niedziela, 15 marca 2020

"Brainwashed" - George Harrison [Recenzja]


George Harrison rozpoczął pracę nad tym albumem już w 1988 roku, a kontynuował ją sporadycznie do końca życia. Co chwila miał jednak inne rzeczy na głowie; problemy z ówczesnym managerem, ponowne zjednoczenie Beatlesów, zespół Travelling Wilburys i tym podobne. W wywiadzie w 1998 roku powiedział, że pracuje nad nową płytą i nawet podał wstępny tytuł projektu: Portrait of a Leg End. 30 grudnia 1999 roku Harrison padł ofiarą napadu. Włamywacz kradł kosztowności, jednak George chciał go powstrzymać; ruszył na bandytę, który dźgnął go nożem. Po tym incydencie ex-Beatles zaczął cierpieć na paranoję schizoidalną. Przestał wychodzić z domu i skupił się na pracy nad nowym albumem, symultanicznie dzieląc się przemyśleniami o nowych piosenkach i przedstawiając swoje zamiary swojemu synowi - Dhaniemu Harrisonowi.
W 1997 roku u George'a zdiagnozowano raka krtani. Harrison poddał się leczeniu. W 2001 roku odbyła się operacja, która miała na celu usunąć raka, który zagnieździł się w jednym z płuc. Musiał też skorzystać z radioterapii na raka wątroby. Okazało się jednak, że są przerzuty do mózgu. Harrison zrozumiał, że jego dni są policzone. Chciał jednak skończyć płytę - swój muzyczny testament. Zaczął szybciej pisać i nagrywać, a swoje uwagi dzielił z Dhanim, a także ze swoim przyjacielem i sprawcą jego artystycznego i komercyjnego powrotu na szczyty w 1987 roku - Jeffa Lynne'a. 
George Harrison - legendarny członek The Beatles - zmarł 29 listopada 2001 roku, pozostawiając Brainwashed nieukończonym.
Po kilku miesiącach od śmierci "cichego Beatlesa", Jeff Lynne i Dhani Harrison uznali, że George chciał by skończyli ten album. Bazując na zapiskach Harrisona i uwagach, które z nimi wymieniał, ukończyli longplay. Nie dodawali nic od siebie - skupili się na tym, by jak najdokładniej oddać wizję Harrisona, choćby nawet się z nią nie zgadzali. (Chociaż sam George wyraził chęć, by cały album brzmiał bardziej jak zbiór taśm demo, ale ostatecznie Jeff i Dhani uznali, że w takiej wersji nie dałoby się tego słuchać, więc musieli pójść na kompromis). Obaj zagrali tu także w kilku utworach, a także dośpiewali chórki. Ponadto w nagrywaniu płyty wzięli także udział m.in. Jim Keltner, Ray Cooper, Jools Holland czy Sam Brown. W końcu, po 14 latach od rozpoczęcia, ostatni album George'a Harrisona, Brainwashed, został ukończony.
Płytę wydano 18 listopada 2002 roku, prawie dokładnie rok po śmierci Beatlesa. Album został ciepło przyjęty, zebrał bardzo dobre recenzje i 3-krotnie pokrył się złotem. Otrzymał także 3 nominacje do nagrody Grammy w kategoriach Best Pop Vocal Album, Best Male Pop Vocal Performance (Any Road) i Best Pop Instrumental Performance (Marwa Blues). W tej ostatniej kategorii otrzymał statuetkę. 

Pierwsza piosenka, która powstała na płytę, rozpoczyna też album. George zaczął pisać Any Road już w 1988 roku, podczas kręcenia teledysku do This Is Love, promującego album Cloud Nine. Jest to zdecydowanie optymistyczne granie tak bardzo typowe dla muzyki George'a. Słychać, że producentem jest Jeff Lynne, bo już sama to piosenka brzmi jakby mogła spokojnie znaleźć się na Cloud Nine i nie odstawałaby tam poziomem. Tekstowo to kolejne nawiązanie Harrisona do filozofii Wschodu, ale pojawiają się tu też parafrazy z Alicji w Krainie Carów Lewisa Carrolla. Sama piosenka to rzecz jak najbardziej przyjemna, udana i na poziomie. Mimo, że to album pośmiertny, utwór przypomina, że nie jest to jednak płyta trumienna i nie zabraknie tu także radosnego grania, które nie raz George nam serwował. Przepiękna piosenka z bardzo chwytliwą melodią.

But, oh Lord, we've got to fight
With the thoughts in the head, with the dark and the light
No use to stop and stare
And if you don't know where you're going
Any road will take you there

P2 Vatican Blues (Last Saturday Night) rozpoczyna natomiast charakterystyczne brzmienie gitary George'a. Jest to ponownie piosenka dynamiczna, radosna i optymistyczna, opisująca wizytę podmiotu lirycznego w Watykanie. Utwór zdecydowanie trzyma poziom i wprawia w dobry humor.

