piątek, 21 grudnia 2018

"Lonely And Blue" - Roy Orbison [Recenzja]


Swoją pierwszą gitarę dostał już w wieku 6 lat i plotka głosi, że nauczył się na niej grać tylko dlatego, by móc siedzieć do późna z dorosłymi i nie chodzić wcześnie spać. Roy Orbison, bo o nim mowa, urodził się 23 kwietnia 1936 roku w stanie Teksas, gdzie, mimo licznych przeprowadzek, razem z rodziną osiedlili się ostatecznie na stałe. Tam skończył szkołę średnią i, co ważniejsze z punktu widzenia muzyki rockandrollowej, założył swój pierwszy zespół o nazwie The Wink Westerners. Udało im się nawet zdobyć lokalny rozgłos.
Po ukończeniu liceum Orbison wyjechał na studia do Denton, jednak przeniósł się niedługo potem do Odessy, by być bliżej zespołu. Ostatecznie w 1956 roku porzucił studia, gdy grupie, nazywającej się już teraz The Teen Kings, udało się podpisać kontrakt z wytwórnią muzyczną, który zawdzięczali poniekąd Johnny'emu Cashowi. Podczas sesji mieli także możliwość poznać Buddy'ego Holly'ego i samego Elvisa Presleya.
Pierwszym ich przebojem stał się duet z Jamesem Morrowem, Ooby Dooby, lecz kolejne utwory The Teen Kings nie cieszyły się taką popularnością, a w grudniu zespół się rozpadł. Orbison musiał więc rozpocząć samodzielną karierę, a jego pierwszym solowym albumem był Lonely And Blue.


Płyta rozpoczyna się jednym z największych przebojów Roya Orbisona, czyli Only the Lonely (Know the Way I Feel). Jest to typowa dla tego artysty ballada świetnie odzwierciedlająca rockandrolla swoich czasów. Utwór praktycznie w ogóle się nie zestarzał i do dzisiaj brzmi znakomicie. Już tutaj Orbison prezentuje nam typowy dla siebie styl, który konsekwentnie będzie prowadził przez całą swoją karierę. Nie miał on bowiem zbyt dobrej prezencji scenicznej, ani charyzmy, więc postanowił, że wykorzysta to, śpiewając piosenki miłosne, lecz - co nietypowe dla tamtych czasów - z perspektywy odrzuconego. Only the Lonely jest pierwszym przykładem tego stylu i zarazem jednym z najlepszych. Jeśli ktoś chciałby poznać styl Orbisona, polecam zacząć swoją przygodę z tym artystą od tego właśnie utworu.


Only the lonely
Know the heartaches I've been through
Only the lonely
Know I cry and cry for you 

Maybe tomorrow
A new romance
No more sorrow
But that's the chance

You gotta take
If your lonely heart breaks
Only the lonely

W podobnym nastroju utrzymany jest następujący po nim Bye Bye Love. Jest to ponownie piosenka smutna, lecz nie rzewna, choć na to mógłby wskazywać tekst.

Bye bye love bye bye happiness
Helo loneliness I think I'm gonna cry
Bye bye my love goodbye
There goes my baby with someone new
She sure looks happy I sure am blue

She was my baby till he stepped in
Goodbye to romance that might have been
Bye bye love bye bye sweet caress
Hello emptiness I feel like I could die
Bye bye my love goodbye

Tytuł albumu nie jest przypadkowy, gdyż także utwór Cry jest utrzymany w, nawet nie podobnym, lecz identycznym tonie. Ma może nieco słabszą linię melodyczną, ale za to przepiękny aranż smyczków. Mi piosenka przypadła do gustu nieco mniej niż poprzednie dwie, ale trzyma poziom.

If your sweetheart sends a letter of goodbye
It's no secret you'll feel better if you cry
When waking from a bad dream
Don't you sometimes think it's real?
But it's only false emotions that you feel

Odrobinę energii wnosi Blue Avenue, która ma odrobinę żywsze tempo. Tekstowo to wciąż użalanie się nad utraconą miłością; muzycznie jest nieco żywiej, jednak bardzo dobrze, że Orbison nie porzuca całkiem budowanego od początku klimatu. Świetny numer.

Blue Avenue
Where I spend my lonely days without you
Blue Avenue
Why did you go and tell me we were through?

You've stolen my heart and my love
And now you say we're through
I'm walkin' down
Yeah, walkin' down on Blue Avenue

I Can't Stop Loving You, to już utwór, który z powodzeniem mógłby znaleźć się na dowolnej płycie Elvisa. Orbison nawet przybiera podobną manierę, jak Presley, nie tracąc jednak swojego niepowtarzalnego stylu. 

Those happy hours that we once knew
Though long ago, still make me blue
They say that time heals a broken heart
But time has stood still since we've been apart
I can't stop loving you
So I've made up my mind
To live in memory
Of old lone-some times

Come Back To Me (My Love) kontynuuje ciąg rzewnych utworów płyty. Piosenka ta wyróżnia się od poprzednich w zasadzie jedynie saksofonem, który towarzyszy nam przez cały utwór, tworząc w tle ciekawy nastrój. Ale poza tym niewiele tu się dzieje.

