czwartek, 12 marca 2020

"Leather Jackets" - Elton John [Recenzja]


Lata 80. nie były dla Eltona Johna szczęśliwym czasem. Zaliczał w nich wzloty i upadki, z czego te drugie były bardziej bolesne, gdyż następowały przeważnie po gigantycznych sukcesach. Ice On Fire sprzedawało się bardzo dobrze i udało się z niego wykroić 2 przeboje (Nikita i Wrap Her Up). W 1986 roku Elton ponownie ruszył do boju, jednak już od początku wszystko skazane było na porażkę.
Większość materiału na Leather Jackets to odrzuty nagrane już podczas sesji do Ice On Fire. Praca nad tym albumem była też najgorszym okresem dla Eltona, gdyż był on wtedy uzależniony od kokainy. Wciągał jedną kreskę za drugą, a tak otępiony pomysł raczej nie skleci muzycznie niczego sensownego. Sam Elton wspomina po latach, że był to dla niego okropny czas, a sam album uważa za swoje najgorsze płytowe dokonania (według Berniego Taupina na to "zaszczytne" miano zasługuje The Big Picture z 1997 roku) i szczerze gardzi tym albumem.
Po raz ostatni stanowisko producenta objął Gus Dudgeon i robił co mógł, jednak materiał był tak słaby, że ciężko było wyciągnąć z niego jakikolwiek potencjał. Leather Jackets to również ostatni album studyjny Eltona nagrany przed operacją strun głosowych. Po raz pierwszy od czasów Tumbleweed Connection żaden singiel z tej płyty nie trafił do pierwszej 40. ani w Stanach, ani w Wielkiej Brytanii (a warto przypomnieć, że ze wspomnianej płyty nie został wydany żaden singiel). Jest to też najsłabiej sprzedający się album Johna w trakcie całej jego kariery (dostał zaledwie 2 złote płyty: w Nowej Zelandii i w Wielkiej Brytanii).

Pierwsze dźwięki pozwalają wątpić w to, czy to na pewno płyta Eltona Johna. Gdy pojawia się wokal, cień wątpliwości wciąż jeszcze nie ustępuje, gdyż głos Johna jest tu zupełnie inny niż na kilku poprzednich płytach. Już w piosence tytułowej, Leather Jackets, słychać że Elton stanowczo za daleko posunął się w kwestii dostosowywania aranżacji do panującej wówczas mody. Syntezatory są tu nie do zniesienia i w zasadzie trudno wyłapać tu jakikolwiek inny instrument. Przede wszystkim jednak nasz główny bohater śpiewa tu jeszcze niżej niż na Ice On Fire, co zapewne jest wynikiem sporej eksploatacji jego gardła. Wbrew jednak wszystkiemu, co do tej pory napisałem, piosenka wcale nie jest najgorsza. Ma całkiem chwytliwą melodię i parę fajnych fraz. Nie jest to może utwór, którego można by oczekiwać od artysty tej miary, jednak jest całkiem w porządku, chociaż nie ma też czego zbytnio wychwalać.

Do you pray to someone new
When you're locked up in the rock
Is the golden age dead and gone
Are the hands stuck on the clock
Can you talk to Buddy's bones
When you spin a forty five
The king ain't dead, he's just asleep
Somewhere in the after life

Hoop of Fire to pierwsza ballada na płycie. Niestety, nie jest to rzecz specjalnie dobra. Słucha się tego w miarę przyjemnie i bez bólu, więc nie powiem też że jest zła. Ale w porównaniu do ballad, którymi raczył nas Elton, Hoop of Fire wypada po prostu nędznie. Parę momentów jest w porządku, jednak całościowo piosenka nie zapada ani trochę w pamięć.

No late nights making love in secret places
You feel pressure all around you, mistrust in stranger faces
But don't pretend you wouldn't spend some time in a hoop of fire


Całkiem w porządku wypada natomiast Don't Trust That Woman. Nie jest to jakiś wymarzony poziom, ale pojawia się tu chociaż wpadający w ucho refren. Całość wciąż jednak niemiłosiernie obudowana jest syntezatorami do tego stopnia, że czasem gorzej słychać nawet wokal Eltona. Zwrotki są takie sobie, a jedynym lepszym momentem refrenów jest tytułowa fraza, która faktycznie jest do zapamiętania. Jednak reszta znika w mrokach niepamięci i może lepiej.

Don't trust that woman
Don't trust that woman boys
'Cause she'll burn you
Turn you into little toys
Don't trust that woman
Don't trust that woman boys
'Cause she'll burn you
And turn you into little toys
Don't trust that woman boys

Dynamicznym Go It Alone kontynuujemy żenująco niski poziom kompozycji. Tutaj jednak nawet nie ma o co się zaczepić uchem. Cała piosenka stoi chyba tylko mocnym i szybkim podkładem syntezatorów. Jeśli ktoś lubi takie brzmienie, to ta piosenka jest zdecydowanie dla niego. Dla mnie jednak, to kolejny koszmarek.

It's so hard to say goodbye
When there's nothing left to give
When this house is just a hill of bones
When you and I once lived
If we put it back together
By the skin of our teeth
You'd still pull it all apart
Bit by bit, piece by piece

Lepiej brzmi natomiast Gypsy Heart. A czemu lepiej? Bo aranżacyjnie brzmi najbardziej tradycyjnie i uniwersalnie. Piosenka nie zestarzała się zbytnio, ma fajne chórki i wokale Eltona. Kompozycyjnie nie jest to nic nadzwyczajnego, ale chociaż słucha się tego bez bólu.

Your gypsy heart will never find
Any arms as warm as mine
And gypsy when we meet again
I'll play my part
And wrap you up inside my arms
Oh you gypsy heart
Your gypsy heart can always call
When your back's against the wall
And darling then I'll just pretend
Right from the start
You never left me on my own oh you gypsy heart

Zupełnie zmarnowany wydaje się natomiast duet z Cliffem Richardem, Slow Rivers. Miała być piękna, nostalgiczna ballada, wyszło plumkanie, z którego nic nie wynika. Ani mnie to ziębi, ani grzeje.

The winter here don't believe in God
The bitter wind just bites through me like a wild dog
I still see your eyes tonight like headlights through the fog
But one foot in your door oh that's all I ever got

Heartache All Over the World pokładano spore nadzieje, o czym świadczyć może fakt, że utwór został wybrany na pierwszy singiel, a więc miał udźwignąć cały ciężar promocji albumu. I, nie powiem, piosenka naprawdę stara się być kolejnym, dynamicznym i wpadającym w ucho przebojem, który wpada w ucho po pierwszym przesłuchaniu. Jednak absolutnie się to nie udaje. Sam nawet nie wiem czemu. Jakoś mnie to nie porywa i nie wydaje się ani czymś oryginalnym ani wyjątkowym. Takie to na autopilocie robione. A choćby nie wiem jak dobry był kawałek, gdy na kilometr czuć rutynę, to nie wróżę kompozycji wielkiej kariery.

And you can go from Tokyo to Rome
Looking for a girl
But it looks to me like the weekend means
Heartache all over the world
Girls, girls, girls
Have pity on me
Oh it looks to me like the weekend means
Heartache, heartache all over the world

Naprawdę nie najgorzej wypada natomiast Angeline. Samo wyróżnienie należy jej się już za samo otwarcie; wreszcie coś innego niż od razu uderzenie ścianą syntezatorów. Piosenka ma jednak całkiem fajny rytm, który nieźle buja i pozwala naprawdę się wciągnąć w słuchanie. Nie ma tu mowy o rewelacji, ale jak na poziom krążka, to jest naprawdę dobrze.

Maybe someday, some way
Somewhere in the future there's more pay
Give me more cash, bring me your soul mash
Peel me a grape and fetch my stash
And bite me, Angeline
Let me use like a sex machine, Angeline

Nie będę natomiast specjalnie rozwodzić się na temat Memory of Love. Powiem tylko tyle: kolejna "ejtisowa", miałka balladka.

Take love for better, take love for worse
But never ever take love for granted
Make love and promise it will always be
More than just a memory of

Paris. Patrz wyżej.

But when I get to Paris
We'll paint all our portraits
In brush-strokes of yellow
And christen the canvas
The left bank is crying
For colour to crown it
Like the roof of a palace
We'll drink in the amber
When I get to Paris

I Fall Apart to kolejna słabiutka ballada, jednak są tu przynajmniej urocze frazy, które mogą sprawić, że słuchacz odpłynie. Jednak tylko na chwilę. Zawsze coś.

I've no care to count the stares that pity me
I'll wash your hurt away just you wait and see
For every rose you give her I'll give her three
But in the meantime I'll just wish that she was me


Na Leather Jackets Elton John sięgnął dna. Mimo kilku wcześniejszych upadków, jest to naprawdę najgorszy album artysty od czasu żenującego Victim of Love z 1979 roku. Całość jest wypełniona brzmieniem syntezatorów, a wokale Johna nie zachwycają. Najgorszym punktem płyty są jednak kompozycje. Kompletnie wyprane z jakichkolwiek pomysłów, bazujące na przebrzmiałych i dawno już ogranych pomysłach. Żadna piosenka nie jest tu czymś więcej niż zwykłą zapchajdziurą. Cały album można więc w sumie określić też zwykłym wypełniaczem w dyskografii artysty, który powstał chyba tylko po to, by muzyk mógł dać swoim fanom chociaż jeden album rocznie. Niestety, nie przejął się tym, że longplay powinien reprezentować jakikolwiek poziom artystyczny. Tutaj Elton John kompletnie dał ciała. Przykro mi to mówić, z perspektywy fana, ale to naprawdę najsłabszy album w całej bogatej dyskografii artysty. Czy są jakieś zalety? No cóż, na pewno jest tu parę dobrych dźwięków, to w końcu Elton, więc nie jest to najgorszy album w dziejach muzyki. Zastanowić się jednak należy, czy w przypadku kariery Johna, takie "zalety" to na pewno zalety. Jest jednak naprawdę dobra wiadomość: po Leather Jackets, Elton nigdy już nie nagrał tak słabego longplaya.

Ocena: 1/10


Leather Jackets: 46:02

1. Leather Jackets - 4:10
2. Hoop of Fire - 4:14
3. Don't Trust That Woman - 4:58
4. Go It Alone - 4:26
5. Gypsy Heart - 4:46
6. Slow Rivers - 3:06
7. Heartache All Over the Wolrd - 4:17
8. Angeline - 3:55
9. Memory of Love - 4:08
10. Paris - 3:58
11. I Fall Apart - 4:00

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...