sobota, 2 maja 2020

"Bookends" - Simon & Garfunkel [Recenzja]


Po wydaniu, i wielkim sukcesie, Parsley, Sage, Rosemary and Thyme, Paul Simon poczuł wreszcie, że jest prawdziwym artystą i nie musi tego udowadniać wytwórni, więc zasługuje na więcej swobody twórczej. Chciał by kolejny album był jeszcze lepszy i jeszcze dojrzalszy niż poprzednik. Simon rozpoczął więc prace nad pisaniem materiału na kolejną płytę, gdy single z poprzedniego albumu wciąż zdobywały jeszcze listy przebojów. Od początku założył jednak, że nie zależy mu już na przebojach, a piosenkach, które prezentowałyby wysoką jakość, zarówno osobno, jak i w formie spójnej całości. Presja, którą sam sobie nałożył, spowodowała jednak, że dopadła go blokada twórcza, która wstrzymała prace nad albumem. Wytwórnia płytowa oczekiwała, że nowy materiał będzie można wypuścić w 1967 roku, by nie stracić siły rozpędu. Simon stwierdził jednak zdecydowanie, że to niemożliwe i potrzebuje więcej czasu. Warto wspomnieć, że w tamtych czasach wydawało się często 2-3 albumy rocznie, więc brak produktywności duetu Simon & Garfunkel zaczął poważnie martwić Columbia Records.
W sumie prace nad longplayem trwały około roku. Paul postanowił tym razem stworzyć album koncepcyjny poświęcony dojrzewaniu, ilustrujący proces podróży przez życie od najmłodszych lat, aż po podeszły wiek. I tym razem kontrolę nad nagrywaniem i produkcją całkowicie przejęli Simon i Garfunkel. Rozszerzyli instrumentarium, a także zdecydowali się nagrywać wokale nie "na setkę", a w kilku podejściach, z większą dbałością o szczegóły. Na przykład: nad utworem Punky's Dilemma spędzili w sumie... 50 godzin.
Jednak to własnie od Bookends czuć już poniekąd lekki rozpad duetu. Panowie mniej partii śpiewają razem, a raczej wykonują poszczególne piosenki samodzielne (chociaż głównie słychać tu raczej Simona niż Garfunkela). Paul więcej uwagi poświęcił swoim wokalom, chcąc by wyróżniały się i brzmiały jeszcze lepiej. Miał już dość śpiewania w tle obdarzonego o wiele piękniejszym i technicznie lepszym głosem Garfunkela.
Sam album zapewnił duetowi, bez przesady, wejście do muzycznej ekstraklasy tamtych czasów, do których bezsprzecznie należeli The Beatles, The Rolling Stones czy Bob Dylan. Płyta zebrała praktycznie same entuzjastyczne recenzje, w Stanach zdobyła podwójną platynę i udało jej się wypromować parę kolejnych przebojów, na czele ze słynną Mrs. Robinson. Do dziś Bookends wymieniane jest wśród najważniejszych i najbardziej wpływowych albumów w historii.

Bookends Theme to nic innego, jak instrumentalna miniaturka, którą na gitarze akustycznej gra Paul. Trzeba przyznać, że wyróżnia się naprawdę piękną melodią i udanie rozpoczyna longplay, nadając mu na starcie rozmarzonego klimatu.
Szokiem może okazać się natomiast Save the Life of My Child. Najpierw syntezatorowy "huk", by po chwili... no właśnie, takiej głębi brzmienia dotąd na płytach Simon & Garfunkel nie słyszeliśmy. Warto dodać, iż jest to zmiana zdecydowanie in plus. Większa przestrzenność brzmienia, złożoność aranżacyjna, i dopracowane - niebanalne - wokale. Na pierwszym planie jest, oczywiście, gitara akustyczna i wokale Simona, jednak w tle słychać krzyki ludzi, pobrzmiewające syntezatory i bas. Bardziej mówione zwrotki kontrastują ze zdecydowanie bardziej melodyjnymi refrenami, które wpadają w ucho. Trzeba też dodać, że ten - pozorny - bałagan i zagubienie zostało tu osiągnięte celowo, gdyż piosenka opowiada o tłumie ludzi, którzy próbują powstrzymać małe dziecko przed odebraniem sobie życia poprzez skok (z budynku? mostu? tego nie wyjaśniono). Zagubienie i zamieszanie jest tu jak najbardziej na miejscu, a całokształt tworzy jedną z najbardziej wyjątkowych i najlepszych piosenek duetu Simon & Garfunkel.

When darkness fell, excitement kissed the crowd
And it made them wild
In the atmosphere of freaky holiday
When the spotlight hit the boy
And the crowd began to cheer
He flew away

"Oh, my Grace, I got no hiding place"

Płynnie przechodzimy do jednego z większych przebojów duetu, czyli uroczego America. Utwór opowiada o podróży Simona i jego ówczesnej dziewczyny (Kathy) po Ameryce. Para szuka "amerykańskiego snu" i innych ideałów, przypisywanych temu krajowi. Paul przyznaje, że piosenkę napisał podczas pewnego rodzaju osobistego kryzysu, związanego ze słowem "Ameryka", kiedy to odkrył, że kraj ten znacznie różni się od jego wyobrażeń z dzieciństwa. Piosenka ma przepiękną melodię, poruszający i szczery tekst, który znakomicie wyśpiewuje Simon (Garfunkel czasem tylko uzupełnia jego głos harmoniami). 

"Kathy, I'm lost", I said though I knew she was sleeping
I'm empty and aching and I don't know why
Counting the cars on the New Jersey Turnpike
They've all come to look for America

Overs jest jakby zakończeniem historii, którą Simon opowiedział nam w piosence For Emily, Whenever I May Find Her z poprzedniej płyty. Dodajmy, że zakończeniem smutny, bowiem tamten utwór opowiadał o rodzącej się nadziei na lepsze jutro. W Overs jednak mamy pogodzenie się z porażką i ostateczny koniec wiary, że kiedyś jeszcze się polepszy. Jak na przygnębiające przesłanie przystało, mamy tu też smutną i poruszającą melodię, gdzie Paul i Art wymieniają się wiodącymi wokalami. To jeden z moich ulubionych momentów albumu, który porusza mnie za każdym razem tak samo

Why don't we stop fooling ourselves?
The game is over, over, over
No good times, no bad times
There's no times at all
Just The New York Times
Sitting on the windowsill
Near the flowers

Voices of Old People to utwór nietypowy. Właściwie, nawet nie wiem, czy można nazwać go "utworem". To bowiem kolaż dźwiękowy wykonany przez Arta (w związku z czym, jest to też jedyny utwór Simon & Gafunkel, którego "autorem" jest Garfunkel). Wszystkie rozmowy starszych ludzi nagrano w domach spokojnej starości, a Art udanie je ze sobą poprzeplatał, dzięki czemu słyszymy nadzieję, nostalgię, smutek i - niestety - przemijanie. Dowód na to, że takie eksperymenty na folkowych płytach mogą być niemniej poruszające niż reszta bardziej "tradycyjnego" materiału.
Bardziej tradycyjnie wypada natomiast Old Friends. To kolejna nostalgiczna i przepiękna piosenka, jednak tutaj - oprócz gitary akustycznej - do głównego instrumentarium dochodzą także łkające smyczki, a od pewnego momentu nawet dęciaki. To ujmujący i delikatny (mimo bogatego aranżu) utwór, który opowiada o starości i niekończącej się przyjaźni.

Old friends
Winter companions
The old men
Lost in their overcoats
Waiting for the sunset
The sounds of the city
Sifting through trees
Settle like dust
Of the shoulders
Of the old friends

Can you imagine us
Years from today
Sharing a park bench quietly?
How terribly strange
To be seventy

Z Old Friends łagodnie przechodzimy do repryzy Bookends Theme. Tutaj jednak pojawia się jedna zwrotka, wyśpiewana przez Arta i Paula, będąca poniekąd kontynuacją Old Friends. Piękny moment.


Time it was
And what a time it was
It was...
A time of innocence
A time of confidences
Long ago, it must be
I have a photograph
Preserve your memories
They're all that's left you

Zdecydowanie dynamiczniej wypada żwawe Fakin' It. Jak na poezję Simona, jest to dość optymistyczny tekst (niepozbawiony jednak nutki goryczy), a okraszono go bogatą aranżacją z dęciakami, klaskaniem i paroma ciekawymi efektami. Zdecydowanie niebanalny utwór, który zasługuje na uwagę.

When she goes, she's gone
If she stays, she stays here
The girl does what she wants to do
She knows what she wants to do
And I know I'm fakin' it
I'm not really makin' it

Pogodniej wypada też Punky's Dilemma z pstrykaniem, trójkątem i świetną gitarą Paula. Do tego dochodzi jeszcze nieco surrealistyczny tekst Simona i radosne wokale (nieczęsto je u niego słyszymy, więc już choćby z tego powodu, zasługują one na uwagę). Moimi ulubionymi momentami pozostają jednak wejścia Arta, które dodają całości jeszcze większego uroku i zwiewności. 

Wish I wan an English muffin
Comin' up brown
I prefer boysenberry more than any ordinary jam
I'm a "Citizens for Boysenberry Jam" fan

No i przyszedł czas na utwór-wizytówkę albumu. Mrs. Robinson to jednak piosenka nieco starsza niż Bookends. W 1967 roku reżyser, Mike Nichols, jako wielki fan duetu, poprosił ich o napisanie czegoś do jego filmu The Graduate. Muzycy zaprezentowali mu najpierw Punky's Dilemma i Overs, jednak nie spodobało mu się ani jedno, ani drugie. Wtedy Simon zagrał mu zalążek utworu, który później przerodził się właśnie w Mrs. Robinson, które opowiada o kobiecie znajdującej się w zakładzie dla obłąkanych. Reżyser był zachwycony i umieścił wczesną wersję piosenki w filmie, jednak jej pełna, dopracowana wersja swoją premierę miała dopiero na Bookends. Może nie będę oryginalny, ale według mnie to jedna z najlepszych piosenek duetu. Wesoła muzyka kontrastuje z przecież niezbyt wesołym tekstem, który opowiada o zagubieniu, obłędzie i schizofrenii. Właśnie dlatego jest to utwór tak niebanalny i uważam go za najlepszy fragment krążka.

We'd like to know a little bit about you for our files
We'd like to help you learn to help yourself
Look around you, all you see are sympathetic eyes
Stroll around the grounds until you feel at home

And here's to you, Mrs. Robinson
Jesus loves you more than you will know
Wo, wo, wo
God bless you please, Mrs. Robinson
Heaven holds a place for those who pray
Hey, hey, hey

Pierwsze dźwięki A Hazy Shade of Winter przywodzą mi zawsze na myśl utwór Birthday ze słynnego "Białego Albumu" Beatlesów. Jest to, oczywiście, rzecz zupełnie inna, ale w dynamice absolutnie mu nie ustępuje. Dynamiczne tempo, wpadający w ucho motyw gitary (no i oczywiście sama linia wokalna), dęciaki... Długo by wymieniać, co tu się dzieje, ale po prostu warto tego posłuchać, bo to znakomita kompozycja.

Hang on to your hopes, my friend
That's an easy thing to say
But if your hope should pass away
Simply pretend
That you can build them again
Look around
The grass is high
The fields are ripe
It's the springtime of my life

Całość kończy lżejsza - jednak tekstowo wciąż głęboka - At the Zoo, która opowiada o wycieczce podmiotu lirycznego do zoo w Nowym Jorku, kiedy przechodzi między wybiegami i zastanawia się, jakie cechy mają kolejne zwierzęta. Zdecydowanie trudna do scharakteryzowania piosenka, acz udanie kończąca longplay. To na pewno.

The monkeys stand for honesty
Giraffes are insincere
And the elephants are kindly but they're dumb
Orangutans are skeptical
Of changes in their cages


Bookends to po prostu album bez słabych momentów. Naprawdę, słuchałem go wiele razy, i do dziś nie umiem znaleźć czegoś, co by odstawał od reszty, albo coś, co można by usunąć bez utraty klimatu. Każda piosenka to po prostu muzyka (już wcale nie stricte folkowa, choć bez wątpienia i z jego naleciałościami) na najwyższym poziomie. Duetowi wreszcie się udało i stworzyli krążek idealny. Opłaciło się tyle siedzieć w studiu, bowiem jeszcze żadna płyta duetu nie brzmiała tak przestrzennie, bogato i nie wydawała się aż tak dopracowana. Jednak myliłby się ten, kto sądzi że album może zachwycić tylko pod kątem aranżacyjnym. Również kompozycyjnie jest to już muzyczna ekstraklasa; Simon zaczął wreszcie tworzyć bardziej wyraziste utwory, które są jednocześnie spójne w kontakcie z całością albumu, jak i znakomicie bronią się samodzielnie. Może nieco za mało słychać tu Garfunkela, ale gdy już się pojawia, pokazuje klasę i dodaje niepowtarzalnego klimatu. Reasumując: Bookends to najdoskonalsza do tego momentu płyta Simon & Garfunkel, której dorównać może tylko jedna... Ale o tym innym razem.

Ocena: 10/10


Bookends: 29:51

1. Bookends Theme - 0:32
2. Save the Life of My Child - 2:49
3. America - 3:35
4. Overs - 2:14
5. Voices of Old People - 2:07
6. Old Friends - 2:36
7. Bookends Theme - 1:16
8. Fakin' It - 3:17
9. Punky's Dilemma - 2:12
10. Mrs. Robinson - 4:02
11. A Hazy Shade of Winter - 2:17
12. At the Zoo - 2:23

1 komentarz:

  1. Kocham ten krążek całym sercem ze względu na genialną koncepcję całości. Przy słuchaniu tych krótkich utworów, z których każdy jest genialny i ciekawy, ma się wrażenie jakby album był sklejony z małych, dopracowanych kawałeczków. Co do filmu to dziwi mnie zawsze czemu akurat Mrs Robinson jeszcze w wersji demo zawsze się z nim kojarzy, a nie np. The Sound Of Silence które pojawiło soę tam 3 razy od początku do końca.

    OdpowiedzUsuń

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...