niedziela, 23 sierpnia 2020

"Michał Bajor live" - Michał Bajor [Recenzja]

Od małego chłopaka gasiłem rodzicom telewizor i mówiłem, że ja umiem lepiej. Tak więc: śpiewałem, tańczyłem, zapowiadałem, robiłem miny... Z tego wynika, że nic nie spadło mi z nieba. Wokół mnie ludzie (...) wiedzieli, że zostanę artystą. No i w sumie teraz robię to, co sobie wymarzyłem od początku swojego życia: po prostu popisuję się. A najlepszą za to nagrodą są oklaski.
Michał Bajor urodził się 13 czerwca 1957 roku w Głuchołazach. Niedługo potem jednak wraz z rodzicami przeprowadzili się do Opola, gdzie jego ojciec dostał angaż w teatrze lalek. Jako aktor miał wejściówki m.in. do Amfiteatru, gdzie zabierał Michała i razem oglądali próby do I Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu (a także kolejnych edycji). Bajor od samego początku otoczony był więc artystami tej miary, co Wojciech Młynarski, Czesław Niemen czy Ewa Demarczyk, a ponadto ojciec, jako aktor, często zabierał go na różne przedstawienia. Michał od początku więc wiedział, że w przyszłości chce występować. Nieważne gdzie i w jakim charakterze. Rodzice zapisali go więc do szkoły tańca, a także do klasy fortepianu. Bajor godził te obowiązki, jednocześnie grając w amatorskim, dziecięcym teatrzyku organizowanym przez ojca.
W 1970 roku zadebiutował w eliminacjach do festiwalu w Opolu, śpiewając w zmyślonej francuszczyźnie (czyli po prostu coś tam chrząkając i co jakiś czas wtrącając słynne, francuskie "r"). Jury tak śmieszył mały chłopak, że przepychali go przez kolejne etapy, aczkolwiek na scenę ostatecznie nie trafił, gdyż był na to o 3 lata za młody. Michał wrócił więc 3 lata później na Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze,  który wygrał śpiewając piosenkę Siemionowna. Później pojawił się w Sopocie, a także krótko koncertował. Potem jednak nadszedł czas na kształcenie. Dostał się do PWST w Warszawie, skąd później trafił prosto na deski sceniczne (Equsus) i przed kamery filmowe (Wieczór u Abdona - debiut reżyserski Agnieszki Holland, gdzie zagrał u boku Beaty Tyszkiewicz).
Do piosenki jednak niedługo potem wrócił, gdyż w 1984 pojawił się na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, gdzie został dostrzeżony. Wystąpił na nim jeszcze 2 lata później, co doprowadziło go prostą drogą do Festiwalu w Sopocie, gdzie pojawił się już jako gwiazda. Zaśpiewał tam mini-recital, otrzymując Nagrodę Dziennikarzy i pokonując m.in. Edytę Geppert, która wyszła ze swoim Och, życie, kocham cię nad życie (piękną klamrą swoją drogą było to, że Bajor zinterpretował ten utwór niemal 40 lat później na płycie Moja miłość). To przełomowy moment w karierze Artysty. Uzbrojony w piosenki i tłumaczenia m.in. Wojciecha Młynarskiego, został okrzyknięty "polskim Charlesem Aznavourem". Nie trzeba było długo czekać na to, by zgłosiła się do niego wytwórnia, która wyraziła chęć nagrania płyty.
Album Michał Bajor live nagrany został podczas koncertów na przełomie lat 1986/1987, a więc na fali największych sukcesów Bajora, w Teatrze STU w Krakowie. Artysta wystąpił tam z orkiestrą ALEX BAND pod batutą Aleksandra Maliszewskiego. Płyta okazała się gigantycznym sukcesem, rozchodząc się w kilkuset tysiącach egzemplarzy i otworzyła Bajorowi drogę do sławy.

Mandalay to jeden ze sztandarowych songów Bertolda Brechta. Bajor po raz pierwszy zaśpiewał tę piosenkę w spektaklu Niebo zawiedzionych w Teatrze Ateneum. Trzeba przyznać, że utwór ten, ze względu na swój dynamizm znakomicie otwiera longplay. Mamy tu tekst pełen niecenzuralnych słów (opowiada zresztą dzieje pewnego domu publicznego w tytułowym mieście), znakomite, głośne wokale Bajora i świetnie zaaranżowaną orkiestrę z głośnymi, wybuchającymi co jakiś czas dęciakami. Znakomity utwór, który stał się jednym z większych przebojów Bajora i jest przez niego wykonywany na koncertach nawet 35 lat po premierze.

