Kolejna płyta i kolejna współpraca z Bobem Ezrinem. Tym razem panowie z zespołu postanowili nieco poeksperymentować z formą wydania samego longplaya, by dodać mu jeszcze więcej wyjątkowości. Po nagraniu materiału i nazwaniu całości School's Out od, najlepszego ich zdaniem, utworu, pojawił się pomysł na oprawę. Oryginalne wydanie winylowe otwierało się podobnie, jak ławka szkolna, a sam winyl zapakowany był... w parę majtek.
School's Out udało się wypromować jeden wielki przebój. Ale za to jaki! Już sama ta piosenka gwarantowała wysoką sprzedaż. Album zebrał raczej dobre recenzje, a pewien krytyk ocenił nawet School's Out jako koncept album opowiadający o młodości, którą tracimy opuszczając szkołę. Alice Cooper nie odniósł się jednak nigdy do tej koncepcji, więc ciężko powiedzieć, czy materiał tworzony był właśnie z zamiarem stworzenia takiej historii.
Podczas któregoś wywiadu, dziennikarz zapytał Alice'a, jakie są jego zdaniem 3 najszczęśliwsze minuty w roku? Ten chwilę się zastanowił, po czym odpowiedział: "To zdarza się dwa razy w ciągu roku. Raz podczas świątecznego poranka, gdy jest się już gotowym do otwarcia prezentów. Wtedy mamy prawdziwe święto chciwości. A drugi raz, gdy przeżywamy ostatnie 3 minuty szkoły przed wakacjami." Po jakimś czasie uznał, że bardzo by chciał stworzyć właśnie 3-minutową piosenkę (ostatecznie wyszła o pół minuty dłuższa), w której uchwyciłby radość z początku wakacji. Tak właśnie powstało School's Out, czyli zdecydowanie największy przebój zespołu Alice Cooper. Riff, który przeszedł już na stałe do kanonu najlepszych gitarowych wejść w historii rocka, prosty i chwytliwy tekst, uzależniające refreny, których nie sposób wyrzucić z głowy, a także chór dziecięcy (pomysł producenta - Boba Ezrina - który powtórzył to 7 lat później, współtworząc z Pink Floyd piosenkę Another Brick in the Wall Part II na legendarny album The Wall). Co ciekawe, w piosence mamy mowę jednak nie o zwykłym początku wakacji, a o ostatecznym pożegnaniu ze szkołą, a więc, co się z tym wiąże, wejściem w dorosłość. Czyżby kontynuacja porzuconego wątku z Love It to Death? No, skoro tyle się nagadałem, to chyba pisanie w tym miejscu o tym, jak uwielbiam ten kawałek mijałoby się chyba z celem, nieprawdaż? Nie pisałbym przecież tak wiele o czymś niewartym uwagi. W związku z tym może ten element po prostu pominę i przejdziemy dalej.
Well we got no choice
All the girls and boys
Makin' all that noise
'Cause they found new toys
Well we can't salute ya
Can't find a flag
If that don't suit ya
That's a drag
School's out for summer
School's out forever
School's been blown to pieces
Luney Tune to typowy dla tego zespołu wypełniacz. Dziwić może jednak, że miejsce na taką zapchajdziurę znalazło się tak szybko. Na szczęście jednak nie jest to rzecz irytująca, bądź też poniżej poziomu, absolutnie. Po prostu mało się wyróżnia, ale słucha się tego bardzo dobrze i te prawie 4 minuty mijają na tyle przyjemnie, na ile może mijać czas przy muzyce Alice'a Coopera.
I can't find the exit
I quit lookin' for doors
I stole a razor from the commisary
I just couldn't take it no more
I'm swimmin' in blood
Like a rat on a sewer floor
No longer insane
Just part of this crazy dream
Gutter Cat vs. the Jets to utwór, który spokojnie mógłby znaleźć się na jakiejś płycie The Doors (nawet na debiucie, czemu nie). Mamy tu przede wszystkim plumkające w tle organy, transowy rytm i znakomite wokale, które nietrudno wyobrazić sobie w wykonaniu Jima Morrisona. Najważniejsze jednak jest to, że mamy do czynienia z naprawdę dobrym i niebanalnym numerem. Do końca ciężko się połapać, czy to już był refren, czy może będzie, i w jakim momencie piosenki jesteśmy. Dużo się tu dzieje, i na nudę raczej nie ma miejsca. Znakomita rzecz. No i cieszy powrót nieco mroczniejszej atmosfery, która tak hipnotyzowała na Love It to Death i Killer.
