Pisanie materiału i nagrywanie zabrało Paulowi 2 lata. Jako producenta wybrał sobie Nigela Godricha, który współpracował m.in. z Beck i Radiohead. Ten jednak był bardzo wybredny i od początku dał McCartneyowi do zrozumienia, że ma zamiar stworzyć z nim kolejny wielki album Beatlesa. Nierzadko zdarzało się, że odsyłał Paula do domu, bo piosenka była zbyt słaba. McCartney wtedy dopracowywał utwór i wracał do studia z nadzieją, że spodoba się Nigelowi tak samo. Aż dziw bierze, że - biorąc pod uwagę jego ego - McCartney pewnego dnia się nie wkurzył, nie trzasnął drzwiami i nie zrezygnował z współpracy. Mało tego - po zakończeniu prac bardzo chwalił sobie pracę z producentem. Widocznie lekcja, której udzielił mu George Martin (który, nawiasem mówiąc, też wspierał Paula w pracy nad tym albumem) w 1982 roku, dała mu do myślenia na długie lata.
Podobnie jak w przypadku McCartney i McCartney II, Paul zagrał na płycie na prawie wszystkich instrumentach. Po raz pierwszy od czasu Give My Regards To Broad Street nie brał udziału w produkcji albumu. Skupił się całkowicie na komponowaniu i wykonywaniu, a resztę zostawił Nigelowi. Pierwsza sesja nagraniowa odbyła się we wrześniu 2003 roku, na której Paul pojawił się ze swoim zespołem. Po zagraniu kilku piosenek, Godrich oznajmił McCartneyowi, że chce pracować tylko z nim. Paul zaufał producentowi. Po kilku miesiącach przerwy, w kwietniu 2004 roku, wrócił do studia i pracował tak, jak chciał Nigel. Nagrywanie trwało w sumie aż rok.
Fotografia na okładce pochodzi z prywatnych zbiorów muzyka. Wykonał ją brat Paula, Mike McCartney, w Liverpoolu, a jest zatytułowana Paul Under Washing/Our Kid Through Mum's Net Curtains.
Płyta została wydana 12 września 2005 roku i okazała się sporym sukcesem. Zebrała bardzo dobre recenzje, trafiła na wysokie miejsca na listach i pięciokrotnie pokryła się złotem na całym świecie. W ciągu pół roku od wydania sprzedało się prawie półtora miliona kopii. Album zebrał też w sumie 5 nominacji do nagrody Grammy (w kategoriach: Album of the Year, Best Pop Vocal Album, Best Male Pop Vocal Performance (w 2005 roku za Fine Line, a w 2006 za Jenny Wren, a także dla Nigela Godrich'a, Non-Classical Producer of the Year). Niestety, nie udało się płycie zdobyć żadnej statuetki.
Zaczynamy zestawem dziwnych dźwięków, potem odliczanie Paula i ruszamy z Fine Line. Całą piosenkę napędza prosta linia fortepianu. To bardzo pozytywne, chwytliwe i optymistyczne granie. Tekstowo jest tu mowa, jak bardzo cienką liną oddzielone mogą być dwie, bardzo pozornie od siebie oddalone rzeczy. Utwór był pierwszym singlem promującym płytę i zdecydowanie udźwignął spoczywającą na nim odpowiedzialność. Dość wysoko wspiął się na listy przebojów i został bardzo ciepło przyjęty. Nic dziwnego, bo to piosenka wprost stworzona do radia oraz do grania na koncertach. Warto zauważyć, że Paul zagrał tu na wszystkich instrumentach (z wyjątkiem smyczków). Znakomite otwarcie i bardzo dobry utwór.
