czwartek, 5 marca 2020

"Breaking Hearts" - Elton John [Recenzja]


Elton John po ogromnym sukcesie Too Low For Zero zdecydowanie złapał wiatr w żagle. Do nagrania kolejnego albumu ponownie zaprosił swój stały zespół Davey'a Johnstone'a, Nigela Olssona oraz Dee Murray'a, a wszystkie teksty ponownie napisał Bernie Taupin. Jednak są tu pewne zmiany w stosunku do znakomitego poprzedniego krążka. W żadnej piosence nie pojawia się tu aranżacja orkiestrowa. Elton po raz ostatni gra tu na klawiszach (od tej pory w każdym nagraniu będzie on korzystał z usług klawiszowców), a także na pewien czas po wydaniu płyty rozstał się z Nigelem Olssonem, który powróci dopiero na Songs From the West Coast w 2001 roku. Po raz ostatni na płycie Eltona możemy też usłyszeć partie basu Murray'a (zmarłego na raka skóry w 1992), który nie zagrał już nigdy z Eltonem, choć pojawił się w chórkach na płycie Reg Strikes Back w 1988 toku.
Mimo wydania aż 5 singli, tylko 2 uniosły relatywny sukces, a jednemu (Sad Songs (Say So Much)) udało się wejść na stałe do kanonu. Elton na listy przebojów wdarł się tym albumem raczej siłą rozpędu wywołaną Too Low For Zero, o czym świadczyć może fakt, że Breaking Hearts nie utrzymało się na nich zbyt długo. Płyta osiągnęła jednak status złotej (Wielka Brytanii) i trzykrotnie platynowej (Australia, Nowa Zelandia i Stany Zjednoczone). 

Zaczynamy rockowym numerem w stylu lat 80. Restless to pięciominutowy utwór, który wręcz stworzony został do otwierania longplaya. Rytmiczna, hipnotyzująca linia gitary, pobrzmiewające w tle syntezatory, mocny wokal Eltona, chwytliwe refreny... Piosenka ma jednak jedną, acz bardzo poważną wadę - jest bardzo monotonna. Kawałek trwa ponad 5 minut, a w takim czasie musi dziać jednak coś więcej. Tu jednak tak nie jest i przez cały czas kompozycja toczy się jednotorowo. Jest to poważny mankament, jednak - finalnie - słucha się dobrze. Zwrócić uwagę jednak należy na tekst. Czas wydania płyty (1984 rok) to również czas, w którym w najlepsze toczyła się "zimna wojna", a Bernie Taupin postanowił tu napisać mocny, polityczny tekst na ten temat. Mamy tu nawiązania do powieści Rok 1984 George'a Orwella (tytułowy rok jest również datą wydania płyty), a także ataki wymierzone głównie w państwa komunistyczne i ich ideologię. 

Well they're breaking down doors in foreign countries
Everybody thinks somebody's hiding something
There's talk on the street and the nation is worried
But you can't talk back when you're dead, when you're dead and buried

And everybody's restless
Everybody's scared
Everybody's looking for something that just ain't here
Everybody's restless


Akustycznie rozpoczyna się Slow Down Georgie (She's Poison). Gitara akustyczna i delikatnie pobrzmiewający w tle syntezator. Po chwili do całości dołącza piękny, melodyjny i delikatny głos Eltona. Jest to jednak zmyła, gdyż już w refrenach do całości dołącza mocna perkusja i gitara elektryczna, muzyka przyspiesza, a i głos Johna nabiera rockowego pazura. Mimo chwytliwej melodii piosenka nie jest jednak zbyt wyróżniająca się i raczej szybko się ją zapomina (może oprócz tytułowej frazy). 

Slow down George, she's poison
Man you've got to watch yourself
She's gonna get in your head, she's gonna crawl in your bed
You're just a stepping stone for someone else

Slow down Georgie, she's poison
She's just another divorcee
An undercover lover of a hundred
Other little fish in the sea


Ciekawie brzmi nieco mroczne Who Wears These Shoes?. Całość ma może i poprockowe brzmienie, łatwo wpadającą w ucho melodię i tak dalej, jednak wokale Eltone i ogólny wydźwięk kompozycji niesie ze sobą odrobinę nuty tajemniczości. Chociaż piosenka jest kompletnie niezapamiętywalna, to mimo wszystko miło się jej słucha.

If these crazy dreams don't kill me
It's more than I can take from you
Not knowing where or when I'll see you
Not knowing darling who wears these shoes

Pierwszym prawdziwym, w pełni wartym uwagi, utworem na płycie jest dopiero kawałek Breaking Hears (Ain't What It Used To Be). Jest to przepiękna, delikatna, oparta na dźwiękach fortepianu ballada, tak bardzo typowa dla Eltona. Chociaż to nie fortepian odgrywa tu główną rolę, a zdecydowanie wysunięty na pierwszy plan wokal Johna. Warto zwrócić uwagę przede wszystkim na bardzo emocjonalny tekst Taupina, przekonująco wyśpiewany przez Eltona. Melodia jest przepiękna, a wykonanie jeszcze lepsze. Jeden z lepszych momentów albumu i nie tylko.

And now I know what lonely means
I used to give so liitle and gain everything
The darkest part of every day
In the shadows of another girl as she turns and walks away

Can't say I blame them all for being hurt
After all I treated each and every one like dirt
Who wants a heart that's never home
I face the facts and lock myself into a life alone

Rockowy zryw mamy natomiast przy Li'l 'Fregator. Mimo, że całość nie ma może jakiejś wyjątkowo chwytliwej lub zapamiętywalnej melodii, to jak najbardziej piosenka może się podobać i dodawać energii. Elton nie stara się tu bowiem eksperymentować z brzmieniem i pisaniem. Po prostu gra rocka w starym dobrym stylu (solo saksofonu przywodzi nawet na myśl glamowe The Bitch Is Back z Caribou) i ta magia wciąż działa. Świetny, mocny, ale i melodyjny rocker.

Don't let her tell you that she loves your mind
She's got her price, she can turn on a dime
Those crocodile tears ain't tears of pain
Look a little closer, that's acid rain

Bardzo ciekawie i niecodziennie wybrzmiewa natomiast Passengers. Nim przejdę do samego omówienia muzycznej warstwy, warto zwrócić uwagę na parę rzeczy. Tekstowo jest to stanowczy sprzeciw przeciw apartheidowi. Skoro Bernie postanowił wesprzeć tak prawa czarnoskórych Afrykanów, Elton postanowił ujawnić też swoją fascynację ich muzyką, w związku z czym zainspirował się tradycyjnym afrykańskim utworem z lat 60., autorstwa Phineasa Mkhize'a. Przede wszystkim więc wielki plus za promowanie muzyki afrykańskiej. Sama piosenka brzmi też naprawdę nieźle, utrzymana jest w duchu "plemiennych" zaśpiewów, a najbardziej wyróżnia się tu wpadający w ucho refren. Utwór wybrany też został jako singiel promujący płytę i poradził sobie całkiem nieźle, stając się umiarkowanym przebojem. Dzisiaj już mało kto o nim pamięta, a wielka szkoda, bo warto do niego wrócić.

To make a chain of fools
You need a matching pair
One hypocrytical fool
And a crowd that's never there
There's anger in the silence
There's wheels upon the jail
A black train built of bones
One a copper rail

Nie gorzej brzmi też przepiękna i rozmarzona In Neon. Zwrotki może nie są zbyt ekscytujące, jednak jest już takie wspaniałe rozładowanie napięcia w refrenach. Podniosły, pełen pasji śpiew Eltona i majestatyczne chórki w tle. Pewnie, słucha się tej piosenki i myśli się "Gdzieś to już u Eltona słyszałem". Pewnie, że tak. Ale w czym to przeszkadza? Mi w niczym. Po raz kolejny to samo i po raz kolejny to działa.

She hates how she feels but she hangs like a mirror
Maybe a stranger could walk in and see her in neon
For two cents of danger she'd trust anybody
She'd smoke like a gun if it meant she might wind up

In neon the dreams in the light of a promise that dies
A shimmering city, a glimmer of hope and a lie
In neon the name's gone there's no reason why anymore
Trust them and wind up alone behind a locked door

Niczym oryginalnym nie wyróżnia się także Burning Buildings, ale to absolutnie nie znaczy, że nie zasługuje on na uwagę. Mam o nim dokładnie to samo do powiedzenia, co o In Neon. Zwrotki może niczego ciekawszego nie zapowiadają; ot, prościutka i niezbyt przekonująca ballada. Cudowne refreny jednak obracają całą sytuację o 180 stopni. Przepiękna ekspozycja, znakomite wokale i majestatyczny, potężnie brzmiący aranż, choć typowy dla rocka lat 80. Przepiękny numer, choć w zasadzie bliźniaczy do In Neon. Jeśli komuś nie spodoba się jeden z nich, to i drugi go nie zachwyci. I odwrotnie też tak to powinno zadziałać.

And lovers leap off burning buildings
Waking up on a sky high wire
Desperation leaves us clinging
On the edge of a house on fire

Lovers leap off burning buildings
Live our life on borrowed time
Every flame that ever moved you
Touched your lips but never mine

Zupełnie zmieniamy nastrój przy żwawym, niemal dyskotekowym (choć wciąż z naleciałościami rocka) Did He Shoot Her?, który skutecznie podbija puls. Nie powiem, by był to jeden z moich ulubionych utworów Eltona tego typu, ale, jak już leci, to słucha się go bardzo fajnie. Lekkie obniżenie poziomu, ale też nie ma nad czym rąk załamywać.

Did he shoot her with his compromise
Like a heart attack he can paralyse
Or did he hang her in a noose
On the telephone line

Na sam koniec Elton zostawił nam jednak największy przebój i zarazem najlepszy utwór płyty. Mowa tu oczywiście o hitowym Sad Songs (Say So Much), czyli piosence znanej nawet największym laikom muzyki rozrywkowej lat 80. Przede wszystkim zacząć należy tu od świetnego i prawdziwego tekstu opowiadającego o tym, jak skutecznie bluesowe, smutne standardy potrafią uleczyć złamane serce, bądź też wyleczyć z chandry. To wszystko zostało okraszone radosną muzyką i wpadającym w ucho, chwytliwym i zapamiętywalnym od pierwszego przesłuchania refrenem. Piosenka stała się jednym z większych przebojów Johna i weszła do klasyki. Sam Artysta wykonywał ją na koncertach jeszcze wiele lat później, w jeszcze bardziej przyspieszonej wersji. Sama piosenka zyskała natomiast na dynamice, gdy Elton zaczął śpiewać ją swoim dojrzałym, głębszym, bardziej rockowym głosem, który "posiadł" w konsekwencji operacji strun głosowych, którą przeszedł w 1987 roku. W każdej wersji ten numer robi jednak wrażenie, bo to po prostu znakomity utwór.

Guess there are times when we all need to share a little pain
And ironing out the rough spots
Is the hardest part when memories remain
And it's times like these when we all need to hear the radio
'Cause from the lips of some old singer
We can share the troubles we already knows


Nie ma co ukrywać: Breaking Hearts powstała na fali popularności Too Low For Zero i Elton, siłą rozpędu, chciał powtórzyć swój sukces z poprzedniego roku. Od razu trzeba też powiedzieć, że nie udało mu się to pod żadnym względem. Ani sprzedażowo, ani artystycznie. Chociaż, nie ma co też przesadzać i w drugą stronę: Breaking Hearts z pewnością sukcesem się okazało. Nie sprzedawało się AŻ tak źle, single trafiały na poczesne pozycje list przebojów, a i Elton na słabe zarobki narzekać, jak sądzę, nie mógł. Artystycznie spadek też jest relatywnie niewielki. Na początku bywa różnie, jednak tak gdzieś od czwartego numeru Elton łapie tempo i potem już mamy prawdziwy wachlarz nastrojów i świetnych melodii. Nie każda piosenka jest równie dobra i równie warta uwagi, jednak całościowo longplay wypada wcale nie tak najgorzej, chociaż, nie ma co ukrywać, po wysłuchaniu dużo w głowie nie zostaje. Do płyty trzeba parę razy wrócić, by dobrze się w nią wgryźć i bardziej polubić. Pierwsze kilka kontaktów z tym materiałem to będzie jednak krótkodystansowa przyjemność: miło się słucha, ale potem zapominamy co na tym krążku właściwie było. Po kilku powrotach można jednak ten krążek po lubić, choć raczej mało kto postawi to w jednym szeregu z innymi wielkimi dokonaniami Eltona.

Ocena: 6/10


Breaking Hearts: 40:38

1. Restless - 5:17
2. Slow Down Georgie (She's Poison) - 4:10
3. Who Wears These Shoes? - 4:04
4. Breaking Hearts (Ain't What It Used to Be) - 3:34
5. Li'l Fregator - 3:37
6. Passengers - 3:24
7. In Neon - 4:19
8. Burning Building - 4:02
9. Did He Shoot Her? - 3:21
10. Sad Songs (Say So Much) - 4:55

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...