Szopa Starej Godam w Mandalay
Siedem desek u zielonych mórz
To jest dopiero burdel, że aż hej
W kolejce pode drzwiami piętnastu czeka już
Na zegarek patrz i raz i wiej
Czy to jeden chłop jest w Mandalay?
Dziwki są najlepsze, psia ich mać
Grosz ostatni warto na nie dać
No i teraz wszystko byłoby w porządku
Gdyby tamten w środku trochę szybszy był
Więc za spluwę i w te drzwiczki trach, trach
Bo tak czekać to już człowiek nie ma sił

Przed kolejnym utworem Bajor mówi parę słów do publiczności. Warto wiedzieć, że sam Artysta jeszcze nie jest tu tym gawędziarzem, którego można znać z jego współczesnych koncertów. Wtedy jest jeszcze dość oszczędny w słowach i dość lapidarnie zapowiada kolejno trzy piosenki Jacquesa Brela w tłumaczeniach Wojciecha Młynarskiego, które śpiewał w spektaklu Brel. Pierwszą z nich jest olśniewający Walc na tysiąc pas. Myślę jednak, że głównym źródłem ponadczasowości tego utworu jest interpretacja Bajora, który robi tu użytek ze swojej nienagannej dykcji. Sama kompozycja powoli się rozwija, więc na początku mamy doprawdy ślamazarne tempo, by pod koniec Artysta wyrzucał z siebie kolejne słowa z prędkością karabinu maszynowego. Przy każdym kontakcie z tym utworem, jestem jednakowo zahipnotyzowany i pełen podziwu dla wykonania Bajora.

No a w trzecim takcie walca
przybył ktoś, tym kimś miłość jest,
w trzecim takcie tego walca
troje nas tańczy, po balu kres
Paryż rytm równiutko odmierza
i w tym rytmie serca nam drżą,
Paryż sam rytm walca odmierza
z nami radość wyśpiewać chce swą

Zupełnie zmieniamy jednak nastrój przy Jef. Już na wstępie zaznaczę, że jest to jedna z najpiękniejszych piosenek o przyjaźni, które słyszałem. Znów mamy tu wypełniony emocjami wokal Bajora, który próbuje pocieszyć przyjaciela, którego zostawiła kobieta. Utwór ten potrafi wzruszyć i chwycić za serce swoją szczerością, żarliwością i przejmującym wydźwiękiem.

Chodź, mam jeszcze parę stów, pójdziemy przepić je, niedrogie bistro znam
Chodź, gdy stracę parę stów też bracie nie martw się, jak król mam kredyt tam
Będziemy tęgo jeść krewetki, frytki, raz! krewetki, frytki bis! i wino pić do dna
Gdy nie pomoże to zmienimy lokal, bo madame Andre od dziś dziewczyny nowe ma
I świat się będzie śmiał i zaśpiewamy znów, jak kiedyś ile sił
Jak gdybym forsę miał
Jak gdybyś młody był

Następny to chyba najbardziej różniąca się aranżacyjnie piosenka w stosunku nie tylko do oryginału Jacquesa Brela, ale i choćby wykonania Bajora w spektaklu Brel. Absolutnie jednak nie jest to zarzut, gdyż w tej formie zyskała tylko dynamiczności i większej egzaltacji w wykonaniu. Kolejny znakomity utwór.

Następni wszystkich raz, ze wszystkich świata stron
Swą dłoń mi dajcie lecz nie pocieszajcie mnie
Następny

Że być następnym niż poprzednim lepiej jest
Że mimo wszystko to mniej upokarza cię
Następny

Na stryczek splatam sznur, nóż ostrzę nocą złą
Bo jeśli żyć to jak, jak żyć, by nie być wciąż
Następnym

Przyznam się, że chociaż to właśnie Brela Bajor najbardziej przybliżył polskiej publiczności, a także to właśnie z nim najbardziej jest dziś kojarzony (choćby przez nieśmiertelne Nie opuszczaj mnie), to ja zawsze wolałem tego Artystę w repertuarze innego giganta francuskiej piosenki, a mianowicie - Charlesa Aznavour. Ja wbity w kąt to tłumaczenie kompozycji Et moi dans mon coin właśnie "francuskiego Franka Sinatry". To jeden z większych przebojów Bajora, opowiadający o zazdrosnym mężczyźnie obserwującym swoją partnerkę podczas tańca z innym mężczyzną. Sam tekst jednak to poruszający zapis myśli człowieka porzuconego i czującego dojmującą samotność, co uwypukla tylko znakomita, oszczędna w środkach interpretacja Bajora.

On skinął głową, przeszył go dreszcz,
ty jego słowom
uśmiechy ślesz,
on zamilkł skromnie
brakło mu tchu
ty żal masz do mnie
że jestem tu

Okładka wznowienia CD z 1998 roku.
Co ciekawe, utwór Ogrzej mnie, tak dziś przecież kojarzony z Bajorem, nie był napisany dla niego. Otóż do Wojciecha Młynarskiego i Włodzimierza Korcza w 1986 roku zgłosiła się aktorka, Krystyna Janda, prosząc by napisali jej na Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu piosenkę, w której ""mogłaby się wykrzyczeć". Młynarski napisał więc tekst, który dziś uznawany jest za jeden z lepszych liryków w dziejach polskiej piosenki, opowiadający zresztą o niemocy twórczej i będący błaganiem do Muzy, by zesłała na niego inspirację i pozwoliła napisać coś wybitnego. Korcz okrasił to znakomitą muzyką w stylu tanga. Janda wykonała ten utwór na PPA i wbiła publiczność w fotele, za co została nagrodzona owacjami na stojąco. Bajor, wiedząc że w Sopocie w 1986 roku będzie mógł się zaprezentować szerszej publiczności, czuł, że ta kompozycja może przynieść mu dużo szczęścia. Poprosił więc Jandę, by mu tę piosenkę pożyczyła. Artysta jednak wykonał ją w sposób tak przejmujący, że okazało się, iż ten utwór o wiele bardziej leży mu, niż prewykonawczyni. I w ten oto sposób Ogrzej mnie przylgnęło do Bajora i stało się jednym z jego sztandarowych utworów. Nic dziwnego; jego legenda jest jak najbardziej uzasadniona, bowiem to utwór - mówię serio - wybitny, który robi wrażenie przy każdym przesłuchaniu, nie tylko wspaniałym tekstem i świetną muzyką, ale i niepowtarzalną interpretacją Bajora, który wykonuje to w jedyny i niepowtarzalny sposób.

Ogrzej mnie,
zażarta na ten świat niezgodo
z którą rozstałem się tak młodo
powróć, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
chwilo szaleństwa i radości
mej tożsamości, niezmienności
dowiedź - rozżarz mnie!
Mój świecie rozpal duszę moją aż do końca,
mój świecie zamień duszę mą w cząsteczkę słońca,
niech świeci w mroku, niech rozjaśnia dni parszywe
chcę mieć gorączkę! Give me fever!

Mój żołnierzyku to kolejna bardziej dynamiczna kompozycja. Jak przyznaje sam Bajor, tekst do tej piosenki Młynarski wygrzebał z szuflady. Bajor był wtedy jeszcze zbyt młodym wykonawcą, by tacy autorzy zdążyli napisać mu wystarczająco sporo piosenek, by mógł nimi wypełnić album. Ten więc jest z rodzaju tych, których po prostu jeszcze nikt nie zaśpiewał. Młynarski jednak fuszerki nie odstawiał, więc prezentuje on wysoki poziom. Szkoda tylko, że muzyka Aleksandra Bema jest dość mało atrakcyjna i niewiele się tu dzieje. Na szczęście sytuację ratuje znakomita aranżacja orkiestrowa i wokale Bajora, dzięki czemu utwór ten wypada naprawdę dobrze.

I nie przeszło mi przez myśl
kiedym sen dziecinny śnił
że się mogą bawić mną
tak jak bym z ołowiu był
Że pajacom nie drgnie brew
kiedy w kwiecie młodych lat
padnę, choć nie ołów - krew
nie dziecinny pokój - świat

O wiele ciekawiej wypada utwór Zabawa z muzyką Janusza Stokłosy do wiersza Ewy Lipskiej. Jest to bez wątpienia jeden z najambitniejszych artystycznie momentów albumu. Nie da się tu wyodrębnić refrenu i absolutnie nie można być pewnym tego, co za chwilę nastąpi, choć całość utrzymana jest w jednym klimacie, dzięki czemu wypada spójnie i przemyślanie. Do tego dochodzi jeszcze niejednoznaczny tekst przejmująco wyśpiewany przez Bajora.

