zmienić parę rzeczy w swoim muzycznym życiu. Znudziło mu się już komponowanie pompatycznych utworów z idealnie rozpisaną orkiestrą (jak przystało na wykształconego muzyka). Nie chciał też już nagrywać w Londynie w Trident Studios. Przeniósł się więc ze swoją ekipą do Francji, gdzie nagrywał w XVIII-wiecznym Château d'Hérouville (stąd też część tytułu albumu).
Właśnie, ekipa też uległa zmianom. Przede wszystkim Elton postanowił wziąć do studia swój zespół, z którym koncertował, a więc Nigela Olssona (perkusja) i Dee Muray'a (bas), a ponadto do swojego nowo-powstałego bandu zaprosił też Davy'ego Johnstone'a (gitary). Dotychczas każdy z nich grał w tylko jednym utworze na Tumbleweed Connection i na Madman Across the Water (Johnstone zagrał tylko na tym drugim; na gitarze akustycznej, mandolinie i sitarze w utworze tytułowym), a resztę dogrywali muzycy sesyjni. Tutaj Davy dołączył do zespołu Johna na stałe, grając na tym albumie na gitarze elektrycznej, slide, banjo i śpiewając chórki.
Słychać też zmianę w kierunku muzycznym obranym od tego momentu przez Eltona, gdyż skłonił się on tu bardziej do muzyki rockowej. Zamiast wielkich orkiestrowych dzieł mamy tutaj proste (lecz nie prostackie), bardziej zwarte utwory. Nie brakuje tu oczywiście smaczków aranżacyjnych godnych Eltona Johna, jednak główna konwencja albumu opiera się na raczej nieskomplikowanych i oszczędnych piosenkach. Do 1972 roku Eltona określano mianem "mellow singer", co można przetłumaczyć jako "łagodny piosenkarz". John postanowił niejako odpruć od swojej osoby tę łatkę tym właśnie albumem.

Zaczynamy lekko swingującym fortepianem i wita nas jeden z większych przebojów krążka, a więc Honky Cat. Słowo "honky" znaczy po polsku tyle co "białas", natomiast "cat" to po prostu slangowe określenie "gościa", "faceta". Utwór jest zdecydowanie dynamiczny i pojawiają się tu partie dęciaków niczym w nowoorleańskim swingu. Utwór opowiada o mężczyźnie, który pragnie wyrwać się do miasta ze swojej farmy, lecz wszyscy dookoła mu to odradzają. Muzycznie mamy tu Davy'ego grającego na banjo a także ciekawe sola Eltona. Świetny kawałek na otwarcie albumu, daje niezły rozpęd i nietrudno dać się ponieść tym rytmom.

You better get back honky cat
Living in the city ain't where it's at
It's like trying to find gold in a silver mine
It's like trying to drink whiskey from a bottle of wine

Druga piosenka to już granie zdecydowanie spokojniejsze. Mellow ma naprawdę uroczą melodię, świetne partie fortepianu, a solo zagrane jest na skrzypcach elektrycznych. W drugiej zwrotce Elton rozkręca się wokalnie serwując nam naprawdę piękny śpiew. John nie chciał być znany jako "mellow singer", ale nie chciał też zupełnie się od tego odcinać, co słychać w tym cudownym utworze. Jedna z lepszych i ciekawszych ballad Eltona.

You make me mellow, you make me mellow
rockin' smooth and slow,
mellow's the feeling that we get
watchin' the coal fire glow

You make me mellow. I make you mellow
wreckin' the sheets real fine
Heaven knows what you sent me Lord
But God this is a mellow time

Tytuł I Think I'm Going To Kill Myself sugeruje nam w jakim nastroju będzie kolejny utwór... a tu niespodzianka; słyszymy najpierw wesoły i żwawy fortepian, a następnie Eltona śpiewającego tekst, w którym razem z Berniem Taupinem nabijają się z ludzi, chcących popełnić samobójstwo by zwrócić na siebie uwagę. Wodewillowa melodia + niezbyt wesoły tekst = hołd dla Beatlesowskiego When I'm Sixty-Four Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band. Sam utwór to prawdziwy majstersztyk - zwolnienia pod koniec każdego refrenu, a także solo, w którym fortepianowi wtórują dźwięki... stepowania. Rewelacja!

Think I'm gonna kill myself
cause a little suicide
stick around for a couple of days
what a scandal if I died

Yea, I'm gonna kill myself
get a little headline news
I'd like to see what the papers say
on the state of teenage blues

O wiele agresywniejszy (jak na standardy Eltona to nawet można powiedzieć "ciężki") jest Susie (Dramas). Tym razem solo zagrane jest na organach Hammonda przez samego Johna. Kolejny bardzo dobry utwór.

Well she sure knows how to use me
Pretty little black-eyed Suzie
Playing hooky with my heart all the time
Living with her funky family
In a derelict old alley
Down by the river where we share a little loving in the moonshine

Punktem centralnym albumu jednak jest jedno z największych dzieł nie tylko Eltona, ale i w historii całej muzyki popularnej, czyli słynny Rocket Man (I Think It's Going To Be a Long, Long Time). Muzycznie mamy tu idealny przykład tzw. space rocka. Wcześniej prezentowany był m.in. na Astronomy Domine i Interstellar Overdrive Pink Floyd, a także w Space Oddity Davida Bowiego. I to właśnie na tego drugiego wskazuje Elton jako inspirację w tworzeniu muzyki, a bohater utworu - ubolewający nad pozostawieniem rodziny dla lotu na Marsa, wykonując tylko swoją zwykłą pracę - wydaje się być niejako klonem Majora Toma (bohatera Space Oddity). Sam Bowie zauważył tę konotację i, śpiewając na żywo swój wielki przebój, zwykł dodawać wers "I am Rocket Man". Utwór to naprawdę perełka w całym repertuarze Eltona z kosmiczną wręcz atmosferą, tworzoną przez syntezator ARP, a także fisharmonię. To, co dzieje się w tym utworze to czysta magia. Najlepszy utwór na płycie i jeden z najlepszych w całym repertuarze tego Artysty.

