piątek, 8 marca 2019

"Rock of the Westies" - Elton John [Recenzja]


W 1975 roku nad karierą Eltona Johna zawisły czarne chmury. Artysta walczył z uzależnieniem od alkoholu i kokainy, co negatywnie wpływało na jego kreatywność, a swój wizerunek publiczny nadwyrężył, przyznając publicznie, że jest biseksualistą. Jego kariera była jednak zbudowana na zbyt mocnych fundamentach, by tak łatwo móc ją zdmuchnąć; Goodbye Yellow Brick Road był najlepiej sprzedającym się albumem w USA, kolejne piosenki Eltona zdobywały popularność, a ponadto w 1975 wydał album, który powędrował na szczyty list przebojów - Greatest Hits (dość zabawny jest fakt, że ta składanka znalazła się na liście 500 najlepszych albumów wszech czasów magazynu Rolling Stone).
Opisywany tu longplay wzbudził szczególne zainteresowanie publiczności głównie z jednego powodu. Otóż John dotychczas był opisywany, jako tzw. "mellow singer". Kojarzono go głównie z ckliwymi, banalnymi balladami. Samym tytułem tego albumu Elton niejako daje nam znać, że postanowił zerwać z tym wizerunkiem i napełnił album mocnymi, dynamicznymi rockowymi kompozycjami.

Elton wytacza od razu najcięższą artylerię fundując nam niezapomniany początek w postaci Medley (Yell Help/Wednesday Night/Ugly). Pierwsza część, czyli Yell Help to ostry rock and roll z wpadającymi w ucho refrenami, i świetnymi partiami gitary. Jeszcze ciekawiej natomiast prezentuje się Wednesday Night przyozdobiony ciekawymi syntezatorami i monumentalnymi chórkami. Elton wchodzi tu w swoje - charakterystyczne już wówczas - górne rejestry i ciekawie rozwija Yell Help. Po niezwykle oszczędnej w aranżacji wersji, całość wchodzi w tempo i aranż znany nam już z poprzednika. Ugly to natomiast szalona jazda bez trzymanki z syntezatorami, gitarami, rozpędzoną perkusją i kobiecym chórkiem. Rozpoczęcie albumu zapiera nam dech w piersiach, a to przecież dopiero początek!

Well I met this woman down in New Orleans
Lord she built just like a dream
Ever wore stockings that had seams
And she was ugly

Jeszcze lepiej prezentuje się natomiast jeden z najlepszych kawałków Eltona, czyli znakomity Dan Dare (Pilot of the Future). Ponownie mamy tu syntezatory, jednak to nie one pełnią tu główną rolę, tylko niezwykle drapieżny głos Johna wyskakujący na słuchacza niespodziewanie w refrenach, które są o wiele ostrzejsze niż zwrotki. Przyznam się, że na początku niezbyt doceniałem ten utwór, jednak - na szczęście - udało mi się dostrzec drzemiący w nim potencjał i dziś jest jednym z moich ulubionych kawałków Eltona. Wspaniała i mocna rzecz, której nikt by się po tym artyście nie spodziewał.

So long captain Dan
I fail to see what motivates your hands
Goodbye restless night
You know I loved Dan Dare, but I couldn't make his flight
So long, so long

Największy przebój (chociaż dziś już zapomniany) z tego krążka to, bez wątpienia, Island Girl. Czuć, że ta mieszanka disco i gitarowych zagrywek slide od początku miało być "tylko" przebojem. Jednak po raz kolejny czuć tu świetnego nosa Eltona to wpadających w ucho, przyjemnych melodii, którym nie można odmówić ambicji. Wolniejsze zwrotki splatają się tu z żywym, zachęcającym do tańca refrenem, który na długo po przesłuchaniu wciąż jeszcze zostaje w głowie. Szkoda, że tak świetny hit musiał ustąpić miejsca granym dziś do znudzenia Sacrifice i Nikita, chociaż Island Girl w niczym im nie ustępuje.

She's black as coal but she burn like a fire
And she wrap herself around you like a well worn tire
You feel her nail scratch your back just like a rake
He one more gone, he one more John who make the mistake

Największym zaskoczeniem jednak okazuje się utrzymany w klimacie hard rocka Grow Some Funk Of Your Own (wbrew tytułowi z funkiem ma niewiele wspólnego). Zaczyna się mocnym riffem, który na myśl przywodzić może sznyt grupy ZZ Top. Zadziornym głosem Elton nie tyle wyśpiewuje, co wypluwa z siebie kolejne wersy, a całość prowadzi do zwolnienia w bridge'u i potężnego uderzenia w refrenie. Zwracają uwagę wspaniałe zagrywki Davy'ego Johnstone'a na gitarze elektrycznej. Grow Some Funk Of Your Own to jeden z najmocniejszych i najbardziej porywających utworów w repertuarze Eltona, zdając się nawiązywać do takich rockowych sztosów w repertuarze artysty jak Saturday Night's Alright For Fighting czy The Bitch Is Back. Ciekawym smaczkiem pod koniec może być także porywająca gra na dzwonkach perkusisty Eltona, Raya Coopera (którego sam Phil Collins określił mianem "prawdopodobnie najlepszego perkusisty na świecie").