I wish somebody would tell me
That it's only a show
And I'll confess, own up, let's face it
In my concrete tuxedo

It's quite suspicious to say the least
Even mentioned it to my local priest
One Our Father, three Hail Marys
Each Saturday night

I kolejny kawałek na poziomie. Pisces Fish ma brzmienie zdecydowanie bardziej balladowe niż Any Road i P2 Vatican Blues. Ciekawe przełamanie, gdyż ten utwór w średnim tempie zdecydowanie nie nudzi, a melodia jest naprawdę przepiękna. Można się rozmarzyć przy tych znakomitych wokalach.

Smoke signals from the brewery
Like someone in there found the latest Pope
In a vat of beer that keeps pumping out with fury
While the church bell ringer's tangled in his rope
But there's a temple on an island
I think of all the Gods and what they feel
You can only find them in the deepest silence
I've got to get off of this big wheel

Looking For My Life to zdecydowanie piosenka z potencjałem przebojowym. Refreny przypominają mi momentami zwrotki George'a z piosenki Handle With Care zespołu Travelling Wilburys. Mają jednak jak najbardziej chwytliwą i wpadającą w ucho melodię. Warto jednak pochylić się nad tekstem, w którym George spogląda wstecz na swoje życie i podsumowuje je z miejsca, w którym obecnie się znajduje. Przepiękny tekst i piękna melodia.

Oh Lord, won't you listen to me now?
Oh love, I got to get me back to you somehow

I never knew that life was loaded
I'd only hung around birds and bees
I never knew that things exploded
I only found it out when I was down upon my knees
Looking for my life, looking for my life

Dech w piersiach zapierać jednak może Rising Sun. Potężnie brzmiące zwrotki i przepiękna, rozmarzona melodia w refrenach. Ponownie mamy tu fantastyczny tekst, wokale Harrisona są znakomite, lecz chciałbym wyróżnić w tym miejscu produkcję Lynne'a. To, co ten gość tu robi - w ogóle na całej płycie - to jest po prostu czysta magia. Udało mu się połączyć swoje unikalne brzmienie z dźwiękami tak charakterystycznymi dla twórczości George'a. Należą mu się za to wielkie brawa. A Harrisonowi za napisanie tak przepięknej piosenki, jak Rising Sun.

On the street of villains taken for a ride
You can have the devil as a guide
And crippled by the boundaries, programmed into guilt
Until your nervous system starts to tilt
And in the room of mirrors you can see for miles
But everything that's there is in disguise
Every word you've uttered and every thought you've had
Is all inside your file, the good and the bad

Marwa Blues. Skąd taki tytuł? Pochodzi on od Raga Marwa, ulubionej ragi George'a (raga to, w kulturze indyjskiej, muzyka grana o zachodzie słońca, by wprowadzić się w melancholijny nastrój). Harrison uwielbiał ten typ kompozycji, więc postanowił też zinterpretować to po swojemu. Cały utwór (instrumentalny, rzecz jasna) oparty jest głównie na charakterystycznym brzmieniu jego gitary. Sam Harrison miał nazwać Marwa Blues najbardziej intymną i najlepszą jego partią gitarową w karierze. Muszę przyznać, wypada to naprawdę przepięknie. Trwa to prawie 4 minuty, a ani przez chwilę nie nuży. Te dźwięki otaczają słuchacza i ma się ochotę, by tak trwały jeszcze długo. Piękne. Warto wspomnieć, że kompozycja otrzymała nagrodę Grammy w kategorii Best Pop Instrumental Performance.
Jak mówi Dhani Harrison, ulubioną liczbą jego ojca było 7. Pod tym numerem umieszczał też zawsze na płytach swoje ulubione i ukochane piosenki na płytach. Dlatego też właśnie pod indeksem 7 znalazła się ukochana piosenka Dhaniego - Stuck Inside a Cloud. I cóż tu napisać, to kolejna przepiękna, bardzo emocjonalnie wyśpiewana przez Harrisona piosenka. Tekstowo to dalsza część rozważań George nad przemijającym życiem, które snuł już w Looking For My Life czy Rising Sun

Never slept so little, never smoked so much
Lost my concentration, I could even lost my touch

Talking to myself, crying out loud
Only I can hear me, I'm stuck inside a cloud

Well I made some exhibition, I lost my will to eat
The only thing that matters to me is to touch your lotus feet

Run So Far to piosenka, którą Eric Clapton wykonywał na swoim albumie z 1989 roku - Journeyman. Harrison pojawił się tam jednak, grając na gitarze. Wykonuje ją tu jednak bardzo poruszająco i przekonująco. 

You fly out as your smile wears thin
I sigh knowing the mess you're in
And you know that you can't get away
And you know that you can't hide it from yourself

Lonely days, blue guitar
There's no escape, can only run so far

Bardzo intymnie i delikatnie wypada ballada Never Get Over You. Jest to pożegnanie George'a ze swoją żoną, Olivią.

So hide the moments when I feel blue
You warm the coldest feet
Can cool me in the heat
And although love was new
I'll never get over you
My understanding grew
But 'll never get over you

Between the Devil And the Deep Blue Sea to jedyny na płycie cover. Jest to piosenka bluesowa z 1931 roku. George gra tu na swoim ukochanym ukulele. Wersja, którą słyszymy na płycie, to nagranie z występu telewizyjnego w 1992 roku. Lynne nic już przy tym numerze nie kombinował, tylko zostawił to tak, jak Harrison zagrał to z akustycznym zespołem. Wyszło bardzo pięknie i nostalgicznie.

I want to cross you off my list
But when you come knocking at my door
Fat seems to give my heart a twist
And I come running back for more

I should hate you but I guess I love you
You got me in between the devil and the deep blue sea

Rocking Chair In Hawaii to zdecydowanie najstarsza rzecz na albumie. Jej początki sięgają bowiem... 1970 roku i albumu All Things Must Pass. Refreny przywodzić mogą na myśl utwór For You Blue, który George umieścił na ostatnim albumie Beatlesów - Let It Be. Całość wypada bardzo melancholijnie, melodia jest jakby tęskna, a wokale Harrisona zamyślone i przytłumione. Kolejna przepiękna rzecz.

So if you're still busy hiding
What it is you've got?
And if you're frightened of losing
When you like a lot
You may be cruising backwards
While thinking that you're not

I see inside your eyes
The Baba's Sai
The reasons why I love you

Na sam koniec mamy jednak prawdziwy muzyczny testament George'a, czyli wspaniały utwór tytułowy, Brainwashed. Zwrotki są bardzo dynamiczne i z optymistycznymi melodiami. Harrison śpiewa tu szybko, aczkolwiek wydaje się że wokale powstawały już pod koniec jego życia, gdyż jego głos jest tu nieco słabszy. Absolutnie nie opuszcza go jednak energia i śpiewa z prawdziwą pasją. Refreny są chwytliwe i wpadają w ucho, a w mostku mamy wstawkę z indyjską muzyką, która po raz ostatni jeszcze pojawia się w twórczości Harrisona. Na sam koniec mamy jeszcze modlitwę hinduską wyśpiewywaną przez George'a i jego syna Dhaniego. Przepiękny i rzucający na kolana finał albumu.

Brainwashed in our childhood
Brainwashed by the school
Brainwashed by our teachers
And brainwashed by all their rules
Brainwashed by our leaders
By our kings and queens
Brainwashed in the open
And brainwashed behind the scenes

God, God, God
A voice cried in the wilderness
God, God, God
It was on the longest night
God, God, God
An eternity of darkness
God, God, God
Someone turned out the spiritual light


Brainwashed to zdecydowanie muzyczny testament George'a. Zwłaszcza w tekstach czuć świadomość nadciągającego nieubłaganie końca. Harrison rozlicza się więc ze swoimi błędami, spogląda wstecz na swoje życie i zastanawia się, co będzie dalej. Również kompozycyjnie jest to dzieło bardzo dojrzałe. Przeważa tu głównie melancholijny ton, jednak nie brakuje tu także momentów bardziej optymistycznych, co ma sugerować, że Harrison nie obawiał się końca, a po prostu na niego czekał. Ciężko powiedzieć, jak wyglądałaby ta płyta, gdyby George zdążył ją dokończyć, jednak bardzo się cieszę, że za jej produkcję wzięli się ludzie, z którymi Harrison dzielił swoją wizję. Jeff Lynne dodał do tego swój unikalny styl i powstał album, który jest logiczną kontynuacją dyskografii George'a, po Cloud Nine. Całości nie charakteryzuje jednak nieco rozdmuchany i czasami sterylny styl Lynne'a. Mamy tu większe poczucie intymności, wyciszenia i zamyślenia. Harrison zdecydowanie stanął na wysokości zadania jako kompozytor i tekściarz i przygotował dla swojej publiczności na koniec dzieło prawdziwie wybitne. Przy pierwszym przesłuchaniu płyta może tak nie przekonywać, ale każde kolejne utwierdza w przekonaniu, że George po prostu stworzył wspaniały album, który spokojnie można postawić w jednym rzędzie z All Things Must Pass, Living In the Material World i Cloud Nine. Pożegnanie z klasą. Dziękujemy, George. Za wszystko.

Ocena: 8/10

Ostatnie znane zdjęcie George'a Harrisona, wykonane kilka dni przed jego śmiercią

1 komentarz:

  1. Zna ktoś dokładną datę wykonania ostatniego zdjęcia George'a? Z tego, co kiedyś czytałem, to zostało wykonane 22 listopada, czyli tydzień przed śmiercią.

    OdpowiedzUsuń

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...