House cat
You really got it made
Sleepin all night
And perfect delight of day
Some feline beauty
Waved her tail my way
I just had to stay
I couldn't get the blood off my bed
Z Gutter Cat vs. the Jets gładko przechodzimy do Street Fight, czyli niespełna minutowego, szalonego instrumentalu opartego głównie na zabójczej linii basu połączonej z odgłosami rodem z - tak jest! - ulicznej bójki. Ciekawa rzecz, ale raczej w charakterze ciekawostki.
Blue Turk jednak nie jest już ciekawostką, choć jest rzeczą niezmiernie ciekawą. Mamy tu typowy dla Alice'a musicalowy song z teatralnymi wokalami i kabaretową aranżacją, która znakomicie kontrastuje z posępnym nastrojem całości. Interesujące jest też to, że sam mrok nie jest tu też taki oczywisty i opiera się raczej na tekście i wokalach niźli na warstwie instrumentalnej. Bardzo ciekawa rzecz.
I'm hurtin', I'm walkin'
I'm achin' for another go
You're squirmin' wet baby
Nothing bad comin' very slow
And it's burnin' holes in me
You're so very picturesque
You're so very cold
Tastes like roses on you lips but
Graveyards on your soul
My Stars poprzedzone jest minutowym instrumentalnym preludium. Gdy wchodzą wokale, znów mamy tu nieco teatralne zabarwienie, jednak nie może tu być mowy o wtórności. To kolejny porywający i bardzo ciekawy utwór, który na początek może być ciężkim orzechem do zgryzienia, ale zapewniam, że warto się wsłuchać, by odkryć, jak niebanalny może się okazać.
Oh no
That she blows
Spreadin crazy news
All night
Cannonball
Loves to light the fuse
And everyone blows up and nobody grows up to fill
Dad's shoes
But that doesn't matter cuz no little boys really wanted to
Nieco słabiej wypada Public Animal #9. Nie żeby była to jakaś wielka wpadka, ale jest nieco zbyt konwencjonalny i mało przekonujący, szczególnie biorąc pod uwagę, że chce być mocno osadzony ponownie w stylistyce musicalowej. Choćby i na tej płycie były już po prostu lepsze numery niż ten.
Me and G.B.
We ain't never gonna cofess
We cheated at the math test
We carved some dirty words in our desk
Well now it's time for recess
Old man waitin by the monkey bars
Tradin all his ball cards
And they promised him a gold star
And they told him he could go far
Niesmak zdecydowanie niweczy zjawiskowe Alma Mater. Ta piosenka natomiast w teatralnej odsłonie prezentuje się już znacznie lepiej. Głos Coopera, na który nałożono intrygujący efekt, niebanalna muzyka, balladowe tempo i chór w tle. Po prostu jeden z najlepszych momentów płyty.
Rain is falling down my cheek
Searching for the sea
Tomorrow, like the rain
I'll be back home again
Czy Grande Finale to rzeczywiście wielkie zakończenie i godne zwieńczenie płyty? No cóż, sam album nie był idealny i to samo można powiedzieć o jego finale, jednakże - znów: tak jak i sama płyta - ma swoje momenty. Jak dla mnie jest to znakomite zwieńczenie materiału, które zaprezentowali nam tu muzycy grupy Alice Cooper.
Mimo że School's Out, jako całość, przemawia do mnie mniej aniżeli Love It to Death i Killer, to nie sposób nie zauważyć, że to kolejny wielki krok naprzód, porównywalny chyba tylko z tym między Easy Action a Love It to Death. Alice Cooper i Bob Ezrin postanowili pójść jeszcze krok dalej, łącząc melodyjne, hard rockowe, ale i mroczne kompozycje z rozmachem godnym musicali. To właśnie na tej płycie, po raz pierwszy, pojawia się tak wyraźnie właśnie ta teatralność, z którą później będziemy kojarzyć Coopera, choć właściwie mocniej już jako artystę solowego. Mamy tu fortepian, smyczki, dęciaki, ale nie brak tu miejsca dla wyrazistych linii perkusji i ostrych gitar. No i sam Cooper, który wokalnie interpretuje każdy tekst po mistrzowsku, dając nam prawdziwy festiwal swoich aktorsko-wokalnych możliwości. School's Out, choć jest "tylko" albumem bardzo dobrym jest raczej płytą przejściową; czymś koniecznym, by zapowiedzieć prawdziwe trzęsienie ziemi, które wywoła dopiero kolejny album...
Ocena: 7/10
School's Out: 36:56
1. School's Out - 3:30
2. Luney Tune - 3:44
3. Gutter Cat vs. the Jets - 4:40
4. Street Fight (instrumental) - 0:55
5. Blue Turk - 5:34
6. My Stars - 5:49
7. Public Animal #9 - 3:55
8. Alma Mater - 4:27
9. Grande Finale (instrumental) - 4:26
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz