niedziela, 31 marca 2019

"Victim of Love" - Elton John [Recenzja]


Dla Eltona Johna końcówka lat 70. była bardzo ciężkim okresem, szczególnie jeśli chodzi o jego karierę. Najpierw, w 1976 roku, zdecydował się na wycofanie ze sceny, pogrążony nałogami i depresją. Potem zrezygnował z tak ważnej osoby w jego twórczości jak Bernie Taupin i nagrał bardzo przeciętny longplay, A Single Man. Najgorsze jednak miało nadejść, bowiem Elton uległ modzie na plastikowe, syntezatorowe brzmienia.
Sam pomysł nie był najgorszy. W obliczu upadającej kariery, John postanowił pójść zupełnie nową ścieżką, tworząc ni mniej ni więcej, a po prostu didżejski set. Na papierze wszystko wyglądało dobrze. Z wykonaniem sprawa miała się nieco gorzej...

Zaczyna się coverem jednego z największych rockandrollowych przebojów wszech czasów, czyli hitem Chucka Berry'ego, Johnny B. Goode. Niestety - nie jest dobrze. Sam riff pozbawiony został pierwotnego dynamizmu i brzmi bardzo przerysowanie i wymuszenie. Nawet czarujący zazwyczaj charyzmą Elton wydaje się śpiewać, jakby ktoś spuścił z niego powietrze. Werwy nie odzyskuje także i w refrenie, który w oryginale wręcz porywa do tańca, a tu budzi zwyczajną litość. Nawet saksofon brzmi tu po prostu koszmarnie. Nie ma co się oszukiwać: to jest po prostu fatalny utwór.


Deep down in Loisiana close to New Orleans
Way back up in the woods among the evergreens
There stood a log cabin made of earth and wood
Where lived a country boy named Johnny B. Goode
Who never learned to read or write so well
But he could play a guitar just like ringing a bell

Warm Love In a Cold World to kolejna porcja bezsensownego disco. Bez polotu, bez wyczucia, bez poczucia jakiegokolwiek smaku (no, chyba że złego). Wokale znów bez ikry, refren może i chwytliwy, ale reszta woła o pomstę do nieba. Kolejny koszmarek.

Never knew, but thanks to you
I'm finding out just what love can do
You picked me up, I've come alive
I'm seeing life in another light
Feel so good, yeah I feel so fine
I know I'm yours and I know you're mine
Feeling good, yeah I'm feeling fine
Now you're mine

Born Bad to kawałek bliźniaczo podobny do poprzedniego; oparty na tych samych akordach, refren łatwo pomylić z Wam Love In a Cold World, no i taki sam poziom żenady. Słuchając czegoś takiego, aż boli świadomość, że śpiewa to ten sam muzyk, co jeszcze kilka płyt wcześniej (a nawet i na poprzedniej) zachwycał swoją wrażliwością i wszechstronnością.  

I mistreat you
And you know I always cheat you
But that's me
And that's the it's always been
And I'd like to say I'm sorry
But I can't
Nothing's gonna change me
Baby, that's the way I am

Delikatnym światełkiem (choć bardziej "poświatą") w tym tunelu może okazać się Thunder In the Night. Za grosz tu oryginalności, ale chociaż nieprzesadzenie można o nim powiedzieć, że niesie ze sobą jakąś porcję szczerej dynamicznej energii. Refren wpada w ucho - tym razem mówię to w pozytywnym tego słowa znaczeniu - a i zwrotki aż tak nie rażą banałem (chociaż oryginalnością też bym tego nie nazwał). Sam nie wiem tak naprawdę, czemu tak mi przypadł do gustu ten numer, jednak czuję do niego jakąś nieokreśloną sympatię i potrafi mnie porwać. Jeśli porównać to do reszty repertuaru Eltona to mamy tu bardzo słaby kawałek bez ambicji, a nastawiony na chwytliwą melodię. Jeśli jednak popatrzeć na Thunder In the Night z perspektywy reszty płyty to wypada całkiem nieźle.

Frightening lightning hit me again
It's burning much deeper this time
I got them storm clouds hanging right over my head
And it's gonna rain harder this time

Ta krotka przyjemność kończy się jednak znów na Spotlight. Cóż ja mam powiedzieć? To istny festiwal żenady. Nawet refren nie jest w najmniejszym stopniu chwytliwy, a to właśnie przecież nimi dotychczas stały te piosenki.

I know the competition's heavy
I know that these guys are cool
But I'll show this kid is more than ready
I sure got something to prove

Ze Street Boogie sprawa ma się podobnie. Nawet jak na tę płytę ta piosenka jest wyjątkowo mierna, bez wyrazu i najmniejszego koloru. Słabizna.

Street guys, walking, dancing
Sidewalk, music, hot thing
They got their boxes tuned into their favorite show
As they truck on down the road
Yes that's the radio
Let it go

Jeżeli w kontekście tej płyty można by mówić o jakimkolwiek utworze wartym zapamiętania, to najbliżej tego miana mógłby się tylko znaleźć tytułowy Victim of Love. Mamy tu całkiem fajny refren, dobrze wypadające syntezatory, a i Elton wydaje się wreszcie śpiewać z jajem i bawić się tą muzyką. Lepiej późno niż wcale. Pół godziny czekaliśmy na taki właśnie kawałek. Fajnie by było, gdyby zrobić cały krążek na takim właśnie poziomie. Szkoda, że inwencji i pasji starczyło na tylko jedną rzecz.

You said you'd never fake it
You swore we'd always make it last
And it sounded so real
And I fell into your love trap
Lying, yes, I was the perfect fool
I believed every word
And it never occurred to me
Is this a game are you just playing
Will I be losing you


Victim of Love to album ze wszech miar słaby i na żenująco niskim poziomie artystycznym. Nie powiem - jest rytmiczny, chwytliwy i mało wymagający od słuchacza. Można słuchać go sobie do joggingu, ćwiczeń lub nawet sprzątania domu. Jednak w sytuacji, kiedy chcemy wziąć ten krążek na poważnie: mamy tu prawdziwe mielizny. Dwie piosenki nie uratują całości. Jest to też album ze wszech miar nietypowy: najkrótszy w płytotece Eltona (36 minut), John nie gra tu na instrumentach klawiszowych, nie ma tu nic przez niego napisanego, a także nie wyruszył w trasę promującą, czy choćby nie zagrał ani jednego utworu tu umieszczonego. Wszystko to wskazuje na to, że Elton najzwyczajniej w świecie wstydził się tego, co tu zrobił i nie miał ochoty do tego wracać. My też, Elton, my też.

Ocena: 2/10


Victim of Love: 35:45

1. Johnny B. Goode - 8:06
2. Warm Love in a Cold War - 4:30
3. Born Bad - 5:16
4. Thunder in the Night - 4:40
5. Spotlight - 4:24
6. Street Boogie - 3:56
7. Victim of Love - 4:52

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...