Mars ain't the kind of place to raise your kids,
in fact it's cold as hell
and there's no one there to raise them if you did
And all this science
I don't understand
It's just my job, five days a week
a rocket man

And I think it's gonna be a long, long time
till touch down brings me round again to find
I'm not the man they think I am at home
Oh, no, no, no
I am a rocket man
rocket man burning out his fuse up here alone

Wolniej, ale nie nudniej, robi się w Salvation, czyli kolejnej udanej balladzie. Ma ona tekst pełen niemal religijnego uniesienia i muzyka świetnie to podkreśla. Gospelowe chórki i oszczędna instrumentacja nadają mu powagi, ale nie pozwalają popaść w patos. Świetna rzecz.

I have to say, my friends
this road goes a long, long way
and if we're going to find the end
we're gonna need a helping hand

Balladowy wątek płyty kontynuuje Slave, który nagrany był też w o wiele ostrzejszej i bardziej rockowej odmianie. Ta alternatywna wersja miała znaleźć się na stronie B niewydanego nigdy singla Hercules, jednak ostatecznie można ją dzisiaj odsłuchać dzięki wznowieniu Honky Château z 1995 roku. Przyznam się szczerze, że mam problem z wyborem faworyta. Albumowa wersja ma przepiękny klimat tworzony głównie przez Johnstone'a grającego na gitarze steel. Alternatywna natomiast powala swoją mocą i iskrami bijącymi z każdego dźwięku. Myślę, że ta druga ma w sobie "to coś", jednak dla tego albumu lepsza jest ta, z którą mamy tu do czynienia. Tak więc wszystko na swoim miejscu i dobrze się stało.

There's a rumour of a war that's yet to come, yet to come
That may free our families, free our families and our sons, and our sons
It may lay green lands to barren wastes, all the waste, all the waste
The price of release is a bitter blow to face, oh to face

Na płycie mamy do czynienia tak naprawdę z tylko jedną piosenką o miłości i piosenką tą jest Amy. Jest to jednak numer miłosny, którego na pewno nie spodziewalibyśmy się po Eltonie. Tekstowo i muzycznie jest wyjątkowo... niegrzeczny. Dużo się tu dzieje i, jak na typowy love song Johna, mamy tu dużo ostrych dźwięków. Miła odmiana.

Amy, I may not be James Dean
Amy, I may not be nineteen
and I may still be in romper boots and jeans
but Amy, you're the girl that wrecks my dreams

Do rzeczy wybitnych z tej płyty zaliczyć też trzeba numer Mona Lisas And Mad Hatters. Jest to utwór napisany przez Taupina o Nowym Jorku. Ma wiele ciekawych zwrotów i enigmatycznych znaczeń. No bo cóż mógł mieć na myśli Bernie pisząc o Monach Lisach i Szalonych Kapelusznikach, którzy mówią "dzień dobry" w noc, gdyż nie widzą nieba? Tajemnicy dodaje mu też świetna muzyka Eltona z partiami granymi przez Davy'ego na mandolinie. Dzieło.

Subway's no way for a good man to go down
rich man can ride, and the hobo he can drown
and I thank the Lord for the people I have found

While Mona Lisas and Mad Hatters,
sons of bankers, sons of lawyers,
turn around and say good morning to the night
for unless they see the sky
but they can't and that is why
they know not if it's dark outside or light

Płyta kończy się dynamicznym i zabawnym Hercules. Pełne imię Reginalda Dweighta po zmianie nazwiska to Elton Hercules John. Wiemy już więc zatem skąd ten tytuł i, zarazem, tekst. Solo ponownie na syntezatorze ARP, zabawne chórki i muzyka, z której aż kipi energia i radość z grania. Lepiej tej płyty Elton zamknąć nie mógł!

Some men like the Chinese life
some men kneel and pray
Well, I like women
and I like wine
and I've always liked it that way
always liked it that way.

but I can't dig it
the way she tease
that old tough man routine up her sleeve
livin' and lovin' kissin' and huggin'
livin' and a'lovin' with a cat named
Hercules


Elton John w 1972 roku nie tylko udanie kontynuował swoją karierę, ale i wyniósł ją na wyższy poziom. Zrezygnował z obudowanych orkiestracjami podniosłych ballad na rzecz, paradoksalnie, większego bogactwa brzmieniowego. Udowodnił, że zna się na dynamicznych kompozycjach, a Rocket Man, który - co nietrudno zgadnąć - stał się przebojem, utwierdził jego pozycję na światowym rynku, jako twórcę utworów, które nie tylko wpadają w ucho, ale i nie urągają inteligencji słuchacza. Po rocku psychodelicznym, symfonicznym i country przyszedł czas na pure rocka. Elton wciąż szukał, a te poszukiwania zakończyły się pełnym sukcesem w postaci Honky Château - albumem wielkim i skończonym, który do dziś wcale się nie zestarzał i wciąż, tak jak przed blisko pięćdziesięciu laty, wciąż robi na słuchaczu wielkie wrażenie.

Ocena: 9/10


Honky Château: 45:15

1. Honky Cat - 5:13
2. Mellow - 5:32
3. I Think I'm Going to Kill Myself - 3:35
4. Susie (Dramas) - 3:25
5. Rocket Man - 4:45
6. Salvation - 3:58
7. Slave - 4:22
8. Amy - 4:03
9. Mona Lisas and Mad Hatters - 5:00
10. Hercules - 5:20

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...