There is a fine line between recklessness and courage
It's about time you understood which road to take
It's a fine line, and your decision makes a difference
Get it wrong, you'll be making a big mistake
Come here brother, all is forgiven
We all cried when you were driven away
Come here brother, everything is better
Everything is better when you come home and stay
Zdecydowanie wolniej wypada natomiast nieco transowy How Kind of You, który spokojnie mógłby znaleźć się na Driving Rain. Podstawą instrumentalną całego utworu jest loop, który stworzył i wykonał producent, a także partia Paula na skrzydłówce. Pierwsze półtora minuty to bardzo piękna melodia wyśpiewywana do nieco psychodelicznego akompaniamentu. Po chwili okazjonalnie dochodzą do całości inne instrumenty, jednak przez cały czas trwania kawałek jest hipnotyzujący i bardzo ciekawy. Zdecydowanie warty uwagi moment albumu.
How kind of you to think of me
When I was out of sorts
It really meant a lot to be
In someone else's thoughts
Someone else's mind
Someone else as kind as you
The thoughtfulness you showed has made
A difference in my life
I won't forget how unafraid
You were that dark long night
Jenny Wren to mój ulubiony kawałek z albumu. Można powiedzieć, że jest to Blackbird solowej kariery McCartneya AD 2005. Jest to bardzo delikatna piosenka, można nawet powiedzieć że intymna. Podstawą są tutaj gitara i wyciszony głos Paula, choć pojawiają się tu też jego partie na duduku i floor tomie. Piosenka brzmi dość egzotycznie, jednak melodia jest tak chwytliwa, że wydaje się, jakbyśmy znali ją od zawsze. Szkoda, że utworowi nie udało się wejść na stałe do kanonu, bo to jedna z piękniejszych i bardziej olśniewających piosenek Paula w XXI wieku.
Like so many girls, Jenny Wren could sing
But a broken heart took her soul away
Like the other girls, Jenny Wren took wing
She could see the world and its foolish ways
How we spend our days casting love aside
Losing sight of life day by day
O ile w przypadku poprzednich utworów głównym instrumentalistą był Paul, o tyle w At the Mercy pomaga mu już szereg muzyków. Do napisaniu piosenki zainspirował McCartneya producent, mówiąc że potrzebują jeszcze jednej wolnej, delikatnej ale i chwytliwej piosenki. Paul usiadł więc i przy jednym podejściu napisał At the Mercy. Zaczyna się dość oszczędnie, tylko ze śpiewającym Beatlesem do partii fortepianu. Po chwili sukcesywnie dochodzą jednak inne instrumenty, a piosenka bardzo fajnie się rozwija. Jeden z bardziej wyciszonych i intymnych momentów na płycie.
At the mercy, at the mercy
At the mercy of a busy road
Who can handle such a heavy load?
At the mercy, at the mercy
At the mercy of a busy day
We can think of nothing more to say
Żwawiej i bardziej optymistycznie wypada natomiast Friends To Go. Piosenkę tę Paul napisał podczas wspominania George'a Harrisona i jemu też ją zadedykował. Rzeczywiście, jest to utwór, który spokojnie mógłby znaleźć się w repertuarze "cichego Beatlesa" i bardzo fajnie by urozmaicał jakikolwiek album, na który by trafił. Tutaj ponownie Paul zagrał na wszystkich instrumentach. Jest to więc hołd totalny. A przy okazji naprawdę dobra piosenka.
I've been waiting till the danger passed
I don't know how long the storm is going to last
If we're going to carry on
I'll been waiting on the other side, till your friends are gone
So tell me what I want to know
I'll be waiting on the other side, for your friends to go
I znowu bardzo optymistyczny numer, tym razem jednak nieco mniej oczywisty. English Tea zaczynamy od kilku dziwnych dźwięków, by po chwili zaskoczył nas pozytywny Paul przygrywający sobie na fortepianie. W refrenach pojawia się piękna aranżacja smyczków, która potem przewija się jeszcze przez kolejne zwrotki. Kolejny rewelacyjny utwór.
Would you care to sit with me
For a cup of English tea?
