środa, 28 listopada 2018

"Killing is My Business... and Business is Good!" - Megadeth [Recenzja]


Kariera tego zespołu rozpoczęła się wraz z wyrzuceniem z zespołu Metallica Dave'a Mustaine'a za jego postępujące uzależnienie od alkoholu, które utrudniało Mecie sprawne funkcjonowanie, jako grupy, która dopiero zaczynała swój podbój świata. Wściekły Mustaine razem z Davidem Ellefsonem (bas), Gregiem Handevidtem (gitara) i Dijonem Carruthersem (perkusja) założył w Los Angeles zespół, który miał wejść (razem z Metalliką, Slayerem i Anthrax) do tzw. Wielkiej Czwórki Trash Metalu. 
Dave postanowił objąć funkcję wokalisty z bardzo prostej przyczyny: po prostu nie umieli do tego znaleźć nikogo odpowiedniego. Do końca 1984 roku (a więc daty ich pierwszej trasy koncertowej), skład zespołu zdążył się jeszcze parokrotnie zmienić. Ostatecznie Gar Samuelson zasiadł za perkusją, a Chris Poland objął funkcję gitarzysty. W tym też roku nagrali swoje pierwsze demo, Last Rites, a także podpisali swój pierwszy kontakt z Combat Records na 3 albumy. 
W 1985 roku dostali od wytwórni 800$ na stworzenie debiutanckiego albumu. Muzycy jednak, jak przystało na metalowców z krwi i kości, połowę z tego wydali na rozmaitego rodzaju używki, więc musieli zwolnić producenta i sami wyprodukować płytę, bo najzwyczajniej w świecie na kolejnych członków personelu nie było ich już stać. 12 czerwca 1985 roku został wydany ich debiutancki album, Killing Is My Business... And Business Is Good!, który został już w chwili wydania dobrze przyjęty. Jak broni się po latach?

Rozpoczyna się niepozornie - solo na fortepianie. Zaraz, zaraz! TAKA okładka, TAKA nazwa płyty, TAKI zespół i... SOLO FORTEPIANOWE? Nie pomyliliśmy czasem płyt? Po upływie niecałej minuty okazuje się, że jednak nie. I całe szczęście. Zabójczy riff rozpoczyna kawałek Last Rites/Loved To Death. Perkusja nawala aż miło, obie gitary i basy serwują ciężki i nieuporządkowany kawałek, który rozpoczyna karierę zespołu Megadeth, którego, na swoim debiucie, mogłaby im pozazdrościć Metallica. Ten utwór to właściwie esencja trashu. Mimo, że Mustaine śpiewa mniej melodyjnie niż Hetfield, ma w głosie większą zadziorność. Co chwila perkusja, jakby gubiła tempo, jednak są to celowe zmiany prędkości, więc nie możemy spokojnie uprawiać headbangingu, mimo że ten kawałek jest praktycznie stworzony do metalowego szaleństwa. Tego się po prostu nie da opowiedzieć - to trzeba usłyszeć.

Your bodies empty now
As I hold you
Now your gone I miss you
But I told you
I remember bad times
More than good
There's no coming back
Even if we could

Sprzężenia i ostre akordy rozpoczynają tytułowy kawałek. Jest jeszcze ciężej, ale i bardziej uporządkowanie. Mustaine charczy, jak trzeba, gitary znowu serwują melodyjny, ale i diablo szybki riff, a bas i gitara tworzą jedną z najlepszych sekcji rytmicznych w dziejach metalu. Killing Is My Business... And Business Is Good! Panowie wiedzą, co mówią; takie granie to zdecydowanie ich business... i on naprawdę jest good!

I am a sniper
Always hit the mark
Paid assassin
Working after dark
Looking through the night
Using infra-red
My target on you
Aimed at your head

Skull Beneath the Skin rozpoczynają zabawne dźwięki gitary, by po chwili kompozycja przeszła na tor wyznaczony jej przez poprzednie dwie kompozycje, jednak... Muzycy jeszcze bardziej przyspieszają! Efekt może być tylko jeden: to co się tu dzieje, to istny OGIEŃ! Wyciszenia, zwolnienia, solo perkusji, solo gitary, wokal wchodzi właściwie dopiero po osiemdziesięciu sekundach. Pojawia się tu jednak trochę za dużo bałaganu, a za mało dobrych melodii.

Mean and infectious
The evil prophets rise
Dance of the macabre
As witches streak the sky
Decadent worship of
Black magic sorcery
In the womb of the devils dungeon
Trapped without a plea

Przy Rattlehead panowie już zdecydowanie odpalili najcięższe działa i gnają do przodu, jak, nie przymierzając, Pendolino. Grają tak szybko, że nawet nie nadążamy kiwać głowami (przynajmniej jeśli nie chcemy uszkodzić sobie na stałe kręgosłupa). Jeden z najlepszych kawałków albumu. Ostre i mięsiste granie, którego nie powstydziłby się momentami nawet Slayer. Piszcząca gitara dodaje tu jedynie pazura, a ostre wrzaski Mustaine'a dodają ciężaru wolniejszym refrenom. Majstersztyk!

Rattle head
A dose of metal you need
To bang your head til you bleed
It's time for snapping some neck
Slashing, thrashing to megadeth

Chosen Ones to najkrótszy kawałek na płycie, gdyż trwa jedynie niecałe 3 minuty, jednak nie przeszkadza nam to ani trochę, gdyż jest to kolejny sztos, za którym ciężko nam nadążyć. Zatrzymania, przyspieszenia, zwolnienia... Uff, dużo się tu dzieje, a Mustaine ani myśli nas oszczędzać i bardzo dobrze, gdyż granie Megadeth jest jak narkotyk. Wciąż chcemy szybciej, mocniej, agresywniej... Zespół wychodzi nam naprzeciw, serwując nam na koniec utworu istną galopadę, która jednak, niestety, bardzo szybko się kończy. 

You doubt your strength or courage
Don't come to join with me
For death surely waits you
With sharp and pointy teeth
An animal so vicious
No others fought and won
So on the field of battle
We are the chosen ones

Sprzężenia gitary na początku Looking Down The Cross szykują nas na kolejny cios. Wiemy, że Megadeth w 3 minuty potrafi upchać więcej energii, niż większość zespołów na całych płytach, więc te 5 minut zapowiada się dla nas bardzo obiecująco. A tu policzek, Megadeth zwalnia! Nie jest to oczywiście ballada, to nie Metallica, ale mamy tu dociążoną zwrotkę, która - to jasne - gdy tylko się kończy zmienia tempo i w refrenie mamy tu kolejny zestaw mocnych policzków.

Now before they take me
And my blessed life
Now you'll know why death
Was summoned here tonight
I'll recall my perils
They'll kill me in pride

Płyta właściwie mogłaby się kończyć na Mechanix, gdyż tak szybkiego i agresywnego utworu zespół na tej płycie jeszcze nie prezentował. Perkusja nie atakowała nas jeszcze aż tak agresywnie, gitary i bas nie napierały aż tak prosto na nasze uszy... Wszystko tu gra. Istny killer i mój faworyt z płyty!

Imagine you were at my station
And you brought your motor to me
Your a burner yeah a real motor car
Said you wanna get your order filled
Made me shiver when I put it in
Pumping just won't do ya know luckily for you

These Boots Are Made For Walking... Znamy skądś ten tytuł, prawda? Otóż jest to jedyny na albumie cover, który w wydaniu oryginalnym zajmował na płycie pozycję numer 4.; i to nie byle jaki cover, gdyż Megadeth postanowiło przedstawić swoją interpretację utworu... Nancy Sinatra. Mustaine jednak nie byłby sobą, gdyby troszkę nie pokombinował i postanowił nieco zmienić tekst. Autor oryginalnych słów natychmiast publicznie określił wersję Mustaine'a jako "podłą i obraźliwą". Na tym się nie skończyło, gdyż zażądał usunięcia utworu z albumu, co, oczywiście, trzeba było zrobić i aż do 1995 roku płyty były wydawane bez tego kawałka. W 2002 roku ukazał się reedycja płyty z ocenzurowaną wersją. Sam utwór rozpoczyna się strojeniem odbiorników radiowych, a po chwili Megadeth wchodzi z melodyjnym riffem, a gitara Mustaine'a zaczyna coś wydziwiać... Zaraz jednak wracamy do łojenia i wszystko jest na swoim miejscu. Takie właśnie dźwięki chcieliśmy usłyszeć. Cały utwór to właściwie jedno wielkie "beeep", gdyż aż tyle pretensji do tekstu zgłosił autor oryginału, Lee Hazlewood. A szkoda, gdyż gdyby nie to, mógłby to być najlepszy kawałek albumu i bardzo nietuzinkowy cover, jednakże cenzura wszystko psuje i dźwięk ten bardzo irytuje. Jednakże, dobrze że ten utwór się pojawił, gdyż jest jest to dobre zamknięcie tego albumu. Z energią, wykopem i takim prostym, uczciwym trashmetalowym pierdolnięciem. 


Megadeth zdecydowanie na tej płycie pokazała swoje ambicje - chce grać trash z krwi i kości. Czuć tu jednak brak doświadczenia muzyków i spore niedostatki kompozycyjne, które rzucają się w czy aż nadto. Nie brakuje tu naprawdę udanych momentów, jednak są one w otoczeniu utworów, które są przeciętne lub po prostu słabe. To wszystko czyni z Killing is My Business... and Business is Good! album dość przeciętny, ale na pewno nie słaby. Mimo niedługiego czasu trwania potrafi on bowiem zmęczyć, aczkolwiek nie pozostawia po sobie złych odczuć. 

Ocena: 6/10



1 komentarz:

  1. Nie spójną recenzja ,słaba płyta ,??marny to ten recenzent

    OdpowiedzUsuń

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...