środa, 9 września 2020

"Michał Bajor 1993" - Michał Bajor [Recenzja]


Mimo, że Nowe piosenki nie wywołały już tak wielkiej ekscytacji jak Michał Bajor live, to i tak sprzedawały się bardzo dobrze i ugruntowały pozycję Bajora na polskiej scenie. Artysta w kolejnych latach wyjeżdżał więc za granicę, grając dla Polonii w tak odległych miejscach, jak Stany Zjednoczone, Francja czy Hiszpania. Oczywiście nie próżnował w tym czasie, nagrywając w 1991 roku kolędy, a rok później płytę z piosenkami dla dzieci, gdzie Piotr Rubik skomponował muzykę do jedenastu wierszy Jana Brzechwy i dwóch Juliana Tuwima. Na w pełni premierowy materiał trzeba było jednak poczekać aż do 1993 roku.
W 1991 roku Bajor starał się o główną rolę męską w musicalu Metro Janusza Józefowicza, jednak ostatecznie musiał ustąpić Robertowi Janowskiemu. Niepocieszony, uznał że i tak zaśpiewa parę piosenek z tego spektaklu. Dwie z nich umieścił więc na Michał Bajor 1993. Oprócz tego znalazły się tam również kompozycje m.in. Piotra Rubika czy Janusza Stokłosy do tekstów lub tłumaczeń Wojciecha Młynarskiego, Andrzeja Ozgi, a nawet Jana Brzechwy i Marii Konopnickiej. Wydawnictwo to dziś dostępne jest tylko w odświeżonej wersji jako Czwarta płyta 83'-93'. Oryginalne wydanie jest swoistym białym krukiem i, gdy pojawia się już na aukcjach, osiąga astronomiczne ceny.

Jak już wspomniałem we wstępie, Bajorowi nie udało się dostać roli w musicalu Metro. Trudno dziwić się decyzji osób odpowiedzialnych za casting. Ja na przykład nie umiem wyobrazić sobie Bajora grającego grajka wałęsającego się po stacji metra. Jednak wykonanie Na strunach szyn pozwala zrozumieć, jak wiele spektakl stracił, jeśli chodzi o stricte wokalistę. Interpretacja Bajora przekonuje mnie o wiele bardziej niż Roberta Janowskiego. Wkłada on bowiem w to faktycznie całe serce, zręcznie szafuje słuchacza swoim głosem, przechodząc płynnie od szeptu do ciągnięcia frazy przez jakieś 5 sekund. Do tego dochodzi jeszcze znakomita, orkiestrowa oprawa, i tak oto dostajemy potężnie brzmiące i angażujące otwarcie.

Sens nie mówionych słów,
dźwięk nie zagranych nut,
blask nie zapalonych jeszcze lamp.
Nie mów nic, czy słyszysz mnie
w zamęcie wokół nas?
Sens nie mówionych słów,
dźwięk nie zagranych nut,
blask nie zapalony jeszcze lamo.
Nie mów nic, na strunach szyn
orkiestra może grać.

Zarówno na Michał Bajor live, jak i na Nowych piosenkach musiały znaleźć się tłumaczenia Jacquesa Brela autorstwa Wojciecha Młynarskiego. Na Michał Bajor 1993 znalazło się co prawda tylko jedno, jednak stało się ono niemałym przebojem, a na pewno jednym z bardziej znanych utworów w katalogu Bajora. Dynamiczni, taneczni Flamandowie to utwór bardzo w stylu Brela. Skoczna muzyka towarzyszy wcale niewesołemu tekstowi o pozornie "szczęśliwym" życiu Flamandów. Kontrast podkreśla jeszcze radosny śpiew Bajora, pełen zaangażowania i radosnych okrzyków. Znakomita piosenka.

Flamandowie tańczą milcząc wciąż,
przy niedzieli tańczą Flamandowie,
nie pogadasz z nimi w tańcu, bo
Flamandowie nierozmowni są.

Tańczą, bo dwadzieścia mają lat,
piękny wiek, by się dowiedział świat, 
że miast o staropanieństwo drżeć,
trzeba za mąż iść i dzieci mieć.

Tak rodzice przykazali im,
belfer w szkole i na mszy w klasztorze
ojciec przeor przez kadzideł dym
tak naucza i dlatego może
tańczą tak, tańczą tak,
Flamandowie tańczą tak...

