piątek, 8 maja 2020

"50/70 Moje najważniejsze" - Krzysztof Cugowski [Recenzja]


Po zakończeniu kariery Budki Suflera, Krzysztof Cugowski zdecydowanie nie próżnował, jeśli chodzi o prowadzenie kariery solowej. Mimo, że od lat przekonuje, że publiczność nie chce już słuchać nowych piosenek, a on sam nie przepada za nagrywaniem płyt, to nie ma co narzekać, jeśli chodzi o wydawnictwa sygnowane jego nazwiskiem. W 2015 roku ukazał się przecież znakomity album Przebudzenie, który przebił artystycznie poprzednie parę płyt Budki Suflera, w 2016 wraz z synami (pod szyldem "Cugowscy") wydał Zaklęty krąg, a 2 lata później do rąk słuchaczy trafił album koncertowy Ostatni raz, również wydany jako Cugowscy.
W 2019 roku Krzysztof Cugowski wraz z Zespołem Mistrzów (jak nazwał swój nowy skład koncertowy) zabrał się za nagrywanie nowego albumu. Menadżer zwrócił mu uwagę, że akurat w 2020 roku minie dokładnie pół wieku obecności artysty na scenie muzycznej. Do tego doszedł jeszcze fakt, że Cugowski obchodzić będzie też 70-te urodziny i wokalista uznał, że dobrze byłoby z tej okazji wrócić do swojej muzycznej przeszłości. Od początku zaznaczył jednak, że nie będzie to "The Best of", a raczej zbiór jego ulubionych i najważniejszych dla niego piosenek, które dziś lubi śpiewać i wspomina z przyjemnością. Próżno więc szukać tu nowych wersji Takiego tanga czy Balu wszystkich świętych, za którymi Cugowski nie przepada (czego też specjalnie nie ukrywa).
Jeśli ktoś ma jednak ochotę usłyszeć jeden z najbardziej rozpoznawalnych głosów polskiego rocka w jego "rodzimym" anturażu (co by nie mówić, płyta studyjna utrzymana jest w klimacie akustycznym), to właśnie dla nich dołączono do albumu także płytę koncertową, która już wcześniej co prawda była dostępna. Jednak album koncertowy Sen o dolinie nie trafił do szerokiej sprzedaży, a dostępny był do kupienia tylko w limitowanej ilości na stronie internetowej Radia Lublin (gdzie też został nagrany w listopadzie 2018 roku). Dzięki 50/70 Moje najważniejsze można się wreszcie jednak zapoznać z tym materiałem. 
50/70 Moje najważniejsze miało ukazać się początkowo 17 kwietnia 2020 roku. Jednak na skutek sporych komplikacji związanych z pandemią koronawirusa, premiera została przesunięta na 8 maja.

Jaką piosenką Krzysztof Cugowski mógłby rozpocząć płytę z najważniejszymi utworami, jeśli nie pierwszą kompozycją, jaką nagrał w życiu? Blues George'a Maxwella Cugowski nagrał w marcu 1970 roku i - jak sam wspomina - nie bardzo umiał wtedy jeszcze śpiewać, więc dzisiaj te taśmy traktuje raczej w charakterze humorystycznym. Na szczęście 50 lat później artysta już doskonale wie, jak śpiewać i - co najważniejsze - naprawdę czuje bluesa. Blues George'a Maxwella to, w rzeczy samej, blues w starym, dobrym stylu, z solówką barowego pianina, świetnymi i ekspresyjnymi wokalami i brzmiącymi w tle organami w stylu The Doors. Rewelacyjny klimat i nastrój, który bezbłędnie wprowadza w longplay.

Aż raz blues się urwał nagle
Bo George'a, bo George'a trafił szlag
Tłum murzynów na pogrzebie
Z pasją mu grał jazz
A na grobie napisali:
Dziś Maxwell George bluesa w niebie będzie grał

Na albumie znalazła się też piosenka premierowa, o tytule: Twoja łza. To bardzo ładna, akustyczna ballada, w której główną rolę gra gitara akustyczna (bezbłędny Jacek Królik). Gdyby ten utwór powstał kilkadziesiąt lat temu pod szyldem Budki Suflera, to nie mam wątpliwości, że byłby sporym przebojem; mamy tu bowiem wszystko czego trzeba - znakomitą melodię, która wpada w ucho, niegłupi tekst, delikatny wokal Cugowskiego i kojący nastrój. Przepiękne. Premierę uważam za jak najbardziej trafioną.

Jaki wiersz zrymować trzeba
Żeby nazwać obecny czas?
Dobrze wiesz, że skrawek nieba nie wystarczy
By schronić nas

Jaki rym opisać zdoła moją drogę
W wieczornej mgle
No i z kim o pomoc wołać, jeśli zjawią się
Chwile złe

Ale skoro już wspomniałem o Budce, no to chyba nikt nie miał wątpliwości, że nie może się bez niej obyć. Mimo że Cugowski jasno oświadcza, że ostatnie płyty, które nagrał z owym zespołem niezbyt odpowiadały jego muzycznym zainteresowaniom, to nie da się zaprzeczyć, że Budka Suflera to największy i najważniejszy fragment jego muzycznego życia. Zresztą muzyk mówi, że to że nie lubi śpiewać Takiego tanga czy Balu wszystkich świętych, nie znaczy to że nie zrobił z Budką żadnej piosenki, której by naprawdę nie lubił. Jednym z tych utworów jest Głodny, czyli najbardziej rockowy fragment przebojowego albumu Nic nie boli tak jak życie. Wersja akustyczna udowadnia jednak, że to po prostu dobra, zgrabna i chwytliwa kompozycja, która broni się nawet bez rockowego anturażu.


Wciąż jesteś głodny
Ciągle samotny
Nienasycony niczym wilk
Czemu wciąż krążysz
Do czego zdążasz
Tak, prawdę mówiąc, nie wie nikt

Demony wojny to piosenka, która promowała omawiany tu album. Powstała w 1988 roku do filmu Władysława Pasikowskiego Demony wojny według Goi. Piosenka stała się wielkim przebojem, chociaż nie trafiła do radia, a Cugowski nie wykonywał jej nigdy na koncertach. Uznał jednak, że skoro może tu nagrać tylko te piosenki, które lubi najbardziej, to nie ma lepszego miejsca na ponowną odsłonę tej kompozycji, do której - jak sam mówi - czuje ogromny sentyment. Rzeczywiście, jeśli chodzi o tekst, nie straciła ona nic na swojej aktualności i wartości. Do tego dochodzi jeszcze przejmująca muzyka i znakomita, mroczna, tajemnicza aranżacja z niepokojącą linią basu i świetnymi wokalami Cugowskiego, które zachwycają tu nawet chyba bardziej niż w oryginalnej odsłonie.


Przeciwko sobie wysyłamy nasze armie
Przeciwko sobie ustawiamy cały świat
Nikt nie potrafi nam niczego uzasadnić
Nikt nie wie kto jest tutaj wrogiem
A który to twój brat
A ty nie możesz się pomylić

Mimo że Nic nie boli tak jak życie okazało się pierwszą płytą Budki Suflera, na której zespół skierował się bardziej w stronę popu niż rocka (choć trafny wydaje się tutaj termin rock polo, który ukuł niejaki Sławomir), to okazuje się że znalazło się tam kilka kompozycji, które są szczególnie bliskie Cugowskiemu. Był już Głodny, a teraz mamy Nową Wieżę Babel. To kolejna ballada z poruszającym i wciąż aktualnym tekstem opowiadającym o zgubnym postępie cywilizacyjnym, a także o przepaściach, które ludzie cały czas między sobą pogłębiają. To jedna z moich ulubionych kompozycji Budki Suflera, która za każdym razem ujmuje mnie prostą, a zarazem pełną niewymuszonego uroku melodią. Również i tutaj mam wrażenie, że Cugowski śpiewa o wiele szczerzej i bardziej przekonująco niż kilkadziesiąt lat temu, na pierwowzorze.


Świat się wokół nas wciąż mniejszy staje
Kontynenty na odległość dłoni są
Samoloty jak z dziecinnych bajek
Ponad głową coraz szybciej niebo tną
Ludzie wciąż wędrują wielkim, głośnym stadem
Z pomieszania mowy słychać jeden głos
Zbudowano drugą, większą Wieżę Babel
Kto pamięta tamtej pierwszej wieży los

Woskowe dusze to z kolei przedstawiciel jednego z moich ulubionych albumów Budki Suflera - Czas czekania, czas olśnienia. Co prawda, bardzo żałuję, że nie znalazł się tu utwór tytułowy, który jest jednym z najlepszych numerów tego zespołu, ale nie ma co narzekać, bo i Woskowe dusze całkiem lubię. To zdecydowanie prostsza i mniej angażująca piosenka, jednak nie nazwałbym tego spadkiem formy. Po prostu nie przekonuje mnie to w równym stopniu, co poprzednie, ale nie są to stracone 4 minuty z życia.


Ci co nie mają wosku lecz
Prawdziwe dusze - wiedzą, że
Gdy w dachu dziura zrobi się
Słońce zaświeci, słońce zaświeci
A oni w rzekę zmienią się

Gabinet figur czynny dziś
Każdy zobaczyć może przyjść

Zostać w tobie to prawdziwa perełka i bardzo boleję nad tym, że jest tak mało znana. Ale w sumie ciężko się dziwić, bo domyślam się, że o płycie Podwójna twarz (K. Cugowski & Cross) niewiele osób pewnie słyszało. Nie dziwię się, bo jest to dziś coś w rodzaju "białego kruka". Co do samej płyty mam mieszane uczucia, natomiast bezsprzecznie uważam Zostać w tobie za jej najlepszy fragment, a zarazem za jeden z bardziej udanych utworów solowego Krzysztofa Cugowskiego. To przepiękna, lekko jazzująca ballada z pięknym tekstem, emocjonalnymi wokalami wokalisty i świetną solówką Jacka Królika.


Zostać w tobie, zostać chcę
Niech otuli ciebie, mnie
Z naszych pragnień gęsta sieć
Zamienionych w nagły sen

"Najświeższy" utwór to Przebudzenie, które pochodzi z tak samo zatytułowanej płyty wydanej zaledwie w 2015 roku. Od pierwszego przesłuchania piosenka mnie urzekła i przywodziła mi na myśl momentami patetyczny i monotonny Kashmir Led Zeppelin. Rzecz jasna - nie ten kaliber, ale nawiązanie warto docenić. Tym bardziej, że to naprawdę świetna kompozycja, z niebanalnym tekstem. Mnie bardziej przekonywała wersja elektroniczna sprzed pięciu laty, jednak bardzo cieszy jej obecność i w wersji akustycznej. Niestety, słychać że nie było za bardzo pomysłu na aranżację, więc muzycy poszli nieco na łatwiznę, przez co piosenka może wydawać się znacznie słabsza. Warto zatem sięgnąć po oryginał.


Sen, że człowiek wszechmogący jest
A Bóg jest bezradny
Wypełnia cichy chichot diabła
Sen, że człowiek wszechmogący jest
A Bóg się postarzał
Od tysiącleci nas przeraża

Mimo, że - jak już wspomniałem - Podwójna twarz to płyta niemal zapomniana, to wydaje się że Cugowski bardzo dobrze ją wspomina i ma do niej spory sentyment, bowiem sięga po, już drugą, kompozycję z tamtego albumu, zatytułowaną: Wielki kpiarz. Mimo, że jest to piosenka bez wątpienia interesująca, to raczej tylko w warstwie instrumentalnej, ze świetną solówką fortepianu. Mi całościowo nie przypadła szczególnie do gustu i wypadła "tylko" dobrze i przyjemnie w odsłuchu.


Ciągle zamierzasz coś
Co dzień masz inny plan
Bardzo chcesz wierzyć w to
Że wszystko możesz sam

Ale wielki kpiarz
Nie na wszystko godzi się
Jak to zwykle on
Ma na względzie wyższy cel

I tylko gwiazda - blask jej znikomy to z kolei kolejny utwór Budki Suflera, tym razem z ich drugiej płyty - Przechodniem byłem między wami. Tu z kolei nie mam już mieszanych wrażeń i spokojnie mogę powiedzieć, że bardzo mi to wykonanie przypadło do gustu. Piękny, nostalgiczny klimat no i po prostu magia tej niezwykłej kompozycji.


Jak suchy liść
Jak kapryśny wiatr
Dokąd tak biegniesz
Uwikłany w świat
Kiedy nagły świat
Chłód spowija skronie
Przetrwać mi pozwala
Przetrwać światło
Które dla mnie płonie

Wino, śpiew i łzy to pierwszy na albumie przedstawiciel mało znanego albumu Budki Suflera - Noc. Nigdy specjalnie nie przepadałem za tą piosenką, więc i tu raczej średnio mnie przekonała; wszak to po prostu mało ambitne i dość zachowawcze granie z momentami wręcz grafomańskim tekstem.


Śniadanie na dywanie
Gdy inni śpią
Słodkie, że szkoda słów
A dzika polityka
To smutny blues
Dobry dla siwych głów

Drugim utworem z albumu Noc jest tutaj Fraszka dla Staszka. Z pewnością ta piosenka jest już bardziej udana; jest mniej banalna, ma ujmującą melodię, hipnotyzujący klimat i wspaniały nastrój.


Gdy powracasz, nie wiem skąd
Pytasz mnie, czy biel jest biała
I dlaczego gubisz się od nadmiaru mądrych słów
Biedny wariat
Sam to wiesz, że dla ludzi jest wariatem
Lecz pieniądze gdyby miał
Ekscentrykiem by się zwał

No i proszę, kolejny utwór z Podwójnej twarzyZamiast kołysanki zaliczyłbym jednak do grupy tych bardziej udanych numerów z tamtej płyty. To bardzo przekonująca w wydźwięku wzruszająca kompozycja ze szczerym i ujmującym tekstem, do którego dochodzi nieco egzotycznie brzmiąca aranżacja i świetne wokale Cugowskiego.


Szklana kula rozpryśnie
Ręce raniąc boleśnie
Kiedy los pierwszą lekcję ci da

Jak cię przed tym zasłonić
Przed szarością obronić
Życiem nijakim, mdłym
Nie wiem jak

Pierwszą płytę kończymy piosenką Lubię ten stary obraz. To utwór z pierwszego albumu Budki Suflera, czyli legendarnego Cienia wielkiej góry. Kompozycja ta to jeden z moich ulubionych numerów tego zespołu, a tutaj doczekał się naprawdę wspaniałego opracowania. Wokale Cugowskiego są naprawdę rewelacyjne, a obudowanie całości w bogatą, symfoniczną aranżację okazało się znakomitym pomysłem, ponieważ dodaje to całości podniosłości i patosu, co wypada równie dobrze, jak rockowy pierwowzór sprzed niemal 50 lat. Na zakończenie więc dostajemy najlepszy utwór akustycznej części tego albumu. Niech najlepiej świadczy o tym fakt, że trwa on 10 minut, a ani przez chwilę nie nudzi. Serio, tyle się tu dzieje, że nawet się nie chce od tego odrywać. Klasa sama w sobie.


To jest lepszy świat, który w swoich ramach trwa
Miło spojrzeć nań tak w ciągu dnia
Czasem błyśnie myśl: rzucić wszystko, z nimi iść
Na wędrówkę na odwieczny szlak


Na początek brawa i krótkie instrumentalne Intro, które jest bardziej rozgrzewaniem się muzyków ułożonym w motyw, który przywodzić może na myśl otwarcie płyt Davida Gilmoura. Po sporym natężeniu braw słychać, że na scenę wszedł Cugowski.
Intonuje on Sen o dolinie, czyli utwór, który - nota bene - stworzył Budkę Suflera. Jest to, rzecz jasna, cover Ain't No Sunshine Billa Whitersa, jednak w wykonaniu Budki dostał w Polsce drugie życie. Tutaj czuć pewne aranżacyjne zmiany względem pierwowzoru, jednak wszystko odegrane jest z klasą i na tyle wiernie, by zagorzali fani mogli poczuć się tym wykonem usatysfakcjonowani.
Kontynuujemy nieco mniej znanym, acz wciąż wartym uwagi, Geniusz blues z prawdopodobnie mojej ulubionej płyty Budki Suflera - Cisza. To znakomite, dynamiczne wykonanie, w którym Cugowski bezbłędnie prezentuje pełne możliwości swojego unikalnego, rozpoznawalnego od pierwszych dźwięków, wokalu.
Noc nad Norwidem to kolejna klasyczna kompozycja Budki, tym razem z albumu Przechodniem byłem między wami. Nieco jazzująca, delikatnie sunąca, z kilkoma świetnymi zmianami tempa... Do tego dołożyć jeszcze świetne wokale Cugowskiego i mamy kolejne znakomite wykonanie.
Kolejny (po Śnie o dolinie) hit Budki Suflera i kolejny (po Geniusz blues) utwór z Ciszy - Twoje radio. Znakomite, rockowe wykonanie pełne energii i rewelacyjnych ozdobników wokalnych Cugowskiego.
Kontynuujemy reprezentację Ciszy utworem tytułowym, czyli wielkim przebojem Cisza jak ta. Znakomite wokale (raz wyciszone i liryczne, by po chwili wybuchnąć z całą mocą) i wspaniała gra instrumentalistów. Tylko tyle i aż tyle.
Ratujmy co się da to kolejny wielki hit Budki Suflera. Nigdy specjalnie nie przepadałem za tym utworem, acz wykonany jest tu na tyle udanie, że słuchało mi się tego z wielką przyjemnością. Z pewnością wypadł bardziej przekonująco niż w oryginale.
Kluski postraszone oranżadą. Dziwaczny tytuł. Ale okazuje się, że to tylko żartobliwa nazwa na - wcale nie taką krótką, bo ponad 6-minutową - przerwę instrumentalną, podczas której pierwsze skrzypce gra znakomity Jacek Królik na gitarze elektrycznej. Nie jestem jakimś wielkim fanem takich "przerywników" podczas koncertu, więc i to nie wydało mi się szczególnie interesujące, ale też nie irytowało mnie specjalnie. Zdaję sobie sprawę, że pewnie na żywo musiało to świetnie brzmieć, ale podczas odsłuchu płyty niezbyt mnie porwało.
Po chwili Cugowski intonuje Pieśń niepokorną, czyli kolejny utwór Budki, do którego mam spory sentyment, i lubię do niego wracać. Z tym większym entuzjazmem przyjąłem więc to bardzo udane wykonanie.
Ostatni już na tej płycie utwór z najliczniej reprezentowanej płyty Cisza to Młode lwy. To też najlepiej wykonana piosenka z owego longplaya; dynamiczne, rockowe instrumentarium i bezbłędne wokale Cugowskiego. Niby to samo można powiedzieć o każdym wykonie na tej koncertówce, jednak to właśnie tutaj najbardziej to przekonuje i powala.
Memu miastu na do widzenia to jeszcze mocniejszy i bardziej hard rockowy numer, który wypada tu odpowiednio głośno i dynamicznie, a Cugowski po raz kolejny wybija nas z butów swoimi świetnymi wokalami.
No, oczywiście nie mogło zabraknąć tego utworu. Jest taki samotny dom, czyli prawdopodobnie najwybitniejszy utwór Budki Suflera. Gotycki mrok i przepych, przebijany mocnymi, hard rockowymi gitarami. A z tego wszystkiego wyłania się jeszcze potężny wokal Cugowskiego, do którego w chóralnym finalnym zaśpiewie dołącza także publiczność. 
Koncert kończy utwór tytułowy z najlepszej i najbardziej znaczącej płyty Budki Suflera. Cień wielkiej góry to po prostu znakomita kompozycja, która w każdej wersji po prostu olśniewa. Nie ma chyba potrzeby, by cokolwiek więcej dodawać, bo każdy tę piosenkę na pewno kojarzy. Dodam więc tylko, że wersja koncertowa wypada równie wspaniale, jak studyjna.
Na Krzysztof Cugowski dziękuje, czyli tradycyjne przedstawienie muzyków i osób odpowiedzialnych za realizację koncertu.


Ocenianie 50/70 Moje najważniejsze zacznę po kolei, a więc na pierwszy ogień idzie płyta akustyczna. Przede wszystkim, w mojej opinii, jest zdecydowanie za długa. Po pewnym czasie te utwory zaczynają nużyć i brzmieć dokładnie tak samo. Gdyby wyciąć z niej Woskowe dusze, Przebudzenie, Wielki kpiarz i Wino, śpiew i łzy, to naprawdę mogłoby być o wiele lepiej. Blues George'a Maxwella, Twoja łza, Demony wojny, Zostać w tobie, I tylko gwiazda - blask jej znikomy, czy też - zwłaszcza - Lubię ten stary obraz to zaś najlepsze i najbardziej warte uwagi momenty płyty, w których Cugowski i jego Zespół Mistrzów (a w tym ostatnim także orkiestra) dosłownie zwalają z nóg i pokazują prawdziwą klasę wykonawczą. Co do koncertówki: zarówno Cugowski, jak i Zespół Mistrzów to prawdziwi sceniczni weterani, którzy po prostu fuszerki nie odstawiają i zawsze grają na poziomie. Nie próbują na nowo interpretować utworów Budki Suflera, bo wiedzą że nie ma to sensu i nie na to publiczność czeka. Do każdej piosenki dodają jednak parę smaczków, które są nieszkodliwe dla ogólnego wydźwięku, a mogą sprawić że nie jeden fan Cugowskiego się szerzej uśmiechnie. Przede wszystkim zadziwia właśnie forma wokalna wokalisty, który mimo 70 lat na karku, wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom i śpiewa wręcz rewelacyjnie. Reasumując: 50/70 Moje najważniejsze to raczej wydawnictwo dla zwolenników Krzysztofa Cugowskiego i dawnych fanów Budki Suflera. I jedni i drudzy znajdą tu coś dla siebie, bowiem to naprawdę rzetelnie i porządnie przygotowany materiał. "Iskry bożej" raczej nie uświadczymy (poza kilkoma momentami), ale to naprawdę solidne wydawnictwo, które gwarantuje ponad 2 godziny obcowania z muzyką na wysokim poziomie.

Ocena: 8/10


50/70 Moje najważniejsze: 130:26

CD 1:
1. Blues George'a Maxwella - 3:32
2. Twoja łza - 3:38
3. Głodny - 5:25
4. Demony wojny - 3:42
5. Nowa Wieża Babel - 4:28
6. Woskowe dusze - 4:37
7. Zostać w tobie - 4:45
8. Przebudzenie - 3:05
9. Wielki kpiarz - 5:00
10. I tylko gwiazda - blask jej znikomy - 3:28
11. Wino, śpiew i łzy - 4:29
12. Fraszka dla Staszka - 3:04
13. Zamiast kołysanki - 4:55
14. Lubię ten stary obraz - 9:59

CD 2:
1. Intro - 1:17
2. Sen o dolinie - 3:11
3. Geniusz blues - 5:12
4. Noc nad Norwidem - 7:45
5. Twoje radio - 4:16
6. Cisza jak ta - 5:16
7. Ratujmy co się da - 5:25
8. Kluski postraszone oranżadą - 6:32
9. Pieśń niepokorna - 4:57
10. Młode lwy - 6:03
11. Memu miastu na do widzenia - 3:44
12. Jest taki samotny dom - 6:12
13. Cień wielkiej góry - 6:11
14. Krzysztof Cugowski dziękuje - 0:48

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...