wtorek, 21 kwietnia 2020

"Tyr" - Black Sabbath [Recenzja]


Muzycy Black Sabbath wzięli się za nagrywanie nowej płyty w lutym 1990 roku w Walii i Anglii. Tony Martin w pełni zaangażował się w powstawanie tekstów do Headless Cross, co Tony Iommi wspomina z rozbawieniem. Mówi, że Martin, gdy trafił do Black Sabbath, wyszedł z założenia że skoro to taki zespół, to wszystko musi wiązać się ze Złem i Szatanem. Napisał więc teksty przepełnione mrokiem, czarną magią i dobitnie oznajmiającym o braku Boga. Iommi przed nagrywaniem kolejnej płyty powiedział mu, żeby tym razem trochę odpuścił. Martin wziął się więc m.in. za teksty o mitologii nordyckiej, skąd pochodzi też tytuł. Tyr to bowiem nordycki bóg wojny i honoru, syn Odyna.
Album zebrał bardzo słabe recenzje a sprzedawał się wręcz fatalnie. Black Sabbath sprzedażowo poległo na całej linii. Wyniki były tak słabe, że z zespołem rozstać się musiał Tony Martin. Kolejny skład w historii grupy przeszedł już do lamusa (choć niezupełnie, bo miał jeszcze powrócić parę lat później, by nagrać album Forbidden).

Zaczynamy lekkim riffem gitary z pogłosem, do którego po chwili dochodzi sztucznie powielony wokal Martina, który ma sprawiać wrażenie wspólnie odśpiewywanej modlitwy. Po chwili dochodzą jednak już "normalne" wokale, a Anno Mundi przeinacza się w znakomity, ciężki i walcowaty otwieracz, który wydaje się orzeźwiającym powiewem po marnych poprzednich trzech albumach. Martin śpiewa z większym wyczuciem, sekcja rytmiczna trzyma wszystko w ryzach, a Iommi po prostu - co tu dużo mówić - wymiata. Piosenka jest mroczna, ponura i pełna religijnego uniesienia (taką twórczością po prostu musieli się inspirować panowie z Ghost). Znakomita kompozycja.

The wind in the night blows cold
Your eyes are burning
As the sands of our time grow cold
Anno mundi

Do you follow the path that so many tread?
Are you among the blind so easily lead?
Do you join the war, do you fight for the cause?
Depend on another to fight it alone

Poziom spada nieco przy The Law Maker, aczkolwiek to wciąż całkiem niezły kawałek. Brak tu po prostu tego niepowtarzalnego klimatu, który tak ujmował przy Anno Mundi. To o wiele prostszy, niemal hard rockowy wykop, który fajnie sprawdza się do rytmicznego pomachania głową, ale - jak już wspominałem - po prostu to trochę za mało jak na Black Sabbath.

Silver mountains won't save you from Hell
The prince of darkness inside you will dwell
Oh your weakness your past
The Lawmaker comes

Sporo sztampy posiada też Jerusalem, aczkolwiek i tak wypada całkiem nieźle. To kolejny raczej prosty i banalny kawałek, który ma całkiem fajny riff i wpadającą w ucho melodię, acz brakuje tu jakiejś myśli przewodniej, która spinała by to wszystko do kupy. Kompozycja wypada więc nie najgorzej, ale do zachwytu sporo brakuje.

You say you walked through the valley
You say you've seen the signs
Echoes call you from a distant age
Or is it in your mind?

Echa dawnego Black Sabbath przywołuje znakomity The Sabbath Stones. Całość wypada naprawdę ciężko i niebanalnie, szczególnie że momentami pojawiają się fajne akustyczne zwolnienia, które sprawiają że nie można się nudzić. Kawałek z pewnością jest bardzo interesujący i zasługuje na wyróżnienie; wreszcie wrócił patetyczny, teatralny i mroczny klimat z Anno Mundi!

Receiver of light, the kingdom of God will guide you
Keep you from a restless heart
Deceiver of night the stranger that laughs
Within you, the reason for your restless heart
Is the keeper of the Sabbath Stones

The Battle of Tyr to krótkie instrumentalne interludium, które spokojnie można uznać za rozpoczęcie kolejnego numeru, gdyż nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Bardzo ciekawie wypada akustyczne, delikatne i klimatyczne Odin's Court. Większość oparta jest na lżejszych wokalach Martina, akustycznej gitarze Iommiego i syntezatorach w tle, które mają imitować powiew wiatru i szum fal. W tle pobrzmiewa jednak gitara elektryczna, a od czasu do czasu wchodzi także prawie niezauważalna perkusja. Bardzo ciekawy i dość rzadko spotykany aranżacyjnie utwór w repertuarze Black Sabbath.

The land you loved is now so barren and so cold
The name of God rings out so high in your soul
This time the masters will lead us by the sword
And should we fail, then all prevails in Odin's court

Odin's Court wydaje się być jednak również preludium do Valhalla. Ten kawałek to już sporo sztampy i hard rockowego uderzenia, które - o dziwo! - aż tak nie irytują, a nawet są całkiem w porządku. Wszystko jest tu banalne i powtarzalne, a jednak brzmi naprawdę dobrze i ma swoją moc. To z pewnością też najbardziej przebojowy moment albumu z wpadającymi w ucho refrenami. I tyle wystarczy, by uznać Valhalla za naprawdę dobry numer.

The ring has been broken and a soul must be saved
Among the bravest of men, who rides to Hell
The longships are sailing and the chariots ride
And yes the anger of Thor will serve you well

Słabiej wypada natomiast nijaki Feels Good to Me. I tu Sabbaci próbowali trochę pokombinować ze zmianami tempa, ale nie przekonuje to specjalnie i wypada raczej mało oryginalnie. Słucha się nieźle, ale nie da się ukryć, że poziom spada znacząco.

For years they told me what I should to do
Down to the places I go and who I should talk to
But that don't matter no more since I found out the truth
And it feels good to me

Najgorszy na płycie kawałek, Heaven in Black, zamyka album w raczej słabym stylu. To kolejny sztampowy i mało oryginalny numer, który, owszem, jest dynamiczny, ale jest też nużący, słaby i wtórny. Nienajlepsze domknięcie Tyr.

Into the black where the night
Never ends and the light
Leaves a scar on your soul
Where your heart used to hold
Your love's here!
Heaven in black


Tyr sprawia wrażenie nowego otwarcia (który to już raz) w dyskografii Black Sabbath. Całość ma wreszcie spójny klimat, który robi bardzo dobre wrażenie. Jest to też najbardziej podniosły i epicki w brzmieniu album Sabbathów, który nierzadko wypada bardzo teatralnie i patetycznie, jeśli ktoś jest więc uczulony na taką stylistykę, to radzę omijać Tyr z daleka. Ja dość lubię takie zabiegi, więc bardzo miło mi się słuchało tego materiału. Same utwory są też, w większości, dobre, chwytliwe i wpadające w ucho. Nie udało się jednak momentami uniknąć heavy metalowej sztampy, zachowawczości i nieco za bardzo grania "pod publiczkę", w związku z czym krążek jest dość nierówny i czasem spadek jakości jest aż nazbyt widoczny. W gruncie rzeczy Tyr to jednak naprawdę porządna robota, która zostawia po sobie dobre wrażenie i jest najlepszym krążkiem Black Sabbath z Tonym Martinem na wokalu.

Ocena: 7/10


Tyr: 39:16

1. Anno Mundi - 6:12
2. The Law Maker - 3:55
3. Jerusalem - 4:00
4. The Sabbath Stones - 6:48
5. The Battle of Tyr - 1:09
6. Odin's Court - 2:42
7. Valhalla - 4:43
8. Feels Good to Me - 5:44
9. Heaven in Black - 4:05

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...