Na poprzedni album Andrzej Ozga ofiarował Bajorowi znakomity tekst piosenki Tarantela. Cieszy fakt, że ta współpraca jest kontynuowana także na kolejnej płycie. Pierwszym ich owocem jest utwór Przyszła do nas miłość z muzyką Piotra Rubika. Jak to bywa u tego kompozytora - który, nawiasem mówiąc, zaczynał swoją karierę właśnie m.in. u boku Bajora, będąc nie tylko jednym z jego czołowych kompozytorów, ale także pianistów akompaniujących mu na koncertach - muzyka jest bardzo podniosła, aczkolwiek nie brakuje tu umiejętnego szafowania napięciem. Delikatne, spokojne zwrotki znajdują rozładowanie w o wiele bardziej rozbudowanych aranżacyjnie refrenach. Muzyka do tej piosenki to jeden z najlepszych przykładów budowania napięcia w kompozycjach Rubika. Oczywiście o tym, że tekst Ozgi i wykonanie Bajora są po prostu bezbłędne, nawet nie będę wspominał, bo jest to jasne jak słońce.

Choćby serce z bólu łkało,
próżno winę, winę całą
zrzucać na nią, by bolało
nas ciut mniej...
Nie próbujmy jej unurzać
w nierozważnych słów kałużach...
by cierpienia nie przedłużać
nam i jej.

O ile we Flamandach radość była tylko przykrywką dla niewesołych treści, tak Chciałbym to pierwsza na tej płycie tak optymistyczna i radosna piosenka. Mamy tu szybkie zwrotki i refreny zwieńczone wpadającymi w ucho wokalizami Bajora. Roman Kołakowski dał się nam poznać na poprzednim albumie przez mocny i mocno fantastyczny tekst do piosenki Przedświt. Tu odsłania zupełnie inne oblicze, pokazując się z optymistycznej i lekkiej strony. Jeden z największych przebojów Bajora, od słuchania którego można się uzależnić.

Chciałbym dać ci jasne sny,
ranne mgły, wonne bzy,
nocne ćmy, ptaki i zwierzęta,
letni sad, świat bez wad,
szary płot, ptasi lot,
wszystko co pamięć zapamięta.
W pustych drzwiach staje Bach,
strząsa szron, daje ton,
gra nam pieśń na sopelkach lodu.
Pragnąłbym znaleźć rym,
śpiewać z nim słońca hymn,
sławić cud porannego chłodu.

Znacznie słabiej wypada natomiast Tyle jest miast Mariana Hemara. Oczywiście, zważywszy na sam czas powstania tej piosenki, zrozumiały jest aranż stylizowany na przedwojenne przeboje Mieczysława Fogga. Problem jednak leży w samym Bajorze, którego głos nijak pasuje do tej stylistyki, a sam utwór wypada po prostu zbyt słodko i mało wciągająco.

Tyle jest gwiazd,
tyle jest miast,
niech ta piosnka ci o tym opowie,
idź w świat gdzie chcesz,
rób co umiesz, jak wiesz,
lecz jak kochać się - to we Lwowie...

Mein Herr to z pewnością jeden z bardziej znanych fragmentów Cabaret. Bajor z aktorskimi i musicalowymi ciągotami po prostu nie mógł po to nie sięgnąć. Autorem polskiego przekładu jest Dariusz Rogalski, odpowiedzialny za tekst Nie chcę więcej. Madame wypada więcej niż bardzo dobrze, i tu już wokale Bajora sprawdzają się znakomicie, szczególnie gdy wkłada w to wiele wrażliwości, a momentami nawet szarżuje przy egzaltacji. Świetne wykonanie.

Excuse moi, madame,
jak jej powiedzieć mam, 
że wszystko dobre, co się dobrze kończy,
że czasem miło jest, lecz wszystko ma swój kres,
niech pani wierzy mi - c'est la vie.
Au revoir, madame, czas, żebym został sam,
mógł mówić kiedy chcę i to co myślę,
na tapczan rzucać płaszcz, na stole nogi kłaść,
oglądać tylko sport - żyć jak lord!

A kto ciebie, ty wierzbino to jedna z najważniejszych piosenek dla Michała Bajora. Jest to bowiem jego autorska kompozycja do wiersza Marii Konopnickiej, którą napisał w wieku 16 lat, na konkurs związany właśnie z twórczością Konopnickiej. (Dodam tylko, że ów konkurs wygrał). Jak więc wypada? Cóż, jak wprawka młodego chłopaka ze szkoły muzycznej, który ma ucho do melodii i chciałby być kompozytorem. Idąc za sloganem "Smutne piosenki pisze się o wiele łatwiej, niż wesołe" Bajor zdecydował się więc na dramatyczną muzykę. Nie ma tu żadnych refrenów, ani nie dzieje się nic specjalnego. Ma to jednak swój urok i wypada doprawdy ciekawie. Może nie nazwałbym tej piosenki jednym z ulubionych fragmentów albumu, ale z pewnością jednym z bardziej wartych uwagi.

A kto ciebie, ty wierzbino, wychował,
a kto twoje fujareczki czarował?
Wychowywał mnie mój rodzic, ciemny las,
kędy stoję w chłodnej rosie aż po pas,
wykarmiła mnie ta ziemia, ta matka,
płakiwała ze mną brzoza, sąsiadka,
czarna rola podawała chleb i sól,
wykołysał wiatr szumiący z łąk i pól.

W spektaklu Czerwony stoliczek Bajor w pewnym momencie wychodził na scenę odziany w kapcie, płaszcz narzucony na piżamę i z rozczochranymi włosami i dawał swój popis wokalno-aktorskich możliwości śpiewając Pali się. Rzeczywiście, śpiewane na żywo, robi to wrażenie, a nawet potrafi rozbawić. Jednak wersja płytowa nie jest w stanie jej sprostać. Bajor zdaje się zdawać sobie z tego sprawę, więc stara się na siłę dodać tu aktorstwa i różnej intonacji. Niestety, wypada to po prostu okropnie - szczególnie w przeszarżowanych refrenach - i brzmi, jakby wokalista na siłę starał się być śmieszny. Wykonanie więc na minus, aczkolwiek wrażenie z pewnością robi środkowa część z dynamiczną aranżacją orkiestrową i kolejnym wybijającym z butów popisem dykcji Bajora.

Straż jest gotowa w ciągu minuty,
konia prowadzą, koń nie podkuty,
trzeba zawołać szybko kowala,
pożar na dobre już się rozpala!
Prędko, gdzie kowal, to nie zabawka,
dawać sikawkę, gdzie jest sikawka?
Z zepsutą pompą - niełatwa sprawa.
Woda do beczki! Beczka dziurawa!
Trudno, to każdej beczce się zdarza,
który tam, prędzej, dawać bednarza,
zbierać siekiery, haki i liny,
pali się w mieście już od godziny!

Dalej mamy Kochanie moje, kochanie, czyli kompozycję Anny Panas do wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Podobnie jak Tyle jest miast, stylizacja na przedwojenny przebój wypada tu po prostu zgrzebnie i trąci myszką. Pomijam już same dość niewielkie walory samej kompozycji, to nie ma tu nawet o co się uchem zaczepić, a Bajor śpiewa, jakby nawet jemu nie bardzo się chciało już tego wykonywać. 

Kochanie moje, kochanie
dobranoc, już jesteś senna
i widzę twój cień na ścianie
i noc jest taka wiosenna.
Jedyna moja na świecie
jakże wysławię twe imię,
ty jesteś mi wodą w lecie
i rękawicą w zimie.

O ile Na strunach szyn pozwalało nam zamyślić się, czy to aby dobrze, że Bajor nie dostał się do obsady Metra, tak Tylko w moich snach pozwala nam odetchnąć z ulgą. Wykonanie bez wigoru, bez zaangażowania, bez pomysłu na interpretację. Nuda.

Gdy gra tylko kilka nut, cichy szept,
poruszone wspomnienia przez wiatr
tamtych słów, tych dziwnych słów...
Kłamałaś, dobrze wiem, że ty
też kochałeś mnie,
gdy wspominam tamte dni,
przez łzy widzę cię.
To już zamknięte drzwi, dawnych lat,
kiedy ktoś wspólny rytm nam grał,
wspomnień ślad, tamtych dni,
kiedy świat był mój, był nasz.

