czwartek, 12 listopada 2020

"Songs of Leonard Cohen" - Leonard Cohen [Recenzja]


Mało kto wie, że Leonard Cohen wcale nie miał planów na bycie muzykiem. A przynajmniej, jak już próbował, to wszystko szło nie po jego myśli. Na początku Cohen otrzymywał bardzo dobre recenzje od krytyków... z tym, że za poezję i powieści, które wychodziły spod jego ręki. Jako nastolatek grał na gitarze w zespole country o nazwie Buckskin Boys. W 1966 roku wyjechał do Nashville, mając nadzieję stać się piosenkarzem country. Ostatecznie skończył jednak w Nowym Jorku jako wokalista folkowy. Przełom nastąpił w listopadzie, kiedy to Susan Collins nagrała jego utwór Suzanne na album In My Life. To właśnie ta piosenka przykuła uwagę znanego producenta, Johna Hammonda. To właśnie za jego wstawiennictwem Cohen podpisał kontrakt z Columbia Records. Hammond miał być również producentem jego debiutanckiego albumu, jednak pech chciał, że rozchorował się w czasie, gdy miały ruszyć nagrania, więc zastąpić go musiał John Simon. I tak oto w październiku 1967 roku 33-letni Leonard Cohen rozpoczął poważną karierę muzyczną, wchodząc do studia.
Hammond miał w planie nagranie Master Song i Sisters of Mercy tylko z Cohenem na gitarze i z jazzowym basistą, Willie'm Ruffem. Leonard czuł się jednak nieswojo, obcując z o wiele zdolniejszym i doświadczonym muzykiem. Zażyczył sobie więc, by ustawić w studiu wielkie lustro, w którym mógłby się oglądać podczas gry na gitarze. Dodawało mu to pewności siebie i pokazywało, że przecież on wygląda tak samo profesjonalnie podczas gry na instrumencie, co Ruff. To jednak nie brak pewności siebie Cohena był największym problemem podczas nagrywania, a konflikt z Simonem; obaj mieli bowiem zupełnie różne wersje powstającego longplaya. Cohen chciał, by był to krążek surowy, ascetyczny wręcz, natomiast Simon chciał obudować piosenki potężnymi symfonicznymi aranżacjami. Oczywiście, to w końcu producent postawił na swoim, a Leonard musiał przełknąć gorzką pigułkę i do końca życia nie pogodził się z tym, jak ostatecznie brzmiał Songs of Leonard Cohen. Suzanne brzmiało dla niego zbyt pompatycznie, podczas gdy Hey, That's No Way to Say Goodbye - zbyt mało wyraziście. Był też bardzo przeciwny nadmiernemu eksponowaniu perkusji. I mimo że mógł wprowadzić parę zmian w finalnym miksie, to pewnych rzeczy, nagranych przez Simona na oryginalnej taśmie nie dało się już usunąć.
Songs of Leonard Cohen zebrał mieszane recenzje. Krytycy wskazywali na dość nierówny poziom materiału, doceniając jednak piosenki, które ostatecznie stały się jednymi z najważniejszymi w repertuarze Cohena. Album odniósł dość umiarkowany sukces, aczkolwiek pozwolił artyście zaistnieć na listach przebojów, choć nie na długo.

Album otwiera jeden z największych przebojów Leonarda Cohena - Suzanne. Ten wspaniały, poetycki i intymny tekst opowiada historię relacji Cohena z niejaką Suzanne Verdal. Wszystko, o czym podmiot liryczny opowiada w tej piosence, to w istocie zapis ich wspólnych przeżyć. Za wyjątkiem jednego - ta przyjaźń (bo para nigdy nie była ostatecznie w związku) nie miała podtekstu seksualnego. Tekst ten ukazał się najpierw w formie wiersza w 1966 roku. Zauważyła go Judy Collins i jeszcze w tym samym roku nagrała, co nieco ośmieliło Cohena, a także zwróciło uwagę na jego twórczość. Można więc powiedzieć, że, dość symptomatycznie, Leonard rozpoczął swoją debiutancką płytę piosenką, od której wszystko się zaczęło. I, powiem szczerze, nawet po tych wielu latach, trudno się dziwić, że ten utwór stał się zachętą do zainwestowania w tego artystę. To wspaniała, akustycznie brzmiąca (mimo chóru w tle) piosenka o niezwykle czułym, kameralnym i intymnym wokalu Cohena. Uderza nie tylko znakomity tekst, ale i interpretacja Leonarda, która może poruszyć nawet tych, którzy niezbyt znają angielski bądź też po prostu nie chcą wgłębiać się w słowa. Przepiękny, melodyjny i urzekający swoją intensywnością utwór.

