czwartek, 9 maja 2019

"Red Rose Speedway" - Paul McCartney & Wings [Recenzja]


W 1971 roku w skład grupy Wings wchodzili Paul i Linda McCartney, Denny Seiwell (perkusista) i Denny Laine (gitarzysta). W tym składzie zespół nagrał swój pierwszy album długogrający (dla Paula był to już trzeci krążek po rozpadzie Beatlesów), Wild Life. 24 stycznia 1972 dołączył do nich kolejny gitarzysta, Henry McCullough. W tym składzie wyruszyli w trasę po brytyjskich uniwersytetach, spontanicznie koncertując także w Europie.
W lutym zespół wydał singiel Give Ireland Back To the Irish (umieszczony na wznowieniu kompaktowym płyty Wild Life), który był politycznym manifestem-reakcją na brutalne stłumienie protestu, który odbył się 30 stycznia 1972 roku ("krwawa niedziela"). Piosenka została szybko zbanowana przez radio BBC i osiągnęła w Wielkiej Brytanii zaledwie 16. pozycję na listach przebojów (chociaż w Irlandii i Hiszpanii trafiła na szczyty notowań). Jako sarkastyczną reakcję na wspomniany zakaz emisji, Wingsi wydali - jako swój kolejny singiel - leciutką i prostą piosenkę dla dzieci, Mary Had a Little Lamb. Utwór ten poradził sobie lepiej tylko w nieznacznym stopniu. Kolejnym kontrowersyjnym singlem okazał się Hi, Hi, Hi zawierający seksualne aluzje, co zaowocowało ponownym banem (zamiast tego, w radiach puszczano stronę B, C Moon). Singiel dotarł jednak do wysokiego, 5. miejsca brytyjskich list przebojów.
Po zmianie nazwy zespołu z Wings na Paul McCartney & Wings (Paul tłumaczył tę decyzję tym, że  ich pierwszy longplay nie sprzedawał się, bo nie było na okładce jego nazwiska), muzycy wzięli się w marcu 1972 roku za nagrywanie następcy Wild Life. Co ciekawe, początkowo album był planowany jako wydawnictwo dwupłytowe. Ze względów komercyjnych, i by ograniczyć koszty wydawnicze, Paul zdecydował się jednak na ograniczenie listy utworów, w wyniku czego całość zmieściła się na jednym krążku. Na płytę trafiły 2 utwory napisane przez McCartneya podczas sesji do Ram, kiedy zespół Wings jeszcze nie istniał (Get On the Right Thing oraz Little Lamb Dragonfly). Podczas sesji do tej płyty nagrano także takie utwory jak Live And Let Die (motyw przewodni do filmu z Jamesem Bondem o tym samym tytule), I Would Only Smile (wykorzystanym później przez Laine'a na jego solowym albumie), a także Mama's Little Girl (który McCartney umieścił na stronie B singla Put It There w 1990 roku). 

Big Barn Bed został poniekąd zapowiedziany już na albumie Ram w piosence Ram On, a konkretnie w jej drugiej odsłonie. Paul wyśpiewuje tam pierwsze 2 wersy tej piosenki, z tym że tam sprawia to wrażenie luźnej improwizacji. Tutaj mamy już do czynienia z jak najbardziej dopracowanym utworem. Niesie on ze sobą masę pozytywnej energii, a chwytliwy refren po prostu musi uzależniać. Zwraca uwagę delikatne i krótkie solo gitarowe, a także nad wyraz zgrabne wokale Paula, który śpiewa tu powściągliwie, ale jednocześnie nie boi się odlecieć wokalnie na parę chwil, by po chwili jak gdyby nigdy nic wrócić do poprzedniego, dość zachowawczego frontu śpiewania. Może ambicji tu za grosz, ale otwieracz jak najbardziej udany.

Who you gonna weep on?
Who you gonna sleep on?
Who you gonna creep on next?

Weeeping on a willow
Sleeping on a pillow
Leaping armadillo, yes

My Love to jedyny większy przebój z tej płyty, ale za to jaki! Jest to jedna z pierwszych przesłodzonych (tutaj w dobrym tego słowa znaczeniu) miłosnych ballad Paula. Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z godnym następcą Maybe I'm Amazed, chociaż - rzecz jasna - mu nie dorównującym. Delikatna melodia, emocjonalny wokal McCartneya, no i wspaniała solówka na gitarze. Początkowo miał zagrać ją Paul i miał na nią zupełnie inny pomysł. Do studia wszedł jednak Henry McCoullough i zapytał, czy on nie mógłby spróbować coś tu sklecić, po czym sięgnął po gitarę i zagrał dziś powszechnie znane solo. McCartneyowi spodobało się ono o wiele bardziej niż to, które sam sklecił i ustąpił mu miejsca na płycie. Wracając jednak do samego kawałka: nad wyraz udana i przepiękna rzecz.

