W roku 1973 George Harrison, zmęczony już ciągłymi procesami i sporami z wytwórnią Apple Records, postanowił założyć własną wytwórnie płytową, którą nazwał Dark Horse Records. Okres 1973/74 był dla "cichego Beatlesa" dość ciężki: jego problemy z alkoholem, a także fiasko pierwszego małżeństwa zainspirowały pierwszy utwór napisany od czasu płyty Living In the Material World. Piosenkę tę zatytułował Dark Horse (i to właśnie od niej wzięła nazwę wytwórnia, a także kolejny longplay muzyka). Klaus Voorman, przyjaciel Harrisona, wspomina ten okres, jako "krok w tył jego rozwoju religijnego", natomiast Pattie Boyd opowiada, że ich wspólny przybytek można określić "zatopionym alkoholem i zasypanym kokainą domem wariatów". (Boyd w czerwcu 1974 roku zostawiła Harrisona dla... jego najlepszego przyjaciela, Erika Claptona). Pod wpływem tych - i wielu innych, których tu nie wspominam - czynników powstała płyta, którą Simon Leng, muzyczny biograf George'a, określił jako "muzyczna opera mydlana, która kataloguje muzyczne wybryki rockandrollowca, małżeńskie kłótnie, utracone przyjaźnie i zwątpienie w siebie".
Rozpoczyna się od Hari's On Tour (Express). Jest to stosunkowo długi - bo trwający prawie 5 minut - utwór instrumentalny. Mimo jego długości nie wieje tu nudą. Nagrania dokonano w 1974 roku w Friar Park i jest to nic innego, jak spontaniczne jam session. Prym wiedzie tu motyw oparty na gitarze, na której Harrison gra, używając swojego znaku rozpoznawczego, a więc stylu slide. Znaczącą rolę w nagraniu odgrywa także saksofon (na którym zagrał sam Tom Scott - członek The Blues Brothers). Mimo, że muzycznie jest to właściwie zapętlony motyw, to wspaniała jazzowa aranżacja dodaje całości blasku i sprawia, że ten numer świetnie sprawdza się w roli otwieracza albumu.
W Simply Shady pojawia się już wokal Harrisona. Utwór ten napisany został w 1974 roku w Bombaju i jest reakcją George'a na rozpadające się małżeństwo z Pattie Boyd, a także skutki wynikające z nadużywania przez niego alkoholu i zbyt rozwiązłego życia muzyka. Ex-Beatles umieścił tu także nawiązanie do utworu Johna Lennona, Sexy Sadie z podwójnego albumu The Beatles (rok 1968). Piosenka utrzymana jest w nastroju country rocka i jest bardzo delikatna, wzruszająca i pełna smutku. Refren może nie zapada specjalnie w pamięć, ale jest piękną eskalacją budowanego w zwrotkach napięcia. Oprócz bardzo dobrych wokali zwraca tu uwagę również wspaniale łkająca w tle gitara (ale do tego Harrison zdążył nas już przyzwyczaić). Przepiękna ballada; jedna z bardziej udanych w repertuarze George'a.
The rest is simply shady
It's all been done before
But it doesn't make life simple
That's for sure
You may think about a lady
Cause yourself a minor war
And your life won't be so easy anymore
So Sad to kolejny przykład lirycznego Harrisona. Piosenka ta została pierwotnie nagrana na album Living In the Material World, lecz ostatecznie George zrezygnował z jej wydania i oddał ją Alvinowi Lee (gitarzyście i wokaliście Ten Years After), który nagrał to z piosenkarką gospel jako So Sad (No Love of His Own). Utwór został napisany przez George'a w 1972 roku, jako reakcja na pogłębiające się kłopoty w jego ówczesnym małżeństwie. Przedstawiony tu obraz zimy kontrastuje z wiosennym, radosnym i sielankowym obrazem z Here Comes the Sun z 1969 roku. Wersja z Dark Horse nagrana została zaledwie 8 miesięcy przed tym, gdy Pattie zostawiła "cichego Beatlesa" dla Erika Claptona. Mimo, że nie dorównuje Simply Shady, absolutnie nie uważam So Sad za porażkę. Jest to piękny, wzruszający utwór o radiowym potencjale (mimo wszystko, ze względu na zawarty w nim potężny ładunek smutku, nie było raczej możliwe, by mógł odnieść jakikolwiek sukces). Piękna rzecz.