And Jesus was a sailor
When he walked upon the water
And he spent a long time watching
From his lonely wooden tower
And when he knew for certain
Only drowning men could see him
He said "All men will be sailors then
Until the sea shall free them"
But he himself was broken
Long before the sky would open
Forsaken, almost human
He sank beneath your wisdom like a stone

And you want to travel with him
And you want to travel blind
And you think maybe you'll trust him
For he's touched your perfect body with his mind.

W niczym nie ustępuje mu Master Song. To już znacznie mroczniejszy numer, przesycony ironią i zgryźliwością, ale i ze sporą dawką smutku i melancholii. Mamy jednostajny podkład gitary akustycznej, ale co chwila przerywają je niepokojące odgłosy. Hipnotyzuje ponura recytacja Cohena czasami tylko przyozdabiana melodią (nasuwa jednoznaczne skojarzenia ze strumieniami świadomości Dylana). Po tak intymnej i romantycznej Suzanne taki utwór jak Master Song działa ze zdwojoną siłą i z pewnością nie pozostawi słuchacza obojętnym.

And will you kneel beside this bed
that we polished so long ago,
before your master chose instead
to make my bed of snow?
Your eyes are wild and your knuckles are red
and you're speaking far too low.
No I can't make out what your master said
before he made you go.

Nieco mniej intrygująco wypada zachowawcze Winter Lady. To kolejna piosenka utrzymana w bardziej romantycznym nastroju, jednak jakoś to nie urzeka. Jest dość miałko, nudnawo i monotonnie. Dobrze, że trwa tylko trochę ponad 2 minuty, bo nie ma nawet kiedy się zanadto zmęczyć.

And why are you so quiet now
standing there in the doorway?
You chose your journey long before
you came upon this highway.

Trav'ling lady stay awhile
until the night is over.
I'm just a station on your way,
I know I'm not your lover.

Poprzeczkę wysoko zawiesza ponownie The Stranger Song. Jest to utwór o dynamicznym podkładzie gitarowym, jednak wolnym i spokojnym śpiewie Cohena. Leonard zdaje się drwić ze słuchacza, który oczekuje na przyspieszenie tempa po wsłuchaniu się w gitarę akustyczną. Wokale są jednak niespieszne, niepokojące, a rozedrgana i niespokojna gitara wprowadza w całość atmosferę nerwowości i napięcia. Sam tekst wypada również intrygująco i poetycko, co znakomicie podkreśla głęboka intonacja Cohena.

It's true that all the men you knew were dealers
Who said they were through with dealing
Every time you gave them shelter
I know that kind of man
It's hard to hold the hand of anyone
Who is reaching for the sky just to surrender
Who is reaching for the sky just to surrender

Sisters of Mercy to kolejny świetny numer. Jest zdecydowanie bardziej melodyjny niż kilka poprzednich; utrzymany jest w rytmie walca, ma o wiele bardziej złożoną aranżację (choć wciąż nazwałbym ją akustyczną), charakteryzuje się delikatnymi, czułymi i melodyjnymi wokalami Cohena. Rewelacyjna piosenka, której magii nie sposób się oprzeć.

Well they lay down beside me, I made my confession to them.
They touched both my eyes and I touched the dew on their hem.
If your life is a leaf that the seasons tear off and condemn
they will bind you with love that is graceful and green as a stem.

So Long, Marianne
to kolejna, po Suzanne, piosenka zainspirowana prawdziwą kobietą. Tym razem była nią Marianne Ihlen, którą Cohen poznał na wyspie Hydra w 1966 roku. Nie tak dawno opuścił ją mąż i została sama z półrocznym dzieckiem na własnych barkach. Leonard zaprzyjaźnił się z nią i pomógł jej wrócić do jej prawdziwego domu, w Oslo. Niedługo potem zamieszkali u Cohena w Montrealu. Leonard zadedykował jej swój trzeci tomik wierszy (Kwiaty dla Hitlera), a jej zdjęcie można zobaczyć na tylnej okładce płyty Songs from a Room. (Marianne zmarła w lipcu 2016 roku. Do końca z Leonardem pozostali przyjaciółmi; dostała od niego list krótko przed swoją śmiercią. Sam Cohen zmarł 3 miesiące po niej). Sama piosenka to jeden z bardziej rozpoznawalnych utworów artysty z niebywale wpadającymi w ucho refrenami z tytułową frazą. Tekst jest oczywiście bardzo przekonujący, jednak to właśnie w tej piosence najbardziej przekonująco udało się połączyć go z chwytliwą melodią (coś, co Cohen miał udoskonalić jeszcze na kolejnych płytach), co czyni So Long, Marianne chyba tym kawałkiem, który najdłużej gra nam w głowie jeszcze po zakończeniu albumu.

Come over to the window, my little darling,
I'd like to try to read your palm.
I used to think I was some kind of Gypsy boy
before I let you take me home.
Now so long, Marianne, it's time that we began
to laugh and cry and cry and laugh about it all again.

Well you know that I love to live with you,
but you make me forget so very much.
I forget to pray for the angels
and then the angels forget to pray for us.

Now so long, Marianne, it's time that we began ...

Mimo że już raz wyprzedziła go Judy Collins, również i w przypadku Hey, That's No Way to Say Goodbye Cohen okazał się minimalnie spóźniony. Songs of Leonard Cohen z tą piosenką pojawiło się bowiem miesiąc po Wildflowers Collins, na której między innymi znalazł się ten numer. Cóż mam nowego o niej powiedzieć, czego jeszcze nie pisałem wcześniej w odniesieniu do wcześniejszych kawałków. Nie nasuwa mi się nic świeżego, więc powtórzę: kolejny bardzo udany, romantycznie i smutno brzmiący utwór, który jak najbardziej może poruszyć.

I loved you in the morning, our kisses deep and warm,
your hair upon the pillow like a sleepy golden storm,
yes many loved before us, I know that we are not new,
in city and in forest they smiled like me and you,
but let's not talk of love or chains and things we can't untie,
your eyes are soft with sorrow,
Hey, that's no way to say goodbye.

Stories of the Street może być ciekawym doświadczeniem dla słuchaczy, którzy Cohena kojarzą tylko z głębokich i niskich melorecytacji. Tu bowiem wokalista śpiewa całkiem wysoko, pokazując, że niegorzej odnajduje się w wyższych rejestrach, niż w tych bardzo niskich. Sama kompozycja jest jak najbardziej udana, aranżacja nie jest aż taka ascetyczna, a melodia może wpaść w ucho.

O come with me my little one, we will find that farm
and grow us grass and apples there and keep all the animals warm.
And if by chance I wake at night and I ask you who I am,
O take me to the slaughterhouse, I will wait there with the lamb.

With one hand on the hexagram and one hand on the girl
I balance on a wishing well that all men call the world.
We are so small between the stars, so large against the sky,
and lost among the subway crowds I try to catch your eye.

Teachers wypada równie rozedrganie i niepokojąco co The Stranger Song. Tu jednak Cohen decyduje się na szybsze wokalizy bardziej odpowiadające niespokojnym gitarom akustycznym i dość nerwowym akompaniamentem. Mocniejszy i jeden z bardziej emocjonalnych numerów na płycie.

I met a man who lost his mind
in some lost place I had to find,
follow me the wise man said,
but he walked behind.

I walked into a hospital
where none was sick and none was well,
when at night the nurses left
I could not walk at all.

Na koniec robi się jednak trochę nudnawo. One of Us Cannot Be Wrong ma wspaniała melodię, rewelacyjny tekst i świetny wokal Cohena, ale jest zdecydowanie za długie. Jak na 4 i pół minuty, to za mało się tu dzieje, by piosenka nie zdążyła się znudzić.

I heard of a saint who had loved you,
so I studied all night in his school.
He taught that the duty of lovers
is to tarnish the golden rule.
And just when I was sure that his teachings were pure
he drowned himself in the pool.
His body is gone but back here on the lawn
his spirit continues to drool.


Songs of Leonard Cohen to album specyficzny. Jak cała twórczość kanadyjskiego barda, wymaga od słuchacza atencji podczas słuchania, ale i klimatu. Nie jest to muzyka, która może pobrzmiewać sobie gdzieś w tle podczas letniego spaceru plażą. To kompozycje, które wymagają skupienia, zasłuchania się i próby pochłaniania tych dźwięków całym sobą. To album ascetyczny, akustyczny, raczej melancholijny. Kompozycje są nieco za mało zróżnicowane, co stanowi spory minus, gdyż piosenki zaczynają się na pewnym poziomie ze sobą zlewać. Parę z pewnością można wyróżnić: Suzanne, Master Song, The Stranger Song, Sisters of Mercy, So Long, Marianne, Stories of the Street i Teachers, a pozostałe jakoś giną w mroku niepamięci. Cohen nie ma tu jeszcze skrystalizowanego, głębokiego wokalu, którym miał dopiero zasłynąć, a także czuć, że jest trochę wycofany i nie odnajduje się w roli wokalisty. To jednak momentami dodaje mu niespotykanej świeżości i większej szczerości w interpretacjach. Jest też jednym z mocniejszych argumentów przemawiającym za Songs of Leonard Cohen, które jest debiutem udanym i niebanalnym.

Ocena: 8/10


Songs of Leonard Cohen: 41:09

1. Suzanne - 3:48
2. Master Song - 5:55
3. Winter Lady - 2:15
4. The Stranger Song - 5:00
5. Sisters of Mercy - 3:32
6. So Long, Marianne - 5:38
7. Hey, That's No Way to Say Goodbye - 2:55
8. Stories of the Street - 4:35
9. Teachers - 3:01
10. One of Us Cannot Be Wrong - 4:23

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...