Trzeba przyznać, Bob Dylan niezły numer wykręcił swoim fanom i słuchaczom na całym świecie. Po otrzymaniu Literackiej Nagrody Nobla w 2016 roku, wszyscy oczekiwali czegoś nowego od laureata, który ostatni premierowy materiał wydał 4 lata wcześniej. W 2015 i 2016 ukazały się płyty, na których Dylan podpiął się pod modny nurt The Great American Songbook. Tak więc, gdy słuchacze - i czytelnicy - oczekiwali czegoś nowego, bard wykręcił im numer, i w 2017 roku wydał trzypłytowy Triplicate - również z cyklu The Great American Songbook. Fani Boba musieli więc obejść się smakiem i na premierowy materiał czekać aż do 27 marca 2020 roku. Wtedy to właśnie w internecie opublikowany został 17-minutowy, w większości mówiony utwór Murder Most Foul, który chodził za Dylanem już od 8 lat. Na całym świecie kompozycja odbiła się szerokim echem; doceniono literacki kunszt Boba, a piosenka trafiła ponadto na pierwsze miejscu Billboardu. Tak, utwór, który ma 17 minut, trafił na szczyt listy przebojów. To się nazywa "wejście z kopa"!
Mimo tego, Bob Dylan opatrzył tę kompozycję podpisem, iż jest to po prostu prezent dla fanów w podziękowaniu za wsparcie i lojalność przez te wszystkie lata. Wciąż więc nie można było być pewnym, czy jest to zwiastun nowego albumu. Większość tych wątpliwości rozwiał jednak kolejny singiel, I Contain Multitudes, który ukazał się 17 kwietnia. Tak duża aktywność w przypadku raczej milczącego twórcy musiała przecież coś oznaczać. Nowy album został oficjalnie zapowiedziany 8 maja, wraz z ukazaniem się kolejnej nowej kompozycji - False Prophet. Ujawniono wówczas, że będzie to wydawnictwo dwupłytowe i zawierać także Murder Most Foul, co potwierdziło tylko przypuszczenia, iż był to singiel. Pełną listę utworów opublikowano 11 czerwca, w filmiku umieszczonym na oficjalnym kanale YouTube Boba Dylana.
Album ukazał się 19 czerwca i zebrał praktycznie same entuzjastyczne recenzje. Krytycy okrzyknęli Rough and Rowdy Ways wielkim powrotem Dylana i jednym z jego najlepszych krążków. Płyta nieźle poradziła sobie także w serwisach streamingowych, a także na listach sprzedażowych (srebro w Wielkiej Brytanii).
Już od samego początku czuć jednocześnie Dylana starego, jak i nowego. I Contain Multitudes to bowiem bardzo oszczędny blues z mówionym, rozwlekłym i naszpikowanym nawiązaniami do historii i kultury tekstem, do których tak bardzo nas bard przyzwyczaił przez ostatnie 60 lat. Jednak, jak bardzo rzadko, mówi tu tak otwarcie o sobie. Zdaje się wręcz otwierać przed słuchaczem, do którego zresztą kilkukrotnie się zwraca. Zapowiada tu, że "pokaże swoje serce, lecz nie całe, a jedynie tę znienawidzoną jego część". Po kilkunastu sekundach przestajemy zwracać uwagę na oszczędny podkład i skupiamy się już tylko na starczym, acz wciąż zadziornym głosie Boba, który wyrzuca z siebie kolejne linijki. Świetne, nostalgiczne otwarcie, które wprowadza nas w magiczną aurę longplaya.
You greedy old wolf, I'll show you my heart
But not all of it, only the hateful part
I’ll sell you down the river, I’ll put a price on your head
What more can I tell you? I sleep with life and death in the same bed
Get lost, madame, get up off my knee
Keep your mouth away from me
I'll keep the path open, the path in my mind
I’ll see to it that there's no love left behind
I'll play Beethoven's sonatas, and Chopin’s preludes
I contain multitudes
Zdecydowanie dynamiczniej i bardziej "piosenkowo" na tle I Contain Multitudes wypada False Prophet. To jeszcze brudniejszy blues, z tym że tu dodatkowo nieco bardziej rozbudowany, i to nie tylko na tle aranżacyjnym. Mamy tu melodię, która może nie wpada szczególnie w ucho na tyle, by nucić później jej refren, jednak odznacza się na tyle dobitnie, że ciężko tego nie zauważyć. Tekstowo, ponownie mamy tu inwokację, w której Dylan przybliża nam nieco siebie, swoją przeszłość i to, o co mu właściwie chodzi w tym życiu. Znakomita kompozycja i znakomity tekst.