Edith to z pewnością najbardziej interesujące i zagrane z największym rozmachem wykonanie na płycie. Jest to bowiem kompilacja największych przebojów Edith Piaf, do których Andrzej Ozga napisał polski tekst opowiadający o życiu słynnej francuskiej pieśniarki. Siłą tego utworu nie są tylko te ponadczasowe melodie, ale zwłaszcza znakomite wykonanie Michała Bajora, który sprawnie przeskakuje między kolejnymi nastrojami i klimatami, umiejętnie odnajdując się z marszu w każdym. Daleko za nim nie pozostaje wcale znakomita aranżacja, która sprawnie podkreśla melodykę każdej piosenki, nie unikając tu i ówdzie fajnych smaczków. Znakomita kompozycja.

"Elle ecount'la java
mais ell'ne la dans'pas..."
A ja przez życia zmienne koleje
pójdę nalej, na wprost,
niosąc w sercu ten głos,
co pozwala zachować nadzieję,
że choć życie ma kres,
jednak coś przecież jest,
co zostaje... nie idzie do nikąd,
jakaś reszta na dnie,
co nie ciszą jest, nie,
bo ta reszta jest właśnie muzyką.

Nasza niebezpieczna miłość nagrywane było na Michał Bajor 1993 jako wypełniacz. Może wydać się to dziwne dziś, gdy wiemy, że jest to jeden z największych przebojów Bajora. Jednak tak było; brakowało piosenki, więc na szybko nagrano utwór Piotra Rubika i Andrzeja Ozgi. Niedługo po wydaniu albumu okazało się jednak, że w całej Polsce piosenka wylądowała na pierwszych miejscach list przebojów. Musiało to być z pewnością zaskoczeniem dla Bajora, dla którego była to pierwsza sytuacja, gdy jego utwór jest na listach przebojów. Nie chciał jednak śpiewać jej na koncertach, bo - mówiąc krótko - jej nie lubi (wyjątek robi tylko podczas koncertów jubileuszowych). Tym bardziej warto cieszyć się umieszczoną tu wersją z piękną radosną melodią i prostym, acz ujmującym tekstem. Bardzo przyjemna piosenka, aczkolwiek nie ma specjalnie co się nad nią zachwycać.

To moja miłość,
słodka, szalona,
piekielna miłość grzeszna.
To moja miłość,
wskroś potępiona, przegrana,
co tu kryć...
To moja miłość,
trochę wstydliwa,
w dodatku niebezpieczna.
Ta karczma, Miła,
Rzym się nazywa
i będzie, co ma być.


Michał Bajor 1993 to spory krok w tył w stosunku do poprzednich dwóch albumów. Tym razem zawiódł nieco filtr jakości i dostało się tu trochę za dużo słabych lub też mało ciekawych piosenek. Bajor za wszelką cenę chciał chyba pokazać swoje umiejętności aktorskie, przez co Pali się wypadło sztucznie. Chciał na siłę udowodnić, że byłby lepszy do roli w Metrze więc wcisnął tu kiepską wersję Tylko w moich snach. Ponadto chciał podkreślić swoją ponadczasowość, odwołując się do tradycji polskiej muzyki za pomocą nudnych Tyle jest miast i Kochanie moje, kochanie. Na szczęście znalazły się tu jednak takie perełki jak Na strunach szyn, Flamandowie, Przyszła do nas miłość, Chciałbym, Madame, Edith i Nasza niebezpieczna miłość. W gruncie rzeczy Michał Bajor 1993 to płyta dość średnia i po przesłuchaniu zostawiająca zdecydowanie za mało emocji w pamięci słuchacza. Jednak przy zapoznawaniu się z tym materiałem można odkryć tu naprawdę sporo pięknych melodii, znakomitych tekstów i rozpłynąć się nad interpretacjami Bajora. Szkoda jednak, że jest ich tu wcale nie tak wiele.

Ocena: 6/10


Michał Bajor 1993: 48:12

1. Na strunach szyn - 5:37
2. Flamandowie - 2:22
3. Przyszła do nas miłość - 3:45
4. Chciałbym - 3:00
5. Tyle jest miast - 3:57
6. Madame - 2:21
7. A kto ciebie, ty wierzbino - 2:37
8. Pali się - 5:25
9. Kochanie moje, kochanie - 3:55
10. Tylko w moich snach - 4:52
11. Edith - 6:26
12. Nasza niebezpieczna miłość - 4:05

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...