Very twee, very me
Any sunny morning
What a pleasure it would be
Chatting so delightfully
Nanny bakes, fairy cakes
Every Sunday morning
Too Much Rain to kolejna z bardziej lubianych przeze mnie współczesnych piosenek Paula. Mimo że, na dobrą sprawę, jest to typowy McCartney. Oszczędnie zaaranżowane, optymistyczne granie z bardzo słodkim i pocieszającym tekstem i ciepłymi wokalami. Jednak całość brzmi dla mnie mimo wszystko wyjątkowo. Przede wszystkim mamy tu tekst zainspirowany zjawiskowym utworem Smile Charliego Chaplina (pierwsze linijki to niemal cytat). Aranżacyjnie utwór też ciekawie się rozwija, a po bardzo wesołych zwrotkach mamy też wpadający w ucho, przepiękny refren. Utwór powstał z inspiracji Heather. Pewnego wieczoru Mills opowiedziała mężowi o kilku ciężkich momentach w życiu. Paul był dosłownie w szoku, jak można przeżyć tak wiele i wciąż jeszcze patrzeć na życie z uśmiechem i nadzieją. Od razu sięgnął po gitarę i skomponował pozytywną piosenkę o osobie, która sporo w życiu przeszła, ale teraz nastały dla niej lepsze dni. Prawda, że typowo "paulowy" tekst? Muzycznie jest równie typowo, a mimo wszystko, na swój sposób oryginalnie i wyjątkowo. Przepięknie.
Laugh, when your eyes are burning
Smile, when your heart is filled with pain
Sigh, as you brush away your sorrow
Make a vow, that's it's not going to happen again
It's not right, in one life
Too much rain
Następnie mamy ciepłą bossa novę - A Certain Softness. Ponownie mamy tu do czynienia z niemal samodzielnym graniem Paula (wspierali go jedynie Jason Falkner na gitarze akustycznej i Joey Waronker na perkusjonaliach). Piosenka ma bardzo ciekawy, niespotykany nastrój i wypada bardzo dobrze z resztą zawartości albumu.
A certain softness in her eyes fascinates me
More than I ever thought it would
More than I ever thought it could
W Riding to Vanity Fair McCartneya wspierają jednak inni muzycy, w tym cała sekcja smyczkowa. Warto wiedzieć, że gdy Paul przyniósł tę piosenkę do studia, Nigelowi od razu się spodobała, jednak coś mu w niej nie pasowało. Przesłuchaj ją kilka razy i w końcu powiedział McCartneyowi, by zagrał to nieco wolniej. Beatles przyznaje, że było to świetnym pomysłem i całkowicie zmieniło nastrój piosenki. A klimat tutaj jest główną bronią, bo kompozycyjnie jest tak sobie. Melodia nie wyróżnia się szczególnie, ale nastrój który się unosi nad całością jest niepowtarzalny. Lekko senny i rozmarzony. Riding To Vanity Fair to wcale nie tak daleki kuzyn Heaven On a Sunday z Flaming Pie.
The definition of friendship
Apparently ought to be
Showing support for the one that you love
And I was open to friendship
But you didn't seem to have any to spare
While you were riding to Vanity Fair
Follow Me to jedna z pierwszych piosenek, które Paul zaprezentował Nigelowi (wraz z This Never Happened Before). Godrichowi spodobały się na tyle, że na podstawie nich uznał, że płyta będzie miała właśnie taki, a nie inny klimat. Jest to piosenka raczej w średnim tempie, aczkolwiek w refrenach wypada nieco dynamiczniej niż w wyraźnie balladowych zwrotkach. Gdybym jednak musiał wybrać najmniej przeze mnie lubianą piosenkę na płycie, wskazałbym właśnie Follow Me, mimo całej mojej do niej sympatii.
You give me directions, you show me the way
You give me a reason, to face every day
I can depend on you, to send me to any destination
You hold up a sign that reads, follow me, follow me
Jeszcze ciekawiej wypada natomiast Promise To You Girl. Początek piosenki przywodzić może trochę na myśl How Kind of You, jednak po chwili mamy chórek jakby żywcem wyjęty z dowolnej piosenki Queen i już tempo zdecydowanie przyspiesza, przeradzając się w jedną z najbardziej dynamicznych piosenek na płycie. Nie ma tu jednak gitar elektrycznych (ta pojawia się tylko na krótkie solo pod koniec), a całość oparta jest głównie na lekkiej perkusji, gitarach akustycznych i fortepianie. Bardzo fajna, nieprzewidywalna i ciekawa piosenka.
Looking through the backyard of my life
Time to sweep the fallen leaves away
Like the sun that rises every day
We can chase the dark clouds from the sky
I gave my promise to you, girl, I don't wanna take it back
You and me, side by side, we know how to change the world
That is why, I gave my promise to you girl
Kolejna delikatna i intymnie brzmiąca ballada, która jest jednym z moich ulubionych momentów krążka. This Never Happened Before to druga piosenka, którą Paul pokazał Nigelowi na początku pracy nad albumem. Jest to jedna z najpiękniejszych melodii na płycie i zarazem jeden z najlepszych wokalnych występów Paula. Kolejny faworyt w wyścigu o najlepszy utwór płyty.
This is the way it should be for lovers
They shouldn't go it alone
It's not so good when your on your own
I'm very sure
This never happened to me before
I met you, and now I'm sure
This never happened before
Całość kończy 7-minutowy Anyway. W rzeczywistości są to jednak 2 utwory, chociaż na opakowaniu widnieje nazwa tylko pierwszego z nich. Anyway to kolejna wyciszona ballada, oparta początkowo tylko i akompaniamencie fortepianu. Po chwili słyszymy krótką wokalizę, którą Paul wykorzystał już 8 lat wcześniej w piosence Little Willow na albumie Flaming Pie. Po niej do fortepianu dochodzą także inne instrumenty, aczkolwiek nawet z nimi utwór nie traci nic ze swojego intymnego klimatu. Utwór delikatnie się kończy... jednak już po chwili Paul uderza bardziej rockowym, instrumentalnym kawałkiem I've Only Got Two Hands pełniący funkcję tzw. hidden track. Jest to bardzo przyjemna miniaturka z kilkoma ciekawymi zmianami nastroju, jednak nie nazwałbym jej niezastąpioną bądź wyjątkową. Bez niej longplay też bardzo dobrze by sobie poradził.
If you love me, won't you call me?
I've been waiting, waiting too long
In my soul is constant yearning
Always singing, singing this song
Only love is strong enough to take it on the chin
When did I begin to fall?
Chaos And Creation In the Backyard to bez wątpienia najdojrzalszy album w dyskografii Paula McCartneya. Nad całością unosi się niepowtarzalny senno-transowy klimat. Każda piosenka doskonale broni się samodzielnie i robi wrażenie, jednak to właśnie słuchane razem, jedna po drugiej, robią największe wrażenie. Utwory są bardzo rozsądnie i przemyślanie rozmieszczone, dzięki czemu album brzmi bardzo spójnie i ani przez chwilę nie nudzi, mimo wyraźnie balladowego i refleksyjnego charakteru. Nie da się ukryć, że nie jest to płyta dla każdego. Ci, którzy szukają tu kolejnych potencjalnych hiciorów i szybkiego, radosnego grania, mogą się zawieść, a nawet odłożyć płytę z niesmakiem na bok. To album skierowany do zupełnie innego odbiorcy. Odbiorcy oczekującego delikatnej i niebanalnej muzyki, który chce puścić sobie płytę, a także usiąść, dać się wciągnąć w te utwory i może nawet nieco się nad nimi zastanowić. Dojrzała płyta dojrzałego artysty dla dojrzałych słuchaczy.
Ocena: 9/10
Chaos and Creation in the Backyard: 46:53
1. Fine Line - 3:05
2. How Kind of You - 4:47
3. Jenny Wren - 3:47
4. At the Mercy - 2:38
5. Friends to Go - 2:43
6. English Tea - 2:12
7. Too Much Rain - 3:24
8. A Certain Softness - 2:42
9. Riding to Vanity Fair - 5:07
10. Follow Me - 2:31
11. Promise to You Girl - 3:10
12. This Never Happened Before - 3:24
13. Anyway - 7:22
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz