Ringo Starr niezbyt udanie rozpoczął swoją karierę. Podczas gdy pozostała trójka Beatlesów wydała albumy, które do dziś są wymieniane jednym tchem pomiędzy ich największymi dokonaniami (John Lennon - Plastic Ono Band i Imagine, George Harrison - All Things Must Pass, Paul McCartney - Ram), to perkusista zaproponował publiczności dwie płyty zawierające standardy muzyki rozrywkowej z lat 50. W efekcie, fani Starra zwątpili, czy bez Beatlesów jest w stanie jeszcze stworzyć cokolwiek wartego uwagi. Niedowiarkom usta zamknęły jednak 2 olbrzymie hity Starra wydane w okresie 1971-72, a mianowicie It Don't Come Easy i Back Off Boogaloo (w produkcji pierwszego brał udział Harrisona, który także był współautorem drugiego). Obie piosenki odniosły wielki sukces i dały nadzieję na to, że w Ringo wciąż drzemie jednak stary Beatles. Korzystając z dobrej passy, Starr 5 marca 1973 roku wszedł do studia w Los Angeles z zamiarem nagrania swojego rockowego debiutu.
To, że Ringo swoją sympatią wciąż miał pewien magnetyzm, najlepiej udowadnia fakt, że na Ringo pojawili się... wszyscy czterej Beatlesi! Może nie w jednym utworze (najbliżej tego był I'm The Greatest, gdzie pojawiają się Lennon, Harrison i Starr), ale jednak jest to fakt warty odnotowania. Od każdego z kolegów z zespołu Ringo dostał także po piosence (Harrison napisał samodzielnie bądź pomógł w aż trzech). Takie przedsięwzięcie nie mogło się nie udać.
To, że Ringo swoją sympatią wciąż miał pewien magnetyzm, najlepiej udowadnia fakt, że na Ringo pojawili się... wszyscy czterej Beatlesi! Może nie w jednym utworze (najbliżej tego był I'm The Greatest, gdzie pojawiają się Lennon, Harrison i Starr), ale jednak jest to fakt warty odnotowania. Od każdego z kolegów z zespołu Ringo dostał także po piosence (Harrison napisał samodzielnie bądź pomógł w aż trzech). Takie przedsięwzięcie nie mogło się nie udać.
Album rozpoczyna się utworem napisanym specjalnie dla Ringo przez Johna Lennona, czyli I'm The Greatest. Już sam tytuł bardzo sugeruje słynną rockandrollową bezczelność Lennona. Mamy tu także typowe dla niego rozwiązania muzyczne i nawet bez adnotacji o jego autorstwie, nietrudno byłoby się domyślić, że ta piosenka to jego dzieło. To właśnie w tym utworze gra trójka ex-Beatlesów (Lennon na fortepianie i w drugim głosie, Harrison na gitarze, a Starr na bębnach i oczywiście na wokalu). Numer ten to prawdziwy killer, którego nikt by się nie spodziewał po perkusiście. Mamy tu charakterystyczną dla niego, niezbyt dużą rozpiętość dźwiękową wokalu, ale całość wypada bardzo przekonująca i nadzwyczaj dobrze otwiera longplay. Tekst, jak mówi sam tytuł, to oda do samego siebie, ale także niejako rozliczenie z beatlesowską przeszłością, gdyż pojawiają się tu również aluzje do dokonań z tamtych lat (m.in. do albumu Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band). Znakomity utwór.
I looked in the mirror
I saw my wife and kids
And you know what they told me... I was great
Yes, my name is Billy Shears
You know it has been for so many years
Now I'm only thirty-two
And all I wanna do is boogaloo
Jeśli chodzi o gwiazdorską obsadę, Ringo absolutnie nie skończył tylko na zaproszeniu pozostałych Beatlesów. W coverze Have You Seen My Baby (Hold On) pojawia się na przykład Marc Bolan - gitarzysta z glam rockowego zespołu T. Rex. Na wstępie podkreślmy, że gra, którą tu prezentuje, jest - jak łatwo się domyślić - typowa dla dokonań jego zespołu. Sama piosenka jest dziełem Randy'ego Newmana i wypada całkiem nieźle, choć ustępuje I'm The Greatest. Jest bardzo przyjemna i charakteryzuje się wpadającymi w ucho dęciakami i uzależniającym refrenem. Przyjemny i optymistyczny numer, kojarzony bardzo ze stylistyką, którą Starr reprezentuję. Mamy tu przyjemnego soft rocka z domieszką country. Cały Ringo.
Have you seen my baby on the avenue?
You know she's driving me crazy
With the funny things she do
I seen her with the milkman
Ridin' down the street
When you're through with my baby, milkman
Send her home to me
Na miano hitu z prawdziwego zdarzenia zasługuje bez wątpienia wspaniałe Photograph. Piosenkę tę napisał Ringo wspólnie z Harrisonem (którego zresztą można usłyszeć na nagraniu nie tylko grającego na 12-strunowej gitarze, ale także śpiewającego) podczas ich wspólnych wakacji na południu Francji, kiedy Starr skupiony był bardziej na swojej karierze aktorskiej niż muzycznej. Po raz pierwszy piosenkę nagrano w 1972 roku podczas sesji do albumu Harrisona, Living In the Material World. Utwór został wyznaczony do promowania płyty i wydano go na singlu pod koniec września. Piosenka okazała się wielkim sukcesem i w znacznym stopniu przyczyniła się do wielkiej popularności albumu. Kawałek ten to jedno z największych dokonań Ringo; nostalgiczna, pełna niebanalnych przemyśleń podróż przez życie (Starr mówił po śmierci Harrisona, że gdy teraz ją śpiewa, nabiera zupełnie nowego znaczenia). Cudowne solo saksofonu, bezbłędne wokale... Przepiękna piosenka i absolutny highlight płyty.
I can't get used to living here
While my heart is broke, my tears I cried for you
I want you here to have and hold
As the years go by and we grow old and grey
Now you're expecting me to live without you
But that's not something that I'm looking forward to
Kolejnym numerem, który Ringo otrzymał od George'a jest Sunshine Life For Me (Sail Away Raymond). Harrison napisał ten utwór przebywając w Irlandii ze znanym Szkockim muzykiem i gitarzystą, Donovanem. Piosenka ta zawiera sporo elementów charakterystycznych dla muzyki folkowej, zahaczając jednakże o country, a nawet szanty. Tekstowo kawałek ten opowiada o potrzebie życia blisko natury, a "Raymond" to pseudonim, który Harrison nadał prawnikowi zatrudnionemu przez Alana Kleina (managera Lennona, Harrisona i Starra), pomagającemu ex-Beatlesom w sądowym sporze z McCartneyem. Piosenka została napisana przez George'a bardzo umiejętnie. Co mam na myśli? Zawiera ona sporo elementów charakterystycznych dla twórczości jednego jak i drugiego. Zacięcie country typowe dla Ringo, ale i egzotyczne brzmienie, które bez wątpienia można znaleźć na solowych dokonaniach Harrisona. Piosenka jest niezwykle udana i słucha się jej z niekłamaną przyjemnością. Kolejna znakomita rzecz.
There's a good life had for free
When you're out in the country
That's what I could use
If I could get away there soon
Pierwszą stronę albumu kończy kolejny cover, czyli You're Sixteen (You're Beautiful You're Mine) po raz pierwszy wykonywanego przez Johnny'ego Burnette na początku lat 60. Jest to oblicze Ringo, które kojarzymy z czasów zespołu The Beatles, czyli optymistyczne, wesołe i stworzone wręcz do puszczania w radio (do podobnych konkluzji doszli chyba ludzie z wytwórni, gdyż wydali ten numer na singlu i opłaciło im się to, bo piosenka osiągnęła szczyty list przebojów). Warto zauważyć, że w tym nagraniu pojawia się także Paul McCartney, który gra tu solo na... kazoo. Nie jest ono może bardzo rozbudowane, ale dodaje numerowi jeszcze więcej optymistycznej energii i radości. Słuchanie tego to czysta przyjemność. Może nie jest to rzecz najwyższych lotów, ale bez wątpienia świetna.
You walked out of my dreams into my arms
Now you're my angel divine
You're sixteen, you're beautiful and you're mine
You're my baby, you're my pet
We fell in love on the night we met
You touched my hand, my heart went pop
When we kissed, I could not stop
Oh My My to piosenka napisana przez Ringo wraz z Vini Poncia otwierająca drugą stronę albumu. Utwór ten ukazał się nawet na singlu i okazał się kolejnym sukcesem. Na tyle sporym, że John Lennon po premierze wysłał do Starra telegram o treści "Gratulacje. Jak śmiesz! Proszę, napisz też przebój i dla mnie". I według mnie jest to rzecz jak najbardziej udana, żywiołowa i wręcz zarażająca optymizmem. Refren wpada w ucho i nie chce wypaść. Co ciekawe, zwrotki wcale nie ustępują mu chwytliwości. Wyraziste pianino, dęciaki i kobiece chórki, na tle których znakomicie wypada głęboki głos Ringo. Ciężko przy tej piosence wysiedzieć w miejscu i trudno się dziwić, że odniosła taki sukces w eterze. Mimo upływu wielu lat, jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że dziś poradziłaby sobie tak samo dobrze, jak nie lepiej. Prawdziwa petarda!
I phoned up my doctor to see what's the matter
He said, "Come on over"
I said, "Do I have to?"
My knees started shakin', my wrist started achin'
When my doctor said to me:
"Oh my, can you boogie, can you slide?
Oh my, you can boogie if you try
Oh my, it's guaranteed to keep you alive"
Step Lightly wydane zostało jako strona B singla Oh My My, a napisana została samodzielnie przez Starra. Specjalnie do tej piosenki Ringo poprosił swojego szofera, by kupił mu... buty do stepowania, których bardzo chciał tu użyć. Stepowanie pojawia się tu w zasadzie tylko w charakterze smaczku, aczkolwiek bardzo fajnie, że Ringo, pisząc utwór, zwraca uwagę na takie szczegóły producenckie. Piosenka ta to zdecydowanie oddech po takiej bombie energetycznej, którą był poprzednik.
Step lightly
You're moving too fast
Take your time, boy
Soon the pain will pass
In the meantime
You gotta find yourself a love
That's gonna last
Six O'Clock to klasyczna ballada oparta głównie na dźwiękach fortepianu, bardzo charakterystyczna dla jej autora, czyli ostatniego z Beatlesów - Paula McCartneya. Paul napisał piosenkę razem z żoną Lindą i razem robią tu dla Ringo drugie głosy (oprócz tego McCartney gra tu także na fortepianie, syntezatorze i zaaranżował partie smyków i fletów). Utwór ten to jakby próba pojednania i przeprosin, którą Paul skierował ku byłemu koledze. Wówczas ich relacje nie należały do udanych; kłótnie spowodowane rozpadem zespołu, a także proces sądowy, który McCartney wypowiedział pozostałym Beatlesom, mocno nadwyrężyły ich przyjaźń. Specjalnie na nagranie tej piosenki Ringo przyjechał do Anglii, z której Paul miał zakaz wyjeżdżania, związany z przyłapaniem go z marihuaną. Piosenka nie odbiega od stylu, który McCartney prezentował wówczas z Wings (płyta Red Rose Speedway). Starr udowadnia tu, że czuje się w balladach równie dobrze, jak i w kompozycjach nieco bardziej żywiołowych. Bez wątpienia jest to obok Photograph najpiękniejsza piosenka na płycie. Wspaniały numer, tak typowy dla Paula jak i dla Ringo.
Six o'clock in the morning, you've just gone to sleep
I wipe a tear from my eye
I can't be the kind of company I keep
That keeps me askin', you keep me askin'
You keep me wonderin' why
Devil Woman rozpoczynają ostre, rockowe gitary, które rozpoczynają bez wątpienia najmocniejszy utwór na płycie. Mamy tu potężne, rockandrollowe brzmienie, które nie pozbawione jest jednak melodyjności. Jest to kolejny numer napisany przez Ringo wespół z Vini Poncia, którzy udowodnili już, że stanowią zgrany autorski duet przy okazji Oh My My. Tutaj pokazują zupełnie inne oblicze Starra i, nie ukrywam, że jest to najbardziej zaskakujący numer albumu. Tak brzmiącego Ringo chyba nikt się nie spodziewał, włączając ten album. Mamy tu przenikliwe gitary, rytmiczne solo perkusyjne, dęciaki i dynamiczny wokal ex-Beatlesa. Świetna rzecz.
Your eyes are green and your legs are long
And if I'm gonna get you, well, I gotta be strong
But yo're like the devil with horns in your head
The only way I'll get you is to get you in bed
You And Me (Babe) to już piosenka kończąca cały album, tak też zresztą pomyślana była przez autorów - George'a Harrisona i wieloletniego przyjaciela Beatlesów, Mala Evansa. W tym utworze Ringo żegna się z publicznością, dziękując za wysłuchanie całego krążka. Jest to kolejny optymistyczny i wpadający w ucho numer. Nie ma tu może za dużo polotu, ale stanowi na pewno udane zakończenie płyty.
Now I wanna tell you the pleasure really was mine
Yes, I had a good time, singing and drinking some wine
And when the sun sets in the sky
And you close your weary eyes
I'll be in some night-club, getting high, that's no lie
Po Ringo żaden słuchacz nie spodziewał się rewelacji w chwili, gdy płyta się ukazała. Zapewne oczekiwano kolejnego, lekko brzmiącego i umiejętnie sklejonego zestawu piosenek, idealnego do grania w tle podczas sprzątania domu. No bo czego więcej oczekiwać po Ringo? Jakież musi być zaskoczenie tak nastawionego słuchacza po odpaleniu krążka w odtwarzaczu! Ringo to bowiem coś o wiele więcej niż prosty zestaw piosenek - to album godny prawdziwego ex-Beatlesa. To album, który jest lepiej nagrany niż debiut McCartneya, bardziej melodyjny niż pierwszy piosenkowy album Lennona i spójniejszy niż 3-płytowe opus magnum Harrisona. Mało tego - uważam, że jest to najbardziej beatlesowski ze wszystkich solowych dokonań każdego z Beatlesów. I nie tylko dlatego, że możemy usłyszeć tu całą czwórkę (nie tylko grającą, ale przecież także udzielającą się wokalnie). Mamy tu spójność, ale i różnorodność, tak charakteryzującą zwłaszcza późniejsze dokonania zespołu. Efekt pracy perkusisty docenili także słuchacze, którzy sprawili, że album podbił praktycznie wszystkie listy przebojów, zajmując 2. miejsce na liście Billboard 200 (przegrywając tylko z opus magnum Eltona Johna - Goodbye Yellow Brick Road). Ringo nigdy już nie osiągnął takiego sukcesu i nigdy nie nagrał już lepszej płyty. Ten album to jego wizytówka, która po dziś dzień robi wrażenie i spokojnie może uchodzić za największe dokonanie ex-Beatlesa. Jeśli mielibyście posłuchać tylko jednej płyty Ringo, to musi być właśnie ta!
Ocena: 9/10
Ringo: 37:07
1. I'm the Greatest - 3:21
2. Have You Seen My Baby - 3:44
3. Photograph - 3:56
4. Sunshine Life for Me (Sail Away Raymond) - 2:45
5. You're Sixteen - 2:48
6. Oh My My - 4:16
7. Step Lightly - 3:15
8. Six O'Clock - 4:06
9. Devil Woman - 3:50
10. You and Me (Babe) - 4:59
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz