Gdy Paul nagrywał płytę McCartney II, formalnie zespół The Wings jeszcze istniał. Nowy album ex-Beatlesa sprzedawał się lepiej niż poprzednie wydawnictwa jego formacji, ale został zmiażdżony przez krytykę. McCartney postanowił zarzucić samodzielne granie i tworzenie surowych płyt. Chciał ponownie coś zmienić. Chciał znowu trafić do łask. A tylko jedna osoba mogła mu w tym pomóc - George Martin.
Na dzień dobry były producent Beatlesów powiedział Paulowi, że nie podobają mu się jego muzycy. McCartney rozwiązał więc zespół i oficjalnie stał się ponownie solowym artystą. Następnie sprezentował Martinowi kilkanaście nowych utworów i stało się coś, czego Paul się nie spodziewał; producent przesłuchał, powiedział że parę jest dobrych, parę jest do uratowania, a większość jest totalnie do kitu. McCartney wpadł w szał. Nie mógł uwierzyć, że ktoś ośmielił się mówić w ten sposób do Wielkiego Paula. Paula McCartneya. Paula-Beatlesa. Obraził się więc na Martina, jednak gdy ochłonął i zrozumiał, że tylko w George'u jego jedyna nadzieja i że to on ma do niego interes, a nie odwrotnie,przeprosił go i wrócili do pracy.
Zaczęli od pracy nad utworem We All Stand Together przeznaczonego do filmu animowanego Rupert Bear. Robota szła świetnie. Nad ranem, 9 grudnia, Paul dowiedział się jednak, że John Lennon został zamordowany. Był w szoku. Pogrążony w rozpaczy wszedł jednak do studia, jednak po kilku godzinach grania uznał, że nie jest w stanie kontynuować. Razem z Martinem podjęli decyzję o zawieszeniu prac.
Do studia wrócili w lutym 1981 roku. Paul dopisał parę nowych piosenek (część z nich George Martin zaaprobował), a ponadto zaprosił do studia Ringo Starra, Steviego Wondera i Carla Perkinsa. Nagrania kontynuowano - a jakże! - na szkockiej farmie. Martin czuwał nad każdym dźwiękiem i starał się wzbogacać całość o najnowsze zdobycze technologiczne. Materiału nazbierało się na tyle dużo, że McCartney rozważał nawet wydanie dwupłytowego albumu, ale George wybił mu to z głowy i zamiast tego zaproponował wydanie dyptyku War and Peace (tak więc część materiału z tych sesji wydano później na kolejnym longplay, Pipes of Peace).
Na dzień dobry były producent Beatlesów powiedział Paulowi, że nie podobają mu się jego muzycy. McCartney rozwiązał więc zespół i oficjalnie stał się ponownie solowym artystą. Następnie sprezentował Martinowi kilkanaście nowych utworów i stało się coś, czego Paul się nie spodziewał; producent przesłuchał, powiedział że parę jest dobrych, parę jest do uratowania, a większość jest totalnie do kitu. McCartney wpadł w szał. Nie mógł uwierzyć, że ktoś ośmielił się mówić w ten sposób do Wielkiego Paula. Paula McCartneya. Paula-Beatlesa. Obraził się więc na Martina, jednak gdy ochłonął i zrozumiał, że tylko w George'u jego jedyna nadzieja i że to on ma do niego interes, a nie odwrotnie,przeprosił go i wrócili do pracy.
Zaczęli od pracy nad utworem We All Stand Together przeznaczonego do filmu animowanego Rupert Bear. Robota szła świetnie. Nad ranem, 9 grudnia, Paul dowiedział się jednak, że John Lennon został zamordowany. Był w szoku. Pogrążony w rozpaczy wszedł jednak do studia, jednak po kilku godzinach grania uznał, że nie jest w stanie kontynuować. Razem z Martinem podjęli decyzję o zawieszeniu prac.
Do studia wrócili w lutym 1981 roku. Paul dopisał parę nowych piosenek (część z nich George Martin zaaprobował), a ponadto zaprosił do studia Ringo Starra, Steviego Wondera i Carla Perkinsa. Nagrania kontynuowano - a jakże! - na szkockiej farmie. Martin czuwał nad każdym dźwiękiem i starał się wzbogacać całość o najnowsze zdobycze technologiczne. Materiału nazbierało się na tyle dużo, że McCartney rozważał nawet wydanie dwupłytowego albumu, ale George wybił mu to z głowy i zamiast tego zaproponował wydanie dyptyku War and Peace (tak więc część materiału z tych sesji wydano później na kolejnym longplay, Pipes of Peace).
Stękania i pojękiwania rozpoczynające utwór tytułowy zostały nagrane podczas faktycznego przeciągania liny w Huddersfield (przeciąganie liny to po angielsku właśnie tug of war). Tug of War określane jest często, jako "Imagine McCartneya" - idealistyczna oda do pokoju. Jednak tekst można poddać także innej, według mnie całkiem trafnej, interpretacji; mianowicie słowa tej piosenki mogą określać także rywalizację, którą na gruncie zawodowym prowadzili Paul z Johnem Lennonem. Czego by jednak McCartney nie miał na myśli pisząc tę piosenkę, bez wątpienia stworzył rzecz znakomitą. Już na pierwszy rzut ucha rzuca się znakomita produkcja. Jest to niczym głęboki oddech po tak słabo lub ascetycznie wyprodukowanych albumach Wingsów. George Martin już tutaj daje przykład swojej maestrii, wprowadzając - tak charakterystyczną dla niego - orkiestrową aranżację, która podkreśla przesłanie i rangę tej piosenki. Utwór był wydany na singlu, jednak nie odniósł większego sukcesu (najwyżej udało mu się zawędrować w Polsce, bo na 11 miejsce). W Tug of War dużo się dzieje i uważam, że jest to jedna z najlepszych piosenek na płycie i z pewnością rzecz ambitna, mimo że obdarzona prostą i wpadającą w ucho melodią. Wielka rzecz i rewelacyjne otwarcie albumu.
It's a tug of war
What with one thing and another
It's a tug of war
We expected more
But with one thing and another
We were trying to outdo each other
In a tug of war
In another world
In another world we could
Stand on top of the mountain
With our flag unfurled
In time to come
In time to come we will be
Dancing to the beat played
On a different drum
Utwór tytułowy płynnie - perkusyjnym przejściem - przechodzi w Take It Away, czyli pierwszą piosenkę na płycie, gdzie gościnnie udziela się Ringo Starr, zasiadający za bębnami. Ten utwór również wydany został jako singiel, ale poradził sobie znacznie lepiej niż Tug of War, spędzając 16 tygodni na liście Billboardu, osiągając 10. lokatę. Nie powinno to dziwić, bowiem jest to rzecz jeszcze bardziej chwytliwa niż poprzednik. Nie ma tu może ambicji, by stworzyć tak znakomicie skonstruowany numer, jak w przypadku Tug of War, jednak to nie znaczy, że można tej piosence odmówić aspiracji, by być czymś więcej niż prostym numerem do radia. Szczególnie podoba mi się pierwsze zaskoczenie: po wyciszonym, akustycznym wstępie, nagle z całą mocą uderzają dęciaki i całość nabiera tempa. Takie wybuchy mamy tu co chwila i za każdym razem dostarczają niemałej satysfakcji. Koniec końców mamy tu kolejny zachwycający numer.
Take it away
Want to hear you play
Till the lights go down
Take it away
Don't you want to stay
Till there's no one else around
W akustycznym tonie w całości utrzymany został natomiast Somebody Who Cares. Wstęp na akustyku przywodzić może nieco na myśl hiszpańskie klimaty i rzeczywiście, cała piosenka zdaje się pozostawać w tej stylistyce. W zwrotkach gitarę i śpiew Paula wspierają jedynie rytmiczne talerze. Szczególnie przyjemnie wypada refren, po którym pojawia się króciutkie solo fletu i nieco dłuższa solówka na gitarze akustycznej. Robi się naprawdę pięknie.
There's always someone, somewhere
You should know by now
Always somebody who cares
It's happening day in, day out
Well you know by now
Always somebody who cares
If you don't know it
How will it find you?