Oh I dreamed I'd been in a border town
In a little cantina that the boys had found
I was desperate to dance
Just to dig the local sounds

Pierwszą balladą na krążku jest natchniona I Feel Like a Bullet (In the Gun of Robert Ford), która ma sporą siłę oddziaływania na słuchacza. Swoim urokiem i klimatem nawiązuje do takich płyt jak Elton John czy Madman Across The Water. Utwór został wydany jako singiel, jednak nie zaszedł wysoko na listach, plasując się ledwie na 14. miejscu listy Billboard. Przyznam się szczerze, że nie potrafię tego zrozumieć. Według mnie kompozycja ta ma wszystko, czego tylko można oczekiwać od takiego mistrza ballady, jak Johna. Mamy nieoczywiste rozwiązania rytmiczne, wpadający w ucho, pełen wdzięku refren, delikatne zwrotki i nieustanne zagęszczanie faktury. Coś pięknego i niesłusznie zapomnianego. Mój cichy faworyt z tego albumu.

And I feel like a bullet in the gun of Robert Ford
I'm low as a paid assassin is
You know I'm cold as a hired sword
I'm so ashamed, can't we patch it up
You know I can't think straight no more
You make me feel like a bullet honey in the gun, in the gun of Robert Ford

Stronę B rozpoczynają sprzężenia gitar i mocne, rockowe uderzenie w postaci rozbudowanego do ponad sześciu minut Street Kids. Rozpoczyna się zadziorną zwrotką, w której rolę przewodnią pełnią znakomite gitary, a całość prowadzi do... no właśnie, piosenka ta jest o tyle nietypowa jak na tego artystę, że nie posiada w ogóle refrenu. Dodaje jej to tylko wyjątkowości, a piosenka hipnotyzuje nas swoim rockowym rytmem, do którego Elton prezentuje jedne ze swoich najostrzejszych wokali w karierze. Znakomita rzecz.

It's just another street kid on your tail
Running on the wrong side of the rails
With my boot lace tie and my hand-me-downs
You know I run the toughest bunch this side of town
Those street kids making news just being around

Nieporozumieniem natomiast jest Hard Luck Story. Niczym się nie wyróżnia, nie ma wyrazistej melodii, a refren - w założeniu zapewne chwytliwy i przebojowy - męczy i wydaje się totalnym pójściem na łatwiznę. Szkoda, że ta kompozycja musiała przerwać dobrą passę tego longplaya.

All you hear are hard luck stories
And the ways I look at life
And the way I think the world treats me
And the way I treat my wife

Wszystko jednak wraca do normy przy drugiej balladzie, Feed Me. Jest to pełna pasji i zaangażowania odpowiedź na Madman Across The Water, w którym bohater opowiada o popadaniu w obłęd. I tutaj mamy do czynienia z mroczną, porywającą kompozycją, gdzie Elton daje popis swoich wokalnych umiejętności, a szczególne wrażenie robi zakończenie, gdzie artysta wyśpiewuje rozpaczliwie tytułowe błagania. Po prostu wybitna rzecz. To trzeba usłyszeć! 

Don't close the shades
I'm scared of the darkness
I'm cold as a razor blade
Inches from madness

Don't let me sleep here
They're all trying to kill me
I've seen the walls moving
They've all heard me screaming

Zakończenie to rasowy rockowy killer, którego nikt by się po tym muzyku w tamtych czasach zapewne nie spodziewał. Mowa tu o Billy Bones And the White Bird z mocną, wybijającą wyrazisty rytm perkusją, ostrymi gitarami i wpadającym w ucho refrenem wybuchającym po drapieżnych zwrotkach. Lepszego zakończenia dla najmocniejszej rockowej płyty w swoim dorobku Elton John napisać chyba nie mógł. 

Take the wheel I hear the timbers creaking
Take the wheel I think this ship is sinking
Jamaica seems so far and I've been thinking
Old Billy Bones has gone to sea and quit his dockside drinking


Elton John, tworząc Rock of the Westies chciał udowodnić publiczności, że nie zamierza zwalniać tempa i poświęcić się tylko i wyłącznie ckliwym balladom. I udało mu się to, bowiem stworzył krążek przepełniony rockowymi numerami z krwi i kości z prawdziwą, mocną, nieudawaną energią i pasją. Udowodnił tu, że to właśnie rock jest jego prawdziwą pasją, tworząc album przystępny, ale nie banalny. Znalazło się tu miejsce dla tylko jednego niewypału (Hard Luck Story), który mocno obniża średnią, ale na szczęście znajdujące się za nim sztosy (Feed Me, Billy Bones And the White Bird) wracają do niezwykle wysokiego poziomu kompozycji ze strony A, poprawiając wydźwięk krążka. Reasumując: Rock of the Westies to świetna płyta, którą można spokojnie zaliczyć w poczet tych najbardziej udanych dzieł Eltona w latach 70.

Ocena: 8/10


Rock of the Westies: 43:39

1. Medley (Yell Help, Wednesday Night, Ugly) - 6:13
2. Dan Dare (Pilot of the Future) - 3:30
3. Island Girl - 3:42
4. Grow Some Funk of Your Own - 4:43
5. I Feel Like a Bullet (In the Gun of Robert Ford) - 5:28
6. Street Kids - 6:23
7. Hard Luck Story - 5:10
8. Feed Me - 4:00
9. Billy Bones and the White Bird - 4:24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...