sobota, 25 kwietnia 2020

"Sounds of Silence" - Simon & Garfunkel [Recenzja]


Prawdopodobnie nigdy nie usłyszelibyśmy o duecie Simon & Garfunkel, gdyby nie niejaki Tom Wilson,. Pośród społeczności studenckiej sporą popularnością cieszył się utwór The Sound of Silence z pierwszego albumu duetu. W tamtym czasie całym światem zachwiał w posadach Bob Dylan swoim utworem Like a Rolling Stone, gdzie ostatecznie porzucił akustyczne folkowe granie na rzecz stricte elektrycznego (chociaż de facto miało to miejsce na płycie Bringing It All Back Home, która poprzedzała Highway 61 Revisited ze wspomnianym przebojem). Tu właśnie pojawia się Tom Wilson - człowiek, który odkrył ów duet i przedstawił go wytwórni, a także twórca muzycznej transformacji Dylana - wpadł na pomysł, by przearanżować The Sound of Silence na nieco bardziej rockową modłę. Dzięki muzykom sesyjnym udało mu się stworzyć zupełnie nową warstwę instrumentalną do starszych wokali Paula i Arta. Co ciekawe, Wilson nie poinformował o swoich zamiarach Simona i Garfunkela. Piosenka ukazała się na singlu we wrześniu 1965 roku i... trafiła na listę Billboard Hot 100. W styczniu 1966 roku sprzedało się już ponad milion egzemplarzy.
Paul i Art postanowili więc ponownie się zjednoczyć i, na fali sukcesu The Sound of Silence, nagrać kolejny album. Wszystko robione było na szybko, więc złożyły się na niego tylko 4 nowe utwory, oczywiście nowa wersja wspomnianej piosenki, jeden cover i utwory, które wcześniej Paul nagrał na swojej solowej płycie The Paul Simon Songbook. CBS wymogło na muzykach, by album nazwać Sounds of Silence, by jeszcze bardziej zwiększyć popularność i poinformować słuchaczy, kto jest odpowiedzialny za nowy materiał. Płytę ukończono w 3 tygodnie i wydano ją w styczniu 1966 roku. Okazała się, zgodnie z przewidywaniami, sporym sukcesem, nieporównywalnym nawet z Wednesday Morning, 3 A.M. Poza The Sound of Silence, album wypromował jeszcze 2 przebojowe single: Homeward Bound (w wersji brytyjskiej) i I Am a Rock, a wśród fanów sporą popularnością do dzisiaj cieszą się także m.in. Kathy's Song i April Come She Will W parze z sukcesem, na duet spadły jednak oskarżenia, że zaprzedali swoje folkowe i akustyczne ideały, na rzecz popularności i komercji. Sam album wydano w dwóch różnych wersjach: brytyjskiej i międzynarodowej. Podstawą do późniejszych wznowień stała się jednak ta druga (na której zabrakło Homeward Bound, które pojawiło się "oficjalnie" dopiero na Parsley, Sage, Rosemary and Thyme), więc to ją tu omawiam.

Przy okazji The Sound of Silence na płycie Wednesday Morning, 3 A.M. napisałem, że dzięki tej piosence mamy duet Simon & Garfunkel. Przy okazji tej wersji warto uściślić: mamy ich dzięki tej aranżacji. Wykorzystano tu starsze wokale, jednak zmieniono kompletnie podkład. Generalnie jest zadeklarowanym przeciwnikiem remiksów i jakiegokolwiek ingerowania w oryginalne wersje utworów; wolę po prostu słuchać je tak, jak pomyślał to sobie autor. W tym przypadku jednak mój pogląd uległ poważnej weryfikacji. Po pierwsze: ciężko powiedzieć, jak Simon chciałby to nagrać; po prostu były wówczas takie warunki i okoliczności, że prawie wszystkie debiutanckie longplaye tego typu nagrywano tylko z towarzyszeniem gitary akustycznej. Po drugie: ta wersja po prostu wybija z butów i wypada nieporównywalnie lepiej od pierwowzoru. Mistrzostwo w każdym calu.

