czwartek, 27 sierpnia 2020

"Piano Man" - Billy Joel [Recenzja]


Cold Spring Harbor, mówiąc delikatnie, nie okazało się sukcesem. Mimo to, Billy Joel ruszył wraz ze swoim zespołem w trasę, jesienią 1971 roku. Supportował m.in. The Beach Boys, a jego występy zbierały z reguły pozytywne recenzje. Billy, oczywiście, cieszył się z tego, jednak irytowało go, że sam jeszcze nie może wystąpić w charakterze gwiazdy wieczoru. Z entuzjazmem zareagował, gdy zaproszono go, by zagrał na żywo w radiu w Filadelfii (występ ten jest dziś dostępny na Piano Man: Legacy Edition, jako dysk bonusowy). Specjalnie na tę okazję przygotował się do premiery swojej nowej piosenki, Captain Jack. Utwór spodobał się słuchaczom i przez pewien czas był sporym hitem na Wschodnim Wybrzeżu. Na piosenkę natrafił Herb Gordon z Columbia Records i postanowił ściągnąć Joela, widząc potencjał. W 1972 roku Billy podpisał więc kontrakt i przeniósł się do Los Angeles, gdzie miał zamieszkać na kolejne 3 lata. Jako, że życie w Kalifornii nie jest tanie, przez pierwsze pół roku pracował jako pianista w barze, jako Bill Martin. To właśnie na bazie zdobytego tam doświadczenia i odbytych tam rozmów, napisał piosenkę Piano Man.
Prawnie, Billy był jednak wciąż związany z Family Productions, jednak wytwórnia, mocno zniechęcona niepowodzeniem Cold Spring Harbor, z wielką radością odsprzedała swojego Artystę Columbia Records. Z pewnością pluli sobie w brodę, gdy Piano Man okazał się wielkim przebojem. Dla Joela był to moment przełomowy. Zyskał fantastyczne opinie branży muzycznej, sprzedawał się jak marzenie, a tytułowy utwór stał się jednym z największych przebojów muzyka, który po dziś dzień jest obowiązkowym punktem każdego koncertu. Do dziś pokrył się platyną aż sześciokrotnie i uznawany jest za jeden z najważniejszych albumów Billy'ego Joela, dzięki któremu przedostał się do publicznej świadomości.

Już sam początek zaskakuje, gdy mamy w pamięci zawartość Cold Spring Harbor. Tak dynamicznego nagrania próżno było tam szukać. Rytmiczna perkusja, do której po chwili dołączają bas i fortepian, no i oczywiście wokal Joela. Travelin' Prayer to piosenka o bardzo mocnym zabarwieniu country, czego zwieńczeniem zdaje się być solówka na banjo. Dość ciekawie wypada także tekst, w którym podróżnik prosi Boga, by otoczył opieką jego ukochaną, która jest gdzieś daleko. Jednak, reasumując, jest to po prostu udany i szybki numer, który daje niezły rozpęd już od samego początku, a jednocześnie daje do zrozumienia, że Piano Man nie będzie nawet próbował być następcą balladowego i akustycznego Cold Spring Harbor.


Hey Lord, would you look out for her tonight
If she is sleepin’ under the sky
Hey Lord, make sure the ground she’s sleepin’ on
Is always warm and dry
Hey don’t you give her too much rain
But try to keep her away from pain
‘Cause my baby hates to cry


Jako drugi, dostajemy utwór tytułowy. Co tu dużo mówić, Piano Man to po prostu utwór-wizytówka Joela (zresztą jego koncerty z Eltonem Johnem reklamowano hasłem "Rocket Man i Piano Man na jednej scenie") i obowiązkowy punkt każdego koncertu. Tekst został napisany na podstawie obserwacji z półrocznego stażu Billy'ego jako pianisty barowego. Sama historia zresztą opowiadana jest z perspektywy barowego pianisty, a indywidualności nadaje jej fakt, że w tekście pojawia się nawet zwrot do pianisty: "Bill". Warto zaznaczyć, że opisane tu postaci są prawdziwe; barman w barze Joela naprawdę nazywał się John, przy ladzie siadywał Paul, który miał ambicje by zostać znanym pisarzem, a kelnerka to pierwsza żona Billy'ego - Elizabeth, która pracowała w tym barze właśnie jako kelnerka. Przyznam się, że wers "Paul is a real estate novelist" odnosiłem zawsze do Paula McCartneya, który śpiewał w The Beatles, że "I wanna be a paperback writer". Muzycznie, piosenka utrzymana jest w tempie walca, dzięki czemu przybiera wręcz barowy, knajpiany nastrój, a melodia, którą wyśpiewuje Joel, wręcz uzależnia i ciężko się od niej uwolnić. W głowę potrafią wbić się także partie harmonijki i szalenie melodyjne solo Billy'ego na fortepianie. Co ja tu dużo będę pisać, utwór absolutnie nie jest przeceniany i swoim poziomem zasłużył na kult, który się wokół niego wytworzył. Uwielbiam do niego wracać i za każdym razem słucham go z wielką przyjemnością. To chyba jedna z tych piosenek, które nigdy mi się nie znudzą.


It’s a pretty good crowd for a Saturday
And the manager gives me a smile
‘Cause he knows that it’s me they’ve been coming to see
To forget about life for a while

And the piano sounds like a carnival
And the microphone smells like a beer
And they sit at the bar and put bread in my jar
And say “Man what are you doing here?”

Sing us a song you’re the piano man
Sing us a song tonight
Well we’re all in the mood for a melody
And you’ve got us feeling alright


Podobać może się również Ain't No Crime, jednak jak dla mnie, nie dorównuje on dwóm poprzednim utworom. Jest to z pewnością dynamiczny numer z wpadającymi w ucho refrenami, jednak wydaje mi się nieco zbyt monotonny. Przez te 3 minuty po prostu za mało się dzieje, a piosenka nie jest w stanie utrzymać mojej uwagi. No cóż, przynajmniej wykonawczo nie mam jej nic do zarzucenia, bo wykonana jest naprawdę z werwą.


You got to open your eyes in the morning
Nine o’clock comin’ with out any warnin’
And you gotta get ready to go
Well now you tell me you love somebody
And you’ll love ’em forever
You may love ’em forever
But you won’t like ’em all of the time
Well now you tell me you need somebody for the rest of your life
You might have somebody
But you won’t want ’em ev’ryday


O wiele bardziej podoba mi się natomiast You're My Home, które spokojnie mogłoby znaleźć się na Cold Spring Harbor. Sama kompozycja napisana była przez Billy'ego dla jego ówczesnej żony, Elizabeth, jako prezent walentynkowy. Co ciekawe, napisał ją dla niej tylko dlatego, że po prostu nie stać go było na inny prezent, i sytuacja finansowa jedyne co pozwoliła mu jej dać, to piosenkę. Napisał więc poruszającą i szczerą balladę o delikatnej, acz wpadającej w ucho, linii wokalnej i pięknym tekstem pełnym młodzieńczego, żarliwego uczucia. Można się wzruszyć.


When you touch my weary head
And you tell me everything will be alright
You say use my body for your bed
And my love will keep you warm throughout the night
Well, I’ll never be a stranger
And I’ll never be alone
Wherever we’re together that’s my home


Jak sam wspomina, Joel miał wtedy wielkie ambicje. Do tego stopnia, że po wydaniu pierwszej płyty - która, przypomnijmy, poradziła sobie bardzo słabo - liczył, że spłyną do niego propozycje napisania muzyki do filmu. Nic takiego się jednak nie stało, więc "sam sobie napisał muzykę, która mogłaby trafić do filmu", a także napisał tekst, w którym opowiedział swoją wersję przygód Billy'ego Kida. Tak właśnie powstała piosenka The Ballad of Billy the Kid. Billy chciał zmierzyć się tu z tekstem impresjonistycznym, stąd tyle tu nazw miejscowości i regionów, a także niezwykle obrazowe opisy. Oczywiście, historia tu opisywana nie ma nic wspólnego z prawdziwymi losami rewolwerowca znanego jako Billy Kid. Muzycznie jednak da się usłyszeć tu fascynację westernami i ścieżkami dźwiękowymi choćby Ennio Moricone. Utwór trwa prawie 6 minut, jednak absolutnie nie ma co narzekać tu na nudę. Mamy tu przepiękną, orkiestrową aranżację, dynamiczne przerywniki, no i oczywiście znakomite wokale. Słowem: kolejny bardzo udany utwór.


From a town known as Wheeling West Virginia
Rode a boy with a six-gun in his hand
And his daring life of crime made him a legend in his time
East and west of the Rio Grande
Well he started with a bank in Colorado
In the pocket of his vest a Colt he hid
And his age and his size took the teller by surprise
And the word spread of Billy the Kid


Worse Come to Worst rozpoczyna typowo rockandrollowo-country riff, który po chwili rozwija się w nieco, powiedzielibyśmy wręcz, "biesiadną" aranżację. Niestety, piosenka ta jest raczej średnio ciekawa, a mnie nawet irytuje jej infantylność. Szkoda, że po raz kolejny: na dwie dobre piosenki, przypada trzecia - nieudana.


I don't know how but sometimes I can be strong
And if I don't have a car I'll hitch
I got a thumb and she's a son of a bitch
I'll do my writing on my road guitar
And make a living at a piano bar
Oh worse comes to worse I'll get along
I don't know how but sometimes I can be strong


Na szczęście po tej słabej piosence znów mamy coś zdecydowanie lepszego. Stop in Nevada charakteryzuje się balladowymi, wolnymi zwrotkami, które po chwili przełamują dynamiczne i chwytliwe refreny, których melodia wpada w ucho i ciężko się od niej uwolnić. Oczywiście, znów mamy tu aranżację mocno osadzoną w country, no i odrobinę gospelu w refrenach. Słowem: czego tu nie ma.


And though she finds it hard to leave him
She knows it would be worse to stay
He wouldn’t understand the reasons
That make a woman run away


If I Only Had the Words (To Tell You) to już jednak typowe, balladowe granie. Jeśli ktoś miałby więc ochotę na love song, to jest to zdecydowanie najlepsza pozycja na tej płycie. Nie ma tu absolutnie mowy o żadnej ckliwości, bądź też patosie; to po prostu przepiękna melodia i szczere, rozbrajające słowa wyśpiewane przejmująco przez Joela. No i te ciche smyczki w tle...


If I never find the song to sing you
If you always find it hard to comprehend
Well you know there wouldn’t be much meaning
If I had to sing those tired words again
Life goes on and on, and tonight will soon be gone
But if we try we can be sure


To aż śmieszne, że znów, po dwóch bardzo dobrych piosenkach, pojawia się rzecz słabsza. Na szczęście Somewhere Along the Line nie jest tak odstające jak Ain't No Crime czy Worse Come to Worst, jednak spadek poziomu jest widoczny bez dwóch zdań. Mamy tu po prostu zgrabną kompozycję, która niestety niczym się nie wyróżnia.


Hey it’s good to be a young man
And to live the way you please
Yes a young man is the king of ev’ry kingdom that he sees
But there’s an old and feeble man not far behind
Oh that surely will catch up to him
Somewhere along the line
That surely will catch up to him
Somewhere along the line


Na sam koniec dostajemy Captain Jack, czyli - można powiedzieć - piosenkę-sprawcę całego zamieszania, które się wytworzyło wokół Joela. Sam utwór był bardzo krytykowany po wydaniu płyty, ponieważ opowiada o człowieku zażywającym narkotyki, a także mającym niezdrowe zainteresowania seksualne i objawiającym fascynację pornografią. Billy bronił się jednak, mówiąc że jest to piosenka piętnująca takie zachowania, szczególnie że w tym tekście główny bohater pokazany jest jako osoba żenująca i godna politowania. Na pomysł napisania piosenki wpadł, siedząc przy oknie i wpatrując się w ulicę, gdy spostrzegł nastolatków kupujących heroinę od dealera, który nosił ksywę "Kapitan Jack". Tak właśnie w jego głowie narodził się pomysł na ten utwór. Muzycznie, jest to rzecz naprawdę interesująca. Mimo, że niewiele się tu na pozór dzieje, to te 7 minut zleciało w mgnieniu oka. Znakomicie stopniowane napięcie wybuchające przy okazji refrenów, świetna melodia, no i ten tekst. 


Saturday night and you’re still hangin’ around
You’re tired of livin’ in your one horse town
You’d like to find a little hole in the ground for a while

So you go to the village in your tie-dye jeans
And you stare at the junkies and the closet queens
It’s like some pornographic magazine, and you smile

But Captain Jack will get you high tonight
And take you to your special island
Captain Jack will get you by tonight
Just a little push ‘n’ you’ll be smilin’



Mimo, że Piano Man okazało się dla Billy'ego Joela wielkim sukcesem i bez wątpienia słychać na nim progres, to jednak je stawiam go na równi z wydanym wcześniej Cold Spring Harbor. Przede wszystkim znalazło się tu miejsce dla aż dwóch słabych i jednego słabszego utworu, co jednak jest już zbyt rzucające się w oko. Poza tym, jeśli wyłączyć Piano Man, The Ballad of Billy the Kid i Captain Jack, to Joel nie proponuje nam tu nic nowego. Nie znaczy to jednak, że nie lubię np. ballad (You're My Home i If I Only Had the Words (To Tell You)). Bardzo lubię, jednak takie coś słyszałem już na Cold Spring Harbor. Pozostałe piosenki, mocno naznaczone stylem country są "po prostu" w porządku. A jednak, nie da się ukryć, że całościowo Piano Man robi niemałe wrażenie na słuchaczu i nie pozwala się od niego oderwać. Ewidentnie należy zauważyć progres Joela jako kompozytora i większą śmiałość w odchodzeniu od schematów, a także pochwalić należy klarowną i przestrzenną produkcję, która Cold Spring Harbor zostawia daleko w tyle (chociaż konkurować z tamtym brzmieniem, to - umówmy się - średni zaszczyt). Kończąc więc: na Piano Man widać progres, ale nie na tyle znaczący, bym mógł uznać go za rzecz bijącą na głowę Cold Spring Harbor. Mimo, że wydaje się być bardziej "do przodu", to w moim sercu oba te albumy stawiam na jednakowym poziomie.

Ocena: 8/10


Piano Man: 42:51

1. Travelin' Prayer - 4:16
2. Piano Man - 5:37
3. Ain't No Crime - 3:20
4. You're My Home - 3:14
5. The Ballad of Billy the Kid - 5:35
6. Worse Come to Worst - 3:28
7. Stop in Nevada - 3:40
8. If I Only Had the Words (To Tell You) - 3:35
9. Somewhere Along the Line - 3:17
10. Captain Jack - 7:15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...