niedziela, 9 grudnia 2018

"Elton John" - Elton John [Recenzja]


Gus Dudgeon, producent Eltona Johna, który współpracę z nim rozpoczął właśnie przy tej płycie, miał powiedzieć wiele lat później, że docelowo ta płyta wcale nie miała być pełnoprawnym albumem Eltona, tylko zbiorem taśm demo dla innych artystów, którzy mieliby wykonywać piosenki Johna napisane wspólnie z Bernie Taupinem. Dobrze jednak, że tak się nie stało, bo gdyby Elton nie został wokalistą, stracilibyśmy jeden z najwybitniejszych głosów muzyki rozrywkowej. 
Ten album wiele ludzi uznaje za właściwy debiut piosenkarza. Nie tylko ze względu na tytuł, który może to sugerować, ale został on też wydany na całym świecie, podczas gdy Empty Sky w Stanach Zjednoczonych pojawiło się dopiero w 1975 roku, a więc gdy Elton był już gwiazdą o ugruntowanej pozycji.
Elton na początku lat 70. podczas występów zaczynał już zdumiewać publiczność. Jeszcze nie kostiumami, ale absolutnie szalonym i nieujarzmionym zachowaniem. Podczas gry na fortepianie skakał, padał na kolana, podskakiwał, a zdarzało mu się nawet wskakiwać na instrument. Z taką energią na fortepianie nie grał nikt od czasów Jerry'ego Lee Lewisa w latach 60. 
Słychać na albumie, że Elton obrał już kierunek. Zaczął tworzyć bardziej wpadające w ucho melodie, śpiewa także odważniej. Poszedł też bardziej w kierunku rocka symfonicznego niż psychodelicznego, co - jak się okazało - leży mu o wiele bardziej. Zauważyli to nie tylko słuchacze (pierwsze miejsca list przebojów na całym świecie i pierwszy wielki międzynarodowy hit Eltona), ale i krytycy, którzy wysoko ocenili dokonanie Johna. Elton otrzymał też pierwsze w swojej karierze dwie nominacje do nagrody Grammy, w kategoriach Album of the Year i Best Pop Vocal Performance - Pop.

Album rozpoczyna się od pierwszego i prawdopodobnie największego przeboju w karierze Eltona, czyli od utworu Your Song. Jego popularność jest całkowicie zrozumiała, gdyż ma on piękną melodię i świetny tekst Taupina. Piosenka od lat zajmuje czołowe pozycje w rozmaitych zestawieniach na najlepsze utwory miłosne wszech czasów. Subtelne smyczki w tle dodają elegancji oszczędnemu, a pełnemu emocji wokalowi Eltona. Wielki utwór i, ośmielę się to powiedzieć, jedno z największych dzieł muzyki rozrywkowej. Nigdy się nie zestarzeje.

And you can tell everybody, this is your song
It may be quite simple but now that it's done
I hope you don't mind, I hope you don't mind
That I put down in words
How wonderful life is while you're in the world

Kolejny utwór, I Need You To Turn To, otwiera Elton grający tym razem na klawesynie. Po wyśpiewaniu pierwszej zwrotki instrument ten jednak ustępuje miejsca pięknie zaaranżowanym smyczkom i John ponownie czaruje kolejną przepiękną balladą, która nie stała się jednak przebojem, czego jednak nie do końca rozumiem, gdyż absolutnie nie można odmówić jej uroku. Kolejny piękny utwór.

And I wonder sometimes and I know I'm unkind
But I need you to turn to when I act so blind
And I need you to turn to whel I lose control
You're my guardian angel who keeps out the cold

Elton udowadnia jednak, że potrafi dać do pieca w trzecim utworze, którym jest Take Me To The Pilot. Rozpoczyna się solową, dynamiczną partią fortepianu, by po chwili uderzyć orkiestrową kanonadą i między kolejnymi zwrotkami wrócić do solowego pianina. Kolejny przebój, do którego Elton w późniejszych latach lubił wracać. Sam wokalista przyznał jednak, że pomimo upływu lat, wciąż nie ma pojęcia, o czym jest ten tekst, a nie chce pytać Taupina, gdyż boi się, że gdyby poznał sens, źle by go zaśpiewał.

If you feel that it's real
I'm on trial
And I'm here in your prison
Like a coin in your mint
I am dented and spent with high treason

No Shoestrings on Louise jest utrzymany w raczej średnim tempie i bardziej niż dynamiczny jest po prostu pozytywny. Niestety jest też najmniej wyróżniającym się utworem na płycie, jednak nie znaczy to, że jest słaby. Bynajmniej. Momentami przypomina mi nieco styl country, mimo że gdyby się nad tym zastanowić, z tym stylem muzycznym piosenka ta ma niewiele wspólnego. Świetny utwór, jednak w otoczeniu takich sztosów kompozytorskich i wykonawczych nieco blaknie.

So ride in the line shake yourself by the hand
Live your life inside a paper can
But you'll never get to pick and choose
She's bought you and sold you
There ain't no shoestrings on Louise

Elton wraca do swojego balladowego oblicza ponownie w First Episode at Hienton, gdzie pojawia się syntezator Mooga, nadając piękna temu utworowi. Partia orkiestrowa jest poruszająca już sama w sobie, a w połączeniu z głosem Eltona tworzy zapewne jeden z najpiękniejszych utworów płyty. Moim zdaniem jednak piosenka ma jedną wadę; po tak pięknej melodii w zwrotce wokalista psuje ją nieco zbyt infantylnym refrenem, który jest po prostu pójściem na łatwiznę.