And the people bowed and prayed
To the neon god they made
And the sign flashed out its warning
In the words that it was forming
And the sign said:
"The words of the prophets are
Written on the subway walls
And tenement halls
And whispered in the sound of silence"

Leaves That are Green to utwór, który Paul umieścił wcześniej na swoim solowym debiucie zatytułowanym The Paul Simon Songbook. Nie muszę chyba mówić, że w wersji elektrycznej, i z cichym, delikatnym Garfunkelem w tle, wypada to po prostu znakomicie i lepiej niż w "pierwowzorze". Rewelacyjna, słodko-gorzka w wydźwięku, piosenka.

I was twenty-one years when I wrote this song
I'm twenty-two now but I won't be for long
Time hurries on

And the leaves that are green turn to brown
And they wither with the wind
And they crumble in your hand

Blessed to już jednak premierowa kompozycja, charakteryzująca się nieco bardziej podniosłym klimatem i ekspresyjnymi partiami wokalnymi, z niemal wykrzyczanymi zaśpiewami i mówionymi zwrotkami Paula. Kolejny świetny kawałek.

Blessed are the stained glass, windowpane glass
Blessed is the church service, makes me nervous
Blessed are the penny rockers, cheap hookers, groovy lookers
Oh Lord, why have you forsaken me?

Kathy's Song to piosenka, którą Paul napisał dla swojej ówczesnej dziewczyny, Kathleen Chitty. (Można zobaczyć ją wraz z Simonem na okładce albumu The Paul Simon Songbook). Choć powstały dla niej później jeszcze inne utwory (America, The Late Great Johnny Ace), to właśnie Kathy's Song jest moją ulubioną. Piękny, poetycki tekst, romantyczny, delikatny podkład i solowe wokale Simona.

My mind's distracted and diffused
My thoughts are many miles away
The lie with you when you're asleep
And kiss you when you start your day

And a song I was writing is left undone
I don't know why I spend my time
Writing songs I can't believe
With words that tear and strain to rhyme

Z kolei Somewhere They Can't Find Me to poniekąd kontynuacja (lub może wręcz uaktualniona wersja) Wednesday Morning, 3 A.M. Posiada parę cytatów z tamtej piosenki, jednak wypada zdecydowanie dynamiczniej, pogodniej i optymistyczniej. Muzycy wkładają w jej wykonanie dużo serca, energii i pasji, która wręcz zaraża.

I can hear the soft breathing of the girl that I love
As he lies here beside me asleep with the night
Her hair in a fine mist floats in my pillow
Reflecting the glow of the winter moonlight

Anji to nieco ponad dwuminutowy utwór instrumentalny, gdzie rolę przewodnią gra gitara akustyczna Simona.  To cover piosenki Davy'ego Grahama z początku lat 60. Fajny smaczek, acz raczej nie zostaje na długo w pamięci.
Richard Cory to, napisana przez Simona, nowa wersja poematu o tym samym tytule, napisanego przez Edwina Arlingtona Robinsona. Piosenka opowiada o Richardzie Corym, z perspektywy pracownika jego fabryki. Wychwala on swojego pracodawcę, jednak całość kończy się gorzkim akcentem, tak bardzo typowym dla Paula, które stanowi dość sporą rozbieżność względem oryginalnego liryku. To rewelacyjny dynamiczny numer ze znakomitymi wokalami Simona, mocną gitarą, perkusją i rockowym sznytem.

The papers print his picture
Almost everywhere he goes
Richard Cory at the opera
Richard Cory at a show
And the rumor of his party
And the orgies on his yacht
Oh he surely must be happy
With everything he's got

A Most Peculiar Man to utwór opowiadający historię mężczyzny, który popełnił samobójstwo. Do napisania tego tekstu zainspirował Simona artykuł w gazecie, który opowiadał właśnie o tym wydarzeniu. Paul dołożył do tego tło społeczne, dodał parę gorzkich przemyśleń w swoim stylu, i zrobił z tego kolejną piękną, wzruszającą i delikatną piosenkę, która ujmuje przy pierwszym przesłuchaniu.

He died last Saturday
He turned on the gas
And he went to sleep
With the windows closed
So he'd never wake up
To his silent world
And his tiny room
And Mrs. Riordan says he has a brother somewhere
Who should be notified soon

April Come She Will to jeden z większych przebojów duetu. Z rzeczy technicznych to też najkrótsza piosenka na płycie. Tutaj z kolei rolę wokalisty wiodącego pełni Art i, przyznam się szczerze, przemawia to do mnie o wiele bardziej niż Paul na swojej płycie The Paul Simon Songbook. To urocza, melodyjna i piękna piosenka, która wydaje się wręcz stworzona do piosenkowego i romantycznego wokalu Garfunkela. Przepiękne.

August, die she must
The autumn winds blow chilly and cold
September, I'll remember
A love once new has now grown old

We've Got a Groovy Thing Goin' oparty został w większości na melodii Anji. Dynamiczny, szybki kawałek, który porywa i skutecznie budzi z letargu, w który mógł może nieco wprawić April Come She Will.

Bad news, bad news
I heard you're packing to leave
I come a-running right over
I just couldn't believe it

Album kończymy I Am a Rock, czyli jednym z większych przebojów duetu. Dynamiczny, podniosły i zaraźliwie wręcz chwytliwy numer z uzależniającymi refrenami, których nie sposób zapomnieć i wyrzucić z głowy. Świetna rzecz na zakończenie.

Don't talk of love
Well, I've heard the word before
It's sleeping in my memory
I won't disturb the slumber
Of feelings that have died
If I never loved, I never would have cried

I am a rock
I am an island


Przepaść dzieląca Wednesday Morning, 3 A.M. Sounds of Silence jest wręcz kolosalna. Tam mieliśmy do czynienia z prostym, ascetycznym i dość zachowawczym longplayem typowym dla muzyki folk rockowej. Tutaj mamy dopracowany pod każdym kątem świetny zestaw piosenek, które bronią się każda z osobna, jednocześnie wypadając znakomicie jako zwarta całość. W nowych aranżacjach parę piosenek nabrało nowych barw. Simon okrzepł jako kompozytor (bo jako liryk już wcześniej czuł się całkiem pewnie) i stworzył porcję chwytliwych, wpadających w ucho piosenek. A Art... no cóż, jak to Art, raczy nas na każdym kroku swoim pięknym, czystym i kojącym wokalem, pozostając nieco w cieniu, acz pokazując klasę. To wszystko to po prostu perfekcyjna mieszanka, która umożliwiła Simonowi i Garfunkelowi stworzyć album niemal doskonały i zachwycający pod każdym względem.

Ocena: 9/10


Sounds of Silence: 29:09

1. The Sound of Silence - 3:08
2. Leaves That Are Green - 2:23
3. Blessed - 3:16
4. Kathy's Song - 3:21
5. Somewhere They Can't Find Me - 2:37
6. Anji - 2:17
7. Richard Cory - 2:57
8. A Most Peculiar Man - 2:34
9. April Come She Will - 1:51
10. We've Got a Groovy Thing Goin' - 2:00
11. I Am a Rock - 2:50

2 komentarze:

  1. Trudno cokolwiek dodać do tej recenzji. Zgadzam się w 100 procentach. Ta płyta to niemal The Best... duetu. I chyba nigdy się nie zestarzeje. Wiadomo, tytułowa piosenka to chyba jedna z największych pereł szeroko pojmowanej muzyki popularnej. Z kolei chyba jedną z najbardziej niedocenianych (może zapomnianych) jest dla mnie "The Most Pecular Man", choćby ze względu na wstrząsający tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko pięknie, tylko nie zgodze się, że Anji wypada z głowy. Za mną chodziła kiedyś tak przez dobrych parę dni, mimo że nawet nie ma słów. XD

    OdpowiedzUsuń

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...