Większość materiału na kolejny, ósmy już, album, George Harrison napisał w 1978 roku, podczas prowadzenia spokojnego życia z Olivią Trinidad Arias (którą poślubił 2 września 1978), zostania po raz pierwszy ojcem, gdy urodził mu się syn, Dhani (1 sierpnia), a także spędzając czas oddając się swojej drugiej pasji, czyli przyglądaniu się wyścigom samochodowym. Pisząc nowe utwory, George słuchał swojego albumu All Things Must Pass starając się przywołać ducha tamtych nagrań.
Nagrania miały miejsce w domowym studiu Harrisona, a sesje zaszczycili tacy goście, jak m.in. Eric Clapton i Gary Wright. Wydany w 1978 roku album w wytwórni Dark Horse zebrał raczej ciepłe recenzje, co musiało być dla Harrisona miłą odmianą po recepcji kilku jego wcześniejszych longplayów (zresztą, umówmy się, zły odbiór był usprawiedliwiony bardzo niskim poziomem materiału na tych płytach). Początkowo album miał nazywać się Faster, jednak ostatecznie zdecydowano się na najprostszy możliwy tytuł; po prostu George Harrison.
Nagrania miały miejsce w domowym studiu Harrisona, a sesje zaszczycili tacy goście, jak m.in. Eric Clapton i Gary Wright. Wydany w 1978 roku album w wytwórni Dark Horse zebrał raczej ciepłe recenzje, co musiało być dla Harrisona miłą odmianą po recepcji kilku jego wcześniejszych longplayów (zresztą, umówmy się, zły odbiór był usprawiedliwiony bardzo niskim poziomem materiału na tych płytach). Początkowo album miał nazywać się Faster, jednak ostatecznie zdecydowano się na najprostszy możliwy tytuł; po prostu George Harrison.
Płytę otwiera ciepły i optymistyczny Love Comes To Everyone. Utwór ten miał początkowo być pierwszym singlem promującym ten album, jednak ostatecznie został wydany jako drugi. Bardzo dobrze sprawdziłby się jednak w roli singla, gdyż świetnie prezentuje sobą nastrój całej płyty, a także moment życia, w którym znajdował się Harrison, nagrywając ten materiał. Z tego utworu wylewa się aż radość i czuć, że George jest naprawdę szczęśliwy. Żona, syn, brak pośpiechu i oddawane się pasji zdecydowanie odbiło się na jego muzyce. Melodia nie jest może specjalnie wyszukana, jednak ten utwór stoi głównie klimatem i radosną aurą. Potrafi dobrze wprawić w dobry humor i znakomicie otwiera longplay.
There in your heart
Something that's never changing
Always a part of
Something that's never aging
That's in your heart
It's so true it can happen to you all, there
Knock and it will open wide
And it only takes time
'Til love comes to everyone
Not Guilty to najstarszy utwór na tej płycie, bowiem sięga aż 1968 roku i powstał z myślą o "Białym Albumie" The Beatles. Jej aranż na tej płycie idealnie oddaje klimat oryginalnych wykonań ze studia Abbey Road w '68. Mamy tu więc powoli sączący się delikatny jazz z typowym dla tamtych czasów dla Harrisona tekstem, który napisał podczas medytacji w Indiach. Podobno na Not Guilty Harrison natrafił w 1978 roku przypadkowo i zdecydował się nagrać ją ponownie na swój nadchodzący album, ponieważ szkoda było, by taka piosenka się zmarnowała. Cieszę się, że doczekała się oficjalnego wydania, gdyż szczególnie na to zasługuje. Żałuję tylko, że George poprzez dość kiepskie prowadzenie swojej kariery (mam tu na myśli głównie słabe albumy) spowodował, że nie miała ona szansy zaistnieć i stać się przebojem chociaż w niewielkim stopniu. Rewelacyjny kawałek i mój ulubiony moment longplaya.
I don't expect to take your heart
I only want what I can get
I'm really sorry that you're underfed
But like you heard me said
I'm not guilty
"Beatlesów ciąg dalszy". Tak można by określić Here Comes the Moon. Chyba nie trzeba tłumaczyć do jakiej piosenki jest to oczywista aluzja. George nie po raz pierwszy popełnia autoplagiat (This Guitar Can't Keep From Crying z longplaya Extra Texture) i nie po raz pierwszy wychodzi z tego obronną ręką. Jasne, można mu zarzucić ewidentne prowadzenie piosenki na identycznych motywach. I jest to więcej niż oczywiste, jednak dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia, gdyż nie oceniam tu rozwoju artysty, a poziom jego piosenek, a przy okazji Here Comes the Moon jedynym podobieństwem do Here Comes the Sun jest właściwie tylko ciepły i optymistyczny klimat utworu (no i tytuł, rzecz jasna). Piosenka ma świetny tekst, znakomite wokale Harrisona i przepiękne partie gitar. Bardzo mi się podoba i jest to jeden z moich ulubionych utworów George'a w jego solowej karierze.
God's gift I see that's moving up there into the night
Though dark, the mirror in the sky reflects us our light
Looks like a little brother to the sun
Or mother to the stars at night
And here it is and here it comes
Here comes the moon
Podobnie przyjemnie, choć już nie tak dobrze, wypada także Soft-Hearted Hana. Jest to kolejny radosny kawałek, który charakteryzuje się nad wyraz przyjemną (choć niezapamiętywalną) melodią. Uwagę warto zwrócić tu jednak na świetną instrumentacją, która wypada więcej niż dobrze. Fajny zapychacz, ale wciąż jednak zapychacz. Uwagę zwrócić jednak można na tekst, który opisuje... działanie grzybków halucynogennych, z którymi Harrison miał kontakt na wyspie Maui.
I fell in love with my Soft-Hearted Hana
She entered right in through my heart
And now although we're miles apart
I still feel her
She lives beneath the crater in the meadow
She moves among the fruit and grain
You can meet her after heavy rain has fallen
Jako pierwszy na singiel promujący płytę wybrany został Blow Away i jest to jeden z większych przebojów George'a nie tylko z tej płyty, ale i z całej kariery. Jest to bardzo fajny, melodyjny utwór, którego refren potrafi na dłużej zapaść w pamięć. Zaczyna się jak kolejna ciepła ballada, ale po chwili piosenka nabiera tempa i refren jest już jak najbardziej skoczny i słucha się tej piosenki z niekłamaną przyjemnością. Nie da się ukryć jednak, że jest to rzecz bardzo mało skomplikowana (żeby nie powiedzieć prosta) i zaaranżowana jak typowy popowy kawałek z tamtych czasów. Pomogło to jednak Blow Away stać się przebojem i nawet dzisiaj ten numer całkiem dobrze się trzyma. Co ciekawe, ta optymistyczna i radosna piosenka jest efektem irytacji George'a z powodu... przeciekającego dachu w Friar Park. Piosenka w Wielkiej Brytanii praktycznie przepadła na listach, ale w Stanach załapała się do Top 20. Bardzo fajna rzecz.
Day turned black, sky ripped apart
Rained for a year until it dampened my heart
Cracks and leaks
The floorboards caught rot
About to go down
I had almost forgot
Faster - tak właśnie miała się na początku nazywać ta płyta. Piosenkę tę George napisał zafascynowany mistrzostwami Formuły 1, których był wiernym obserwatorem w 1977 roku. Od dawna już pałał miłością do tego sportu, jednak dopiero pod koniec lat 70. znalazł na tyle czasu, by móc mu się ponownie poświęcić, jak widz (i sponsor). Piosenka ta wydana była jako trzeci singiel z płyty, a dochód z jej sprzedaży przeznaczono na fundację walki z rakiem imienia Gunnara Nilssona - szwedzkiego rajdowca, który zmarł na tę chorobę. Piosenka jest bardzo przyjemna i optymistyczna. Świetnie się tego słucha, chociaż ma się też świadomość, że nie wnosi do tego longplaya zbyt wiele.
The people were intrigued
His wife held back her fears
The headlines have acclaim
He'd realized their dreams
Faster than a bullet from a gun
He is fasten then everyone
Quicker than the blinking of an eye
Like a flash you could miss him going by
No one knows quite how he does it but it's true they say
He's the master of going faster
Dark Sweet Lady poświęcone jest z kolei jego nowej żonie, Olivii. Piosenka opowiada o tym, jak bardzo Harrison szczęśliwy jest z tego, że znalazł kogoś, kogo naprawdę kocha i z kim chce spędzić resztę życia. Romantyczny tekst obudowany jest bardzo delikatną muzyką, George prezentuje tu naprawdę piękne wokale, jednak - po raz kolejny - ma problem z refrenem, bowiem jest to rzecz kompletnie nie do zapamiętania. A szkoda, bo gdyby tak było, to piosenka byłaby jeszcze lepsza.
You came and helped me through
When I'd let go
You came from out the blue
Never have known what I would done without you
My dark sweet lady
Your heart so close to mine
You shine so heavenly and
I love you dearly
Miłosnych piosenek ciąg dalszy. Your Love Is Forever to kolejny balladowy wypełniacz o nadzwyczajnej urodzie. Podoba mi się zdecydowanie bardziej niż poprzednik. Ma lepszą melodię, chociaż dość grafomański tekst. Ma wreszcie melodię w refrenie, którą łatwo zapamiętać, a także fajne solo gitarowe. Piękna rzecz.
I feel it and my heart knows you're the one
The guiding light in all your love shines on
The only lover worth it all
Your love is forever
Your love is forever
I feel it and my heart knows
That we share it together
Soft Touch to utwór wydany jako strona B singla Blow Away. Piosenka docelowo napisana była na album Thirty Three & 1/3. Melodia utworu oparta jest o linię rogu z utworu Run of the Mill z płyty All Things Must Pass. Harrison mówił o Soft Touch, że jest to właściwie "opis wyspy w pigułce". Rzeczywiście, czuć tu bardzo fajny klimat, całość ma fajną melodię i kolejne fajne partie gitary.
As a cool wind blows me
All the treetops whisper
To your soft touch baby
As a new moon rises
Those ideas of heaven
Fall in your soft touch baby
Eyes that shine from depths of your soul
Fixed by their charm, take my control
Love so sweet as the ocean is wide
Caught by your waves
Drawn to your side
Album zamyka If You Believe, czyli utwór, który George zaczął pisać z Garym Wrightem, a do którego słowa dokończył miesiąc później. Po raz kolejny w swojej twórczości, Harrison podkreśla tu istotę wiary w życiu człowieka. Nie ma tu może takiego patosu, jak np. w Hear Me Lord (bardziej przyrównałbym to do Awaiting On You All). Piosenka ma bowiem radosny i pochwalny charakter, jest pełna dęciaków i świetnych partii gitary. George śpiewa tu z wielką pasją i radością. Znakomite i optymistyczne zwieńczenie płyty.
You can worry your life away with
Not knowing what each new day may bring to you
Or take each day as it goes on
Wake up to the love that flows on, around you
If you believe - if you believe in you
Everything you thought is possible, if you believe
If you believe in me
All your love's reflected back to you
When you believe
George Harrison to zdecydowanie jeden z najlepszych albumów "cichego Beatlesa". Może kompozycje tu zawarte nie są jakoś szczególnie wybitne, jednak cały longplay jest naprawdę spójny pod kątem klimatu. Płyta wypada nad wyraz optymistycznie i ciepło, będąc najlepszym świadectwem okresu, w którym wówczas znajdował się Harrison. Wszystko w jego życiu zaczynało się wreszcie układać i postanowił swoją radość wyrazić w swoich piosenkach. Ten zamysł jak najbardziej się udał i powstał longplay, który wręcz zaraża ciepłem i optymizmem podczas słuchania. W głowie nie zostaje jeszcze tyle, ile powinno, ale chociaż słucha się tego bez bólu, a wręcz z prawdziwą przyjemnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz