czwartek, 9 kwietnia 2020

"Born Again" - Black Sabbath [Recenzja]


Tony Iommi i Ian Gillan znali się już od ładnych kilku lat. Po odejściu z Black Sabbath Ronnie'ego Jamesa Dio i Vinny'ego Appice'a w 1982 roku, zespół znowu był w rozsypce. Z perkusistą nie było problemu, bo ponownie do grupy wrócił Bill Ward, jednak znowu brakowało im gitarzysty. Iommi rozważał kandydatury m.in. Roberta Planta, Michael'a Boltona czy Davida Coverdale'a. Ostatecznie jednak, po sugestii menadżera, Dona Ardena, przyłączył się do nich Ian Gillan z zespołu Deep Purple. Napisali wspólnie parę utworów i myśleli nad założeniem supergrupy i wydaniem nowego materiału pod własnymi nazwiskami, ponieważ nowy materiał miał w sobie zarówno elementy twórczości Purpli jak i Sabbathów. W ostatniej chwili wytwórnia wymogła jednak w celach komercyjnych szyld Black Sabbath, na co panowie niechętnie przystali.
Po raz kolejny zmieniła się twórczość, szczególnie biorąc pod uwagę teksty. Geezer pisał o mrocznych aspektach życia ukrywając to często pod płaszczykiem czarnej magii. Ronnie lubił wchodzić w świat fantastyczny i to właśnie za jego pomocą przekazywać jakieś głębsze myśli. Teksty Iana miały często kontekst seksualny i dotyczyły rzeczy, które zdarzyły mu się bezpośrednio i postanowił je opisać. 
Bill Ward wspomina, że świetnie bawił się przy nagrywaniu Born Again, jednak nie doczekał trasy promującej album. Musiał odejść z zespołu na skutek pogłębiających się problemów z alkoholem. Zastąpił go Bev Bevan, znany ze współpracy z Electric Light Orchestra. Ward natomiast już nigdy nie wrócił do Black Sabbath, więc Born Again jest ostatnim albumem studyjnym, na którym pojawia się jako członek grupy. Również Gillan nie zagrzał w zespole miejsca na długo. Wszyscy zgodnie wspominają, że nie czuł się w grupie swobodnie, więc po zakończeniu trasy rozstał się z Black Sabbath.
Publiczność bardzo dobrze przyjęła nowy materiał. Sprzedawał się najlepiej od czasu Sabbath Bloody Sabbath, przebijając tym samym oba albumy wydane z Dio. Mimo wszystko zebrał raczej mieszane recenzje; część krytyków wychwalała nowe wcielenie Black Sabbath, a część bezlitośnie zrównała je z ziemią. No cóż, czyli - jak zawsze - najlepiej posłuchać samemu i przekonać się na własnej skórze.

Trashed to, jak można by się domyślić, bardzo dynamiczny, hard rockowy numer. Granie jest o wiele bardziej pozbawione ciężaru niż poprzednie albumy Black Sabbath, ale piosenka ma naprawdę bardzo fajną melodię i refren, który potrafi wpaść w ucho. Panowie grają naprawdę dobrze, a utwór udanie rozpoczyna longplay.

Mr. Miracle, you saved me from some pain
I thank you Mr. Miracle, I won't get trashed again
Can you hear my lies
Don't you bother with this fool just laugh into my eyes

I was turning the tires burning
The ground was in my sky
I was laughing the bitch was trashed
And death was in my eye

Stonehenge to niemal 2-minutowy instrumental składający się z syntezatorów i odgłosów bijącego serca. Klimatyczne, ale raczej mało potrzebne.
Znakomicie wypada natomiast ciężki i walcowaty Disturbing the Priest, nie pozbawiony jednak dynamiczniejszych momentów. To naprawdę rewelacyjna piosenka z niskimi partiami gitary i wywołujących ciary wokalami Gillana. Panowie odrobinę pokombinowali z kompozycją, w związku z czym są momenty, w których mrok może przywodzić na myśl takie albumy jak Black Sabbath czy Master of Reality. Najlepszy kawałek na albumie, bez dwóch zdań.

The force of the devil is the darkness the priest has to fate
The force of the night will destroy him but will not disgrace
To get into his mind and to his soul you gotta set alight
The flames of doubt so deep inside, inside
The devil and the priest can't exist if one goes away
It's just like the battle of the sun and the moon and night and day
The force of the devil, that's we're all told to fear
Watch out for religion when he gets too near, too near

The Dark to kolejny krótki instrumental, bez którego płyta mogłaby się obyć, aczkolwiek wprowadza fajny, mroczny nastrój.
The Dark płynnie przechodzi w kolejny ciężki, acz nie pozbawiony zaostrzeń, Zero the Hero. Refreny zapadają w pamięć, a gitara Iommiego bezlitośnie wygrywa monotonny, walcowaty i ciężki riff.  Całość jest transowa, pojawiają się w niej różne dziwne odgłosy, a do tego wszystkiego dołącza jeszcze szalona, długa solówka Tony'ego. Całość sprawia wrażenie soundtracku do Armagedonu, co jest jak najbardziej komplementem, żeby nie było wątpliwości. Kolejny wyśmienity utwór.

You sit there, watch it all burn down
It's easy and breezy for you
You play your life to a different sound
No edge, no edge, you got no knife have you
Your life is a six lane highway to nowhere
You're going so fast you're never ever gonna get down there
Where the heroes sit by the river
With a magic in their music as they eat raw liver

Digital Bitch mamy lekki spadek poziomu, bowiem to bardzo konwencjonalny, prosty i dość toporny hard rock, w którym raczej mało się dzieje. Zespół "łupie" od punktu A do punktu B, jednak całość jakoś się za bardzo nie klei i wypada nieciekawie i nudnawo.

She got so famous that she's on TV
She's got a proffesional smile
But I switch over 'cause she ain't for me
She disturbs me all the while

She looks so happy but she's got it wrong
She's always going faster
She sings her life to such a different song
She needs a loving and dominant master

Born Again to całkiem niezła, klimatyczna i mroczna kompozycja, jednak całkowicie psuje ją Gillan swoim nadmiernym popisywaniem wokalnym i forsowaniem głosu. Wszystko to wypada niespójnie i niszczy świetny nastrój. Nie jest jakoś bardzo źle, ale to trochę zmarnowany potencjał, który jednak trochę maskuje znakomicie rozbudowane zakończenie.

As you look through my door
Deep into my room
Can you feel the mighty wall of power
It's waiting, waiting in the glow
The distant shadows of forgotten champions
Those who live in me still
And will rise when we challenge and kill

Hot Line to kolejny kawałek, który trzyma klasę, aczkolwiek jak dla mnie, jest nieco za bardzo infantylny i banalny. To raczej prosty hard rock, gdzie Gillan znowu nadmiernie szarżuje wokalnie. Mimo, że tu jest to nieco bardziej uzasadnione, wciąż może irytować. Generalnie to raczej prosty numer, bez większego polotu, ale na poziomie.

Take me to the river baby drink my wine
When I'm going down won't you throw me a line
Lead me to religion take me up them stairs
When I take a tumble will you say me some prayers

Album kończy ciężkie Keep It Warm w stylu "starego, dobrego" Sabbathu. Jednak, poza ciężarem, właściwie mało tu dobrego i porządnego grania. Całość się rozjeżdża i brak jej wspólnego mianownika. Za dużo tu bałaganu, a za mało przemyślanego konceptu. 

Sweet woman are you feeling right
What was it that you did last night
You made me crazy you made me fly
I can't forget the hungry look in your eye
What's the matter with me?
I'm just a runner I was born free
But since I met you I can't leave you alone
I'm leaving now but I'll be coming home


Patrząc na okładkę Born Again raczej małe szanse, by wzbudziła w nas myśl: "To musi być naprawdę dobry album". Jest ona kiczowata i nieciekawa, ale warto mimo wszystko sięgnąć po tę płytę, bo to bardzo udany materiał, zważywszy na to, że to pierwsza współpraca panów. Ian Gillan świetnie odnalazł się w nowej sytuacji i dodaje kompozycjom mroku, ale potrafi też zaśpiewać dynamicznie, dzięki czemu Black Sabbath przyjmuje czasem delikatne barwy Deep Purple. Tony popisuje się naprawdę dobrymi riffami, a sekcja rytmiczna trzyma fason. Również kompozycyjnie całość stoi na wysokim poziomie; muzycy pokombinowali trochę, dzięki czemu piosenki nie rażą banałem, a momentami nawet zaskakują. Momentami jest nieco za bardzo infantylnie i banalnie i, z czystym sumieniem, mogę powiedzieć że w pełni podobały mi się tylko 3 piosenki, ale i tak oceniam ten materiał na plus. Podsumowując: Born Again to bardzo dobry album i aż szkoda, że ten skład dłużej nie przetrwał, bo jestem bardzo ciekawy, dokąd by panów zaprowadziło wspólne granie. Mogłoby być naprawdę ciekawie.

Ocena: 7/10


Born Again: 41:04

1. Trashed - 4:16
2. Stonehenge - 1:58
3. Disturbing the Priest - 5:49
4. The Dark - 0:45
5. Zero the Hero - 7:35
6. Digital Bitch - 3:39
7. Born Again - 6:34
8. Hot Line - 4:52
9. Keep It Warm - 5:36

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...