16 years ago today early one Sunday morn
Just before the break of day a cute little girl was born
From that very moment on her life's been gay and free
Laughing eyes and loving ways as sweet as she could be

W utworze Blue Angel partie smyczków tworzą nastrój rodem ze ścieżki dźwiękowej wzruszającej komedii romantycznej, a Orbison popisuje się tu swoim nietuzinkowym głosem, śpiewając parokrotnie nawet falsetem! Jeden z moich ulubionych numerów na płycie.


Well love's precious flame can just burn in vain
But you're not to blame
You thought love was a game and it's oh such a shame
But don't you cry, don't sigh, I'll tell you why
I'll never say goodbye blue angel

Jeżeli Blue Angel byłby świetny w scenie pocałunku, bądź też oświadczyn, tak Raindrops nadawałby się do sielankowej scenie tańca w deszczu. Oczywiście tylko muzycznie, gdyż tekst wciąż opowiada o, a jakże!, niespełnionej miłości. Ta piosenka różni się jednak od reszty, in plus rzecz jasna. Melodia nadaje tekstowi nieco dystansu, a inteligentnie wkomponowane chórki dodają mu oryginalności. Mój ulubiony utwór z albumu.

You've stolen my love and my heart away
Raindrops, raindrops
And I'll feel the same for the rest of my days
Raindrops, raindrops
Well I've tried yes I've tried I want you to know
I did what you asked I loved you so
But I knew in my heart it wouldn't be long
Till I'd look up and you'd be gone

Jeżeli jednak poczulibyśmy się nieco zbyt radośnie, Roy Orbison proponuje nam knajpianą balladę o interesującym tytule, I'd Be a Legend (In My Time) z bardzo ciekawym tekstem i angażującym solo trąbki.

If heartaches brought fame
In loves crazy game
I'd be a legend in my time

If they gave gold statuettes
For tears and regrets
I'd be a legend in my time

But they don't give awards
And there's no praise or fame
For a heart that's been broken
Over love that's in vein

Potęgę swojego głosu w pełni Orbison ujawnia na I'm Hurtin', gdzie przechodzi od niskich rejestrów aż po falset, a miejscami potrafi nawet porządnie krzyknąć. Partie wokalne Orbisona pozwalają utworowi wybić się z reszty peletonu, ale tylko one, gdyż reszta jest dokładnie taka jak reszta płyty.


You walked away, the pain begain
I knew I'd never love again
Seems to me my destiny
Is to be just hurtin', yeah hurtin

 To co w takim razie powiedzieć o Twenty-Two Days? Najbardziej zachowawcza rzecz albumu, gdyż nie ma tu absolutnie nic, o co można by się uchem zaczepić. Nie można tu wspomnieć o czymś, czego Roy nie zagrałby już wcześniej. Po prostu dobrze. Jest, ale jakby nie było, płyta by specjalnie nie ucierpiała. 

And it's been 22 lonely blue days without a word from you
And 44 million more tears I've cried since you walked through that door
The dreams that we share are gone forever but I still have a little hope in my heart
Is this the way it ends? Are we to be both friends? Oh I can't go on if we're to be apart

Album zamyka I'll Say It's My Fault. Prawdopodobnie jest to najsmutniejszy utwór krążka. Tak, Orbison zaskoczył i na sam koniec zaserwował nam najsmutniejszy i najrzewniejszy cios, jaki miał w rękawie. Płytę o smutku i niespełnionej miłości kończy w wielkim stylu.

I'll say it's my fault
I'll take all the blame
I'll say I was wild
When I should have been tame

I'll say it's my fault
I'll give a good show
I'll say I'm a needle
That just wouldn't sew


Roy Orbison w chwili wydania debiutu miał już pomysł na siebie i swoje emploi. Chciał być "tym od rzewnych ballad". I tak właśnie zrobił. Swój pierwszy, półgodzinny album, naładował po brzegi ckliwymi melodiami. Znalazł się tu jego pierwszy hit (Only The Lonely), a reszta utrzymana jest w jednym klimacie. Na plus można zaliczyć bez wątpienia to, że materiał prezentuje równy poziom od początku do końca. Orbison miał niebywałe ucho do pięknych melodii, a także przepiękny i mocny głos, który idealnie się do nich nadawał. Minusy? Jak najbardziej są, by wymienić tylko jednowymiarowość utworów, powtarzalność czy infantylność, ale to zupełnie bez znaczenia. Ta płyta jest na tyle przyjemna w odbiorze, jak tylko przyjemna może być płyta o utraconej miłości.

Ocena: 7/10


Lonely and Blue: 28:33

1. Only the Lonely - 2:26
2. Bye Bye Love - 2:14
3. Cry - 2:41
4. Blue Avenue - 2:20
5. I Can't Stop Loving You - 2:43
6. Come Back to Me (My Love) - 2:27
7. Blue Angel - 2:51
8. Raindrops - 1:53
9. (I'd Be) A Legend In My Time - 3:08
10. I'm Hurtin' - 2:43
11. Twenty-Two Days - 3:07
12. I'll Say It's My Fault - 2:21

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...