środa, 8 kwietnia 2020

"Out of the Blue" - Electric Light Orchestra [Recenzja]


Jeff Lynne - standardowo - po trasie promującej poprzedni album, zamknął się w domu na 3 i pół tygodnia i w tym czasie napisał cały materiał na kolejny album. Następnie, wraz z zespołem, udał się do ich ulubionego studia w Monachium i nagrali tam płytę w 2 miesiące. Od początku pomyślane to było, jako większy projekt. Dwupłytowy album winylowy (z czego strona trzecia to suita zatytułowana Concerto for a Rainy Day składająca się z czterech utworów: Standin' in the Rain, Big Wheels, Summer and Lightning i Mr. Blue Sky). Żeby wydać tak potężne wydawnictwo, trzeba być bardzo pewnym równego poziomu materiału. Lynne od początku był przekonany, że to właśnie w takiej formie album zrobi największe wrażenie.
I nie pomylił się. Out of the Blue ukazało się 3 października 1977 roku i już przed wydaniem pokrył  się kilkukrotną platyną, ze sprzedanymi przedpremierowo czterema milionami kopii. Album wypromował 5 singli, które zdobyły szczyty list przebojów (Turn to Stone, Mr. Blue Sky, Sweet Talkin' Woman, Wild West Hero i It's Over), stając się największym komercyjnym osiągnięciem Electric Light Orchestra. Jest to też pierwszy podwójny album w historii Wielkiej Brytanii, który wygenerował 4 single, którym udało się dotrzeć na pierwsze miejsca list przebojów. Został uznany albumem roku i utrzymał się w zestawieniach przez aż 108 tygodni. Sam Jeff Lynne uważa właśnie Out of the Blue i A New World Record za szczytowe osiągnięcia swojego zespołu.

Rozpoczynamy narastającym Turn to Stone. Bez zbędnych wstępów, praktycznie już na początku wchodzą wokale. Warto już tu zwrócić uwagę na świetną melodię. W zwrotkach Lynne prowadzi fajny dialog ze śpiewającymi wysoko chórkami, zaś refreny wpadają w ucho już od pierwszego przesłuchania. Ten utwór to prawdziwy epicki symfoniczny rock, tak bardzo charakterystyczny dla ELO. Co jakiś czas pojawiają się tu wyraźniejsze smyczki, ale większość oparta jest na Moogu, perkusji i gitarach. Jak wspomina Lynne, inspiracją do napisania tej piosenki, była rosnąca wówczas popularność disco (o wiele mocniej naleciałości te miały dać o sobie znać na kolejnym longplayu ELO). Turn to Stone było pierwszym singlem promującym album i trafił na listy przebojów, chociaż okazał się najmniejszym sukcesem spośród wszystkich piosenek promujących. Nie dostał się do Top 10, ale nie przeszkodziło mu to w zostaniu wielkim hitem i żelaznym klasykiem Electric Light Orchestra.

The dancing shadows on the wall
(The two step in the hall)
Are all I've seen since you've been gone
(Turning, turning, turning)
Through all I sit here and I wait
(I turn to stone, I turn to stone)
You will return again someday
To my blue world

I turn to stone
When you are gone
I turn to stone
Turn to stone
When you comin' home?
I can't go on

Turn to Stone było pierwszym singlem promującym płytę, natomiast ostatnim - It's Over. Co prawda, piosenkę wydano tylko w Stanach Zjednoczonych, ale stała się tam sporym przebojem. Na początek ciekawostka: orkiestrowe intro to puszczone od tyłu zakończenie Mr. Blue Sky. Niby mały smaczek, ale jak najbardziej można się dzięki temu uśmiechnąć. To zdecydowanie odmienna piosenka od Turn to Stone; to raczej smutna ballada z kolejnymi wpadającymi w ucho refrenami zaśpiewanymi falsetami i znakomitymi wstawkami fortepianu i smyczków. Piękna kompozycja.

Summer came and passed away
Hardly seemed to last a day
But it's over, and what can I do?
Music playing in the air
Silence on a darkness stair
'Cause it's over and what can I do?

Sweet Talkin' Woman to kolejny mega-hit z albumu. Oryginalnie piosenka była zatytułowana Dead End Street, jednak zdecydowano się na zmianę tytułu ze względu na możliwe konotacje do tak samo nazwanego utworu The Kinks z 1966 roku. Sweet Talkin' Woman to jeszcze bardziej radykalny krok w stronę stylistyki disco niż Turn to Stone. Szczególnie w dynamicznych i optymistycznych refrenach. Całość jednak jest przyjemna, radosna i melodia wpada w ucho już od pierwszego przesłuchania.

I was searchin' on a one-way street
I was hopin' for a chance to meet
I was waitin' for the operator on the line

(She's gone so long) What can I do?
(Where could she be?) No, no, no
Don't know what I'm gonna do
I gotta get back to you

You gotta slow down
Sweet talkin' woman
You got me runnin' you got me searchin'
Hold on, sweet talkin' lover
It's so sad if that's the way it's over

Stronę A kończy Across the Border. Rozpoczyna się odgłosem nadciągającego pociągu, który po chwili przeradza się jednak w piękny motyw smyczkowy podbijany przez talerze perkusyjne. Następnie dochodzą syntezatory i dynamiczna muzyka. Jest to najsłabszy utwór na płycie. Trzyma poziom i jest całkiem niezły, jednak to trochę za mało, szczególnie gdy następuje po takich trzech znakomitych numerach.

In the heat of the day many miles away
When the sun is beating down upon the main street
I'll be waiting here at the station
I gotta move down the line
They'll be dancin' and singin' and doin' their thing
And they'll be rockin' and rollin' until the day is done
You know I got to make the deadline

Nieporównywalnie lepiej wypada na szczęście Night in the City. Fajny klimat, wpadające w ucho wokalizy (zwłaszcza w bezbłędnych refrenach) i rytm disco prosto z lat 70. Cały utwór jest praktycznie bezbłędny i uwielbiam go, mimo że nie jest zbyt doceniony i daleko mu do moich faworytów na tym krążku. Darzę go jednak niewytłumaczalną sympatią

Standing at the dock-side looking out to sea
When I saw her but she did not see me
There she stood with no hope because she'd missed the boat
An as her dreams sailed away she headed back for the day
Back to the city

Night in the city
Madness at midnight
Night in the city driving you insane

Jeśli ktoś zastanawiał się, jak mogłoby brzmieć disco w epoce soulu z domieszką smyczków, to z pomocą przybywa Jeff Lynne ze swoim Starlight. A nawet, gdyby się akurat nikt nie zastanawiał nad taką osobliwą hybrydą, to i tak utwór wypada bardzo przyjemnie, przekonująco i wpada w ucho. To rozmarzona, delikatnie bujająca i kojąca kompozycja. Tekst opowiada o związku na odległość, a konkretnie o mężczyźnie, który pragnie znowu być blisko swojej partnerki i prowadzić szczęśliwe życie, w którym nie ma tak dalekiej i długiej rozłąki.

Starlight, I hear you
Callin' out to me
(I hear you callin', callin', callin', callin')
Sweet love, rollin'
Across my mind again
(You roll across my mind)
I want you, yes I do
I want you, yes I do

And then you run
You got to step

Egzotycznie wybrzmiewa natomiast Jungle, w którym częściowo użyto afrykańskiego instrumentarium. Piosenka opowiada o mężczyźnie, który przedziera się przez dżunglę i nagle widzi zwierzęta, które śpiewają piosenkę. Kończący piosenkę dźwięk budzika sugeruje jednak, że był to tylko sen. Znakomity utwór, który spokojnie mógłby znaleźć się na ścieżce dźwiękowej do Króla Lwa.

A hundred animals were gathered around this night
And they were singing out a lovely song
Under the pale moonlight
I stood and stared for quite a while
Then a lion sang to me and smiled:
"Come and join us if you desire"
They sang...

Believe Me Now to z kolei krótki (niespełna półtoraminutowy) utwór instrumentalny oparty na przepięknych smyczkach, basie i perkusji, a także z tajemniczymi wokalizami przetworzonymi przez vocoder. Po rozszyfrowaniu otrzymujemy parę wersów, w których mężczyzna prosi drugą osobę, by go nie opuszczała i została z nim mimo błędu, który popełnił. Piękny i delikatny utwór.
Believe Me Now niezauważalnie i płynnie przechodzi w przepiękne Steppin' Out. To jedna z najwspanialszych ballad, które wyszły spod ręki Lynne'a. Najpierw jest kameralnie i delikatnie, by po chwili przejść w epicki i rozbuchany symfonicznie refren. Przepiękny tekst, znakomite i wzruszające wokale Jeffa i wyśmienity aranż. Wspaniały utwór, kończący pierwszą połowę albumu.

I'm steppin' out, I'm moving on
I'm gonna see the world
Like a rolling stone
I'm steppin' out
I'm gonna be somebody
Ooh, I'm steppin' out


Cała strona trzecia albumu nosi zbiorczy tytuł Concerto for a Rainy Day, więc następujące po sobie 4 utwory należy traktować jako suitę. Warto jednak wspomnieć, że to właśnie od nich Jeff zaczął pisanie materiału na płytę. Siedział w domu, mając w planie napisać w jak najkrótszym czasie piosenki na kolejny longplay, a tu, jak na złość, na zewnątrz cały czas pada, co wprawiło Lynne'a w chandrę. Uznał w końcu, że nie będzie czekał aż się rozpogodzi, i po prostu napisze o tej pogodzie. Tak właśnie powstał pomysł na Concerto for a Rainy Day, który rozpoczyna Standin' in the Rain. Na początku słyszymy odgłosy, które Jeff nagrał podczas deszczu, na zewnątrz swojego domu. Potem, ledwo słyszalny Richard Tandy wypowiada przetworzonym głosem: "Concerto for a Rainy Day". Ciekawostką jest, że smyczki rozpoczynające utwór, używając kodu Morse'a, literują ELO. Pierwsze 2 minuty piosenki to część instrumentalna, do której po jakimś czasie dochodzi odrobinę przetworzony głos Lynne'a. To znakomita, tajemniczo brzmiąca kompozycja pełna zwrotów akcji i zmiennych nastrojów, od początku do końca interesująca i nie zwalniająca tempa.

I'm standin' in the rain
I'm waitin' all alone
I'm so tired
I wanna go home
I'm standin' in the rain
Getting soaking wet
I'm doin' my best
But what do I get?

Big Wheels to o wiele delikatniejsza, spokojniejsza i konwencjonalna ballada. Absolutnie nie znaczy to jednak, że jest mniej ciekawa, absolutnie. To piękna, powoli się rozwijająca ballada, która w finale dosłownie powala swoim brzmieniem i potęgą brzmienia. Również tematyka tekstu jest jakże odmienna od reszta zawartości albumu, bo opowiada przecież o depresji i o człowieku, który nie potrafi sobie poradzić z problemami, które na niego spadły. Całość oparta jest głównie na smyczkach, które przepięknie podkreślają dramaturgię. Wspaniały utwór.

I remember the dead of night
A lonely light that shines
Upon the window
I see it all so clear
The tenderness, the silent tears
Out here in the pouring rain
Through cold dark waiting days
I see you standing there
I see the big wheels turnin'
Never endin', on and on they go

Summer and Lightning to poniekąd kontynuacja Big Wheels, aczkolwiek tutaj pojawia się już trochę więcej optymizmu, co ma symbolizować zmieniającą się pogodę. Piosenka coraz bardziej się "rozpogadza", stając się coraz bardziej radosna i pełna optymizmu.

Out there so far away
Above the sky will say
For you
Only for you...

Here it comes again
It's all around me
It must be magic
Yeah, yeah, yeah

Suitę kończy zdecydowanie największy przebój ELO. Jedyny i niepowtarzalny, wielki i ponadczasowy - Mr. Blue Sky. Jeff wspomina, że napisał tę piosenkę, gdy po kilku dniach deszczu nagle wyszło słońce. Chciał opisać swoją radość i entuzjazm, które wiązały się właśnie z tym nagłym rozpogodzeniem. Dzięki temu wyszła mu optymistyczna, dynamiczna i niewymuszenie urocza piosenka o tym, jak wiele w życiu może zmienić Pan Błękitne Niebo. Jednostajnie zagrana zwrotka ze znakomitymi wokalizami, wspaniałe refreny i charakterystyczne solo gitarowe Lynne'a. Jest to jeden z tych utworów, które zapamiętuje się po prostu na całe życie. Piosenka stała się wielkim hitem i do dziś jest chyba najbardziej rozpoznawalną kompozycją Electric Light Orchestra, która obowiązkowo pojawić się musi na każdym koncercie Jeffa. Nic dziwnego, to naprawdę idealnie skrojony pod radio, ale i wcale nie o mniejszych ambicjach niż reszta płyty, utwór. Warto słuchać piosenki aż do końca, choćby po to by posłuchać tych znakomitych chóralnych wokaliz i wybuchowego zakończenia. Wspaniały utwór i, nie będę chyba oryginalny, najlepszy moment Out of the Blue.

The sun is shining in the sky
There ain't a cloud in sight
It's stopped raining, everybody's in a play
And don't you know, it's a beautiful new day, hey
Running down the Avenue
See how the sun shines brightly
In the city, on the streets where once was pity
Mr. Blue Sky is living here today, hey

Ostatnią część longplaya rozpoczyna optymistyczny, radosny i melodyjny aż do bólu Sweet is the Night. Po nieco bardziej radośnie brzmiących zwrotkach przychodzą nieco bardziej melancholijne refreny, a cała piosenka wypada jak najbardziej udanie i hipnotyzująco.

When the day is done and there's nowhere to run
And the people of the city have all lost and won
In your city dress you stand (stand and stare)
And you smoke another cigarette and comb your hair
And the light that shines
Paints a trace of sadness on the street
I wait, but I can't seem to get to you

The Whale to nieco dłuższy (lekko ponad pięciominutowy) utwór instrumentalny, który Lynne napisał po obejrzeniu w telewizji filmu dokumentalnego o wielorybach. To nieco bardziej eksperymentalnie brzmiący fragment i ma raczej na celu wprowadzenie niecodzienny klimat. Mogłoby się bez tego obejść, ale buduje bardzo ciekawy nastrój, więc nie będę się kłócił. Niezbyt za tym przepadam jako osobnym tworem, ale jako część całości jest naprawdę znakomity i hipnotyzujący.
Birmingham Blues, zgodnie z tytułem, pojawia się nieco bluesa. Jednak - podobnie jak później z disco - Jeff Lynne gra blues po swojemu. To kolejny bardzo fajny i wpadający w ucho kawałek z fajnymi i niespodziewanymi przełamaniami gitary akustycznej.

I've been across the ocean
To the south sea isles
Yeah, I travelled to the east and west
For miles and miles and miles
And I've been long-gone
Boy, I've got the Birmingham Blues

Across the world (across the world) I've seen
People and places (people and places)
Could be the same (everywhere I've been)
But with a different name

Całym album kończy zwariowane, szalone i wielowymiarowe Wild West Hero. Najpierw delikatne zwrotki, które pozwalają zakładać, że mamy do czynienia z kolejną balladą, jakich wiele. Refreny jednak to zupełnie inna bajka, a mostek to prawdziwa ekspozycja nieposkromionej psychodelii, rodem z Being for the Benefit of Mr. Kite Beatlesów. Sam utwór jest wielowątkowy i absolutnie nie można być pewnym, co się za chwilę wydarzy. Zakończenie równie wspaniale, jak cały longplay.

Ride the range all the day
Till the first fading light
Be with my western girl
Round the fire oh so bright
I'd be the Indians' friend
Let them live to be free
Ridin' into the sun
I wish I could be


Od czego tu zacząć... Zacznijmy od tego, że Out of the Blue to album wybitny w swoim gatunku. I nie przesadzam. To naprawdę solidna porcja muzyki (70 minut), a całość wypada spójnie i nie nudzi. Jasne, że oderwane od peletonu niektóre piosenki może by się i tak nie broniły, a i nie wszystkie kompozycje trzymają poziom. Ale to naprawdę nie ma znaczenia, bo ten album w całości po prostu zachwyca, wciąga, uzależnia i nie pozwala się oderwać. Mimo tak długiego czasu trwania, mamy ochotę do niego wracać i poznawać go na nowo. Ciekawe jest też to, że przy każdym kolejnym przesłuchaniu odkrywamy tu wciąż nowe dźwięki, na które wcześniej nie zwracaliśmy uwagi. Melodyjność tych utworów jest po prostu obezwładniająca. To właśnie dzięki tej płycie ostatecznie utwierdziłem się w przekonaniu, że Jeff Lynne to jeden z niewielu geniuszy muzyki rozrywkowej. Stworzyć tak bardzo zindywidualizowane brzmienie, które jednoznacznie kojarzy się tylko z tobą, a przy tym pisanie z łatwością tylu utworów (i nie mówię tylko o tej płycie), które są tak melodyjne i wpadają w ucho... To po prostu, dla mnie przynajmniej, rzecz nie do ogarnięcia umysłem. Nie będę wskazywał tu kolejnych wspaniałości, które niesie za sobą ta płyta, takich jak brzmienie, kompozycje, wokale, aranżacje i tak dalej. Powiem po prostu, że to najlepsza obok A New World Record płyta Electric Light Orchestra, a zarazem jeden z moich ulubionych albumów wszech czasów, do którego regularnie wracam i nigdy nie mam go dość.

Ocena: 10/10


Out of the Blue: 70:16

1. Turn to Stone - 3:49
2. It's Over - 4:08
3. Sweet Talkin' Woman - 3:49
4. Across the Border - 3:53
5. Night in the City - 4:03
6. Starlight - 4:31
7. Jungle - 3:53
8. Believe Me Now - 1:21
9. Steppin' Out - 4:40
10. Standin' in the Rain - 3:59
11. Big Wheels - 5:32
12. Summer and Lightning - 4:14
13. Mr. Blue Sky - 5:03
14. Sweet is the Night - 3:27
15. The Whale - 5:07
16. Birmingham Blues - 4:23
17. Wild West Hero - 4:45

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...