środa, 22 kwietnia 2020

"Wednesday Morning, 3 A.M." - Simon & Garfunkel [Recenzja]


Paul Simon i Art Garfunkel dorastali zaledwie 3 domy od siebie, jednak poznali się właściwie przez scenę. Zarówno jeden, jak i drugi, interesowali się muzyką i byli zakochani głównie w nagraniach Everly Brothers. Gdy Art powiedział pewnego dnia ojcu, że chciałby kiedyś zaśpiewać, ten kupił synowi magnetofon, na którego młody Garfunkel mógł się nagrywać i, na podstawie słuchania własnego śpiewu, dopracowywać technikę wokalną. Dzięki temu, mógł w czwartej klasie wystąpić w szkolnym talent show. Tam właśnie po raz pierwszy zobaczył go Paul. Chłopcy spotkali się jednak 2 lata później, przy okazji wystawiania przedstawienia Alicja w Krainie Czarów, również w szkole. Od razu się polubili i założyli jeszcze z trzema kolegami zespół doo-woop o nazwie Peptones, gdzie uczyli się harmonii wokalnych, które później miały stać się ich znakiem rozpoznawczym.
W 1956 Paul Simon napisał swoją pierwszą piosenkę, The Girl for Me, a pierwszym nagranym utworem było Hey Schoolgirl, napisane właściwie przypadkiem, kiedy Paul próbował przypomnieć sobie słowa do Hey Doll Baby zespołu Everly Brothers. Po nagraniu tego kawałka, zainteresowała się nimi wytwórnia Big Records, a Paul i Art, już jako duet, przybrali nazwę Tom & Jerry. W 1957 roku ukazał się ich pierwszy singiel, który rozszedł się w stu tysiącach kopii i stał się umiarkowanym przebojem. Kolejne 3 piosenki przeszły jednak prawie bez echa, co sprawiło, że muzycy stracili entuzjazm do wspólnego grania. Po skończeniu szkoły, Paul poszedł na anglistykę, a Art - na architekturę. Będąc wciąż zarejestrowanymi jako duet, Simon napisał i zaśpiewał piosenkę True or False, co Garfunkel odebrał za zdradę i obraził się na kolegę. Panowie pisali i śpiewali z różnymi innymi wykonawcami, ale wciąż byli zbyt daleko od siebie, a ponadto nie byli w specjalnie dobrych relacjach, więc żaden z nich nie podejrzewał, że jeszcze się zejdą.
W 1963 roku Paul dołączył jednak do Arta w Columbii i tam parę razy wystąpili jako duet, tym razem już jako początkujący muzycy dzielący ze sobą fascynację muzyką folkową. Nie zaśpiewali wiele razy, ale pewnego wieczora przyciągnęli uwagę Toma Wilsona - muzyka jazzowego, który po części był odpowiedzialny za muzyczny zwrot Boba Dylana z folku w rocka. Jako jeden z zaufanych przedstawicieli wytwórni Columbia, powiedział że spodobała mu się piosenka He Was My Brother, którą wykonywali, i chciałby wydać ją na singlu, z tym że w wykonaniu zespołu The Pilgrims. Simon przekonał go jednak, by załatwił mu i Garfunkelowi przesłuchanie w zarządzie. Wilson się zgodził. Panowie przesłuchanie przeszli pomyślnie i podpisali kontrakt na pierwszy album.
W marcu 1964 roku, podczas trzech sesji, Art Garfunkel i Paul Simon nagrali swoją pierwszą płytę, którą zatytułowali Wednesday Morning, 3 A.M. Na płycie znalazło się 5 autorskich kompozycji Simona, 3 klasyczne piosenki w nowych aranżacjach i 4 utwory folkowych wykonawców, którymi muzycy się inspirowali. Pierwsze występy duetu poszły koszmarnie. Podobnie słabo sprzedawała się też płyta (poszło marne 3 tysiące kopii) i okazała się wielką klapą, wydaną w cieniu Brytyjskiej Inwazji, zapoczątkowanej przez Beatlesów w tym samym czasie. Simon i Garfunkel, zniechęceni sromotną klęską, wrócili na studia, nie mając większej nadziei na sukces i porzucając sny o sławie.

Zaczynamy bardzo żywiołowym i pogodnym You Can Tell the World. To tradycyjna pieśń gospelowa, której aranżacyjną podstawą dla Simona i Garfunkela stała się wersja Boba Gibsona i Boba Campa, którą wykonali w 1961 roku na festiwalu folkowym w Newpork. To bardzo radosna i pełna - mimo wszystko - religijnego uniesienia, która znakomicie otwiera longplay. Od razu czuć magię.

Well you can tell the world about this
You can tell the nation about that
Tell 'em what the master has done
Tell 'em that the gospel has come
Tell 'em that the victory's been won
He brought joy
Into my heart

O wiele delikatniej i spokojniej wypada Last Night I Had the Strangest Dream z partiami Paula Simona zagranymi na banjo. To utwór z lat 50. napisany i nagrany przez Eda McCurdy'ego, który swego czasu stał się hymnem pokojowych manifestacji z drugiej połowy XX wieku. Wersja Simona i Garfunkela wypada przepięknie, rozmarzenie i kojąco. Przemiło się słucha.


Last night I had the strangest dream
I ever dreamed before
I dreamed the world had all agreed
To put an end to war

I dreamed I saw a mighty room
The room was filled with men
And the paper they were signing said
They'd never fight again

Pierwsza na płycie kompozycja autorska. Bleecker Street to o wiele bardziej poetycka piosenka od dwóch poprzednich, jednak czuć tu lekkie niedociągnięcia, jeśli chodzi o melodię. Ma przepiękny tekst opowiadający o samotności, zagubieniu i emocjonalnym braku przynależności do otaczającego świata (co stało się potem jednym z charakterystycznych elementów poetyki Simona), jednak, co do muzyki: Paul czuł się jeszcze nieco niepewnie, jako kompozytor, więc zdecydował się na dość proste i oczywiste zabiegi, co jednak nie znaczy, że utwór jest nużący. Jest po prostu nieco mniej wyrazisty i charakterystyczny, ale przecież nie dla każdego to musi być wada.


Voices leaking from a sad cafe
Smiling faces try to understand
I saw a shadow touch a shadow's hand
On Bleecker Street

A poet reads his crooked rhyme
Holy, holy is his sacrament
Thirty dollars pays your rent
On Bleecker Street

Sparrow to kolejny autorski utwór Simona. To też kompozycja o wiele ciekawsza niż Bleecker Street. Mamy tu parę ciekawych zmian tempa, a główną rolę, jako wokalisty, sprawuje tu też sam Paul. To z pewnością o wiele lepiej skomponowany numer, z kolejnym bardzo poetyckim i interesującym tekstem. Poruszające.


Who will love a little Sparrow
And who will speak a kindly word?
"Not I", said the Swan
"The entire idea is utterly absurd
I'd be laughed at and scorned if the other Swans heard"

Benedictus to pieśń sakralna z XVI wieku. Tak, po takie utwory również potrafili sięgnąć Simon & Garfunkel. Tu zostało to zaaranżowane na przepiękny dwugłos z delikatnym akompaniamentem gitary akustycznej i, bez wątpienia, wypada to nie tylko ciekawie, ale i patetycznie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Najdonioślejszy moment albumu.


Benedictus qui venit
In nomine Domini

The Sound of Silence. Czy naprawdę trzeba cokolwiek mówić o tej piosence? Bez wątpienia utwór skończony, idealny i olśniewający przy każdym przesłuchaniu. Tutaj pojawia się jeszcze w wersji akustycznej. Jak dla mnie, kompozycyjny kunszt tej piosenki sprawia, że nie ma dla mnie znaczenia, w jakiej wersji słucham tej piosenki; w każdej mnie powala. Utwór stał się wielkim przebojem dopiero w nowej aranżacji, więc wersja na Wednesday Morning, 3 A.M. może być ciekawym smaczkiem dla słuchacza, który usłyszy tu, w jakiej wersji ta kompozycja była pomyślana na początku. Co do samej kompozycji, wiele słuchaczy zapewne nie wie, że Simon napisał tę piosenkę (w każdym razie pierwszą zwrotkę)... w łazience. Zaczął brzdąkać coś na gitarze i zaśpiewał słynne "Hello darkness my old friend/I've come to talk with you again"; spodobał mu chłód tych słów spotęgowany przez pogłos od kafelków. Kolejne linijki powstawały bardzo szybko, tworząc poruszającą opowieść o osamotnieniu i niemożności komunikacji z innym człowiekiem, a także o współczesnym świecie, który wcale tego nie ułatwia. Poruszające w każdym calu.


