Nowy album powstał w dość szybkim tempie. Elton o teksty poprosił - rzecz jasna - Berniego Taupina, o pomoc w produkcji poprosił Grega Penny'ego (po raz pierwszy od 1986 roku albumu Johna nie produkował Chris Thomas) i całość nagrano od lutego do kwietnia 1994. Do zespołu Eltona dołączył nowy basista - Bob Birch, który towarzyszył Johnowi aż do samobójczej śmierci w 2012 roku. Made In England to też ostatni album (aż do Wonderful Crazy Night z 2016), gdzie Eltona wspiera perkusista, Ray Cooper. Płytę Elton zadedykował swojemu ówczesnemu partnerowi (a później mężowi), Davidowi Furnishowi.
Podczas trasy koncertowej z Ray'em Cooperem, promującej soundtrack do filmu Król Lew, we wrześniu 1994 roku, Elton po raz pierwszy wykonał utwór, który miał później promować nowy album, Believe. Jako singiel, piosenka została wydana 20 lutego 1995 roku i była jedynym utworem z płyty, który dotarł do Top 20 w Stanach Zjednoczonych. W listopadzie, promując Made In England, Elton wyruszył w trasę, która objęła Brazylię, Argentynę, Chile, Peru, Szwajcarię, Polskę, Francję, Włochy, Wielką Brytanię i Japonię. Podczas koncertów grał w sumie aż 5 piosenek z nowej płyty.
Made In England ukazało się 17 marca 1995 roku i okazało się kolejnym złotym strzałem Eltona. Płyta wspięła się wysoko na listach przebojów, a także pokryła się złotem 7-krotnie, a platyną aż 10-krotnie. Ponadto Believe było też nominowane do nagrody Grammy w kategorii Best Pop Vocal Performance - Male, a sam Elton, jako wykonawca, otrzymał też nominację do American Music Awards w kategorii Favorite Pop/Rock Male Artist.
Rozpoczynamy mocnym akcentem, bo za taki niewątpliwie uznać trzeba potężny Believe. Mamy tu sporą dawkę patosu i powagi, ale nic dziwnego, bo i piosenka to nie leciutki radiowy przebój. To prawdziwa deklaracja Eltona i hymn skierowany do miłości. Jak mówi sam muzyk, w tej piosence zawarty jest cały jego światopogląd, i co myśli o współczesnym świecie. Taupin napisał przemawiający do świadomości tekst, a Elton okrasił go rewelacyjną, podniosłą muzyką, a do tego bezbłędnie zinterpretował to wokalnie. Utwór wypada więc bardzo mocno i zdecydowanie powala na kolana. Piosenka okazała się też sporym hitem, okupując listy przebojów na całym świecie. Elton lubił też wracać do niej okazjonalnie na koncertach (wykonując ją także np. na swojej pożegnalnej trasie, Farewell Yellow Brick Road). Zdecydowana perła i jedna z najbardziej olśniewających kompozycji nie tylko albumu, ale i całej dekady, jeśli chodzi o Eltona.
Without love
I wouldn't believe
In anything
That lives and breathes
Without love
I'd have no anger
I wouldn't believe
In the right to stand here
Without love
I wouldn't believe
I couldn't believe in you
And I wouldn't believe in me
Without love
Sporym kontrastem do Believe jest zdecydowanie bardziej dynamiczny, oparty na wpadającym w ucho riffie gitarowym, Made In England. Elton rozwiewa tu mit dotyczący swojej ojczyzny, jako pięknego i tolerancyjnego kraju. Wylewa wręcz wiadro pomyj na Wielką Brytanię, oskarżając ją o homofobię i zacofanie. Jednocześnie wcale nie odcina się od swoich korzeni, jednoznacznie deklarując, skąd pochodzi. Zwrotki są bardzo szybkie i wpadające w ucho, jednak to właśnie refren z charakterystycznymi zaśpiewami stanowi o głównej sile tej piosenki. Utwór dla wielbicieli takich utworów jak I'm Still Standing.
If you're made in England
You're built to last
You can still say "homo"
And everybody laughs
But the joke's on you
You never read the song
They all think they know
But they've all got it wrong
Zwalniamy przy delikatnym i subtelnym House. To kolejna jak najbardziej udana kompozycja, choć prezentująca zupełnie inne tempo, niż poprzednie utwory. Nie jest ani podniosła jak Believe, ani dynamiczna jak Made in England. To po prostu bardzo uroczo brzmiąca ballada o przepięknej melodii i wspaniałym występie wokalnym Eltona. Kolejna piosenka warta uwagi.
'Cause this is my house
It belongs to me
Inside my head
It's all that left
This is my house
This is my bed
This is where I sleep
That was the dark
Those are my dreams
They belong to me
Po rozpoczęciu Cold spodziewać się można kolejnej ballady w stylu House. Temu utworowi zdecydowanie bliżej jednak do Believe, gdyż w refrenach napięcie zdecydowanie wzrasta, a Elton śpiewa niezwykle poruszająco i angażująco. Piosenka opowiada o zagubionym, porzuconym mężczyźnie i, słuchając tej piosenki, rzeczywiście można uwierzyć, że to właśnie on śpiewa. Kompozycja wypada zdecydowanie wspaniale, a w szczególności refreny, liryczna solówka gitarowa i absolutnie wspaniałe, zagrane i wyśpiewane z pasją zakończenie.
You said don't cry to me
He said I'm a dead man if you leave
I have no feelings, I have no heart
Love always cuts out
The warm and tender part
Love hurts so much
Love cuts so deep
It's a hot sweat and a cold shake
Like drowning in your sleep
Poziom spada jednak odrobinę przy Pain. To dynamiczny i fajnie oparty na grze gitary utwór, jednak jest trochę za mało wyrazisty. Szybkie granie w wykonaniu Eltona słyszeliśmy już w lepszych wersjach; nawet na tej płycie. Pain to niestety za mało - poprzednie 4 utwory zawiesiły poprzeczkę za wysoko.
Pain is love
Pain is pure
Pain is sickness
Pain is the cure
Pain is death
Pain is religion
Pain is life
Pain is television
Pain walks
Pain crawls
Pain is peace
Pain is war
Belfast rozpoczyna się przepięknym, symfonicznym preludium. Potem do orkiestry dołącza jeszcze fortepian Eltona i sam John śpiewający o Belfaście, które - jak sam mówi - jest jego zdaniem jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Skoro śpiewał już o Nowym Jorku (Mona Lisas and Mad Hatters), to czemu nie o mieście w północnej Irlandii? Tu i ówdzie przebijają się brzmienia dud i akordeonu, co dodaje piosence unikalnego kolorytu. Z pewnością jeden z piękniejszych utworów na albumie.
And it's sad when they sing
And hollow ears listen
Of smoking black roses
On the streets of Belfast
And so say your lovers
From under the flowers
Every foot of this world
Needs an inch of Belfast
Latitude, choć utrzymane jest w nieco szybszym tempie, wypada równie pięknie, angażująco i przekonująco jak Belfast. Ponownie mamy piękną aranżację symfoniczną, tu połączoną jednak z brzmieniem zespołu Eltona. Melodia w refrenach jak najbardziej wpada w ucho, a cała piosenka wypada naprawdę świetnie.
And latitude
Fold back the morning and bring on the night
There's an alien moon
That hangs between darkness and light
Latitude
Between me and you
You're a straight line of distance
A cold stretch of black across blue
Latitude
Nieco słabiej wypada może Please, jednak absolutnie nie znaczy to, że jest to kompozycja nieudana bądź też niewarta uwagi. Mamy tu wpadające w ucho refreny, dynamiczne tempo i wszystko było by jak najbardziej w porządku, gdyby nie to, że utwór po prostu nie wytrzymuje porównania z konkurencją.
We've been living with sorrow
Been up, down and all around
We've buried our feelings
A little too deep in the ground
Stood daed in the doorway
The king and queen of clowns
We've been flipped like a coin
Both of us landing face down
Najsłabiej na płycie zdecydowanie prezentuje się Man. O ile Pain czy Please były po prostu nie dość dobre, tak ten numer jest po prostu słaby. Nie ma tu właściwie o co uchem się zaczepić, kompozycja zmierza donikąd i ciągnie się niemiłosiernie. Oczekujemy na jakąś kulminację, jednak nic nie następuje, a piosenka skończyła się, zanim zdążyliśmy się w nią wciągnąć.
I'm a man
I know what it feels like
I'm a man working on the living part of life
You see through me
I understand
Don't lose hope
If you can
Have a little faith in man
Lepiej robi się jednak przy okazji Lies. To kolejny dynamiczny - aczkolwiek tu już bardziej przekonujący - utwór z wpadającymi w ucho refrenami i rewelacyjnymi wokalami Eltona. Znakomity kawałek.
Some lie in the face of death
Some lie about their fame
Some kneel and lie to God
Some lie about their name
Some lie in words and speeches
With every living breath
The young lie with their guitars
The old lie for a little respect
Kończymy zdecydowanie z klasą. Blessed to jedna z moich ulubionych piosenek Eltona, opowiadająca o narodzinach dziecka (poniekąd temat znany już z The Greatest Discovery, aczkolwiek tam narodziny dziecka obserwowane są z perspektywy brata, natomiast tu podmiotem lirycznym jest bez wątpienia człowiek marzący o dziecku). Piękna, melancholijna i delikatna melodia, przywodzić może na myśl kołysankę, a być może nawet modlitwę.
Hey you, you're a child in my head
You haven't walked yet
Your first words have yet to be said
But I swear you'll be blessed
I know you're still just a dream
Your eyes might be green
Or the bluest that I've ever seen
Anyway you'll be blessed
Made In England to bez wątpienia najlepszy album Eltona z lat 90. To też pierwszy w pełni dojrzały album Johna. Muzyk próbował nagrać taki już przy okazji The One, jednak pokusa romansu z nowszymi trendami zwyciężyła. Tutaj Elton nie ogląda się już na ówczesny rynek muzyczny i po prostu stworzył zestaw 11 intymnych i angażujących utworów w swoim stylu. Jasne, nie wszystkie trzymają równy poziom, jednak całościowo longplay jak najbardziej wypada bardzo dojrzale, angażująco i szczerze. Kompozycje trzymają raczej równy poziom, jednak wśród tych najlepszych wymienić trzeba Believe, Made in England, House, Cold, Belfast czy wieńczące całość Blessed. Elton wreszcie zdecydował, jaką muzykę chce tworzyć i zaprezentował się z kompletnie nowej strony. Czapki z głów, bo Rocketman znów pozamiatał.
Ocena: 8/10
Made in England: 52:39
1. Believe - 4:55
2 Made in England - 5:09
3. House - 4:27
4. Cold - 5:37
5. Pain - 3:49
6. Belfast - 6:29
7. Latitude - 3:34
8. Please - 3:52
9. Man - 5:16
10. Lies - 4:25
11. Blessed - 5:01
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz