sobota, 14 marca 2020

"Run Devil Run" - Paul McCartney [Recenzja]


Paul McCartney dał sobie rok na dojście do siebie bo śmierci Lindy. Nie ma co dziwić się muzykowi, że potrzebował czasu, by uporać się z nową sytuacją. Stracił żonę, która była przy nim ponad 30 lat; była nie tylko jego partnerką życiową i matką jego dzieci, ale też muzą i osobą, która od samego początku solowej kariery pomagała mu tworzyć muzykę i była jego najsurowszym krytykiem. Po upływie roku, McCartney uznał jednak, że musi z siebie to wszystko wykrzyczeć i wyładować gdzieś swoją energię. Ostatnie projekty, nad którymi pracował, Anthology i Flaming Pie, przypomniały mu o tym, jaka to frajda, pracować szybko i konkretnie, bez siedzenia w studiu bez końca i dłubania nad kolejnymi piosenkami. Na stanowisko producenta zaprosił Chrisa Thomasa, a także zabukował sobie Abbey Road, by tam nagrać swój ostatni album w tym tysiącleciu.
Jak wspomina Thomas, Paul od początku wiedział, że nie będzie nagrywał kolejnego wielkiego i przełomowego longplaya. Chciał po prostu się zabawić i nagrać "na setkę", bez żadnego kombinowania w post produkcji. Zrobił więc listę rockowych klasyków, które bardzo chciał zagrać, skrzyknął kilku znajomych (m.in. gitarzystę Pink Floyd, Davida Gilmoura) i po prostu zagrał te numery, dorzucając 3 nowe piosenki. Sesje odbyły się w ciągu jednego tygodnia w marcu, a potem, w kwietniu i w maju, muzycy dorobili jeszcze parę nagrywek i album był gotowy.
Płyta ukazała się w październiku 1999 roku i zebrała pozytywne recenzje. Sprzedażowo było natomiast dużo gorzej, jednak zdaje się że Paula niezbyt to obchodziło. Nagrał tę płytę dla siebie i dla Lindy. Tylko to się liczyło.

Zaczynamy klasykiem Gene'a Vincenta, Blue Jean Bop. Najpierw słyszymy Paula śpiewającego a capella, ale już po pierwszej zwrotce dochodzą do niego pozostałe instrumenty i utwór zaczyna się na dobre. To bardzo typowy, rockandrollowy numer, więc nie ma też co za bardzo się nad tym rozpisywać. Prosta konstrukcja, chwytliwa melodia, jednak - co ważne - naprawdę dobre wykonanie. Paul jest tu w bardzo dobrej formie wokalnej, dzięki czemu śpiewa z zaangażowaniem, ale jednocześnie na luzie, jakby takie granie przychodziło z łatwością. Otwarcie z klasą.
Blue jean baby, with your big blue eyes
Don't want you looking at other guys
Got to make you give me one more chance
I can't keep still, so baby, let's dance

She Said Yeah z końcówki lat 50. mamy już zdecydowanie więcej czadu. Mocne gitary, silny głos McCartneya i zabójcze tempo to recepta na znakomity, energetyczny i dynamiczny killer.

Baby you drive me crazy
Drive my poor heart hazy
Just a little bit
A little while with you
Come on baby, let's ride away in the rain

Sięgając po swoich ulubionych rockandrollowych klasyków, Paul nie mógł zapomnieć o Elvisie Presley'u. All Shook Up to jeden z większych przebojów Króla Rock'n'Rolla, tu jednak zinterpretowany zupełnie inaczej. Elvis śpiewał to nieco bardziej oszczędnie, acz z większym zaangażowaniem w głosie. McCartney postanowił zrobić z tego kolejny rock and rollowy killer, dodał tu więcej gitar i dołożył do pieca. Jak najbardziej przemawia do mnie taka wersja.

