W 1975 roku Elton John był międzynarodowym fenomenem muzycznym. Jego utwory wymykały się wszelkim ramom gatunkowym, dzięki czemu pozyskał sporą publiczność; słuchali go zarówno fani rocka jak i popu. Łatwo wyobrazić sobie jego status megagwiazdy, skoro na jego koncercie w Madison Square Garden, w roli gościa wystąpił... sam John Lennon.
Poprzedni album Eltona i Berniego Taupina (jego tekściarza), Caribou, nie okazał się wielkim sukcesem, a i sam artysta przyznaje po latach, że niezbyt za nim przepada (poza dwoma, trzema utworami). Na stworzenie kolejnej pyty John postanowił poświęcić nieco więcej czasu.
Nie do końca wiadomo, kto pierwszy wpadł na pomysł stworzenia koncept albumu o charakterze autobiograficznym, opowiadającym o początkach znajomości Eltona i Berniego, aż do wydania płyty Empty Sky. Pomysł jednak zaskoczył i Taupin zabrał się za pisanie, a piosenki napisał w dokładnie takiej samej kolejności, w jakiej później znalazły się na longplayu (jak sam to określa: "jakby opowiadał historię"). Eltona i siebie określił swoimi pseudonimami z przeszłości; Captain Fantastic to Elton, a Bernie to Brown Dirt Cowboy. Proces tworzenia miło wspomina też John, podkreślając że nad wyraz dobrze śpiewało mu się te piosenki, gdyż mógł się z nimi - po raz pierwszy w dotychczasowej karierze - utożsamiać, gdyż opowiadały o nim samym i jego życiu; Bernie napisał je tak, by brzmiały jak opowieść mówiona ustami Eltona. Może dlatego po latach Elton John uznaje Captain Fantastic And The Brown Dirt Cowboy za swój ulubiony własny album.
Warto wspomnieć tez o okazałej i ikonicznej już okładce, której twórcą jest słynny grafik Alan Aldridge. Elton podkreśla, że zawsze sporą wagę przykładali do okładek i tym razem chcieli stworzyć coś, co będzie zawierać co tylko się da, by po samym spojrzeniu wszystko już wiedzieć i nie musieć o nic pytać. Z Aldridgem współpracował nad nią Bernie Taupin i wspomina, że praca ta była koszmarem i jest materiałem na całą książkę. Jak ważne są dla tego albumu teksty świadczy fakt, że do oryginalnego wydania płyty dołączono osobną książeczkę z tekstami piosenek.
Utwór tytułowy zaczyna się nad wyraz delikatnie i łagodnie, gdy tylko do wtóru gitary akustycznej Elton wyśpiewuje piękną i niebanalną melodię. Opowiada tu w znacznej części o indywidualnych cechach bohaterów tej opowieści. Elton z prostego chłopaka z przedmieścia stał się postacią niemal mityczną, a ludzie postrzegają go jak postać z bajki przez swoje kostiumy, osobowość i zachowanie (stąd też Captain Fantastic). Bernie natomiast wychował się na farmie i miał wielki sentyment do Dzikiego Zachodu; podczas dorastania uwielbiał westerny i zbierał rozmaite gadżety z nimi związane (dlatego Brown Dirt Cowboy). Utwór jednak przerywa ostra gitara elektryczna i od tego momentu utwór nabiera bardziej rockowego charakteru. Po wybuchowym refrenie mamy jednak powrót spokojnej zwrotki, w którym mamy już opis pierwszych spotkań o charakterze twórczym między przyszłymi przyjaciółmi. Przyznam się, że ten utwór jest jednym z moich ulubionych w całej karierze Eltona. Mamy tu zmiany tempa i nastroju, a także znakomity wokal Eltona, który z niezwykle delikatnego przechodzi w drapieżny, nie tracąc jednak przy tym ani trochę ze swej melodyjności. Wspaniały otwieracz; zaostrza nasz apetyt na zawartość albumu.
For cheap easy meals and hardly a home on the range
Too hot for the band with a desperate desire for change
We've thrown in the towel too many times
Out for the count and when we're down
Captain Fantastic and the Brown Dirt Cowboy
From the end of the world to your town
Subtelnie i melodyjnie zaczyna się również Tower of Babel i aż do końca utrzymuje ten melodyjny, senny klimat. Utwór opowiada o marzeniach i oczekiwaniach Johna i Taupina odnośnie wspólnej kariery. Chcieli wzbić się do nieba i odkryć niezbadane muzycznie rejony, a Wieża Babel była dla nich symbolem ich marzeń i celów. Warto zwrócić uwagę na niezwykle tekst Berniego, w którym wzbija się na wyżyny swoich poetyckich możliwości, a także na znakomicie dopasowaną do niego delikatną melodię Johna i jego poruszające wykonanie, w którym zgrabnie pokazuje swoje niezrównane umiejętności wokalne, swobodnie poruszając się przez większość czasu w wysokich rejestrach.
It's party time for the guys in the tower of Babel
Sodom meet Gomorrah, Cain meet Abel
Have a ball you all
See the letches crawl
With the call girls under the table
Watch them dig their graves
'Cause Jesus don't save the guys
In the tower of Babel
Mało kto wie, ale Elton i Bernie mieli w swojej karierze muzycznej epizod, gdy musieli pisać piosenki na zamówienie, by się utrzymać. Za pisanie utworów do nocnych klubów ze striptizem, spelunek, czy też na Eurowizję, dostawali co tydzień marną wypłatę. Nienawidzili tego i nie mieli do tego serca. Tworzyli właściwie określony typ piosenek, który nie do końca im odpowiadał, jednak nie mogli tego porzucić - musieli z czegoś żyć a tylko na pisaniu piosenek się przecież znali. O tym właśnie opowiada Bitter Fingers, czyli zdecydowanie bardziej rockowy od poprzednika kawałek z szybkim fortepianowym intro na początek i mocnymi partiami gitary elektrycznej. Ponownie mamy tu do czynienia ze znakomitym utworem i wpadającym w ucho, wyrazistym refrenem. W głosie Eltona dosłownie słychać frustrację i złość, gdy wspomina tamte niezbyt kolorowe dla siebie czasy. Jednak mimo wszystko, dzięki wsparciu swojej matki John je przetrwał, a nawet znalazł pozytywy; dostawał w końcu pieniądze za to, co lubił robić, a dodatkowo razem z Taupinem szlifowali swoje umiejętności, co tak bardzo miało potem zaprocentować. Pisali zresztą wówczas także piosenki dla siebie i trzymali w szufladzie, sfrustrowani że nikt ich nie usłyszy. Bitter Fingers opowiada jednak o tych przez nich nielubianych, pisanych z przymusu zarobku.
It's hard to write a song with bitter fingers
So much to prove, so few to tell you why
Those old die-hards in Denmark Street start laughing
At the keyboard player's hollow haunted eyes
It seems to me a change is really needed
I'm sick of tra-la-las and la-de-das
No more long days hocking hunks of garbage
Bitter fingers never swung on swinging stars
Tell Me When The Whistle Blows to piosenka o samym Taupinie i jego tęsknocie za domem. W historii mamy wszakże rok 1967/1968, a Bernie dopiero co opuścił swoje rodzinne strony i za nimi tęsknił. Miał zaledwie 17 lat i wyczekiwał każdego piątku, kiedy wracał do domu, gdzie razem z ojcem chodzili po polach i tak dobrze znanych mu miejscach. O tym właśnie opowiada ten jeden z najdelikatniejszych i najbardziej magicznych utworów płyty. Mamy tu senny klimat wspierany dyskretnymi, acz wyrazistymi smyczkami i subtelnymi partiami gitary elektrycznej. Zjawisko buduje nastrój i trzyma poziom przez ponad 4 minuty, nie pozwalając się słuchaczowi nudzić. Sam Elton przyznaje że dokładnie pamięta jej tworzenie i zamiar, by brzmiała w stylu Marvina Gaye'a. Do dzisiaj uznaje Tell Me When The Whistle Blows za swój ulubiony kawałek płyty.
Take my ears and tell me when the whistle blows
Wake me up and tell me when the whistle blows
Long lost and lonely boy
You're just a black sheep going home
I want to feel your wheels of steel
Underneath my itching heels
Take my money
Tell me when the whistle blows
Someone Saved My Life Tonight to - jak mówi o nim sam Taupin - utwór o ich przyjaźni. Tytuł odnosi się do próby samobójczej Eltona, którą podjął po rozstaniu się z dziewczyną. Bernie wspomina, jak musiał wyjmować jego głowę z pieca gazowego, gdy piosenkarz cierpiał na depresję. Pewnego wieczoru Elton podobno otworzył wszystkie okna w mieszkaniu, wziął poduszkę i odkręcił gaz, jednak niezbyt mocno, co świadczyć może że nie była to zbyt desperacka próba odebrania sobie życie. Tytuł sugeruje, że opowieść będzie o Taupinie, który - dosłownie - uratował życie Johnowi, jednak piosenka opowiada o przyjaźni; nie tylko tej między Beniem a Eltonem, ale między nimi a wieloma ludźmi, których wówczas znali i którzy ich wspierali. Ta piosenka to absolutny majstersztyk i popis muzycznych możliwości Johna. Serwuje nam on bowiem jeden z najbardziej melodyjnych i dramatycznych utworów w całej swojej karierze. Od delikatnych i pełnych desperackiego śpiewu zwrotek po wdzięczny refren. Piosenka zdecydowanie należy do najwybitniejszych osiągnięć w katalogu Eltona i nie dziwi fakt, że stała się przebojem i jedynym singlem promującym Captain Fantastic And The Brown Dirt Cowboy. Nie muszę do tego wszystkiego chyba dodawać, że to najwspanialszy moment albumu.
And someone saved my life tonight, sugar bear
You almost had your hooks with me, didn't you dear
You nearly had me roped and tied
Altar-bound hypnotized
Sweet freedom whispered in my ear
You're a butterfly
And butterflies are free to fly
Fly away, high away, bye bye
Zaraz po tej zjawiskowej balladzie następuje jednak cios w postaci mocnego, glamowego (Gotta Get A) Meal Ticket. W poprzednich utworach opisywane były konkretne historie z życia Eltona i Berniego, jednak tutaj mamy do czynienia ze świadectwem czasów, w których toczy się cała opowieść, a konkretnie z Londynem z końca lat 60. Tak dynamicznie John na tej płycie jeszcze nie śpiewał, a sama piosenka to jedyny stricte rockowy utwór z prawdziwego zdarzenia na albumie. Ostre, zadziorne gitary, głos Johna i znakomite bębny. Niesamowity kawałek.
And I gotta get a meal ticket
To survive you need a meal ticket
To stay alive all you need is meal ticket
Feel no pain
No regret
When the line's been signed
You're someone else
Do yourself a favor, meal ticket does the rest
Better Off Dead to także opis Londynu, jednakże tutaj sportretowana została ulica, którą John i Taupin codziennie wracali ze studia podczas prac nad Empty Sky. Przesiadywali tam obserwując bezdomnych i bezrobotnych, którzy przetaczali się przez tę ulicę, mając jednocześnie samemu coraz większe nadzieje, że się im powiedzie. Bernie określa zarówno Better Off Dead jak i (Gotta Get A) Meal Ticket jako nostalgiczne określenie czasu i miejsca, gdzie toczy się akcja snutej historii. Muzycznie Better Off Dead to kolejna interesująca rzecz, w którym główną rolę gra fortepian, na którym Elton gra jak natchniony, a w późniejszej części utworu na pierwszy plan wysuwa się perkusja. Znów John prezentuje nam znakomitą, mocną, ale i nie pozbawioną melodyjności kompozycję. Wspaniała!
'Cause the steam's in the boiler the coal's in the fire
If you ask how I am then I'll just say inspired
If the thorn of the rose is the thorn in your side
Then you're better off dead if you haven't yet died
Następny utwór, Writing to nostalgiczna opowieść o czasach wspólnego pisania piosenek, pracy i wyczekiwania na swój wielki sukces. Całość ma nieco dziecinny wydźwięk, co ma podkreślić fakt, że Taupin i John byli wówczas dopiero nastolatkami i marzyli, jak każdy młody człowiek. Utwór ma jednak nader optymistyczny klimat i przesłanie, co daje nam chwilę oddechu po poprzedzających go dwóch mocnych, rockowych numerach. Jest to też najbardziej psychodeliczny utwór na płycie, chociaż - rzecz jasna - nie jest to psychodelia rodem z Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band, gdyż Elton potraktował ją po swojemu, czyniąc z Writing swój kolejny przyjemny, melodyjny kawałek, który - gdyby trafił do radia jako singiel - z pewnością podbiłby listy przebojów.
And we were oh oh, so you know
Not the kind to dawdle
Will the things we wrote today
Sound as good tomorrow
We will still be writing
In approaching years
Stifling yawns on Sundays
As the weekend disappear.
Ostatnie 2 kawałki pomyślane są jako jedno (i tak też Elton grywał je na koncertach), gdyż świetnie się zazębiają i następują po sobie praktycznie bez przerwy. Ja jednak pomyślałem, by potraktować je osobno. We All Fall In Love Sometimes to piękna piosenka o poruszającej melodii i emocjonalnym wykonaniu wokalnym Eltona. Opowiada o tym, że każdy znajdzie coś w swoim życiu, jeśli tylko będzie do tego dążył i naprawdę będzie chciał. Jeden z tzw. "deep cuts" w repertuarze Johna, a szkoda, gdyż to naprawdę przepiękny utwór, dorównujący najlepszym balladom z jego katalogu.
The full moon's bright
And starlight filled the evening
We wrote it and I played it
Something happened it's so strange this feeling
Naive notions that were childish
Simple tunes that tried to hide it
But when it comes
We all fall in love sometimes
Gładkie przejście i już rozpoczyna się finałowy, monumentalny i epicki Curtains. To jeden z najbardziej poetyckich tekstów Taupina, które Elton obudował wspaniałą muzyką i wespół stworzyli idealne podsumowanie idealnego albumu.
But that's ok
There's treasure children always seek to find
And just like us
You must have had
A once upon a time
Po słabiutkim Caribou Elton John stworzył wspaniały i zapierający dech w piersiach Captain Fantastic And The Brown Dirt Cowboy. Warto tu zaznaczyć, że mimo że każdy utwór ma swoją indywidualność, najlepiej słucha się ich jako całości, a więc tak jak zostało to pomyślane. Elton zręcznie manipuluje słuchaczem, zmieniając nastroje i skacząc między kolejnymi muzycznymi gatunkami. Ostre, rockowe killery sąsiadują tu z poruszającymi balladami zawierającymi jedne z najpiękniejszych melodii w całej karierze muzyka. Warto też wgłębić się w teksty i zapoznać się z historią, która stała się pretekstem dla całego albumu. Elton uznaje Captain Fantastic And The Brown Dirt Cowboy za swój ulubiony własny album. Dla mnie to już na zawsze będzie mimo wszystko Goodbye Yellow Brick Road, ale ten krążek depcze mu po piętach. Bez wątpienia ta płyta to jedno z największych płytowych dokonań Johna. Zdecydowanie warto posłuchać!
Ocena: 10/10
Captain Fantastic and the Brown Dirt Cowboy: 46:54
1. Captain Fantastic and the Brown Dirt Cowboy - 5:46
2. Towe of Babel - 4:28
3. Bitter Fingers - 4:35
4. Tell Me When the Whistle Blows - 4:20
5. Someone Saved My Life Tonight - 6:45
6. (Gotta Get A) Meal Ticket - 4:01
7. Better Off Dead - 2:37
8. Writing - 3:40
9. We All Fall in Love Sometimes - 4:15
10. Curtains - 6:15
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz