poniedziałek, 25 listopada 2019

"Back To the Egg" - Wings [Recenzja]


To musiało kiedyś nastąpić. Ostatni album Wings.
Słynący z dziwnych pomysłów odnośnie miejsc nagrywania albumów, Paul zwołał muzyków do Szkocji, na swoją farmę. Jednak nagrywanie w dobrze znanym miejscu szybko mu się znudziło i cała ekipa przeniosła się na teren zamku, bowiem McCartneyowi bardzo zależało na atmosferze chłodu i mroku, które w jego umyśle charakteryzowały najpewniej tylko stare, opuszczone zamki. Część materiału nagrano także poza terenem fosy. Czemu? Tylko Paul wie. Muzycy, zmęczeni tymi dziwactwami ex-Beatlesa, z ulgą przyjęli wiadomość, że resztę nagrywać będą w Abbey Road. W całości album nagrano w drugiej połowie 1978 roku.
McCartney podkradł od Ringo Starra pomysł na gwiazdorską obsadę krążka, w wyniku czego Back To the Egg reprezentuje naprawdę godna pozazdroszczenia plejada gwiazd. Zagrali tu bowiem m.in. Pete Townshend (gitara i główny autor materiału zespołu The Who) John Paul Jones i John Bohnam (sekcja rytmiczna Led Zeppelin), Ray Cooper (jeden z najlepszych perkusistów na świecie, grał m.in. w zespole Eltona Johna), a także David Gilmour (jeden z najwybitniejszych gitarzystów wszech czasów, filar zespołu Pink Floyd). Pojawili się na dwóch utworach (Rockestra Theme i So Glad To See You Here), z czego jeden z nich (ten pierwszy) zdobył nagrodę Grammy za Najlepsze Rockowe Wykonanie.
Szkoda, że jednak sam zespół Wings był już w rozsypce. Grupę opuścili bowiem Joe English (wyjechał do rodziny) i Jimmy McCulloch (założył własny zespół). Jakby tego było mało, muzycy postanowili publicznie zmieszać z błotem byłych współpracowników, bowiem podczas wywiadów szerzyli opinię, że Denny Laine nie umie śpiewać, Linda McCartney nie zna się ani na graniu ani na śpiewaniu, a Paul to dusigrosz, który skąpił im wynagrodzenia. McCartney wziął to do serca i werbując nowych członków Wings, tym razem ich stałe wynagrodzenie zostało spisane w formie kontraktu (a nie, jak wcześniej, na zasadzie: "ile zarobimy, tyle podzielę").
Sam album został mocno skrytykowany przez opinię publiczną, jednak sam twórca staje w jego obronie, twierdząc że to jedna z jego ulubionych płyt. W obronie materiału stawali też m.in. David Bowie czy Paul Simon. Płyta radziła sobie, pod kątem sprzedaży, jeszcze gorzej niż London Town. Na pewno wpływ na to miała też nieudana trasa koncertowa. Po wydaniu płyty, Paul miał zamiar pod koniec 1978 roku pojechać do Anglii, a na początku 1979 do Japonii. Na początku wszystko szło jak po maśle, jednak na lotnisku w Japonii, podczas szczegółowego przeszukania, w walizce McCartneya znaleziono niemałe ilości marihuany. Ex-Beatles trafił przez to do więzienia, a potem został deportowany.


Płytę rozpoczyna nieco ponad minutowe interludium - Reception. Jest to rzecz bez wątpienia ciekawa; obok funkującego basu pojawiają się tu bowiem hipnotyzujące syntezatory.
Pierwszym pełnoprawnym utworem jest jednak Getting Closer. Jest to mocny, rockowy, wpadający w ucho otwieracz pierwszej wody. Wokale Paula brzmią tu zdecydowanie bardziej przekonująco niż na całym London Town. Mimo, że całość jest zachowawcza, to wypada to więcej niż dobrze.

Say you don't love him
My salamander
Why do you need him
Oh no, don't answer
On no I'm getting closer
I'm getting closer
To your heart

We're Open Tonight można by potraktować jako spadek formy, gdyby była to pełnoprawna piosenka. Na szczęście jest to jednak niespełna półtoraminutowy przerywnik, który ma na celu nieco nas uspokoić po zabójczym Getting Closer. Piosenkę otwiera delikatny i przyjemny motyw na akustyku. Następnie wchodzi delikatny wokal McCartneya. W większej dawce by to nudziło (o ile nie doczekałoby się jakiegoś rozwinięcia), jednak w takiej formie wypada bardzo przyjemnie i może przywoływać delikatnie echa London Town.

We're open tonight for fun
So bring all your friends come on
We're open tonight come one, come all
We're opening all our doors
We're clearing back all the floors
We're open tonight come one, come all

Spin It On to już jednak powrót do ostrzejszego grania. Całość to pełnoprawny rocker z prawdziwego zdarzenia, którego nie powstydziłoby się Led Zeppelin. Ten numer można uznać za odpowiedź Paula na zjawisko punk rocka, co już określa w jakim nastroju jest to utrzymane. Zabójcze gitary, znakomita sekcja rytmiczna i wokal McCartneya, który z nieco leniwego śpiewu potrafi nagle zaczął się wydzierać w refrenach, że aż skóra cierpnie. Kolejny znakomity kawałek.

This is it
Spin it on
By yourself (don't stop)
Take it back
To the top
'Cause I've got
Another lot
Of love for you
(That's why) I wanna spin it on
Spin it on

Again And Again And Again to już rzecz, która ma przywoływać ducha poprzednich albumów Paula. Spokojnie znalazłoby się na nią miejsce na Venus And Mars czy Wings At the Speed of Sound. Może dlatego, że odpowiedzialny za nią jest Denny Laine. On też przejmuje tutaj mikrofon i trzeba przyznać, że rehabilituje się nieco po wyjątkowo słabych występach na London Town. Mamy tutaj bardzo przyjemną rzecz z wpadającym w ucho motywem, a Laine śpiewa nawet całkiem przyzwoicie. Fajny kontrast dla otaczających go Spin It On i Old Siam Sir. Podkreśla różnorodność materiału.

Winter time is a coming now
Give me a sign if you can somehow
Make it clear where you're heading for
Will I see you someday at my door

Taking it all into consideration
Love's a game I never win
I've been in very similar situations
Again and again and again


Old Siam Sir to już z kolei coś z pogranicza nawet hard rocka. Rozpoczyna go ciężki jak walec riff. Łagodzą go nieco wysokie klawisze, jednak mimo to już sam początek nieźle buja. Z wejściem wokalu jest jeszcze lepiej, bowiem Paul sięga tu po swoją charakterystyczną zadziorną chrypę. Co prawda refren nie zapada specjalnie w pamięć, ale za to zwrotki wszystko wynagradzają. Piosenka ani na chwilę nie odpuszcza i absolutnie nie czuć dłużyzny w tych ponad czterech minutach.

In a village in
Old Siam Sir
Lived a lady
Who lost her way
In an effort
To find a man, sir
She found herself
In the old U.K.

Najlepszym utworem albumu okazuje się jednak kończący stronę A (o nazwie Sunny Side UpArrow Through Me. Rzecz zdecydowanie lżejsza od poprzedników, ale muzycznie znajdująca się od nich też o klasę wyżej. Piosenka przypominać może nieco Steviego Wondera z czasów Innervisions. Perfekcyjny bas i wywołujące ekstazę dęciaki. Całość niemiłosiernie funkuje, a sam McCartney daje tu jeden ze swoich najwspanialszych wokalnych popisów znakomicie stopniując napięcie (coś jak Why Don't We Do It In the Road z Anthology 3). Zresztą, co ja będę mówił, tego po prostu trzeba posłuchać, bo zdecydowanie warto. Niestety jest to dzisiaj jeden z najbardziej zapomnianych kawałków Paula, a według mnie niczym nie ustępuje takim Mull of Kintyre czy Another Day.

Ooh baby you couldn't
Have done a worse thing to me
Id you'd have taken an arrow
And run it right through me
Ooh baby a bird in the hand
Is worth two flying
But when it came to love
I knew you'd be lying


Stronę B longplaya (nazwaną przez Paula Over Easy otwiera utwór w iście gwiazdorskiej obsadzie: Rockestra Theme. Całość to rzecz instrumentalna, jednak jak najbardziej godna uwagi. Jest to efekt nieograniczonej wyobraźni Paula, który, podczas wizyty w operze, wyobraził sobie co by to było, gdyby tak samo jak muzycy klasyczni, zebrali się muzycy rockowi z gitarami i zaczęli grać wszyscy naraz. W jego głowie naraz narodził się pomysł na zebranie takiej gwiazdorskiej ekipy, a całość nazwał Rockestra. Melodia jest tu nieco jednostajna, jednak efekt robi wrażenie. Potężne brzmienie gitar, perkusji, przerywany co jakiś czas krótkimi okrzykami. Nie dziwi uhonorowanie tego nagrania nagrodą Grammy. Majstersztyk.
Uspokoić nieco może nas To You. Jest to najbardziej zachowawczy utwór na płycie, jednak trzymający mimo wszystko poziom. Szkoda tylko, że melodia nie jest zbyt oryginalna i żaden element z tej piosenki nie potrafi zaczepić się o ucho. Najsłabsza rzecz na płycie, jednak nie obniżająca poziomu.

Well if the same
Thing happened to you
Will you still
Put me through
What you
Put me through
If it happened to you
What if it happened to you

Nadzwyczaj interesująco wypada jednak After the Ball/Million Miles. W rzeczy samej, są to dwa połączone ze sobą utwory, jednak ten drugi ujawnia się dopiero pod koniec. Zdecydowana większość tego czterominutowego numeru to After the Ball. Jest to daleki kuzyn utworów typu My Love czy też Treat Her Gently (Lonely Old People). Jest to bowiem wybuchowa ballada oparta na fortepianie i znakomitych wokalach Paula. Stopniowo dochodzą do tego bombastyczna sekcja rytmiczna i gitara, ze znakomitą (najlepszą na płycie) solówką. Million Miles oparte jest natomiast na dźwiękach koncertyny, na której zagrał sam Paul. Okazuje się, że na jednym instrumencie o dość jednostajnym brzmieniu można oprzeć te 1,5-2 minuty. Znakomity utwór (czy właściwie dwa w jednym).

Well I arrived, looked around
But the room was full of strangers
Nowhere was a friendly face to be found

Later on I awoke, but the party it was over
There you were waiting to bring me round

Drugi medley utrzymany jest już jednak w zupełnie innym klimacie. Winter Rose/Love Awake to bowiem rzecz niezwykle mroczna, tajemnicza i klimatyczna. Całość znakomicie trzyma w ryzach klawesyn, za którym zasiadł Paul. Gwałtowne przejście do Love Awake zaliczyć muszę jednak na minus. Zero w tym polotu i klasy. Rozumiem, że może to trochę usprawiedliwiać zapis tytułu, jednak dało się to jakoś zrobić porządnie przy Medley z Red Rose Speedway, czy nawet przy poprzedzającym After the Ball/Million Miles. Tutaj jest to zrobione bez wyczucia. Co do samej kompozycji, to jest na pewno całkiem zgrabna i gdyby było tu lepsze przejście, to idealnie by się zazębiała z Winter Rose. Niestety Paul to spieprzył, a szkoda.

All through the summer I have followed you around
Bringing a rose for the Winter that's coming
Now the snow is on the ground

The Broadcast to kolejny instrumentalny kawałek, zdający się nawiązywać do interludium Reception. Ten wystylizowany został na wyrwany żywcem z radia monolog. Nieszkodliwe, ale nie bardzo rozumiem sens umieszczania tu czegoś takiego.
No chyba, że miało to nas nieco wyciszyć przed potężnym ciosem o nazwie: So Glad To See You Here. Jest to bowiem kolejny rockowy wykop pełną gębą. To drugi utwór zarejestrowany w gwiazdorskiej obsadzie i zdecydowanie brzmi niemniej potężnie i majestatycznie od Rockestra Theme. Tutaj dodatkowo dochodzi jednak krzyczący prosto z trzewi Paul, co współgra więcej niż znakomicie. Perfekcyjny utwór. Mało kto spodziewałby się po McCartneyu takich ciosów. Pojawia się tu też repryza We're Open Tonight, co podkreślać ma spójność materiału.

Someone's gonna show tonight
Someone's gotta go tonight
Someone roll your blind
Someone turn your mind
Someone lift your eyes up
And lean in towards the light

To dopiero nazywa się nietypowe zakończenie. Po surowym, chłodnym i rockowym krążku na koniec Paul serwuje nam Baby's Request, które spokojnie mogłoby być jednym ze sztandarowych utworów wykonywanych przez Franka Sinatrę czy Tony'ego Bennetta. Oczywiście poziom jest wciąż wysoki. Całość cudownie odpręża i zawiera jedną z najlepszych melodii w repertuarze Paula (który zresztą wrócił do niej po wielu latach, włączając jej odświeżoną wersję w skład rozszerzonej edycji albumu Kisses On the Bottom w 2012 roku). Niespodziewane zakończenie. I niespodziewanie dobre, mimo tak znaczącego kontrastu w konfrontacji z resztą materiału.

When the moon lays
His head on a pillow
And the stars settle
Down for a rest
Just do me one small favour
I bed you
Please play me
My baby's request


Po sporych sukcesach Red Rose SpeedwayBand On the Run Venus And Mars, umiarkowanym Wings At the Speed of Sound i komercyjnej porażce London Town, Paul zdecydował się obrać zupełnie nowy kierunek. Skierował się bardziej w stronę rocka niż wysoko jakościowego popu. Muzyce wyszło to zdecydowanie na dobre. Na Back To the Egg Paul łapie bowiem wiatr w żagle. Kompozycje są na równym poziomie, całość ma spójną produkcję, a poszczególne kompozycje znakomicie się ze sobą zazębiają. Tak mocnego i rockowego krążka Paul chyba dotychczas nie nagrał (potem zdarzyło mu się powtórzyć ten wyczyn przy Run Devil Run lub przy Electric Arguments). Według mnie jest najbardziej niesłusznie niedoceniony krążek z całej kariery McCartneya. Zasługuje bowiem na uwagę choćby przez swój niespotykany w swojej twórczości charakter, ale i uwagę należy tu zwrócić na zabójcze kompozycje. Godne pożegnanie zespołu Wings.

Ocena: 7/10


Back to the Egg: 42:01

1. Reception - 1:08
2. Getting Closer - 3:22
3. We're Open Tonight - 1:28
4. Spin It On - 2:12
5. Again and Again and Again - 3:34
6. Old Siam, Sir - 4:11
7. Arrow Through Me - 3:37
8. Rockestra Theme - 2:35
9. To You - 3:12
10. After the Ball/Million Miles - 4:00
11. Winter Rose/Love Awake - 4:58
12. The Broadcast - 1:30
13. So Glad to See You Here - 3:20
14. Baby's Request - 2:49

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...