How will we know your whereabouts?
But I know how you feel
Niestety, nawet taka płyta musi mieć wpadkę. Ta ujawnia się już pod indeksem czwartym, a jest nią duet ze Steviem Wonderem. What's That You're Doing to żenująco słaby i monotonny numer zapoczątkowany zresztą przez jam Wondera i McCartneya w studiu. Szkoda, że dwóch tak świetnych artystów zmarnowało się przy takiej piosence. Całość oparta jest na zwariowanych dźwiękach syntezatora i w kółko powtarzanej melodii. Może i dobre to do potupania nóżką, jednak koniec końców jest to rzecz bardzo irytująca. Praktycznie nie czuć tu Paula. Jest to jakby solowy Stevie, tylko czemu akurat ta jego najgorsza strona? Szczególnie zadziwiającym jest dla mnie fakt, że utwór ten otrzymał w 1983 roku nominację do nagrody Grammy w kategorii Best R&B Vocal Performance - Duo or Group. (Swoją drogą Paul okazał się wielkim przegranym tego rozdania Grammy, gdyż w sumie nominowany był z Tug of War w aż pięciu kategoriach i nie zgarnął ani jednej statuetki).
You can make me feel so proud
You can make me holler
Girl you make me want to dance and sing
My mind is blown and you're the blame
I say it's sunnin' when there's a rain
I jump by leads and bounds, just call my name
Po tak słabym numerze, Here Today to jakby orzeźwiający podmuch od strony morza. Wzruszająca ballada napisana przez Paula. McCartneyowi z wielkim trudem przychodziło mówić o Lennonie i ta piosenka jest jakby próbą pogodzenia się ze śmiercią przyjaciela. Ex-Beatles mówił o niej, że jest to rozmowa, której nigdy z Johnem już nie odbędzie. Po wielu latach mówił, że równie dobrze może ona opowiadać o jego stracie Lindy (odeszła w 1998 roku) bądź też George'a Harrisona (zmarł w 2001). Piosenkę nagrano latem w 1981 roku tylko z towarzyszeniem gitary akustycznej i efektu nałożonego na wokal McCartneya. Po kilku dniach razem z Martinem powrócili jednak do studia, by dograć do utworu kwartet smyczkowy, co miało być odniesieniem do przeboju Yesterday. Koniec końców powstała poruszająca i rozdzierająca serce piosenka, w której Paul otwiera swoje serce. Ciężko słuchać bez emocji.
What about the time we met?
Well I suppose that you could say that
We were playing hard to get
Didn't understand a thing
But we could always sing
What about the night we cried?
Because there wasn't any reason left
To keep it all inside
Never understood a word
But you were always there with a smile
Stronę B otwiera dla odmiany radosne Balroom Dancing będące wspomnieniem imprez, na które Paul chodził w młodości. Rzecz jest dość prosta - rzec by nawet można, że toporna - jednak ma swój urok. Szczególnie dobrze wypada bridge składający się najpierw z hałaśliwych dęciaków, a potem oparty głównie na gitarze elektrycznej, syntezatorach, pianinie i basie. Koniec końców może nie jest to rzecz specjalnie zachwycająca, ale wypada całkiem fajnie. No i ponownie mamy tu Ringo na perkusji.
Well I used to smile when I was a pup
Sailing down the Nile in a china cup
With the recipe for a lovely day
Sticking out of my back pocket
But it wasn't always such a pretty sight
'Cause we used to fight like a cats and dogs
Till we made it up in the ballroom
O ile jednak What's That You're Doing zapada w pamięć - nawet jeśli nie zapisuje się w niej najlepiej - o tyle The Pound Is Sinking jest kompletnie niezapamiętywalny. Co ciekawe, nie pokusiłbym się jednak o stwierdzenie, że jest to rzecz słaba, bowiem jest całkiem ciekawa. Ma intrygujący klimat, zmiany tempa i fajne przebłyski niezłych melodii, jednak ostatecznie nie sposób jest cokolwiek z tego utworu zapamiętać. A szkoda, bo gdyby dłużej nad tym posiedzieć i każdą z części lepiej wyeksponować, to mógłby powstać być może najlepszy utwór na krążku.
