czwartek, 4 kwietnia 2019

"Beaucoups of Blues" - Ringo Starr [Recenzja]


Przez całą karierę Beatlesów, Ringo Starr często był spychany na drugi plan. Dołączył do reszty najpóźniej, a poza tym był najmniej kreatywnym członkiem zespołu (ciężko bowiem rywalizować na tym polu z takimi geniuszami jak Lennon, McCartney i Harrison). Zawsze jednak dostawał od kolegów miejsce na płycie na jedną piosenkę, którą mógł zaśpiewać (oprócz A Hard Day's Night, Magical Mystery Tour i Let It Be). Generalnie, całość jego twórczości w The Beatles oscylowała wokół country, do którego sympatii Ringo nigdy nie krył. Pierwszą solową płytę poświęcił jednak nagraniami w stylu orkiestrowym, a gdy przyszła pora nagrania drugiego krążka, Starr poprosił o współpracę Pete'a Drake'a, z którym postanowił nagrać album w stylu country. Wszystkie piosenki powstały właśnie z myślą o tej płycie, a całość zarejestrowano w zaledwie 3 dni. Całość nagrywano praktycznie z marszu, czego Ringo bardzo brakowało podczas stale przedłużających się sesji Beatlesów, gdy panowie Paul, John i George wciąż eksperymentowali i dokładali nowe rzeczy. Ringo - na opak tej metodzie - zdecydował się na nagranie w duchu pierwszych krążków The Beatles.

Beaucoups of Blues to bardzo nastrojowe otwarcie albumu. Piosenka ta bardzo solidnie zakorzeniona jest jeszcze w Sentimental Journey, przynajmniej tempem i nastrojem, bo już aranżacyjnie to zupełnie inna para kaloszy. Można się jak najbardziej rozmarzyć.
Jeśli mówiłem, że przy Beaucoups of Blues można się rozmarzyć, to aż brak mi słów na nastrój Love Don't Last Long. Ponownie robi się bardzo klimatycznie, a głos Ringo tylko wzmaga to uczucie, cudownie uspokajając. Męskie chórki, pianino, smyczki... Wszystko, czego potrzeba do szczęścia. 
Klimat Dzikiego Zachodu rodem z westernów przywodzić może Fastest Growing Heartache In the West. Ciężko napisać o tym utworze coś więcej, poza tym, że kontynuuje tę falę przyjemności, zapoczątkowaną w poprzednich kawałkach. 
Without Her nasuwa skojarzenia z balladami Elvisa. Oczywiście wokalnie Starr to zupełnie inna liga, ale ta ckliwość jest tak charakterystyczna, że koneksja jest nieodzowna. Z tą różnicą, że Presley'owi zdarzało się czasem przesadzić z rzewnością, a tutaj wszystko jest idealnie wyważone i słucha się z tego z prawdziwą przyjemnością.
No i co tu nowego powiedzieć o Woman of the Night? Wszystko już było. Ograniczę się więc do jednego słowa: przyjemne. Pozwolę sobie jednak wyróżnić bardzo melodyjny, podniosły refren, który świetnie łączy się z delikatnymi zwrotkami.
I'd Be Talking All the Time. Przyjemne.
$15 Draw to już zupełnie co innego. Ma znakomite otwarcie i o wiele dynamiczniejsze tempo niż reszta z tej płyty (chociaż, umówmy się, to nie Honey Don't czy Boys). Robi się jednak żwawo i podczas słuchania ciężko choćby nie tupać nogą pod stołem.
Wine, Women And Loud Happy Songs to ponowne zwolnienie. I znowu: przyjemnie.
I Wouldn't Have You Any Other Way to jedyny na płycie duet. Ringo wspomaga tu bowiem Jeannie Kendall (znana amerykańska wokalistka country) i - nie ma co ukrywać - do przyjemnego głosu Starra dodała trochę dziewczęcej gracji i zwiewności, przez co piosenka wypada nad wyraz urokliwie.
Do bardziej żywiołowego grania Ringo powraca za sprawą Loser's Lounge. Mamy tu świetnie pobrzmiewającą w tle harmonijkę i żywiołową, nośną perkusję. Zryw ten pozwala nieco wyrwać się z letargu i znowu potupać nóżką.
Waiting to kolejna delikatna, ckliwa ballada, ze świetnym solo skrzypiec. Przyjemna? Za mało powiedziane. Myślę, że obok I Wouldn't Have You Any Other Way jest to mój faworyt z płyty.
Silent Homecoming to niczym nie wyróżniające się od reszty peletonu pożegnanie Ringo ze słuchaczem. Cichutka gitarka, odprężający głos Ringo i żwawy refren. Bardzo przyjemne - cała płyta w pigułce. 


Czy Beaucoups of Blues jest gorsze od Sentimental Journey? Nie. Czy zatem jest lepsze? Też nie. Otóż na tej płycie Ringo zdecydowanie utrzymał poziom. Jest to nic innego, jak zbiór dwunastu, bardzo przyjemnych piosenek, jednakże nic więcej. Dobre na jesienny wieczór, albo po prostu na ukojenie zszarganych nerwów. Bardzo optymistycznie, nostalgicznie, w oldshoolowym stylu. Nic z tego nie zapada w pamięć, ale słuchanie dostarcza sporo przyjemności. Można o Beaucoups of Blues powiedzieć, że jest bliźniakiem Sentimental Journey i stanowi świetne jej dopełnienie. Na debiucie bowiem Starr pokazał publiczności piosenki, z jakich wyrósł, a na następcy - styl, który ukochał. Gdy to połączyć, mamy kompletne muzyczne korzenie Ringo. A przy okazji: porcję naprawdę przyjemnej muzyki.

Ocena: 6/10


Beaucoups of Blues: 33:25

1. Beaucoups of Blues - 2:33
2. Love Don't Last Long - 2:45
3. Fastest Growing Heartache in the West - 2:34
4. Without Her - 2:35
5. Woman of the Night - 2:21
6. I'd Be Talking All the Time - 2:10
7. $15 Draw - 3:29
8. Wine, Women and Loud Happy Songs - 2:18
9. I Wouldn't Have You Any Other Way - 2:57
10. Loser's Lounge - 2:23
11. Waiting - 2:54
12. Silent Homecoming - 3:55

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...