piątek, 28 grudnia 2018

"Madman Across the Water" - Elton John [Recenzja]


Elton John w 1971 roku był już stosunkowo znanym muzykiem z jednym wielkim przebojem. Brakowało mu już tylko jednego, celnego strzału, by zostać megagwiazdą, gdyż miał wszystkie predyspozycje do tej roli. Był charyzmatyczny, charakterystyczny, obdarzony niezwykłym głosem o szerokiej skali, miał niespotykaną wręcz smykałkę do tworzenia chwytliwych piosenek niepozbawionych ambicji, a ponadto z gry na fortepianie potrafił robić show. Udowodnił, że gość przy fortepianie nie musi być tylko "tym od smętnych ballad", ale może grać dynamiczne solówki, wskakiwać na ten fortepian, a nawet na nim tańczyć.
Tym pierwszym "złotym strzałem" Eltona miał być wydany 5 listopada 1971 roku album Madman Across the Water. Co ciekawe w chwili wydania album nie okazał się wielkim sukcesem. Praktycznie przepadł na listach przebojów, mało tego - nie osiągnął nawet platyny za sprzedaż (udało mu się to dopiero w 1993 roku)! Przyniósł jednak jeden megaprzebój, który spokojnie można zestawić z Your Song, a także, z perspektywy czasu, wydaje się tym pierwszym "ważnym" albumem w dyskografii Johna. 
Przy serii wznowień klasycznych płyt Eltona Johna, jako pierwszy ukazał się bez dodatkowych utworów, co świadczy o tym, że powinno się go słuchać jako jedną, przemyślaną całość.

Jeden z najbardziej znanych motywów fortepianowych otwiera jeden z najbardziej znanych utworów Eltona, a zarazem samą płytę. Tiny Dancer napisana została przez Berniego Taupina dla jego ówczesnej żony, Maxine Feibelman i miała ona uchwycić klimat Kalifornii z 1970 roku, a także zajrzeć w głąb duszy dziewczyn wyruszających w trasy z zespołami rockowymi. Piosenka od początku pomyślana była jako epicki i rozbudowany kawałek. Elton po mistrzowsku stopniuje tu napięcie, prowadząc nas niespiesznie do wybuchowego finału, który jest niejako epicentrum budowanej atmosfery. W chwili wydania piosenka nie doczekała się należytego uznania, po części wpływ na to miał czas jej trwania, który uniemożliwiał regularne puszczanie jej w radiach, jednak po latach zyskała zasłużoną sławę i jest po dziś dzień jedną z najbardziej ikonicznych w repertuarze Eltona. Drugie życie zyskała dzięki filmowi U progu sławy, opowiadającemu o początkującym dziennikarzu, który rusza w trasę z muzykami rockowymi, by napisać o nich artykuł.

Jesus freaks out in the street
Handing tickets out for God
Turning back she just laughs
The boulevard is not that bad

Piano man he makes his stand
In the auditorium
Looking on she sings the songs
The words she knows the tune she hums

Elton John po latach wskazuje Levon jako ten utwór, który sprawia mu największą radość podczas wykonywania na żywo. Rzeczywiście, ta piosenka grana na żywo dostaje na scenie nowe życie, gdyż muzycy świetnie rozszerzają ją o improwizacje fortepianowe i gitarowe. Minusem tego jest to, że gdy ktoś usłyszy już wersję koncertową, dla niego ta studyjna będzie już zawsze niepełna. Niemniej jest to wciąż świetny kawałek, po prostu przedwcześnie się kończący. Wrażenie robią patetyczne smyki, a także wyczyny wokalne Eltona w drugiej zwrotce. Zastanawia mnie jedynie tekst, który opowiada o urodzonym w Boże Narodzenie mężczyźnie o imieniu Levon, który nazwał swojego syna Jezus i sprzedaje balony. Ciekawe...