Zabawa dziwnie się zaczęła
Ktoś nie chciał przerwać, gdy już zaczął
Kimś innym wojna się zajęła
Ktoś nagle gwiazdy w dzień zobaczył

Pierwszą w pełni autorską piosenką napisaną przez Bajora był Błędny rycerz. Myślę, że każdy artysta marzyłby o tym, by pierwszy utwór podarowali mu Wojciech Młynarski i Włodzimierz Korcz. Jako, że ten duet nie zawodzi, to i ta kompozycja jest bez wątpienia olśniewająca. Okazała, orkiestrowa aranżacja, znakomite wokale Bajora, w której może eksponować siłę swojego głosu, no i niebanalny tekst Młynarskiego. Kolejny wielki przebój Artysty.

Ludzie są jacy są,
ludziom niewiele się marzy,
mało chcą, grzecznie śpią,
przegrani, trwożni, szarzy.
A mnie gna, goni mnie,
myśl, że coś jednak się zdarzy,
że lśni w noc okno, gdzie
jest Dulcynea, moja nadzieja.

Na sam koniec mamy utwór zatytułowany - nomen omen - Początek drogi. Jest to bez wątpienia, jak zresztą mówił o tym sam Artysta, credo Bajora spisane dla niego przez Wojciecha Młynarskiego. Nie da się ukryć, że to właśnie tutaj mogła wybrzmieć najmocniej i najszczerzej piosenka śpiewana do swoich przodków przez młodego artystę, który rozpoczyna karierę i prosi ich, by ustrzegli go, przed pułapkami sławy. Przejmująca kompozycja, mądry tekst i rewelacyjne wykonanie Bajora. Czyli po prostu: tak jak na całej płycie.

Niech się na scenie me słowo prosto i jasno tłumaczy,
niech będzie co dzień na nowo przeciwko czemuś, za czymś
Chcę prawdę wyrwać spod maski i dodam szczegół zabawny:
chcę zbierać za to oklaski, ja jeszcze chcę być sławny.
A wy, gwiazdorzy kochani, ze swych dalekich gwiazd,
ech, bądźcie kolegami, szepnijcie mi choć raz,
gdy buchnie oklasków wrzątek, nie szczędźcie mi przestrogi,
że to dopiero początek, początek mojej drogi.


Michał Bajor live to zdecydowanie wydawnictwo do niejednego przesłuchania. Bajor już nigdy później nie był tak żarliwy, jak tutaj. Potem zaczął zwracać większą uwagę na teksty i znakomicie się do nich dostrajał (i takiego też Bajora wolę), jednak tutaj robi to bardzo intuicyjnie, przez co wypada bardzo młodzieńczo, szczerze i po prostu naturalnie. Jego głos jest tu bardzo mocno rozwibrowany, co sprawia, że niektórych ludzi może to po prostu odpychać, jednak moim zdaniem warto się z tym albumem zapoznać nawet mimo tego. Ja owo słynne vibratto bardzo lubię, choć raczej w nieco bardziej oszczędnej formie, jak na jego późniejszych płytach. Tu jednak, mimo to, jestem pod wielkim wrażeniem zarówno interpretacji, jak i znakomitego doboru repertuaru (który siłą rzeczy opiera się na piosenkach cudzych, bądź też przetłumaczonych), dzięki czemu całe wydawnictwo jest spójne, ma bardzo dobrze rozłożone akcenty i nie sposób się na nim nudzić. Rewelacyjny album.

Ocena: 9/10


Michał Bajor live: 41:16

1. Mandalay - 2:12
2. Walc na tysiąc pas (La valse a mille temps) - 5:30
3. Jef - 3:17
4. Następny (Au suivant) - 2:24
5. Ja wbity w kąt (Et moi dans mon coin) - 3:44
6. Ogrzej mnie - 3:55
7. Mój żołnierzyku - 3:32
8. Zabawa - 3:15
9. Błędny rycerz - 3:15
10. Początek drogi - 3:13

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"PWRϟUP" - ACϟDC [Recenzja]

Po tragicznej śmierci Bona Scotta w 1980 roku, zespół ACϟDC z pewnością nie miał z górki. Zdarzało się wiele zawirowań, jednak chyba kolejną...