Hear me lover
I can't be held responsible now
For something that didn't happen
I knew you for a minute
Oh, it didn't happen
Only for a minute
Your heart just wasn't it any more
Najlepszym utworem na krążku jest jednak zdecydowanie monumentalny Wanderlust. Wanderlust to nazwa wynajmowanego przez Paula jachtu, kiedy przebywał na wakacjach na Wyspach Dziewiczych. Piosenka ta mogłaby się spokojnie znaleźć na którymś z późniejszych albumów Beatlesów i z pewnością podnosiłaby jego poziom. McCartney daje tu prawdziwy popis swoich twórczych możliwości. Jego wokal brzmi nad wyraz silnie i melodyjnie. Riff fortepianu jest znakomity, a cała piosenka zaskakuje z każdą minutą. Od zwrotki, gdzie linia melodyczna podąża za głównym riffem, przez wybuchowy refren i mocarne wejście dęciaków, aż do potężnie brzmiącego finału. Może brzmię trochę zbyt nieobiektywnie, ale jak dla mnie ta piosenka to jedno z największych dzieł całej solowej kariery Paula i nawet, gdyby reszta Tug of War była beznadziejna, to tej piosenki po prostu nie da się zapomnieć. (Sam McCartney nawet chyba uznał, że jest zbyt dobra, by zmarnować ją na tylko jedno podejście, więc dokonał bezczelnego autoplagiatu pożyczając większość melodii i tworząc inny numer No More Lonely Nights, który, swoją drogą, odniósł spory sukces). Jak dla mnie zdecydowany punkt kulminacyjny albumu, no i jest to ostatnia piosenka na płycie, na której pojawia się Ringo w roli perkusisty. Dzieło.
Light out wanderlust
Head us out to sea
Captain says there'll be a bust
This one's not for me
Take us from the dark
Out where we can see
Captain's out to make his mark
This one's not to be
Light out wanderlust
Help us to be free
Light out wanderlust
Do it just for me - wanderlust
Get It to akustyczny, rockandrollowy duet z gwiazdą muzyki lat 50. - Carlem Perkinsem. Początkowo piosenka opiera się tylko na śpiewie panów z towarzyszeniem gitary akustycznej, jednak Martin nie byłby sobą, gdyby nie urozmaicił całości delikatnymi smyczkami. Moim zdaniem było to trochę niepotrzebne, jednak nie wpływa to znacząco na odbiór piosenki. Po prostu zbędna rzecz, jednak nie psująca niczego. Przyjemna piosenka, którą kończy śmiech Carla. Podobno zaśmiał się, gdy usłyszał żart opowiedziany przez Paula. Dowcip został jednak wycięty z taśmy.
Once I had a little Spanish guitar
The neighbours told me I could go pretty far
Well I came and I went
And my guitar got bent
But I discovered that the people who love
Are what we need if we're to get up above it all
And that's that
Unless the world is flat
Śmiech Perkinsa stanowi też łącznik pomiędzy krótkim, elektronicznym interludium Be What You See (Link). Powiem szczerze, że jest to jedna z najbardziej intrygujących rzeczy na tym albumie. Numer trwa pół minuty, a mimo to jest tworem bez wątpienia frapującym. Przepuszczony przez wokoder wokal McCartneya wyśpiewuje tajemniczy dwuwers do ciekawej melodii. Fajna rzecz, mająca być może przypominać może eksperymenty Beatlesów z konstrukcją albumów?
The one you wanted to be
Is now the one you see
Zaraz po nim następuje jednak wybuch, a to za sprawą Dress Me Up as a Robber. Kolejna mocno osadzona w stylistyce lat 80. piosenka, jednak wypadająca znakomicie. Obok ostrych syntezatorów mamy tu "hiszpańskie" solo na gitarze akustycznej, a Paul co chwila zmienia melodie i nastrój całej piosenki. Jest to bez wątpienia kolejna świetna i zaskakująca piosenka, której główną siłę stanowi jednak arcymistrzowski aranż Martina.
Dressing me up
It doesn't make a difference
What you want to do
Whichever way you look at it
I'm still in love with you
If we go on forever
I may never make a change
Płytę kończy bez wątpienia największy przebój albumu, czyli hitowy duet Paula ze Steviem Wonderem - Ebony And Ivory. Przyznam się szczerze, że nigdy nie przepadałem za tą piosenką. Jak dla mnie jest po prostu za słodka i zbyt banalna. Owszem, ma całkiem fajną melodię, a McCartney z Wonderem brzmią po prostu pięknie, jednak całość jakoś do mnie nie przemawia. Tak potężne nazwiska musiały jednak skończyć się podbiciem list przebojów. Krytyka dosłownie zmiażdżyła utwór, nazywając go "najgorszą piosenką w katalogu Paula". Sam ex-Beatles mówi do dzisiaj, że ma na to kompletnie wywalone; nie interesowało go, jak przyjmie to krytyka i publiczność - po prostu chciał zaśpiewać ze Steviem. No i fajnie. Jeśli zrobił, co chciał, to super. Do mnie specjalnie ten utwór nie przemawia, ale jak już gdzieś leci, to słucham bez bólu.
Ebony and Ivory
Live together in perfect harmony
Side by side on my piano keyboard
Oh Lord, we don't we?
We all know
That people are the same wherever you go
There is good and bad in everyone
When we learn to live
We learn to give each other
What we need to survive
Together alive
Tug of War to zdecydowanie najlepszy album Paula od bardzo, bardzo dawna. McCartney II było powrotem do formy, ale to właśnie Tug of War to wielki i triumfalny comeback Paula-Beatlesa. Melodie są tu dopracowane, a produkcja dopieszczona. Czuć, że McCartney potrzebował kogoś, kto okiełzna jego talent i ego. Tym kimś okazał się właśnie George Martin, który zachował się jak dobry producent - nie wahał się skrytykować Paula, a także walczyć o swoją wizję pewnych piosenek i z pewnością dzięki niemu po części mamy tu do czynienia z tak dobrym longplayem. Dźwięk jest przestrzenny, aranżacje bogate, a głos McCartneya należycie wyeksponowany. Mimo mojej sympatii do McCartney II, to produkcyjnie nie może się on równać z maestrią Tug of War. Mamy tu sporo znakomitych melodii i po prostu świetnych piosenek (z Wanderlust na czele). Co tu dużo mówić, Tug of War to po prostu wielka płyta. Jedna z najlepszych w dyskografii McCartneya.
Ocena: 9/10
Tug of War: 41:10
1. Tug of War - 4:22
2. Take It Away - 4:14
3. Somebody Who Cares - 3:19
4. What's That You're Doing (Duet with Stevie Wonder) - 6:19
5. Here Today - 2:27
6. Ballroom Dancing - 4:07
7. The Pound is Sinking - 2:54
8. Wanderlust - 3:49
9. Get It (Duet with Carl Perkins) - 2:29
10. Be What You See (Link) - 0:34
11. Dress Me Up as a Robber - 2:41
12. Ebony and Ivory (Duet with Stevie Wonder) - 3:46
Uwielbiam "Pound is Sinking" (może także w związku z moją pracą i pasją). W tym utworze MaCCa wykorzystał Fairlight syntezator - wpuszczając odgłos pieniądza wrzuconego do bodaj jakiegoś metalowego kubka i przepuścił ten dźwięk przez klawiaturę. Na obecne czasy to także pamięć że kiedyś były takie waluty jak Marki Liry i Drachmy. Dam 9 ;)
OdpowiedzUsuńTeż myślałem nad taką oceną, jednak byłbym wówczas niesprawiedliwy choćby wobec "Ram", który uważam za album lepszy niż "Tug of War". Niestety tutaj przeważył zmarnowany potencjał specjalnego gościa (Wondera), którego po prostu stać na więcej, a 2 utwory współtworzone z nim na tej płycie obniżają niestety jej standard.
UsuńMimo to i tak "Tug of War" jest jednym z moich ulubionych albumów Paula.