Hello, stranger
Hello and goodbye
You ruled the land
But so do I
You lusty old mule
You got a poisoned brain
I'll marry you to a ball and chain
You know, darlin'
The kind of life that I live
When your smile meets my smile
Something's got to give
I ain't no false prophet
No, I'm nobody's bride
Can't remember when I was born
And I forgot when I died
W My Own Version of You mamy z kolei Dylana śpiewającego miłosną pieśń. Piosence tej daleko jednak do typowej "love song". Mamy tu tekst, w którym podmiot liryczny daje do zrozumienia, że sam wziął się za formowanie swojego ideału, nie próbując się dostosowywać. Jest w tym niezmierzony egoizm, ale również bardzo czytelne nawiązanie do Frankensteina Mary Shelley. Czy rzeczywiście tak jest? Dylan, jak to Dylan, nie mówi raczej zbyt wiele o swoich utworach, więc jak zwykle pozostają nam domysły. Z pewnością jednak jest to kolejny godny uwagi utwór utrzymany w tempie mrocznego walca, z chrypiącym Bobem i kolejnym znakomitym tekstem, w który warto się wgryźć i poświęcić mu chwilę czasu, gdyż naszpikowany jest całą masą nawiązań do popkultury.
I'll take the Scarface Pacino and The Godfather Brando
Mix it up in a tank and get a robot commando
If I do it upright and put the head on straight
I'll be saved by the creature that I create
I'll get blood from a cactus, gunpowder from ice
I don't gamble with cards and I don't shoot no dice
Can you look at my face with your sightless eyes?
Can you cross your heart and hope to die?
I'll bring someone to life, someone for real
Someone who feels the way that I feel
O ile jednak w My Version of You Bob mógł sprawiać wrażenie człowieka, który ma jeszcze jakąś nadzieję, o tyle I've Made Up My Mind to Give Myself to You to już typowy dla tego artysty gorzki utwór, który potrafi mocno wzruszyć. W ostatecznym rozrachunku, nie brak tu jednak też swoistej makabreski z dodatkiem czarnego humoru. Ten tekst w ustach każdego innego mógłby zabrzmieć sztucznie, jednak Dylan wyśpiewuje go w taki sposób, że ciężko nie uwierzyć w każde napisane słowo. Po prostu starszy człowiek spogląda wstecz i rozmyśla, pochylony nad szklanką whiskey, "na tarasie, zagubiony w gwiazdach"
My eye is like a shooting star
It looks at nothin' here or there, looks at nothin' near or far
No one ever told me, it's just something I knew
I've made up my mind to give myself to you
If I had the wings of a snow white dove
I'd preach the gospel, the gospel of love
A love so real, a love so true
I've made up my mind to give myself to you
Po gorzkim I've Made Up My Mind to Give Myself to You, mamy prawdziwie mroczny, przyozdobiony brzmieniem hiszpańskiej gitary, Black Rider. Znów, mamy nieco oszczędne brzmienie, jednak absolutnie nie przeszkadza to, by bluesowy klimat całości przeniknął nas do szpiku kości. "Black rider" to nawiązanie do poezji Stephena Crane'a. Kim jednak jest w tym tekście? Interpretacji może być wiele. Bob może śpiewać tu zarówno o starości, jak i o współczesnym świecie. Najbardziej prawdopodobne wydaje się jednak to, że jest to prośba do Śmierci, która jeździ na białym koniu, zaś przyodziana jest w czarny płaszcz? To tylko jedna z możliwych interpretacji, jednak prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, co Bob miał na myśli. Może to i lepiej?