Well, my hands are shaky and my knees are weak
I can't seem to stand on my own two feet
Now who do you think of when you have such a luck
I'm in love, I'm all shook up

Myślę, że gdyby ktoś nie spojrzał na nazwisko autora przy kawałku Run Devil Run, nie odgadłby, że nie jest to kolejny z coverów ze złotych lat rockandrolla. To autorska piosenka Paula, napisana specjalnie z myślą o tym albumie. Słychać tu bardzo mocną inspirację Chuckiem Berrym, ale przede wszystkim McCartney dobitnie pokazuje że jako kompozytor czuje tę stylistykę nie mniej, niż jako wykonawca. Kawałek ma genialną porcję energii, głośne gitary i znakomite wokale. Wszystko, czego do szczęścia potrzeba.

Run devil run, the angels having fun
Making winners out of sinners better leave before it's done
When he gets through, he'll be coming after you
Listen what I'm saying to you Run
Run Devil Run

W rockandrollu, oprócz porywających i dynamicznych kawałków, nie brakowało też poruszających ballad, czego najlepszym dowodem jest No Other Baby z 1957 roku. McCartney wykonuje ją tu naprawdę brawurowo, przypominając że jego wokal nie tylko wyśmienicie brzmi w ostrzejszych numerach, ale i ma swoją delikatniejszą odsłonę (chociaż, kogo jak kogo, ale Paula o brak balladowego wokalu osądzać się nie powinno).

Got a little woman
Lives across the hall
I got a little woman
She lives across the hall
And most every evening
She's asking me to call

Ballad ciąg dalszy. Tym razem Paul serwuje nam walczykowate Lonesome Town. Wykonuje to nie mniej angażująco i porywająco.

There's a place where lovers go to cry their troubles away
And they call it lonesome town, where the broken hearts stay
You can buy a dream or two to last you all through the years
And the only price you pay is a heartful of tears

No, ale wystarczy tych ballad, bowiem Try Not to Cry to już kolejny, bardziej dynamiczny i porywający kawałek. Mimo, że zwrotka jeszcze tego nie zapowiada, to refreny to już naprawdę mocniejsze granie. Warto wspomnieć, że to kolejny utwór napisany przez McCartneya.

Sometimes I'm right, sometimes I'm wrong
I can't, help it, but don't know this song
All day, I try to be a man
Help me to do it, if I don't know the song

Akustyczniej wypada natomiast Movie Magg. Jest to szybka piosenka, której odsłuch po prostu musi wywoływać uśmiech. Paul śpiewa tu delikatniej, przywołując nieco na myśl manierę, której tak często używał na Flaming Pie. Piosenka ta to jeden z klasyków Carla Perkinsa, a pochodzi z 1955 roku. McCartney ze swoim idolem miał już okazję współpracować (utwór Get It na wspaniałym albumie Tug of War z 1982 roku), a teraz sięga po jeden z jego większych przebojów. Zdaje się nieco wyczuwać wrażliwość Perkinsa, bo radzi sobie z tym znakomicie.


I only see her once a week
And it's when my work is through
I break new ground the whole week long
But my mind's set straight on you

Paul sięga wreszcie po Chucka Berry'ego, jednak wykonuje jego Brown Eyed Handsome Man w absolutnie unikatowy i niespotykany sposób; szalone partie na organach Hammonda i akordeonie zapewniają niepowtarzalny klimat. Rewelacyjny wykon.

Well, the Venus de Milo was a beautiful lass
She had the world in the palm of her hand
She lost both her arms in a wrestling match
To win a brown-eyed handsome man

Ostatni już autorski utwór, który Paul dodał na tę płytę. What It Is wypada wcale nie najgorzej i trzyma poziom reszty albumu.

I'm very sure, this never happened to me before
I met you and now I'm sure
This never happened before

Now I see, that's the way it's supposed to be
I met you and now I see
This is the way it should be

Najstarszy utwór na płycie - Coquette. Ten fokstrotowy standard jazzowy pochodzi bowiem aż z lat 20. Paul wykonuje go jednak z klasą i bardzo dobrze ujednolica go aranżacyjnie do reszty płyty.

Someday you'll fall in love
As I fell in love with you
Maybe the one you love
Will just be foolin' too

I Got Stung to jednak powrót do rockandrolla i do Elvisa. Ten numer to jeden z mniej znanych utworów Króla, ale McCartney wkłada w niego tyle samo serca i wypada to naprawdę porywająco.

She had all that I wanted and more
I've never seen honey bees before
Well she started through my ears, buzzing in my brain
Got stung all over but I feel no pain
I'm done, I got stung

Honey Hush to standard bluesowy z lat 50., jednak Paul ponownie przearanżował go w taki sposób, by uchodzić mógł za kolejny rockandrollowy klasyk. Rzeczywiście, brzmi to bardzo mocno, dynamicznie i można by dać się oszukać, że mógłby zaśpiewać to kiedyś Elvis.

Well you keep on talking
Talking about this and that
You keep on talking
Talking about this and that
I got news for you baby
You ain't nothing but an alley cat

Shake A Hand Paul pastiszuje styl śpiewania Little Richarda, który opanował do mistrzostwa w czasach Beatlesów. Niby ballada, a wyśpiewana jest tak ekspresyjnie, że jest tu nie mniej energii niż w bardziej gitarowych kawałkach na longplayu.

Just leave it to me
Now, don't you ever be changed
Just give me a chance
And I'll take care of everything

Kończące płytę Party to kolejny numer, który w latach 50. wykonywał Elvis (pod tytułem Let's Have a Party do filmu pt. Loving You). No i cóż to mówić, kolejny mocny i porywający utwór.

Some people like to rock
Some people like to roll
But moovin' and a groovin'
Gonna satisfy my soul


Ludzie różnie przeżywają ból po stracie. Niektórzy zaszywają się w domu, inni próbują żyć dalej. Niektórzy słuchają smutnej muzyki, niektórzy mocnej, a niektórzy nie słuchają wtedy niczego. Ex-Beatles znalazł następującą receptę: rok odpocząć od wszystkiego i zaszyć się w domu, a potem wyjść i nagrać rewelacyjną płytę, przypominając swoje muzyczne korzenie. Run Devil Run to zdecydowanie najmocniejsza i najbardziej rockowa płyta w dorobku Paula. McCartney sięgnął tu po jedne z najlepszych utworów gatunku (choć niekoniecznie te najbardziej znane) i odnalazł się w tym znakomicie. Jego głos brzmi tu rewelacyjnie, całość trzyma wysoki poziom i praktycznie każdy następny numer, to kolejna petarda. 3 piosenki, które od siebie tu dodał, są bardzo dobrze dopasowane do stylistyki płyty, udowadniając, że Paul ma po prostu talent do tworzenia kawałków, które z miejsca brzmią jak klasyki muzyki rockowej. Jasne, większość utworów jest nie do rozróżnienia, bo to jednak muzyka prosta, oparta na identycznych patentach, ale cała płyta to jedna, wielka dawka energii, która skutecznie potrafi postawić na nogi nawet najbardziej zaspanego słuchacza. Niespodziewana rewelacja.

Ocena: 7/10


Run Devil Run: 40:46

1. Blue Jean Bop - 1:57
2. She Said Yeah - 2:07
3. All Shook Up - 2:06
4. Run Devil Run - 2:36
5. No Other Baby - 4:18
6. Lonesome Town - 3:30
7. Try Not to Cry - 2:41
8. Movie Magg - 2:12
9. Brown Eyed Handsome Man - 2:27
10. What It Is - 2:23
11. Coquette - 2:43
12. I Got Stung - 2:40
13. Honey Hush - 2:36
14. Shake a Hand - 3:52
15. Party - 2:38

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...