No more to roam on the snow hills of Hienton
Undecided with the guardians of the older generation
A doormat was a sign of welcome
In the winter months to come
And in the summer laughing
Through the castle ruins we'd run

W Sixty Years On kluczową rolę odgrywają harfa i poruszająco smutny tekst Taupina, który w połączeniu z majestatyczną kompozycją Johna tworzą zapewne najbardziej dołujący, ale i wybitny utwór tego autorskiego duetu. Powoli narastające smyczki, harfa i śpiew Eltona. Bardzo ciekawe jest też delikatne i patetyczne poderwanie się melodii w środku. Wybitny utwór, który zostaje w naszych głowach już na zawsze, głównie ze względu na emocje, jakie potrafi wzbudzić.

Who'll walk me down to church when I'm sixty years of age
When the ragged dog they gave me has been ten years in the grave
And senorita play guitar, play it just for you
My rosary has broken and my beads have all slipped through

(...)
And the future you're giving me holds nothing for a gun
I've no wish to be living sixty years on

Kolejny przebój z tej płyty, to nieco żywszy Border Song. Posiada jeden z najbardziej enigmatycznych tekstów Taupina i pokazuje wokalny kunszt Eltona. Zmienny klimat, aranżacja kładąca co chwila nacisk na inny aspekt instrumentacji. Utwór do swojego repertuaru włączyła nawet Aretha Franklin, jednak moim zdaniem nic nie zastąpi żywiołowej interpretacji Eltona. Świetna jest też nagła zmiana melodii i wyśpiewywany na końcu wers "He's my brother/Let us leave in peace" zaimprowizowany przez samego piosenkarza.

Holy Moses let us live in peace
Let us strive to find a way to make all hartred cease
There's a man over there, what's his colour I don't care
He's my brother, let us live in peace

The Greatest Discovery to zapewne najlepszy tekst Taupina na płycie i jedna z najpiękniejszych piosenek, jakie stworzył razem ten duet. Piękny wstęp na wiolonczeli, do której dochodzą po chwili inne smyczki buduje przez minutę nastrój, a zaraz już Elton zaczyna śpiewać tekst o narodzinach młodszego braciszka. Nawet jeśli nie wiemy, o czym śpiewa, porusza nas to, gdyż melodia jest przepiękna, a głos Eltona - jakby nieśmiały, wycofany, ale i delikatny, wzruszony - wspaniale ją uzupełnia. Podniosły, ale i zarazem intymny moment na płycie; jeden z najlepszych. Elton dopiero po wielu latach wrócił do tej kompozycji i to tylko na solowych koncertach, gdy jedynym podkładem muzycznym dla niego był własny fortepian.

In those silent happy seconds
That surrounds the sound of this event
A parent smile is made in moments
They have made for you a friend

And all you ever learned for them
Until you grew much older
Did not compare with when they said
This is your brand new brother

Kolejny utwór to najbardziej żywiołowy kawałek płyty, czyli The Cage. Ma prostą budowę, wpadające w ucho refreny i wesołą melodię. To jakby zapowiedź tego, co Elton miał robić w latach 70. Dobry utwór, ale jednak wypełniacz. Nie ma szans na zapamiętanie, gdy jest się otoczonym takimi dziełami.

Have you ever lived in a cage
Where you live to be whipped and to be tamed
For I've never loved in a cage
Or talked to a friend or just waved

Godzinami za to można mówić o wieńczącym album The King Must Die. Tajemniczy i mroczny riff fortepianowy rozpoczyna kompozycję i dopiero po minucie do śpiewu Eltona i fortepianu dołączają inne instrumenty. Bardzo ciekawa budowa utworu jest dopełniona przez kolejny świetny tekst Taupina.

And sooner or later
Everybody's kingdom must end
And I'm so afraid your courtiers
Cannot be called best friends

Ceasar's had your troubles
Widows had to cry
While mercenaries in cloisters sing
And the king must die

W pewnym momencie następuje eskalacja budowanego napięcia i po chwili następuje wyciszenie i powrót do pierwszego motywu. Następnie znowu wybuch napięcia i podniosłe, przewrotne zakończenie utworu. Jest to piosenka wybitna i niesłusznie zapomniana. Najlepszy utwór albumu, który wciąż wzbudza dreszcze. Godne domknięcie tego pierwszego z wielu płytowych dzieł Eltona Johna.


Niesłusznie album ten jest zapomniany. Pokazuje to też, jak bardzo postać Eltona jest skrzywdzona w publicznej świadomości. Znane jest tylko Your Song, a reszta wybitnego materiału została pominięta. Elton w powszechnej świadomości znany jest tylko, jako twórca prostych, wesołych, popowych piosenek, ewentualnie kilku ballad, a zapomina się o jego początkach, kiedy tworzył rzeczy naprawdę wybitne i o wiele wyższych lotów niż I'm Still Standing czy Nikita.
Elton John wyciągnął wnioski po bardzo słabym Empty Sky, gdzie widać było jedynie przebłyski jego nadzwyczajnego talentu. Nagrał album wybitny, który trzyma przez większość czasu równy poziom. Wysmakowane aranżacje, piękny głos Eltona i niebanalne kompozycje. Wszystko, czego potrzeba by stworzyć album wielki. I takim też albumem jest bez wątpienia Elton John. A to był dopiero początek...

Ocena: 9/10


Elton John: 39:27

1. Your Song - 4:02
2. I Need You to Turn To - 2:35
3. Take Me to the Pilot - 3:47
4. No Shoe Strings on Louise - 3:31
5. First Episode at Hienton - 4:48
6. Sixty Years On - 4:35
7. Border Song - 3:22
8. The Greatest Discovery - 4:12
9. The Cage - 3:28
10. The King Must Die - 5:23

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...