And in the naked light I saw
Ten thousand people, maybe more
People talking without speaking
People hearing without listening
People writing songs that voices never share
And no one dared
Disturb the sound of silence

He Was My Brother to piosenka, która sprawiła, że duetem zainteresował się Tom Wilson. Można więc powiedzieć, że właśnie temu numerowi zawdzięczamy Simona i Garfunkela. To bez wątpienia bardzo urocza piosenka, ze smutnym tekstem opowiadającym o utracie bratniej duszy. Utwór został zadedykowany Michaelowi Schwernerowi, Jamesowi Chaney'owi i Andrew Goodmanowi, którzy zostali zamordowani 21 czerwca 1964 przez Ku Klux Klan nieopodal Mississippi. To bardzo piękna piosenka, która ma sporo wdzięku, uroku, a znajomość tekstu i okoliczności, na podstawie których został napisany, i konfrontacja go z tą melodią, spokojnie może wzruszyć.


He was singin' on his knees
An angry mob trailed along
They shot my brother dead
Because he hated what was wrong

He was my brother
Tears can't bring him back to me
He, he was my brother
And he dies so his brothers could be free

Peggy-O to kolejna tradycyjna folkowa piosenka, w oryginale znacznie żywsza i radośniejsza, jednak w wydaniu Simon & Garfunkel możemy dowiedzieć się, jakby brzmiała w bardziej balladowym wydaniu. Nie przemawia do mnie szczególnie taka wersja, ale i tak ma w sobie sporo uroku, więc nie będę szczególnie na nią urzekać, bo skutecznie utrzymuje status quo płyty.


In a carriage you will ride, pretty Peggy-O
In a carriage you will ride, pretty Peggy-O
In a carriage you will ride
With your true love by your side
As fair as any maiden in the area-o

Go Tell It On the Mountain to ponownie tradycyjna gospelowa pieśń, której początki sięgają najpewniej drugiej połowy XIX wieku. Interpretuje się ją jako utwór, którego przeznaczeniem jest śpiewanie podczas Bożego Narodzenia, ze względu na często wspominanie o narodzinach Chrystusa. To bardzo radosna pieśń - jak to w afroamerykańskim gospelu bywa - i w tej wersji wypada całkiem przyjemnie, acz nie zachwyca.


Hallelujah!
Go tell it on the mountain
Over the hills and everywhere
Go tell it on the mountain
Jesus Christ is born

The Sun is Burning to z kolei piosenka The Ian Campbell Folk Group, której tekst jest krytyką bezsensowności wojny i apelem, by mieć czas na zatrzymanie się i kontemplowanie natury i przyrody dokoła. Bardzo piękne wykonanie, acz mało wyróżniające się w konfrontacji z resztą materiału.


Now the sun has come to Earth
Shrouded in a mushroom cloud of death
Death comes in a blinding flash
Of hellish heat and leaves a smear of ash
And the sun has come to Earth

The Times They Are A-Changin' to utwór Boba Dylana z jego trzeciej płyty o tym samym tytule, który z miejsca porwał młodzież i słuchaczy, którzy nazwali artystę "bardem pokolenia". Sam muzyk jednak od razu odciął się od tej piosenki, uznając ją za nieaktualną już w chwili ukazania. O docenieniu tego numeru świadczyć może jednak wykonanie jej przez Simona i Garfunkela, którzy odśpiewują ją bardzo poprawnie, z pasją i zaangażowaniem.


Come mothers and fathers
All over the land
And don't criticize
What you can't understand
Your sons and your daughters
Are beyond your command
Your old road is rapidly agin'
Please get out of the new one
If you can't lend your hand

For the times they are a-changin'

Kończymy utworem tytułowym, premierową kompozycją Simona. Wednesday Morning, 3 A.M. nie wyróżnia się może niczym szczególnym, ale wypada przepięknie i ujmująco. Jeśli komuś wystarczy tylko, by muzyka była przyjemna, to ta piosenka z pewnością przypadnie mu do gustu. Ja czekałem na coś bardziej wyróżniającego się z tłumu i, niestety, tego nie dostałem, ale nie zaprzeczam, że słuchało się sympatycznie.


My life seems unreal
My crime an illusion
A scene badly written
In which I must play
Yet I know as I gaze
At my young love beside me
The morning is just a few hours away


Wednesday Morning, 3 A.M. to debiut z pewnością udany, acz nie zwalający z nóg. Wiele folkowych zespołów, duetów czy solistów nagrywało albumy w raczej podobnym anturażu (wokale i proste aranże oparte raczej tylko na gitarach akustycznych, choć tu pojawia się też banjo i bas), więc prawdopodobnie ciężko wyróżnić Paula i Arta na jakimkolwiek polu. Gdybym słuchał tej płyty w chwili ukazania, raczej nie wróżyłbym im większej kariery, gdyż jawią się oni tutaj po prostu jako "jedni z wielu". Owszem, album jest bardzo miły w odsłuchu, a Simon ujawnia momentami swój geniusz kompozytorski, jednak jest tego trochę za mało, by materiał zapierał dech w piersiach. To po prostu pół godziny bardzo sympatycznego, pięknego, ujmującego i folkowego grania. 

Ocena: 7/10


Wednesday Morning, 3 A.M.: 31:38

1. You Can Tell the World - 2:47
2. Last Night I Had the Strangest Dream - 2:11
3. Bleecker Street - 2:44
4. Sparrow - 2:49
5. Benedictus - 2:38
6. The Sounds of Silence - 3:08
7. He Was My Brother - 2:48
8. Peggy-O - 2:26
9. Go Tell It on the Mountain - 2:06
10. The Sun is Burning - 2:49
11. The Times They Are A-Changin' - 2:52
12. Wednesday Morning, 3 A.M. - 2:13

4 komentarze:

  1. To przemieszanie kompozycji z różnych epok plus autorskie dzieła Simona na pewno obniża trochę ocenę tej płyty. Po prostu wrażenie jakiegoś chaosu, bo osobno o żadnym z tych utworów nie da się powiedzieć, że jest kompletnym niewypałem. To samo dotyczy niemalże całej dyskografii duetu. Różne wersje tych samych kompozycji przewijają się na kilku albumach....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do wrażenia chaosu, jako przyczyny nie najlepszego wydźwięku albumu, to mógłbym się kłócić. Kompozycja Simona nie zawsze okazują się wcale takie złe, a parę z nich wypada wręcz lepiej od coverów, po które sięgnęli.

      Jedyny tak wyraźny mankament całości, to po prostu pewna nijakość materiału i brak oryginalności. Album jest, owszem, bardzo przyjemny, delikatny, melodyjny i łatwy w odsłuchu, jednak dość mało zapamiętywalny. Jest on po prostu za bardzo monotonny, co wcale nie podkreśla spójności, a raczej jej szkodzi. Muzyka jest, według mnie, właśnie zbyt mało zróżnicowana, a kolejne piosenki brzmią tak podobnie, że ciężko je od siebie odróżnić (z wyjątkiem może paru piosenek).

      Nie jest to płyta słaba, tylko - jak w przypadku "Please Please Me" Beatlesów - dość zachowawczym debiutem, będącym raczej świadectwem epoki niż geniuszu twórców, którzy zabłysnąć mieli dopiero później, choć zapowiedzi da się wysłyszeć na tych płytach lecz raczej z perspektywy czasu, gdy "wiemy czego szukać".

      Usuń
    2. Broń Boże nie chciałem dyskredytować zawartych tu kompozycji Simona. Nie są to jakieś rewelacje, ale trzymają pewien poziom.

      Usuń
  2. Nie jestem oczywiście ekspertem, ale nie byłabym krytyczna wobec tego albumu. Harmonie są już naprawdę udane, a potencjał poetycki Simona przejawia się chociażby w Sparrow czy wałkowanym The Sound Of Silence. Oczywiście jest to o wiele bardziej spokojna i prostsza w brzmieniu płyta niż na przykład Bridge Over Troubled Water, ale mimo wszystko chyba czekałabym na dalsze płyty gdybym słuchała tego w 1964 i nie znała z góry dalszej historii.

    OdpowiedzUsuń

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...