niedziela, 2 czerwca 2019

"Mind Games" - John Lennon [Recenzja]


Przez dobrych kilka lat John Lennon i Yoko Ono żyli ze sobą bardzo blisko. Oprócz wspólnego mieszkania, jeździli razem po świecie, nagrywali płyty i tworzyli muzykę. Mimo, że Yoko nie zawsze udzielała się na albumach Johna, to jednak zawsze była obecna, jako współautorka bądź współproducentka. Ich poprzedni album - Some Time In New York City - okazał się komercyjnym knotem; politycznie zaangażowane piosenki nie ujęły fanów, w efekcie czego płyta przepadła na listach przebojów. Nie był to jednak jedyny problem Lennona, bowiem w 1973 roku para poczuła zmęczenie wzajemnym towarzystwem. Coraz więcej było między nimi kłótni i nieporozumień. Małżeństwo podjęło więc decyzję o rocznym rozstaniu, które miało sprawdzić, jak poradzą sobie bez siebie i czy ich miłość jest na tyle prawdziwa, by to przetrwać. W takich właśnie okolicznościach powstawał kolejny album Lennona, zatytułowany ostatecznie Mind Games. Album nie osiągnął może oszałamiającego sukcesu, ale wystarczający, by dać odczuć Lennonowi, że to właśnie w tym kierunku powinien artystycznie podążać.
Materiał powstał bardzo szybko, a John postanowił na pewien czas odejść od zaangażowania politycznego; swoją decyzję tłumaczył słowami: "Zrobiłem dla Yoko i sprawy pokoju wystarczająco dużo i teraz mam ochotę zrobić coś dla fanów muzyki". Możliwą motywacją dla zmiany tematyki utworów mógł być jednak również fakt, że w tym czasie Lennon walczył o prawo stałego pobytu w Stanach i wiedział, że jego polityczne zaangażowanie może mu tylko przeszkodzić. Utwory zostały zarejestrowane w Nowym Jorku. John zrezygnował z pomocy Phila Spectora, z którym tworzył dotychczasowe albumy, i sam zajął się produkcją. W nagrywkach brał udział m.in. gitarzysta David Spinozza (który pomagał w nagrywaniu Ram Paula McCartneya, a później miał także udzielać się na albumach Ringo Starra, Paula Simona czy Billy'ego Joela). W procesie miksowania Lennonowi pomagała także asystentka, May Pang, z którą później John miał mieć romans. Po nagraniu albumu, wyjechali bowiem razem na półtora roku do Los Angeles. Ten okres w biografii Johna Lennona nazywać się miało później "straconym weekendem". 

Mind Games to piosenka, którą John zaczął pisać już podczas sesji do Let It Be. Wtedy nosiła ona tytuł Make Love, Not War i na długi czas trafiła do szuflady, ponieważ Lennon nie miał pomysłu na jej rozwinięcie (kilka pomysłów znalazło się także w innej piosence z tamtych sesji, I Promise). Dopiero po lekturze książki o medytacji, noszącej tytuł Mind Games, muzyk znalazł natchnienie, by ją dokończyć. Utwór stał się jednym z największych przebojów Johna, chociaż doceniono go właściwie dopiero po jego śmierci. Mamy tu wspaniałą melodię, świetne wokale Johna i tekst opiewający miłość, pokój i wzajemne zrozumienie. "YES is the answer" to nawiązanie do Yoko Ono, w których konceptualnych pracach często pojawiał się ten slogan. Jest to niezwykły i przepiękny utwór, który zdecydowanie wart jest polecenia. Na sam początek John prezentuje nam najlepszą piosenkę z całego albumu (zbędne będzie chyba dodanie, że jest to także mój faworyt z tego krążka).

We're playing those mind games together
Pushing the barriers, planting seeds
Playing the mind guerrilla
Chanting the Mantra, peace on Earth
We all been playing those mind games forever
Some kinda druid dudes lifting the veil
Doing the mind guerrilla
Some call it magic, the search for the Grail

Love is the answer and you know that for sure
Love is a flower, you got to let it grow

Tight A$ to już klasyczny rock and roll. Muzycznie jest to czytelne nawiązanie do lat 50., które wzbudziły w Lennonie miłość do muzyki. Kawałek ten określić można, jako "funkujący Elvis". Pomysłowy tekst i wpadająca w ucho prosta melodia - jak się okazuje, wcale nie trzeba dużo, by stworzyć naprawdę dobry utwór. Nie ma tu może zbyt dużo ambicji, ale słucha się tego nad wyraz przyjemnie i pokazuje to, że John - jak chce - to wciąż potrafi ukręcić dobrego rock'n'rolla. 

Just as tight A$ you can make it
Hard and slow ain't hard enough
Just as tight A$ as you can shake it girl
Git it on and do your stuff

Aisumasen (I'm Sorry) to już powrót do bardziej melancholijnego nastroju. Przepiękna ballada, w której John pokazuje, jak delikatny potrafi być jego głos. Utwór ten spokojnie mógłby znaleźć się na "Białym Albumie" Beatlesów. Mimo decyzji o separacji, ta piosenka jest przeprosinami skierowanymi w stronę Yoko. "Aisumasen" to uproszona wersja japońskiego słowa "aisumimasen", co oznacza "przepraszam". Wielu analityków muzyki Lennona wskazuje na podobieństwo Aisumasen (I'm Sorry) do I Want You (She's So Heavy) z albumu Abbey Road; obie powstały z inspiracji Yoko, mają podobny rytm i kończą się nagle. W mojej opinii ta ballada nie może się równać z potężnym kolosem, który znalazł się na opus magnum Beatlesów, ale bez wątpienia jest to piękny i poruszający utwór, ujawniający delikatniejsze oblicze Lennona. Warto zwrócić uwagę na doskonałe, rozbudowane i liryczne solo gitary. Czysta magia.

And when I hurt you and cause you pain
Darling, I promise I won't do it again

Aisumasen Yoko
It's hard enough I know just to feel your own pain

All that I know is just what you tell me
All that I know is just what you show me

One Day (At A Time) to ciąg dalszy balladowego Johna. Tym razem mamy tu do czynienia z odą miłosną do Yoko. Proste, ale i poruszające słowa przyprawione znakomitą melodią. Lennon sięga tu nawet chwilami po falsety, wspinając się na swoje wokalne wyżyny. Jest to mój kolejny faworyt na płycie. W 1975 roku cover tego utworu nagrał Elton John i umieścił go na stronie B singla Lucy In the Sky With Diamonds (kolejny cover, ale tym razem zespołu The Beatles), któremu udało się zdobyć szczyty list przebojów. Właśnie w tej wersji poznałem tę piosenkę, ale w pełni doceniłem ten utwór dopiero w wykonaniu Johna Lennona, który śpiewa tu tak intymnie, jak tylko jest to możliwe, śpiewając o jedynej i prawdziwej miłości.

You are my weakness, you are my strength
Nothing I have in the world makes better sense
'Cause I'm the fish and you're the sea
When we're together or when we're apart
There's never a space in between the beat of our hearts
'Cause I'm the apple and you're the tree

Mimo, że sam album nie jest politycznie zaangażowany, znalazło się na nim miejsce dla jednego protest songu - Bring on the Lucie (Freda Peeple). Początki prac nad tą piosenką sięgają 1971 roku, kiedy Lennon napisał tylko refren. Po jakimś czasie, gdy dokończył jej pisanie, utwór stał się jednym z jego manifestów, odnosząc się tym samym do wcześniejszych utworów tego typu, czyli Imagine czy Power To the People. Muzycznie jednak najbardziej przywodzi mi na myśl Awaiting On You All z repertuaru George'a Harrisona. Refren podtrzymuje stylistykę zapoczątkowaną we wspomnianym Power To the People i jest wręcz stworzony do wspólnego, stadionowego śpiewu. Ta piosenka prawdopodobnie była największą inspiracją dla Paula McCartneya, gdy ten tworzył utwór Pepole Want Peace na wydany w 2018 roku album Egypt Station. Bring on the Lucie (Freda Peeple) to niesłusznie zapomniany kawałek, a szkoda, bo mógłby stać się naprawdę sporym przebojem.

We don't care what flag you're waving
We don't evern want to know your name
We don't care where you're from or where you're going
All we know is that you came
You're making all our desicions
We have just one request for you
That while you're thinking things over
Here's something you just better do

1 kwietnia 1973 roku John i Yoko na konferencji prasowej w Nowym Jorku ogłosili powstanie konceptualnego kraju - Nutopii (nazwa powstałą przez połączenie słów "new" i "utopia"). Flaga tego państwa składała się tylko z białego koloru, kraj nie miał przywódców, podziałów społecznych, a rejestr obywateli nie istniał. Była to reakcja Lennona na problem z imigracją, z którym borykał się przez swoje polityczne zaangażowanie. Nutopian International Anthem to przypomnienie tego zdarzenia. Nie mam tu jednak nic do napisania, gdyż jest to... 6-sekundowa cisza. Uznać to należy za żarcik Lennona i mrugnięcie okiem dla fanów, którzy już po samym tytule domyślą się zawartości.
Intuition to utrzymany w średnim tempie wypełniacz. Ubolewam, że przerwał dobrą passę longplaya. Piosenka nic nie wnosi do materiału, a wręcz nawet irytuje swoją bezbarwnością i brakiem przemyślenia. Jest przyjemnie, ale nic poza tym, a nie tego oczekuje się po ex-Beatlesie.

My intentions are good, I use my intuition
It takes me for a ride
But I never understood other people's superstition
It seemed like suicide
And as I play the game of life
I try to make it better each and every day
And when I struggle in the night
The magic of the music seems to light the way
Intuition takes me there
Intuition takes me everywhere

Out the Blue to kolejny utwór poświęcony Yoko Ono. Jest to rzecz zdecydowanie ciekawsza od poprzednika (fakt, że ciężko być mniej ciekawszym). Zaczyna się delikatną, akustyczną gitarą, by następnie przejść przez gospel aż do country. Jest to jedno z najpiękniejszych i najszczerzej wyśpiewanych przez Johna wyznań miłosnych. Szczególne wrażenie robią na mnie delikatne zwrotki, w których Lennon wokalnie jakby odsłaniał całą swoją duszę, śpiewając bardzo intymnie, prosto z serca. Warto zwrócić uwagę na poetycki i naszpikowany metaforami tekst. Nie ustępuje on jednak muzyce, która - mimo balladowego charaktery całości - nie pozwala słuchaczowi się nudzić. Mamy tu także rzecz nietypową w twórczości Lennona, czyli fortepianowe solo, dodające piosence uroku. Podsumowując: zdecydowanie udana rzecz.

Out the blue you came to me
And blew away life's misery
Out the blue life's energy
Out the blue you came to me

Only People to już powrót do żywszego grania, jednak ponownie mamy tu do czynienia raczej z zapchajdziurą niż utworem, który życzylibyśmy sobie słyszeć na płycie Lennona. Tekstowo jest naprawdę dobrze, ale muzycznie John poszedł już na łatwiznę, jakby zapominając, że nic po dobrym tekście, skoro muzyka jest do kitu. To błąd, na który artysta tej miary nie powinien sobie pozwalać. Piosenka raczej do zapomnienia.

Only people just know how to talk to people
Only people just know how to change the world
Only people realize the power of people
A million heads are better than one, so come on, get it on

John Lennon w późniejszych wywiadach nazywał I Know (I Know) "kawałkiem niczego". Rzeczywiście, w porównaniu z innymi balladami na krążku, ta wypada raczej miałko i bez wyrazu. Jest to oczywiste odniesienie do problemów, które dotknęły wówczas związek Johna i Yoko. Dzieje się tu jednak niewiele, a całość wypada nazbyt cukierkowo. Zupełnie niepotrzebnie się tu znalazła.

And I know just how you feel
And I know now what I have done
And I know and I'm guilty
But I never could speak my mind

I know what I was missing
But now my eyes can see
I put myself in your place
As you did for me

You Are Here to już jednak rzecz ze zdecydowanie wyższej półki. Ballada o większej sile oddziaływania niż poprzednie 10 minut muzyki. Damskie chórki, delikatne ale nie przesłodzone wokale Lennona, prosty i poruszający tekst mówiący o tym, ile w życiu Johna zmieniła miłość. Dokładniej rzecz ujmując, opowiada on o tym, jak spotkanie Yoko wpłynęło na jego postrzeganie świata i jak nie potrafi się uwolnić od myślenia o niej i tylko o niej. Pod koniec płyty Lennon zafundował nam naprawdę przepiękną balladę.

Three thousand miles over the ocean
Three thousand light years from the land of the rising sun

Love has opened my eyes
Love has blown right through
Wherever you are, you are here

Całość Lennon kończy jednak rockowym, jazgotliwym i głośnym Meat City. Mimo nadmiaru dźwięków John trzyma jednak całość w ryzach, w efekcie czego brzmi to naprawdę świetnie. Niespodziewane pauzy, żywiołowe wokale, ostre gitary, rytmiczna perkusja i pulsujący bas. Znakomity rock and roll; najlepszy na płycie i jeden z fajniejszych, jeśli chodzi o całą karierę Johna. Ex-Beatles zamyka album w wielkim stylu.

Well I been the mountain to see for myself
Been the mountain, been the mountain
Got to give me some rock'n'roll

Snake doctors shakin' like there's no tomorrow
Chickkinsuckin' motherfuckin' Freak City shookdown U.S.A.


Mind Games to rzecz cholernie trudna do oceny. Największą bolączką tej płyty jest to, że jest bardzo nierówna. Mamy tu rzeczy zahaczające o geniusz (Mind Games, Out the Blue, You Are Here), ale znalazły się tu też piosenki totalnie od czapy (Intuition, I Know (I Know)). Lennon świetnie zaczął, fundując nam znakomitą pierwszą stronę longplaya, jednak w drugiej dobre zdarzały mu się tylko przebłyski, a reszta zostaje mocno z tyłu. Gdyby zrobić z tego EP-kę, całość wypadłaby o wiele lepiej. Czuć, że album powstawał bardzo szybko i John nie zdążył dopracować materiału. Stał też wtedy w artystycznym rozkroku, nie wiedząc w którą stronę ma się udać. Koniec końców Mind Games pozostawia jednak po sobie dobre wrażenie (ma to swoje źródło zapewne w przemyślanej konstrukcji i rozsądnym poukładaniu utworów), jednak na pewno nie zaliczyłbym tego do czołowych osiągnięć Lennona.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...