poniedziałek, 3 lutego 2020

"Down To Earth" - Ozzy Osbourne [Recenzja]


Ozzmosis wydane zostało w 1995 roku, natomiast na nowy album Ozzy Osbourne kazał swoim fanom czekać aż 6 lat. Była to najdłuższa, na tamten czas, przerwa między kolejnymi krążkami Księcia Ciemności (przebił ją jednak wydając Ordinary Man 10 lat po Scream, jednak nie wiem czy liczymy to podobnie, bo w międzyczasie ukazało się też 13 Black Sabbath z Ozzym na wokalu, no ale fakt faktem, że solowy krążek to nie był). W międzyczasie Osbourne zdążył pogodzić się już z Tonym Iommim (z Wardem nie był nigdy pokłócony, a z Geezerem zagrał wcześniej trasę, a także poprosił go o udział w nagrywaniu Ozzmosis), co zaowocowało wspólną trasą z Black Sabbath w klasycznym składzie, a także dwoma nowymi utworami (zapis tej trasy, a także wspomniane utwory można znaleźć na albumie Reunion). Musiało to zostawić w nim jakiś ślad.
Założył więc z góry, że na nowym albumie skupi się bardziej na ciężarze poszczególnych kompozycji niż na samych melodiach. Przed wydaniem zapowiadał już, że album jest "bardzo ciężki i bardzo ozzy". Do zespołu ponownie ściągnął Zakka Wylde'a (który po raz pierwszy nie wziął udziału w komponowaniu, więc jego udział ograniczono tylko do solówek i odegrania napisanych dla niego partii), na perkusji posadził Mike'a Bordina z Faith No More (który nie nagrał wcześniej z Osbourne'm płyty, ale grał z nim w trasie od 1996 roku), a na bas trafił Robert Trujillo. Tak, ten sam, który w 2003 roku opuścił Ozzy'ego i zaciągnął się do Metalliki. 
Samym nawiązaniem do Black Sabbath może być tytuł. Down To Earth. Nie każdy wie jednak, że Black Sabbath na początku nosiło nazwę Polka Tulk Blues Band, a potem właśnie Earth. Uwagę przykuwa też niestety koszmarna okładka. Jak mówi sam Ozzy: "to miało być coś pomiędzy kosmitą a moim rentgenem, no ale nie wyszło".


Nieco gotycki wstęp klawiszowy otwiera płytę, a zarazem singlowy utwór Gets Me Through. Po intro od razu mocno uderza nas wpadający w ucho i ciężki riff gitarowy, a zaraz po nim wkracza Ozzy ze swoim potężnym wokalem. Na pierwszy rzut ucha słuchać już, że nieco jednak głos Osbourne'a został tu podciągnięty. Nie ma to jednak znaczenia i można spokojnie nie zwracać na to uwagi, gdyż cała piosenka brzmi wprost fenomenalnie. Mimo dość wyrazistej melodii, czuć tutaj już większe natężenie metalu aniżeli hard rocka. Tekst to kolejne zwierzenia Księcia Ciemności przed publicznością, że "nie jest tym, za kogo się go uważa, nie jest antychrystem, ani człowiekiem z żelaza". Oprócz odbrązawiania swojej osoby, Ozzy nie zapomina tu też o swoich fanach, dziękując im za energię do dalszej pracy, która pcha go do działania. Oprócz tekstu zafundował też w ramach wdzięczności fanom po prostu znakomity utwór, który udanie promował album z No Place For Angels na stronie B. Do piosenki powstał mocny i krwawy teledysk, w którym pojawiał się m.in. pokój z martwymi gołębiami pokrytymi krwią. Po 11 września 2001 roku ułagodzono go jednak, obawiając się kontrowersji. Piosenka odniosła w każdym razie sukces, wchodząc do kanonu Ozzy'ego i jego najpopularniejszych i najlepszych utworów. Zdecydowanie jest to też najlepszy utwór na płycie. Już od pierwszej piosenki czuć, że Książę Ciemności w nowy wiek wszedł z przytupem. 



I'm not the kind of person you think I am
I'm not the anti-Christ or the Iron Man
I have a vision and I just can't control
I feel I've lost my spirit and sold my soul
Got no control

I try to entertain you the best I can
I wish I'd started walking before I ran
But I still love the feeling I get from you
I hope you'll never stop 'cause it gets me through

Kontynuujemy wcale nie lżejszym, choć nieco bardziej nowocześnie brzmiącym Facing Hell. I tutaj również od początku zostajemy zaatakowani ciężkim, masywnym, miażdżącym riffem, któremu absolutnie nie ustępuje wokal Ozzy'ego. Prezentuje się nieco słabiej od Gets Me Through, ale no umówmy się, że ciężko doskoczyć do tego poziomu na tej płycie. Najważniejsze jest to, że jest to rewelacyjny i niepozbawiony mocy kawałek, jednak z fatalną solówką. Zakk zaczął już tutaj zamiast melodyjnych i ostrych solówek prezentować nam istną masturbację na gitarze, poprzez liczne "palcówki". Szkoda, bo psuje ona zdecydowanie ogólny wydźwięk tej piosenki, który mimo wszystko jest jak najbardziej pozytywny. 

On the children sit and listen
The belief was in their eyes
In a land without tomorrow
Through the night you hear their cries
But then your eyes just skip the pages
Of a book that never ends
Is it God that sits there waiting?
Do you hear the call again?

Chyba jeden z największych (o ile nie największy) przebój Ozzy'ego, który trafił do publicznej świadomości. Dreamer to jedna z najbardziej znanych ballad rockowych w historii, będącej apelem Osbourne'a do ludzi, by zaczęli szanować świat, na którym żyjemy. Zarówno pod względem kompozycyjnym, jak i tekstowym, jest to uwspółcześniona wersja Imagine Johna Lennona (do inspiracji tymże utworem przyznawał się zresztą sam Ozzy). Cóż mogę powiedzieć? To istne emocjonalne arcydzieło. Proste intro na fortepianie i delikatne wokale Osbourne'a są tu po prostu jak miód na serce. Była to jedna z pierwszych piosenek Ozzy'ego, którą poznałem i mam do niej wielki sentyment. Uwielbiam do niej wracać i zawsze mam podczas słuchania jej ciarki. Nie ma co skupiać się na jej wartości stricte muzycznej, ale raczej na dawce emocji, którą ze sobą niesie, bo to właśnie szczerością ta piosenka stoi. Przepiękny utwór i mój ulubiony fragment płyty. 

You higher power may be God or Jesus Christ
It doesn't really matter much to me
Without each others help there ain't no hope for us
I'm living in a dream of fantasy

Kolejnym znakomitym ciężarem naznaczony jest miażdżący No Easy Way Out z rewelacyjnymi zwrotkami. Zwracam uwagę na zwrotki, gdyż refren jakoś niespecjalnie do przemawia. Trochę takie pójście na łatwiznę. Ale zaznaczam, że słysząc zwrotki i mostek można spokojnie to wybaczyć. Riff jest odpowiednio ciężki, a wokale Ozzy'ego dopieszczone i "jęczące" jak trzeba. Piosenka jest może mało dynamiczna, ale doceniam że zamiast tego skupiono się na mocniejszym, walcowatym brzmieniu, co zdecydowanie to wynagradza i sprawia, że słucha się tego znakomicie. No i ten mostek... Co ja poradzę, niby Ozzy często stosuję taką budowę (potem ewidentnie się tym inspirował przy singlu Straight To Hell z albumu Ordinary Man), ale no zawsze czuję jednakową ekscytację, gdy to słyszę. Rewelacja. 

You've got to tell me it's over now
I'm trapped inside of a dream
The crushing weight on my shoulders now
Is bearing down and it seems
There's just no easy way out
No easy way out

Zdecydowanie bardziej dynamiczny jest natomiast ostry That I Never Had. Tutaj zdecydowanie Wylde wraca do formy (przynajmniej momentami) i udowadnia, że jak chce, to potrafi wykrzesać jeszcze naprawdę fajne zagrywki. To, że chce, nie znaczy jednak, że to robi, bo niestety cały czas popisuje się, jaki to on nie jest sprawny technicznie, w efekcie czego brzmi to jednak, jakby naciskał palcem w losowe miejsca na gryfie. Słabo, panie Wylde. Ale chociaż Ozzy trzyma poziom, śpiewa jak trzeba, i kompozycja jest naprawdę udana, chociaż niezbyt oryginalna ani odkrywcza. Po prostu dobra.

Every word I say
Everytime I pray
Look into my eyes
Distant voices cry
Is there light in me
Tell me what you see
You are what I have
Can't get something that I never had

Chwila odpoczynku za sprawą przeuroczej You Know... (Part 1). Ta króciuteńka ballada to rodzaj przeprosin wystosowanych do córki, które wypada nad zwyczaj szczerze i pięknie. Szkoda, że do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się drugiej części, bo jestem ciekawy, jak ten utwór by się rozwinął. 

Tried to be your father
Things just made it harder
Sorry if I made you cry
Years turned you against me
Heart was always aching
And I never thought you'd say goodbye
I could have been wrong
You know
I should have been strong
You know

Nie ma jednak za bardzo kiedy pozachwycać się na urokiem You Know... (Part 1), bo oto już atakuje nas rewelacyjny, ciężki i walcowaty Junkie. Jest to przerażający wręcz obraz ćpuna, ukazujący odrażający i prawdziwy obraz narkomana. W parze z mocnym tekstem idzie też mocarna muzyka i rewelacyjne wokale Ozza, które sprawiają, że mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych utworów na albumie. Szczerze mówiąc zapomniałem nieco o tej piosence i wróciłem do niej z największą przyjemnością. Fajnie przypominać sobie takie smaczki i zazdroszczę nieco osobom, które będą z nią obcowały po raz pierwszy, bo to naprawdę rewelacyjny utwór.

You're coming down baby
You're crippled inside
A rat in your sewer
You've no place to hide
A gut wrenching fever
Addicted to death
You don't give a fuck
If it means your last breath

You try so hard to quit
But you'll never admit
You're a junkie
There's no reasoning why
Because the mirror don't lie
You're a junkie

Ozzy nie byłby sobą, gdyby nie wcisnął na płytę co najmniej dwóch ballad. Gdy nie policzymy króciutkiego You Know... (Part 1), Running Out of Time jest właśnie drugą z nich. Nie jest może dziełem na miarę Dreamer, ale muszę przyznać, że wypada naprawdę znakomicie. Przede wszystkim na uwagę zasługuje tu iście beatlesowska melodia, rewelacyjne wokale Ozzy'ego i świetne refreny. Mimo, że piosenka nie jest specjalnie znana, jest to jedna  z moich ulubionych ballad Osbourne'a i lubię często do niej wracać.

Trouble always seems find
A way to live inside my mind
My haunted head and me remain alone
Underneath my masquerade
A simple man who's so afraid
I try to find a light to guide me home
Momma please just hold me tight
Feeling so afraid tonight
Because you're the only one that really knows

Nieco bez polotu wypada natomiast Black Illusion. Owszem, mamy tu ponownie sporą dawkę ciężaru i rewelacyjnych wokali, jednak mam wrażenie, że piosenka jest nieco mniej wyrazista na tle pozostałych z albumu. Słucha się tego z podobną satysfakcją i zaangażowaniem, jednak dreszczyk emocji jakby trochę uleciał. Szkoda.

You load the dice and paint the smile upon your face
With fingers crossed you switch the perfume with the mace
What kind of dreams to you enjoy inside your bed
I'll face the lies and shake the evil in your head

Całkiem fajnie wypada natomiast poprawne Alive. Też nie ma tu może za dużo polotu, ale wypada to jakoś z większym zapałem i energią niż poprzednik. Mamy tu fajny riff, dobre wokale i znakomity tekst, będący deklaracją Ozzy'ego, że ma się dobrze i nigdzie się nie wybiera. Znakomicie się tego słucha, także ze względu na fajną gitarę Zakka.

But I'm still alive
I don't have any plans to go anywhere
You know I'm alive
I know I'm crazy but I still like it
I don't have any plans to go anywhere
I don't want to die

Na sam finał mamy jeszcze potężny i mocarny Can You Hear Them?. Od samego początku aż przytłacza nas potęga i intensywność tego kawałka. Potem mamy nieco skandowaną zwrotkę i refren, który jednak nieco kuleje. Fajnie niby pasuje do reszty utworu, ale wydaje się nieco pójściem na skróty, który można by trochę dopracować. No, nie ma jednak co narzekać, bo ostatecznie Ozzy kończy longplay z klasą i z odpowiednim uderzeniem.

Ten thousand million nightmares
Tempation by the score
I used to get so high
And still I wanted more
You think my time is wasted
In search of who I am
I tried so hard to kill
The boy inside the man


Down To Earth to ostatni album Ozzy'ego, który wszedł do tzw. "żelaznej klasyki". Kolejne płyty raczej szybko przeminęły i są często pomijane przy wymienianiu większych osiągnięć Osbourne'a (moim zdaniem niesłusznie, ale szerzej o tym się wypowiem przy okazji recenzji tychże albumów). Down To Earth było jednak poniekąd zwrotem stylistycznym w muzyce Ozzy'ego, na który wpływ miała zapewne ponowna współpraca z Black Sabbath; nad całym albumem unosi się bowiem duch macierzystego zespołu Księcia Ciemności. Mamy tu mniej melodii i klawiszy, a więcej nisko strojonych gitar i bardziej wysuniętego głosu Ozzy'ego (choć pierwszy raz modyfikowanego autotune'em). Kompozycje są bardzo fajne i przez 3/4 płyty, całość trzyma naprawdę wysoki poziom. Pod koniec Osbourne łapie jednak lekką zadyszkę, co obniża nieco ocenę albumu. Jednak trzeba przyznać, że Down To Earth to naprawdę dobry album. "Bardzo ciężki i bardzo ozzy".

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...