Don't ever ask me why
I never say goodbye to my love
It's understood
It's everywhere with my love
And my loves does it good

Get On the Right Thing to utwór napisany przez Paula podczas sesji do Ram, sprzed powstania zespołu Wings. Dopiero jednak na tej płycie postanowił po niego sięgnąć i przyznam się szczerze, że pasuje tu jak ulał. Jest to jeden z bardziej kolorowych i zarażających optymizmem numerów McCartneya. Zaczyna się niepozornie, miło pulsującym basem i wtrącanymi co jakiś czas akordami fortepianu. Potem Paul zaczyna śpiewać dość mało melodyjną zwrotkę, lecz po chwili piosenka się rozwija i wraz z wejściem refrenu śpiewanego przez kobiece głosy, wszystko już gra. Brzmi to może bardziej jak demo, niż jak profesjonalnie nagrany utwór, ale usprawiedliwiam to faktem, że chciano tu uchwycić pierwotną i niczym jeszcze nie stępioną energię wynikającą z pierwotnego wykonu. Nie będę marudzić, bo piosenka jest naprawdę przyjemna i fajnie się tego słucha, chociaż muszę jednak oddać sprawiedliwość, że jest to najsłabszy numer płyty.

All at once you get sound in your ears
And your cloud disappears into yellow
Well you know they were wrong
Get on the right thing
Well you knew it all along
Get on the right thing
Believe me its so beacause I happen to know

One More Kiss to chyba najbardziej beatlesowski numer albumu. Delikatna, optymistyczna piosenka utrzymana w średnim tempie. Nie wiem, czemu ale kojarzy mi się bardzo z dokonaniami Ringo. Może to przez stylistykę country, a może przez niezbyt dużą rozpiętość dźwięków na wokalu. Przypomina to trochę przyśpiewki, które Paul serwował nam na swoim debiutanckim McCartney. Jest bardzo przyjemnie, ale nic z tego nie wynika. Nie uznaję tych ponad dwóch minut za zmarnowane, ale można było lepiej to rozwinąć.

Only one more kiss
I never mean to hurt you, little girl
Let's make it one to remember
Only one more kiss

Somebody's built a home for us
Someday we'll see it standing there
But like the wind that has to blow
I must be on my way

Znakomitym przykładem rozbudowanego i ciekawego utworu jest na pewno Little Lamb Dragonfly, czyli kolejny numer napisany jeszcze w czasach Ram. Jest to znakomity, akustyczny utwór charakteryzujący się świetnymi wokalami Paula. Gdyby jednak przez 6 minut miało się dziać to samo, trochę by nas to zanudziło. Paul zdaje sobie z tego sprawę, dlatego co chwila proponuje nam coś nowego. Sam McCartney mówi, że piosenka ta opowiada o śmierci jednej z owiec na jego farmie, ale pojawiają się też teorie o tym, że tekst opowiada o jego przejściu na wegetarianizm (My heart is aching for you little lamb), a nawet że jest to kolejna laurka w stronę Johna (Since you've gone I never know/I go on but I miss you so). O czym by to nie było, przyznam się szczerze że jest to jeden z moich ulubionych kawałków w całej solowej karierze Paula. Przy pierwszym przesłuchaniu wydawał mi się słaby, ale warto się w niego wsłuchać i dać mu szansę. Ja tak zrobiłem i warto było.

Dragonfly don't keep me waiting
I'm waiting can't you see me I'm waiting
When we try we'll have a way to go
Dragonfly you've been away too long
How did two rights make a wrong
Since you've gone I never know I go on
But I miss you so in my heart
I feel the pain
Keeps coming back again


Single Pigeon to piosenka, która śmiało może rywalizować z One More Kiss o miano Najbardziej Beatlesowskiego Utworu Płyty. O wiele bardziej przypada mi do gustu jednak ten drugi, chociaż i opisywanemu tu numerowi nie brakuje wdzięku. Jest to delikatna przyśpiewka z wiodącą rolą fortepianu (echa Honey Pie). Podoba mi się moment, kiedy wchodzą dęciaki, przez co cała piosenka nabiera jeszcze bardziej wodewillowego klimatu. Dobry kawałek.

Single pigeon through the railings
Did she throw you out
Sunday morning fight about Saturday night

When the Night zaczyna się tak, jakby był po prostu dalszym ciągiem Single Pigeon. Jest to też mój ulubiony fragment płyty z emocjonalnym śpiewem Paula i czarującymi chórkami. Całość ma nieco egzotyczny klimat, ale wciąż jest to porcja dobrego, pozytywnego grania. Bujające chórki i ciekawa zmiana w refrenie. Mój ulubiony moment pojawia się na koniec, kiedy to Beatles zaczyna śpiewać całym sercem, dodając piosence jeszcze więcej emocji. Świetny numer.

I never will forget the way
You taught me how to swing and sway
Oh darling, don't you know?

That ever since that special day
My mind can only contemplate
The magic that you show
Oh little darling, don't you know?

Loup (1st Indian On the Moon) to już wyprawa w rejony psychodelicznego okresu działalności Pink Floyd. Ten numer to totalny odjazd. Paul zabawia się syntezatorem i co chwila odlatuje w zupełnie nowe przestrzenie. Męski chór, kosmiczne odgłosy i pulsujący bas - oto właśnie Loup. Ciekawy eksperyment formalny dla kariery McCartneya.
Czas jednak odłożyć na bok te psychodeliczne eksperymenty, gdyż oto przed nami prawdziwy kolos, czyli 11-minutowy Medley: Hold Me Tight/Lazy Dynamite/Hands of Love/Power Cut. Zaczyna się delikatnym i powolnym Hold Me Tight. Numer powoli przyspiesza, jednak do końca utrzymany jest w raczej rozmarzonym klimacie. Jest to zdecydowanie mój ulubiony moment medleya, gdyż - mimo że piosenka to właściwie wciąż to samo - Paul fajnie to rozbudowuje, w efekcie czego powstała całkiem fajna przyśpiewka. W podobnym nastroju rozpoczyna się także Lazy Dynamite, który został uzupełniony o harmonijkę ustną i fajne wstawki gitarowe. Numer ten jednak się specjalnie nie rozwija, w efekcie czego mamy tu do czynienia raczej z jednostajnym graniem, choć nie można mu odmówić przyjemności ze słuchania. Luźniej natomiast prezentuje się Hands of Love, który wydaje się powrotem Paula do stylistyki "piosenek śpiewanych przy ognisku". Żwawa przyśpiewka oparta głównie na gitarze akustycznej. Proste, przesłodzone słowa i fajny wokal - ot i cały numer. W dokładnie identycznej stylistyce prezentuje się Power Cut, wzbogacony jednak o bardzo przyjemne solo. W gitarowych riffach znalazło się też miejsce na repryzę motywów z poprzednich fragmentów medleya. Koniec końców uważam ten składak za naprawdę dobrą rzecz i wprawkę dla Paula przed takimi mocarnymi, wielowątkowymi klasykami jak Live And Let Die czy Band On the Run

I can't get over myself
Falling into the hands of love
Just can't imagine myself
Falling head over heals in love

But when I saw you last night
I knew for the first time
That you were the one I'd been dreaming of


Red Rose Speedway sprawia wrażenie najlepiej wyprodukowanego solowego albumu Paula do 1973 roku. McCartney wreszcie poszedł po rozum do głowy i doszedł do wniosku, że dobra płyta to nie tylko dobre kompozycje ale i produkcja. Na szczęście o solidnych numerach też nie zapomniał, w efekcie czego ten krążek wypełniony jest świetnymi piosenkami. Głównie mamy tu do czynienia z optymistycznymi, popowymi utworami do potupania nogą i zapamiętania refrenów. Paul bardziej niż wcześniej sięga tu też do swoich beatlesowskich korzeni. Szkoda, że dziś Red Rose Speedway został przyćmiony przez sławę następcy i jest raczej zapomniany. Warto posłuchać, bo mamy tu popowego Paula w pełnym rynsztunku. Jeśli ktoś lubi McCartneya rockowego - niech omija z daleka. Jeśli lubi McCartneya popowego - zachęcam do wysłuchania. Jeśli jest fanem McCartneya na dobre i na złe - wiadomo, że jest to pozycja obowiązkowa.

Ocena: 7/10


Red Rose Speedway: 42:13

1. Big Barn Bed - 3:48
2. My Love - 4:07
3. Get on the Right Thing - 4:17
4. One More Kiss - 2:28
5. Little Lamb Dragonfly - 6:20
6. Single Pigeon - 1:52
7. When the Night - 3:38
8. Loup (1st Indian on the Moon) - 4:23
9. Medley: Hold Me Tight/Lazy Dynamity/Hands of Love/Power Cut - 11:14

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...