Levon sells cartoon balloons in town
His family business thrives
Jesus blows up balloons all day
Sits on the porch swing watching them fly

And Jesus, he wants to go to Venus
Leaving Levon far behind
Take a balloon and go sailing
While Levon, Levon slowly dies

Najmniej udanym momentem krążka jest niczym nie wyróżniający się Razor Face. Muzycznie dużo się tu nie dzieje, za wyjątkiem partii akordeonu i organów Hammonda. Utwór trzyma wysoki poziom - jak to u Eltona - jednak niknie przy porównaniu ze znakomitą konkurencją.

Come on Razor Face, my old friend
I'll meet you down by the truck stop inn
With a bottle of booze in the back of my car
You're a song on the lips of an aging star
Razor Face, oh amazing grace
Protects you like a glove
And I'll never learn the reason why
I love your Razor Face

W końcu przychodzi pora na najlepszy utwór płyty, czyli tytułowy Madman Across the Water. To, co dzieje się w tym utworze jest nie do opisania. Elton postanowił pokazać, że czuje się także dobrze w nieco mroczniejszej, progrockowej stylistyce. Utwór powstał już przy okazji sesji do albumu Tumbleweed Connection (na reedycji tegoż albumu w 1995 roku pojawiło się także demo tego dzieła jako utwór dodatkowy), jednak oficjalnie wydany został dopiero teraz. Elton rozpoczyna piosenkę niepozornie, chociaż podskórnie czujemy już, że coś tu się będzie działo. Dopiero jednak w bombastycznym refrenie, gdzie Elton zmienia tempo, wiemy co tak naprawdę szykował dla nas muzyk. John pokazuje też tutaj, jak wielkim i silnym głosem został obdarzony, gdyż jego wyczyny wokalne w tym utworze to istny miód na uszy. Chociaż "miód na uszy" to niekoniecznie dobre sformułowanie, gdyż Elton śpiewa tu wyjątkowo ponury, jakby był tytułowym szaleńcem. Wrażenie robi także krótka partia smyków między refrenem a drugą zwrotką. Również Bernie Taupin - tekściarz - spisał się na medal i zaproponował rewelacyjne słowa. Jest to nie tylko najlepszy utwór płyty, ale jeden z najwspanialszych w całym repertuarze Eltona. Kompletne i skończone arcydzieło.

I can see very well
There's a boat on the reef with a broken back
And I can see it very well
There's a joke and I know it very well
It's one of those that I told you long ago
Take my word I'm a madman don't you know

Once a fool had a good part in the play
If it's so would I still be here today
It's quite peculiar in a funny sort of way
Get a load of him, he's so insane
You better get your coat, dear
It looks like rain

We'll come again next Thurday afternoon
The In-laws hope they'll see you very soon
But is it in your conscience that you're after
Another glimpse of the madman across the water

The ground's a long way down but I need more
Is the nightmare black
Or are the windows painted
Will they come again next week
Can my mind really take it?

Elton John i Bernie Taupin stanowią razem jeden z najbardziej znanych duetów twórczych w historii muzyki od ponad 50 lat i nigdy nie zdarzyło im się napisać piosenki będąc w tym samym pomieszczeniu. Ich proces tworzenia od dekad wygląda podobnie: Elton dostaje kilka tekstów Berniego i zamyka się w pokoju z fortepianem. Następnie przegląda tytuły piosenek i wybiera taki, który wydaje mu się najbardziej interesujący, czyta tekst po czym zaczyna komponować. Taupin twierdzi, że John komponuje bardzo szybko, gdyż jest bardzo niecierpliwym człowiekiem i nie chce mu się kilka dni (czy nawet kilka godzin) siedzieć nad jedną piosenką, więc bardzo często cały utwór powstaje w mniej niż godzinę. Gdy Elton po raz pierwszy czytał tekst do utworu Indian Sunset, miał wrażenie że to jak fabuła dwuipółgodzinnego filmu; ostatecznie powstała z tego prawie siedmiominutowa piosenka. Mamy tu całą paletę zmiennych nastrojów, nagłych zrywów i zwolnień, a słowa, rzeczywiście, brzmią jak kompletna historia. Wspaniały utwór, do którego Elton John sporadycznie wracał na koncertach. Jeden z atutów longplaya.

As I awoke this evening with the smell of wood smoke clinging
Like a gentle cobweb hanging upon a painted tepee
I went to see my chieftain with my warlance and my woman
For he told us that the yellow moon would very soon be leaving
This I can't believe I said, I can't believe our warlord's dead
He would not leave the chosen ones to the buzzards and the soldiers guns
Great father of the Iroquois ever since I was young
I've read the writing of the smoke and breastfed on the sound of drums
I've learned to hurl the tomahawk and ride a painted pony wild
To run the gauntlet of the Sioux, to make a chieftain's daughter mine

Mniej ciekawy jest następujący po nim Holiday Inn, czyli prosta opowiastka o pobycie rockandrollowej gwiazdy w Bostonie. Piosenka nie aspiruje nawet do bycia czymś więcej, niż prostym i radosnym wypełniaczem, aczkolwiek wrażenie po jej wysłuchaniu jest jak najbardziej pozytywne.

Slow down Joe, I'm a rock and roll man
I've twiddled my thumbs in a dozen odd bands
And you ain't seen nothing till you've been
In a motel baby like the Holiday Inn

Podobnie rzecz się ma z Rotten Peaches, które jednak w warstwie muzycznej jest już ciekawsze. Ma mniej banalną strukturę, a także ponownie pojawiają się tu organy Hammonda, a ponadto syntezator ARP i gra na gitarze techniką slide. Bardzo ciekawy utwór.

Rotten peaches rotting in the sun
Seems I've seen that devil fruit since the world begun
Mercy I'm a criminal, Jesus I'm the one
Rotten peaches rotting in the sun

Ambitniej jednak robi się przy okazji All the Nasties, gdzie Elton rozpoczyna piosenkę bardzo delikatnym śpiewem, a refren śpiewany jest z towarzyszeniem chóru. Po drugim refrenie do fortepianu Eltona dołączają bas i perkusja, a końcówka to natchnione i pompatyczne śpiewy chóru. Bardzo ciekawy kawałek, który mógłby spokojnie zakończyć longplay.

If they could face it
I could take it in their eyes
Oh I know I'd make it
Their tiny minds
And sacred cows just fake it
Oh if only then and only then
They would understand
They'd turn a full-blooded city boy
Into a full-blooded city man

Jednak po nim następuje krótki, bo zaledwie dwuminutowy utwór, zatytułowany Goodbye. Ma krótki, momentami enigmatyczny tekst i delikatny śpiew Eltona. Piękne zamknięcie niezwykłej płyty.

And now that it's all over
The birds can nest again
I'll only snow when the sun comes out
I'll shine only when it starts to rain

And if  you want a drink
Just squeeze my hand
And wine will flow into the land
And feed my lambs

For I am the mirror
I can reflect the moon
I will write songs for you
I'll be your silver spoon

I'm sorry I took your time
I am the poem that doesn't rhyme
Just turn back a page
I'll waste away


W momencie wydania,  Madman Across the Water nie został należycie zauważony i doceniony, jednak po latach otrzymał miejsce w panteonie największych dokonań Eltona Johna. I słusznie, bo ten album to jedno z największych dzieł, które wyszły z genialnej głowy Brytyjczyka. Mamy tu sporo patosu, wciąż jeszcze sporo orkiestry, niebanalne teksty, chwytliwe i intrygujące melodie, a także niespotykaną wręcz charyzmę wykonawczą i wspaniały głos Eltona. Te wszystkie elementy składowe tworzą nie tylko jeden z moich ulubionych longplayów Johna, ale i jeden z moich ulubionych albumów wszech czasów. Dzieło nieidealne lecz ze wszelkich miar niezwykłe i niepowtarzalne.

Ocena: 9/10


Madman Across the Water: 45:17

1. Tiny Dancer - 6:15
2. Levon - 5:22
3. Razor Face - 4:44
4. Madman Across the Water - 5:56
5. Indian Sunset - 6:45
6. Holiday Inn - 4:17
7. Rotten Peaches - 4:56
8. All the Nasties - 5:08
9. Goodbye - 1:48

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...