Now the winter has come
To eclipse out the sun
That has lighted my love for sometime
And a cold wind now blows
Not much tenderness flows
From the heart of someone feeling so tired
And he feels so alone
With no love of his own
So sad, so bad
Bye Bye, Love to mocno zmodyfikowana przez George'a wersja piosenki zespołu The Everly Brothers. Harrison zmienił tu linię melodyczną i zdecydowanie przerobił tekst tak, by teraz zawierał odniesienia do Pattie i Erika. Mimo smutnego tekstu, jest to rzecz zdecydowanie żywsza niż poprzednie 2 kawałki. Niestety, jest zarazem słabsza. Po upływie tych czterech minut nic nie zostaje w głowie, a i podczas słuchania nie czuć specjalnie wielkiej przyjemności. Zwykły wypełniacz. Szkoda.
Goodbye happiness
Hello loneliness
I think I'm gonna cry
Bye bye my love bye bye
It's gonna be a raining out of doors
Hello happiness
Goodbye my love goodbye
Maya Love pierwotnie napisane było jako instrumentalny utwór slide, do którego dopiero po czasie Harrison dopisał słowa. Podobnie jak wszystko na tej płycie, tekst odnosi się do Pattie, która miała zostawić Beatlesa dla jego najlepszego przyjaciela. Słowa opowiadają o złudnej miłości, która szybko ulatuje i jest zdradliwa (maya w sanskrycie oznacza bowiem właśnie "iluzję" lub "coś, czym nie jest"). W nagrywaniu piosenki George'owi towarzyszył m.in. Billy Preston, który towarzyszył ex-Beatlesowi w trasie. Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, George odchodzi tu od tradycyjnego dla swojej solowej kariery orientalnego zabarwienia na rzecz funku i r&b. Trzeba przyznać, że eksperyment wyszedł mu w miarę zadowalająco. Czemu "w miarę"? Ano dlatego, że słucha się tego z przyjemnością, jednak w głowie nic nie zostaje.
Maya Love is like the sea
Flowing in and out of me
Maya Love is like the day
First it comes, then it rolls away
Maya Love is like the wind
Blowing hard on everything
Maya Love is like the rain
Beating on your window brain
Maya Love is like the stream
Flowing through this cosmic dream
Ding Dong, Ding Dong to piosenka, która w założeniu miała być wielkim świątecznym przebojem George'a (chociaż według mnie ze świętami wiąże ją tylko refren i dźwięki dzwoneczków). Niestety piosenka nie jest dziś tak pamiętana, jak świąteczne hity kolegów z zespołu (Happy Xmas (War Is Over) Lennona i Wonderful Christmastime McCartney'a), jednak zdecydowanie jest warta uwagi. Jeśli chodzi o kwestie aranżacyjne, zastosowano tu typową dla Phila Spectora "ścianę dźwięku", co świetnie się tu sprawdza (piosenka spokojnie mogłaby być odrzutem z sesji do All Things Must Pass). Poziom też trzyma, a chwytliwy refren, przeznaczony do śpiewania w wieczór noworoczny, rzeczywiście wpada w ucho. Całkiem fajne.
Yesterday today was tomorrow
And tomorrow today will be yesterday
So ring out the old
Ring in the new
Dark Horse było pierwszym singlem promującym album. W Stanach zostało umiarkowanym przebojem trafiając do Top 20, jednak stało się też pierwszym nienotowanym w Wielkiej Brytanii singlem Harrisona. Osobiście bliżej mi chyba do podejścia Amerykanów, gdyż jest to zdecydowanie mój faworyt na albumie. Tekst może być adresowany zarówno do krytyków, którzy nie zostawili suchej nitki na albumie Living In the Material World przez zbyt wiele religijnych aluzji, do ex-żony Pattie Boyd, a także do byłych kolegów: Johna Lennona i Paula McCartneya. Pierwotnie George nagrywał tę piosenkę wraz z Ringo Starrem, jednak ostatecznie na album trafiła wersja zarejestrowana podczas prób do jego trasy koncertowej. Wtedy właśnie Harrison cierpiał na utratę głosu, stąd też bardzo zachrypnięte i wymuszone wokale. Jednak dodaje to tej piosence tylko zaangażowania, bowiem słychać w wokalach George'a niebywałą pasję i serce. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych kompozycji Harrisona w jego post-beatlesowskiej karierze i warty wysłuchania utwór.
I'm a Dark Horse
Running on a Dark Horse course
I'm a blue moon
Since I picked up my first spoon
I've been a cool jerk
Looking for the source
I'm a Dark Horse
Far East Man to utwór napisany przez George'a wespół z Ronniem Woodem (późniejszy gitarzysta The Rolling Stones), który przygotowywał wówczas swój debiutancki album. W efekcie tego kawałek ten pojawił się zarówno na Dark Horse, jak i I've Got My Own Album To Do Wooda. Piosenka powstała podczas romantycznego wzlotu miłosnego Harrisona i Boyd, jak i Wooda i jego żony Krissie. Miłostka skończyła się jednak z chwilą, gdy Pattie zostawiła George'a dla Erika (który był także przyjacielem Ronniego). Muzycy w tej piosence flirtują z soulem, jednak nie jest to eksperyment udany. Sporo mu brakuje co funkowego Maya Love. Piosenka ta po prostu JEST i nic więcej nie da się o niej powiedzieć.
All these ups and those downs
Makes me question what love is
Is it a lie or worthwile
I won't let him down
Got to do what I can
I won't let him drown
He's a far east man
Wieńczący album It Is "He" (Jai Sri Krishna) napisany został przez George'a podczas wizyty w północnych Indiach. Refren zaczerpnięty został z intonacji sanskrytu umieszczonej w parku poświęconym młodości Krishny. Ten kawałek to jedyny religijny hymn i manifest wiary Harrisona na Dark Horse i spokojnie mógłby się znaleźć na niezwykle uduchowionym Living In the Material World. Jest to fascynujący i rewelacyjny kawałek zawierający zarówno gospelowe klawisze, folkową gitarę akustyczną, indyjskie gitary i instrumenty perkusyjne, jak i partie zagrane na syntezatorze Mooga. Mimo, że nie kompozycja nie osiągnęła sukcesu poprzednich religijnych hymnów Harrisona, to według mnie nie ustępuje niczym My Sweet Lord i Give Me Love (Give Me Peace On Earth).
He whose eyes have seen
What our lives have been
And who we really are
It is 'He'
Jai Sri Krishna
Nastrój Dark Horse nie może dziwić, gdy wiemy, w jakich okolicznościach powstawał. Rozpad małżeństwa, skutki rockandrollowego, rozwiązłego życia w trasie, a także zmęczony swoim prześladującym go życiem z czasów Beatlesów, Harrison napisał bardzo pesymistyczny i rozpaczliwy album, który jest jednym wielkim krzykiem bólu i rozpaczy. Zbyt egzaltowana charakterystyka? Nie sądzę. Muzycznie jest to jednak krok w tyłu względem Living In the Material World (a tym bardziej All Things Must Pass). Mimo to, ex-Beatles wciąż jednak trzyma fason i potrafi zaserwować nam porcję pięknego gitarowego grania i jeden wybitny utwór (tytułowy Dark Horse). Koniec końców album można scharakteryzować w ten sposób: słucha się przyjemnie, ale nic na dłużej w głowie nie zostaje. Jest "po prostu" dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz