niedziela, 28 kwietnia 2019

"Wild Life" - Wings [Recenzja]


Paul McCartney zdecydowanie nie próżnował po rozpadzie The Beatles. W 1970 roku wydal bowiem swój debiut, McCartney, a już w 1971 na rynku pojawiły się kolejne 2 albumy, jednak jeden był sygnowany nazwą nikomu nieznanemu zespołu Wings. Paul stęsknił się bowiem za pracą w zespole. Jego jedynym stałym muzycznym towarzyszem była żona, Linda, jednak zdał sobie sprawę, że być członkiem zespołu to jednak o wiele większa frajda niż działać solowo. W 1971 roku zawiązał więc zespół o nazwie Wings, którego był liderem przez cały jego okres działania. W trakcie 10-letniej działalności Wingsów, miały miejsce liczne zmiany personalne, jednak trzonami grupy byli zawsze Paul i Linda, a także gitarzysta, Denny Laine.
Wiele piosenek McCartney miał już gotowych przed nagraniem albumu. Nagrania powstały w tydzień, gdyż Paulowi zależało na uchwyceniu świeżości, żywiołowości i rockandrollowego szaleństwa. (Później przyznał, że ten sposób nagrywania "na szybko" podpatrzył u Boba Dylana). 5 z ośmiu piosenek nagrano już przy pierwszym podejściu. Próby zespołu odbywały się studiu nagraniowym Paula w Szkocj - nazywanym Rude Studio - a nagrania zrealizowano na Abbey Road.
2 sierpnia ogłoszono powstanie tegoż zespołu. 9 października nadano mu nazwę Wings. 8 listopada zorganizowano premierowy odsłuch Wild Life, którego premiera miała miejsce 7 grudnia. Z miejsca album natychmiast zasypała fala krytyki zarówno od recenzentów, jak i od fanów.

Mumbo nagrano właściwie przez przypadek. Zaczęło się bowiem od zwykłego jammowania, a gdy Tony Clark włączył nagrywanie, Paul to zobaczył, krzyknął "Take it, Tony" i zaczął wymyślać tekst na bieżąco. Powiedzieć o tej piosence, że jest "głupawa", to jak nic nie powiedzieć. Jest to po prostu 4-minutowe granie bez ładu i składu. Jedynymi fajnymi momentami są zaśpiewy McCartneya, który naprawdę był wtedy w wyśmienitej formie wokalnej (co nie raz jeszcze pokaże na tym krążku). Takie otwarcie jednak nie zapowiada dobrze dalszego ciągu płyty, bo to naprawdę żenujące granie i aż serce ściska, gdy pomyślimy, że ex-Beatles dopuścił do wydania czegoś tak słabego i niedopracowanego.
Bip Bop to ponownie porcja mało ambitnego, aczkolwiek - tu dla odmiany - chwytliwego bluesa. Fajny, wpadający w ucho riff grany w kółko przez cały czas trwania piosenki i świetny, chrypiący wokal Paula. Ambicji w tym za grosz, ale ciężko wyrzucić to z głowy. Nie jest to może granie, którego oczekiwałoby się od zespołu, na czele którego stoi Paul McCartney, ale przynajmniej miło się tego słucha.

Take your bottom dollar, hold it in your hand
And you go Bip bop, bip bop bop
Bip bop, bip bop, bam

Jedynym coverem na tej płycie jest wielki hit R&B Love Is Strange wykonywany w oryginale przez duet Mickey & Sylvia. Jest to bardzo przyjemne, odprężające granie z całkiem niezłymi partiami gitary. Nie jest to jednak wciąż TEN poziom, którego powinno się oczekiwać od takich muzyków.

Many people, they don't understand
They think that having love is
Like having money in the hand

My sweet baby, love is strange
Many many people, seem to take it for a game

Wild Life to wreszcie upragniony kawał genialnego grania, na który czeka się od początku tej płyty. Jest to znakomita, ciężka i bluesowa ballada, w której Paul wspina się na wyżyny swoich wokalnych możliwości, wyśpiewując większość manierą znaną z Oh! Darling czy Maybe I'm Amazed. Inspiracją dla tej piosenki był znak drogowy na środku pustyni, który zobaczył Paul podczas wycieczki do Afryki. Głosił on: ZWIERZĘTA MAJĄ PIERWSZEŃSTWO. Zainspirowany tym zdaniem, McCartney napisał najbardziej niesłusznie zapomnianą piosenkę w całej jego karierze. Oszczędne klawisze, gwałtowna perkusja, no i ten wyśmienity wokal. W miarę trwania utworu, Paul zdaje się coraz bardziej ponosić duchowi piosenki. Potem dochodzą jeszcze chórki, przez co całość nabiera podniosłego, niezwykle mistycznego charakteru, jednak solówki gitarowe nie pozwalają nam zapomnieć, że to przede wszystkim czysty rock and roll. Ten niezwykle natchniony song to bez wątpienia punkt kulminacyjny całej płyty i jeden z najlepszych kawałków w karierze ex-Beatlesa.

You'd better stop
There's animals everywhere
And man is the top, an animal too
And, man, you just got to care

Wild life, what's gonna happen to?
Wild life, the animals in the zoo?

Some People Never Know to już powrót do bardziej akustycznego, delikatnego grania. Po takiej perle jak Wild Life przyda nam się wszakże chwila oddechu. Może niewiele się tu dzieje, ale jest to porcja bardzo przyjemnej muzyki. Jak dla mnie jednak mogłoby być to trochę krótsze. W przypadku poprzedniego utworu ponad 6 i pół minuty jest jak najbardziej uzasadnione, jednak tu wydaje się to trochę nad wyrost i pod koniec piosenka zaczyna już męczyć.

Like a fool, I'm far away
Every night I hope and pray
I'll be coming home to stay and it's so
Some people never know

I Am Your Singer to utwór, gdzie obowiązki głównego wokalu wraz z Paulem dzieli Linda. Jest to numer nad wyraz urokliwy z chwytliwą melodią. Dobrze jednak, że trwa tylko nieco ponad 2 minuty, gdyż gdyby Paul poszedł śladem Some People Never Know, rozciągając go do granic możliwości, mógłby to tylko zepsuć. Podoba mi się zwłaszcza moment, gdy po refrenie wchodzi partia fletu, któremu zaczynają następnie wtórować McCartneyowie. W takiej niezbyt rozbudowanej wersji utwór wypada uroczo i całkiem znośnie. Nie jest to może rzecz, która najbardziej zapada w pamięć, ale - jak na wypełniacz - jest bardzo dobrze.

You are my one
You are my own melody
You are my song
I am your singer

Someday when we're singing
We will fly away
Going winging

Bip Bop Link to krótki, nieszkodliwy przerywnik-odnośnik do Bip Bop. Ani nie zawyża ani nie zawyża mojej oceny tego longplaya. Jest, ale jakby nie było to specjalnej różnicy bym nie zauważył.
Tomorrow to natomiast kolejny mocny punkt tego albumu. Bardzo beatlesowska melodia, tak typowa dla wrażliwości muzycznej Paula. Podczas słuchania, można odpłynąć. Wspaniała rzecz i mój kolejny faworyt, do którego lubię często wracać. 

Honey, pray for sunny skies
So I can speak to rainbows in your eyes
Let's just hope the weather man
Is feeling fine and doesn't spoil our plan

Tomorrow when we both abandon sorrow
Oh, baby, don't you let me down tomorrow
Holding hands we both abandon sorrow
Oh, baby, don't you let me down tomorrow

Dear Friend to rzecz uznawana powszechnie za odpowiedź na ripostę Johna Lennona (How Do You Sleep?) na zaczepkę McCartneya z poprzedniej płyty (Too Many People). W rzeczywistości Paul napisał ją jednak już podczas sesji do Ram. Wydał ją jednak teraz, by spełniła funkcję swoistego pojednania z byłym muzycznym partnerem. Bez dwóch zdań jest to kolejna wybitna piosenka, którą popełnił McCartney. Piękna melodia, niestandardowa aranżacja i cudowne wokale. Piosenka, której nie sposób opisać żadnymi słowami. Tego trzeba po prostu posłuchać.

Dear friend, what's the time
Is this really a borderline
Does it really mean so much to you

Are you afraid, or is it true
Dear friend, throw the wine
I'm in love with a friend of mine
Really truly, young and newly wed
Are you a fool, or is it true

Mumbo Link to rzecz zupełnie niepotrzebna, psującą piękny nastrój wytworzony za pomocą Dear Friend, na którym album powinien się zdecydowanie skończyć. Zdaję sobie sprawę, że miało to podkreślić - tak lubianą przez Paula - kompozycję klamrową całości, jednak w praktyce szkodzi tylko całości. Niby niecała minuta, a ile szkód potrafi przynieść.


Wild Life to jeden z najbardziej zapomnianych krążków w karierze McCartneya. "Musisz bardzo mnie lubić, żeby docenić tę płytę" powiedział kiedyś o niej Paul. Zdaję sobie sprawę, że pierwsze piosenki może nie nastrajają pozytywnie, ale jednak nie ma co tak szybko tej płyty skreślać. Znajduje się tu całkiem spora porcja grania wybitnego (Wild Life, Tomorrow, Dear Friend), a także po prostu dobrych melodii (I Am Your Singer, Some People Never Know). Oczywiście mamy tu też niewypały i spadki formy, jednak ostatecznie album zostawia po sobie raczej pozytywne wrażenie. Ta surowość, krytykowana przez recenzentów, moim zdaniem stanowi o sile tego longplaya i, mimo panującej powszechnie o nim złej opinii, ja lubię do niego wracać. Chociaż w jednej kwestii nie mogę się nie zgodzić z McCartneyem: tylko dla fanów Paula!

Ocena: 5/10


Wild Life: 37:43

1. Mumbo - 3:54
2. Bip Bop - 4:14
3. Love is Strange - 4:50
4. Wild Life - 6:48
5. Some People Never Know - 6:35
6. I Am Your Singer - 2:15
7. Bip Bop Link - 0:52
8. Tomorrow - 3:28
9. Dear Friend - 5:53
10. Mumbo Link - 0:45

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...