Black rider, black rider, all dressed in black
I'm walking away, you try to make me look back
My heart is at rest, I'd like to keep it that way
I don't wanna fight, at least not today
Go home to your wife, stop visiting mine
One of these days I'll forget to be kind
Z możliwego letargu wybudzić nas jednak może ostrzejszy i głośniejszy Goodbye Jimmy Reed. Tu mamy z kolei blues w bardziej dynamicznej odsłonie, a Bob, żegnając Jimmy'ego Reeda (bluesmena) postanawia postawić diagnozę społeczeństwu, tym razem rozprawiając się z religią. Dylan żadnej nie wykpiwa, siląc się na obojętność (pamiętamy jego "chrześcijańską trylogię" z końcówki lat 70., wchodzącą w lata 80.), jednak wskazuje na to, że religia zewsząd nas otacza, i każdy powinien w coś wierzyć, by mieć punkt odniesienia w tym głośnym i wyniszczonym świecie. Rzecz jasna, jest to tylko jeden z poruszonych w tym tekście wątków, jednak zdaje się zdecydowanie się tu wybijać na tle typowej dla Dylana opowieści o bluesmenie, który nie miał w życiu łatwo.
I live on a street named after a Saint
Women in the churches wear powder and paint
Where the Jews, and Catholics, and the Muslims all pray
I can tell they're Proddie from a mile away
Goodbye Jimmy Reed, Jimmy Reed indeed
Give me that old time religion, it's just what I need
Motyw muzy pojawia się w poezji i literaturze od niepamiętnych czasów (jak choćby w "Iliadzie", gdzie obecność muz była przecież uwarunkowana wierzeniami). Tutaj Bob bierze ten motyw i nie stara się przy nim zanadto kombinować. W Mother of Muses prosi muzę o inspirację, jednak ta prośba przybiera bardziej formę błagania, czym Bob zdaje się mówić, że coraz ciężej pisać mu kolejne teksty. Choć może nieco na siłę upatruję się to podtekstu, a może to być po prostu figura poetycka? Delikatny podkład i lekko płynący wokal Dylana. Tylko tyle i aż tyle.
Sing of Sherman, Montgomery, and Scott
And of Zhukov, and Patton, and the battles they fought
Who cleared the path for Presley to sing
Who carved the path for Martin Luther King
Who did what they did and they went on their way
Man, I could tell their stories all day
I'm falling in love with Calliope
She don't belong to anyone, why not give her to me?
She's speaking to me, speaking with her eyes
I've grown so tired of chasing lies
Mother of Muses, wherever you are
I've already outlived my life by far
W Crossing the Rubicon ponownie mamy nieco bardziej dynamicznego bluesa, jednak wcale niemniej enigmatyczny tekst. O czym Bob tu opowiada? Jakie wydarzenie uważa za przekroczenie Rubikonu? Nie wiadomo, jednak Dylan absolutnie na tym się nie skupia. Dzieli się bardziej swoimi przemyśleniami, które ma już po fakcie. Nie zdradzając, o czym opowiada, pozwala nam postawić się w jego sytuacji i poczuć tę świadomość podjęcia odpowiedzialnej decyzji. W pewnej zwrotce pojawia się wers, który pozwala sugerować, że podmiot liryczny popełnił morderstwo. Czy o to chodziło Dylanowi? Jak zwykle w jego przypadku, odpowiedź może być tylko jedna: nie wiadomo.
I can feel the bones beneath my skin
And they're tremblin' with rage
I'll make your wife a widow
You'll never see old age
Show me one good man in sight
That the sun shines down upon
I pawned my watch, I paid my debts
And I crossed the Rubicon
Key West to wyspa na Florydzie, podczas pobytu na której niejeden artysta znalazł natchnienie (by wymienić choćby Ernesta Hemingweya i Tennessee Williamsa). Również i Bob postanowił opiewać piękno i zbawcze działanie tego miejsca w kompozycji Key West (Philosopher Pirate). Mamy tu sporo goryczy, gdy Dylan dochodzi do wniosku, że sporą część swojego życia zmarnował na bezsensowne czynności. Całość jednak, choć nie pozbawiona smutku i melancholii, ma jednak nieco rozmarzony klimat, który jak najbardziej wciąga. Rewelacyjne zwieńczenie pierwszej płyty albumu.
I was born on the wrong side of the railroad track
Like Ginsberg, Corso and Kerouac
Like Louis and Jimmy and Buddy and all the rest
Well, it might not be the thing to do
But I'm sticking with you through and through
Down in the flatlands, way down in Key West
I got both my feet planted square on the ground
Got my right hand high with the thumb down
Such is life, such is happiness
Hibiscus flowers, they grow everywhere here
If you wear one, put it behind your ear
Down in the bottom, way down in Key West
Murder Most Foul to jedyny utwór, który znajduje się na drugim dysku Rough and Rowdy Ways. To niemal 17-minutowa kompozycja, której tematem przewodnim jest zabójstwo JFK w Dallas 1963 roku. Bez wątpienia było to wydarzenie, które wstrząsnęło nie tylko Stanami Zjednoczonymi, ale i całym światem. Ludziom, których wtedy nie było na świecie, trudno wyobrazić sobie to poczucie szoku, zagubienia i dezorientacji, które towarzyszyło wówczas Amerykanom, a sądzę, że nie tylko im. Jak widać w pamięci Boba utrwaliło się na tyle mocno, że ponad pół wieku później postanowił wrócić do tych czasów. Sam moment zabójstwa ukazany jest właściwie jednak tylko w pierwszej zwrotce. Kolejne dwie to jednak mariaż nawiązań do popkultury i ważnych postaci i wydarzeń tamtych lat. Czy jednak Dylan rzuca je w sposób losowy, opisując jakąś wydumaną historię, która przekształca się w kolejny niekończący strumień świadomości? Otóż nie tym razem, gdyż bard idzie o krok dalej. Bob najpierw opowiada nam pewną historię, osadzając nas w kontekście kulturowym. Następnie zarzuca nas różnymi tytułami, wydarzeniami i postaciami, przez co wzbudza w nas uczucie dezorientacji. Gdy już jesteśmy pogubieni (jak świadkowie tamtych wydarzeń, 22 listopada '63), Dylan funduje nam gorzkie przemyślenia, pokazujące, jak bardzo to morderstwo nas już dziś nie szokuje i o czym to świadczy. Gdy zaś przyzwyczaimy się do tego, że teraz jest czas na morały, Bob ponownie nas zasypuje i okręca wokół palca. Po prostu tańczymy, jak nam zagra. I na tym właśnie polega wspaniałość tego utworu. I dlatego właśnie Murder Most Foul (tytuł swoją drogą podkradziony z Hamleta) jest na tym albumie najważniejszą kompozycją i dlatego dostał specjalną płytę. Jest to tekst, w który należy się wgryźć i zdecydowanie nie wchodzi tak łatwo, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że trwa sporo ponad kwadrans, co czyni tę piosenkę najdłuższą w repertuarze Boba. Owszem, dla kogoś, kto nie zamierza wgryzać się w słowa, będzie to tylko przydługie recytowanie podstarzałego barda. Tym zdecydowanie tę kompozycję odradzam. Ale nie sądzę, by ktoś, kto zabiera się za Dylana - szczególnie mając na uwadze kulturową pozycję jego liryków - robił to dla samej muzyki. Jeśli jednak tak jest: niech omija ten utwór szerokim łukiem. Jeśli ktoś chce poświęcić mu trochę czasu i powoli go odkrywać na nowo przy każdym przesłuchaniu - serdecznie polecam.
It was a dark day in Dallas, November '63
A day that will live on in infamy
President Kennedy was a ridin' high
Hood day to be livin' and a good day to die
Being led to the slaughter like a sacrificial lamb
He said, "Wait a minute, boys, you know who I am?"
"Of course we do, we know who you are"
Then they blew off his head while he was still in the car
Shot down like a dog in broad daylight
Was a matter of timing and the timing was right
You got unpaid debts, we've cone to collect
We're gonna kill you with hatred, without any respect
We'll mock you and shock you and we'll put it in your face
We've already got someone here to take your place
The day they blew out the brains of the king
Thousands were watching, no one saw a thing
It happened so quickly, so quick, by surprise
Right there in front of everyone's eyes
Greatest magic trick ever under the sun
Perfectly executed, skillfully done
Wolfman, oh Wolfman, oh Wolfman, howl
Rub-a-dub-dub, it's a murder most foul
Na Rough and Rowdy Ways Bob Dylan jednocześnie pozostaje sobą, jak i wprowadza nieco zmian. Zwykle enigmatyczny i zamknięty w sobie muzyk tym razem postanawia opowiedzieć nam o sobie. Robi to jednak w tak zawoalowany i zagmatwany sposób, że nie sposób uśmiechnąć się z nostalgią, wspominając jego poprzednie liryki. Żeby odczytać prawdziwego Dylana, trzeba przebić się przez cały mur kontekstów i odniesień, czym Bob zdaje się nieco zachęcać nas do nieco większej czujności i zwracania większej uwagi na otaczającą nas rzeczywistość. A gdy już zwróci na to naszą atencję, bezpardonowo wbija szpilę, pokazując jak bardzo zdeprawowane jest współczesne społeczeństwo, które nieuchronnie zmierza ku zagładzie znanego nam świata. Niby nic nowego, jednak bard robi to na tyle przekonująco i brzmi tu tak gorzko, jakby mówił nam najoczywistsze oczywistości. Tak też jest, jednak robi to w sposób nieoczywisty, nad którym trzeba się pochylić i dać mu się pochłonąć. I to właśnie w tym od ponad pół wieku drzemie magia i uniwersalność poezji Boba Dylana. Rough and Rowdy Ways zdecydowanie nie jest albumem, który można sobie puścić w tle i robić coś innego. By w pełni docenić jego piękno i wielowarstwowość, trzeba się zaangażować, pozwolić mu się zahipnotyzować i wsłuchać się w teksty. Dopiero wtedy można zrozumieć, jak przemyślane i niejednoznaczne dzieło wydał Dylan. Dobijający osiemdziesiątki bard po prostu znowu pozamiatał. Jak dla mnie, jest to zdecydowanie jedna z płyt roku. Nie spodziewałem się, że Bob jest w stanie na tym etapie kariery wydać dzieło tak niemodne i oryginalne zarazem. Mea culpa. A, i jeszcze jedno: moja ocena nie bierze się z tego, że Dylan to Noblista i jego nie wypada krytykować. Po prostu mnie kupił tą płytą w całości, a najlepszym dowodem na to, jak wielki wywarła na mnie wpływ jest to, że słucham jej regularnie od czasu premiery, a dopiero po niemal dwóch miesiącach poczułem się gotów, by coś o niej napisać. Po pierwszych przesłuchaniach dałbym jej 9/10, jednak w Dylana trzeba się wczytać, wsłuchać i dać mu szansę. Gdy już ją dałem i udało mi się nieco bardziej zagłębić w teksty, postanowiłem dać maksimum. Zbyt dużo? Być może, jednak uważam, że jest to album kompletny i niejednoznaczny. Jeśli Rough and Rowdy Ways to pożegnanie - choć mam nadzieję, że Bob jeszcze nie raz nas zaskoczy - to godne legendy jednego z najważniejszych artystów w historii muzyki. Ten album najlepiej podsumowuje wers z utworu Key West (Philosopher Pirate): "That's my story, but not where it ends". Mamy nadzieję, Bob. Mamy nadzieję.
Ocena: 10/10
Rough and Rowdy Ways: 70:33
CD 1:
1. I Contain Multitudes - 4:36
2. False Prophet - 6:00
3. My Own Version of You - 6:41
4. I've Made Up My Mind to Give Myself to You - 6:32
5. Black Rider - 4:12
6. Goodbye Jimmy Reed - 4:13
7. Mother of Muses - 4:29
8. Crossing the Rubicon - 7:22
9. Key West (Philosopher Pirate) - 9:34
CD 2:
1. Murder Most Foul - 16:54
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz